Ryszard Czarnecki w artykule „Gra o Ukrainę” przytoczył kilka powierzchownych i bałamutnych tez, wynikających z niezrozumienia faktu, że gra toczy się o nowy układ geopolityczny świata, a raczej już o warunki nowych sojuszy. Sprawa ukraińska jest natomiast jedynie wygodnym instrumentem tych rozgrywek. Zacznijmy od Chin. Władze ChRL nie pomogły Putinowi finansowo nie dlatego, że uznały – jak się wydaje Czarneckiemu – iż byłaby to „inwestycja dużego ryzyka”, tylko dlatego, że chcą, by ta „inwestycja” służyła im i opierała się na ich warunkach.
Chiny chcą Rosji
Celem Chin jest zapewnienie sobie bezpieczeństwa energetycznego, czyli tanich surowców i niezagrożonych dróg ich importu. To zaś w kontekście rosyjskim oznacza kontrolę nad wydobyciem i transportem ropy i gazu z Syberii i to po najniższych cenach. Nie ma to nic wspólnego z jakimiś rewindykacjami terytorialnymi, jak się wydaje ludziom, którzy żyją jeszcze w czasach wojny krymskiej i nie zauważyli, że od tamtej pory minęło już 160 lat.
Konflikt rosyjsko-zachodni, którego elementem jest spór o Ukrainę, leży w interesie Chin, gdyż im Rosja jest słabsza, tym taniej będzie sprzedawała gaz i ropę oraz oprze się na Chinach i odda im kontrolę nad wydobyciem surowców, ponieważ sama jest do tego niezdolna, a jakieś dochody musi mieć.
Chodzi tu więc o warunki sojuszu chińsko-rosyjskiego wymierzonego w Stany Zjednoczone. Stąd polityka Chin wyczekiwania, aż Putin dojrzeje do wystarczających ustępstw. Dla Rosji Chiny są naturalnym partnerem. Jako alternatywny rynek zbytu, rzecz jasna po jak najwyższych cenach, pomagają szantażować europejskiego odbiorcę ropy i gazu. Na płaszczyźnie politycznej sojusz Rosji z Chinami jest straszakiem na Amerykę.
Spór dotyczy więc wyłącznie ceny, czyli warunków sojuszu rosyjsko-chińskiego, a nie jego istoty. O żadnym ryzyku nie ma tu mowy.
Rosja chce być partnerem Chin, a nie jakąś młodszą siostrą czy wręcz wasalem i dlatego, by wzmocnić swoją pozycję, niezbędny jest jej sojusz z Niemcami.
Rosja i Niemcy
Sojusz niemiecko-rosyjski, podobnie jak jego odpowiednik wschodni, sojusz rosyjsko-chiński, ma charakter naturalny i wynika z jawnego konfliktu Rosji z USA o wpływy na świecie oraz skrywanej, na razie, rywalizacji Niemiec ze Stanami Zjednoczonymi. W pierwszym wypadku ma on podłoże polityczne – Moskwa chce uzyskać pozycję, która umożliwi jej pasożytowanie na świecie zachodnim, czyli mówiąc w skrócie: wy płacicie, a my nie destabilizujemy świata i to my ustalamy coraz wyższą cenę tego porządku. Można to nazwać strategią dzikiej hordy.
W wypadku Niemiec chodzi o wpływy gospodarcze. Niemcy muszą eksportować coraz więcej lub zginąć. Taki obrały model ekonomiczny. W ogólnych zarysach przypomina to dawny konflikt Niemiec ze światem anglosaskim, z tym że Anglię zastąpiły USA, a Francja została przez Niemcy zwasalizowana.
By podporządkować sobie Europę, Niemcy chcą być dystrybutorem rosyjskich surowców, a jednocześnie jako gospodarczy modernizator być głównym kontrahentem Kremla i konsumować środki zarobione przez Rosję na ropie i gazie.
Niemcy nie dążą utrzymania bliskich relacji z Rosją „dopóki się da” i pogodzenia tego z ideą swoistego „patronatu” Rosji nad Ukrainą, tylko dążą do skłonienia FR, by przyjęła ich warunki, te przepychanki jednak w żaden sposób nie zagrażają temu sojuszowi. To jest taka kłótnia w rodzinie o to, kto jest ważniejszy. I tu dochodzimy do sprawy ukraińskiej.
Nie ma bardziej mylnego twierdzenia niż utrzymywanie, że „Berlin wie, iż Ukraina jest relatywnie bardzo dużym państwem i że wcześniej czy później wybije się na realną niepodległość – a z czasem także dobrobyt – i nie warto odwracać się do Kijowa plecami”.
Niemcom chodzi o rozszerzenie swoich wpływów gospodarczych na Ukrainę, co musi nastąpić kosztem Rosji, a więc trzeba to Moskwie zrekompensować. Dlatego Niemcy pilnują, by Ukraina pozostała politycznie grzeczna wobec Rosji, nie wybiła się na niepodległość i nie została przyjęta do NATO. Stąd stałe naciski Merkel na prezydenta Poroszenkę, by ustępował wobec Rosji, akceptował jej wpływy polityczne i zmianę granic. Projekt niemiecki to pilnować, by Ukraina stała sią niemiecko-rosyjskim kondominium. I tu Niemcy popadają w konflikt z USA, w których interesie jest niepodległość Ukrainy.
Z kolei Rosja potrzebuje Niemiec, by dzięki nim zdobywać technologie, sprzedawać Unii surowce, ostatecznie wyrzucić USA z Europy i w konsekwencji wzmocnić swoją pozycję przetargową wobec Chin. Nie ma więc mowy o zerwaniu porozumienia rosyjsko-niemieckiego, ale to Moskwa chce dyktować warunki tego sojuszu, a tymi warunkami są odcięcie m.in. terytorialne Europy od alternatywnych źródeł energii i całkowite podporządkowanie polityczne Rosji najpierw państw postkomunistycznych. Ukraina ma być jej dominium, a nie kondominium.
Po co Rosja Stanom Zjednoczonym
Stany Zjednoczone są pod wpływem koncepcji Samuela Huntingtona, według której aby wygrać konflikt z Chinami, należy uniezależnić się energetycznie od świata muzułmańskiego, co USA już osiągnęły dzięki eksploatacji łupków, oraz zneutralizować Rosję w drodze przekupstwa, najlepiej uznając jej wpływy w Europie Środkowej. Taką politykę realizował Obama w swojej pierwszej kadencji, sromotnie jednak przegrał i się ośmieszył, musiał więc powrócić do twardego kursu wobec Putina.
USA nie chodzi o takie, jak pisze Czarnecki, osłabienie Rosji, by „zmuszona została do rezygnacji ze statusu euroazjatyckiego mocarstwa” i sprowadzona „do roli quasi-mocarstwa regionalnego”, tylko o wykazanie Moskwie, że jako sojusznik Chin i agresor w Europie, przegra, ale zawsze może z korzyścią dla siebie pomóc USA przeciw ChRL.
W tej chwili jesteśmy w fazie pierwszej realizacji planu USA, czyli zabezpieczania zaplecza Kaukazu i Azji Środkowej, stąd poparcie dla Ukrainy i umizgi do Iranu. (Inna sprawa, że na razie kosztowne i nieudane).
Poparcie USA dla Ukrainy należy także rozpatrywać w kontekście rywalizacji amerykańsko-niemieckiej w tym kraju i sojuszu niemiecko-rosyjskiego, który Stany Zjednoczone muszą rozbić. W przeciwnym wypadku powstałaby Eurazja z dwoma filarami – Chinami i Niemcami – spajanymi rosyjskim pomostem.
A już pisanie o Ukrainie jako „Afganistanie” na rosyjskiej granicy, co rzekomo ma być „wymarzonym scenariuszem” dla USA, oraz głoszenie, że „w interesie Białego Domu jest, mówiąc wprost, przedłużanie konfliktu rosyjsko ukraińskiego i dalsze wciąganie weń strony rosyjskiej” dowodzi całkowitego niezrozumienia sytuacji. To wręcz teza propagandy rosyjskiej o „kowarnym zapadie”, który podstępem wciąga biedną Rosję w konflikt, by ją zniszczyć, z lubością rozpowszechniana przez endeków w polskim internecie.
Tu nie chodzi o żadne przeciąganie konfliktu na Ukrainie. Nie można charakteru Obamy i jego niezdolności do prowadzenia skutecznej polityki brać za amerykańską strategię.
Ukraina dla USA jest ważniejsza niż Polska, ponieważ razem z Rumunią leży na zapleczu Kaukazu i drogi do Azji Środkowej, czyli energetycznego zaplecza Chin. Polityka amerykańska w basenie Morza Czarnego to już jednak temat na inny artykuł.
Polska i Ukraina – kondominium czy dominium
Niemiecka oferta kompromisu w sprawie Ukrainy obejmuje pozostawienie Rosji nabytków terytorialnych, uwzględniając jej aspiracje wizerunkowe i potrzeby wewnętrzne. Z punktu widzenia prowadzonej przez FR rozgrywki nabytki owe są raczej obciążeniem i dowodem klęski planów rosyjskich opanowania państw czarnomorskich i odcięcia Europy od surowców azjatyckich oraz w konsekwencji jej stopniowego zwasalizowania. W imię spokoju, surowców i kontraktów Rosja miała uzyskiwać milczącą zgodę państw starej Unii na podporządkowywanie sobie kolejnych krajów postkomunistycznych.
Zabierając Tuska do Rady Europejskiej i zmieniając rząd w Polsce Angela Merkel osiągnęła dwa cele. W Unii żadna instytucja, do której zbliży się Tusk, nie będzie funkcjonowała i o to właśnie chodzi. Ośrodkiem decyzyjnym mają być wyłącznie Niemcy, a jak zajdzie potrzeba, będzie można zrobić z fircyka kozła ofiarnego i jeszcze będzie myślał, że to awans i się cieszył.
W Polsce partia pruska bez Tuska musi ulec osłabieniu i dezintegracji, a to stworzy vacuum, które będzie mogła zająć partia ruska pod formalnym kierownictwem prezydenta Komorowskiego, premiera Schetyny i ze znacznym udziałem eksponenta rosyjskich wpływów gospodarczych w postaci PSL u. Stąd zgoda PO na sfałszowanie wyborów na korzyść PSL u. Polska to była oferta Merkel dla Putina w zamian za ustępstwa na Ukrainie. Nie wiemy, w jakim stopniu wcześniej uzgodniona.
Przejściowy „rząd kucharek” stanowi gwarancję nie tylko całkowitego rozkładu Polski i dalszego jej gnicia, ale przede wszystkim pewność, że wobec zdziecinnienia społeczeństwa polskiego wymiany namiestników nie wykorzystają siły opozycji niepodległościowej.
Oferta Merkel polegałaby więc na zwiększeniu wpływów Rosji w Polsce przy jednoczesnym pilnowaniu, by nasz kraj gnił, w zamian za zamianę rosyjskiego dominium na Ukrainie na kondominium. W obu wypadkach Niemcy byłyby więc gwarantem braku samodzielności Polski i Ukrainy, choć ta może grać, wspierając się poparciem amerykańskim.
Natura Rosji jest jednak taka, że jak każdy pasożyt, bierze wszystko, co dają, nie dając w zamian nic.
GPC nr 1003 z 31 grudnia 2014 roku
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 36505
Z jednej strony pięknie opisane, co dotyczy świata zewnętrznego, ale i pięknie, choć do kości bolesne opisanie bezradności i bezczynności "naszej" "opozycji", która jak zwykle gówno ma do powiedzenia w tej całej sprawie i gówno do zaoferowania zarówno własnemu Krajowi i Narodowi, jak i tym wymienionym graczom zewnętrznym...
Taka postKORowska skaza - siedzieć, pierdzieć, przyglądać się oraz najwyżej komentować lub pisać we własnych małonakładowych pisemkach drugoobiegowych - do dziś przecież ta cała "nasza" prasa, czy media jest drugoobiegowa...
Leniwe palanty NIGDY na serio nie zawalczyły o MEDIA, NIGDY nie szturmowali żadnej stacji telewizyjnej, a nawet jak "mieli" media to wysłali tam dziwkarzy, którzy z panienkami wałęsali się po korytarzach, zatrudniali Lisów i inne takie BYLE TYLKO NIE ZAWALCZYĆ o CAŁOŚĆ!!!
Wojowników nie ma. Pozostały mięczaki i maminsynki. Ale przyczyna prawdziwa - większość nie chce uznać, że mamy do czynienia z wojną z OBCYM - sowiecką gangreną i udaje ze strachu lub na prawdę uważa, że III RP to Polska, reszta ko konsekwencje.
To na co czekają?
Kryzys przywództwa. Jak sią wybrało bezwolnego kretyna, to są konsekwencje. Ale zmiany następują, ich tempo i skuteczność wynikają z tego kto jest prezydentem.
A wybrano go ze względów wewnętrznych. Tylko taki kretyn miał ze względów rasowych szanse pokonać Republikanów. Pytanie dlaczego wytypowano idiotę, przecież są Murzyni inteligentni, dlaczego takiego nie wybrano na kandydata.
Nabytki terytorialne - to myślenie XIX wieczne, nieaktualne poza Rosją. Tej też nie chodzi o terytorium w istocie.
Błędne myślenie. Państw się nie połyka, pozwala się im istnieć, połyka się ich potencjał nabywczy i surowcowy, a niszczy potencjał produkcyjny ale tylko konkurencyjny.
Pozdrawiam
Szanowny Panie,
Dlaczego tak bardzo nie lubi Pan naszego społeczeństwa. Nie brak Panu ani mądrości, ani odwagi, żeby "przywalać" tym, któzy naprawdę są winni fatalnej sytuacji w jakiej znaleźli się Polacy. Bo nie ich (Polaków) "zdziecinnienie" jest winne, ale wąskie horyzonty przywódców,bylejakość elit, nadmiar w jej szeregach ćwierćinteligentów lub konformistów oraz takich, którzy na widok paru złotych i perspektywy wyniesienia na wysokie stołki dostali raptem małpiego rozumu, choć wcześniej byli ludźmi przyzwoitymi.
Czytając Pańskie (i nie tylko Pańskie) żale nad "upadkiem społeczeństwa" chcąc nie chcąc myśli sobie człowiek, że mołojców przywalającyh ludziom prostym i słabym jest ci u nas dostatek, ale chętnych, aby dać po nosie pachanom i ich fagasom, o wiele mniej.
Kłaniam się
To nie ja tylko 700 tys wspaniałej młodzieży głosowałem na Palikota
to nie ja tylko 70 proc. wspaniałych Polaków zachwycało się Preziem
to nie ja tylko wspaniali Polacy głosowali na PO w 2007. Górnicy, stoczniowcy, lekarze. Każdy dostał to co chciał. Powinien panoważ powszechny orgazm - marzenia się spełniły.
Nie ja odkryłem dwa dni temu że Polski nie ma tylko Ubekistan - pisałem o tym od 1988 roku.
Społeczeństwo jest głęboko zdemoralizowane - reszta to konsekwencje. O przyczynach tego stanu rzeczy też pisałem. Nie ma zamiaru roztkliwiać się nad społeczeństwem, które nienawidzi odważnych a uwielbia złodziei, kłamców, obcych agentów.
Warto zacytować Wierzbickiego: "Jana Kowalskiego nie obchodzi ani podwyższenie wieku emerytalnego, ani korupcja, ani reforma finansów publicznych. Ma być parysko. No i ma być święty spokój (...) powinno być elegancko i przyjemnie." czyli nie obchodzi go Polska, dlacze mam się nad nim roztkliwiać.
To było tzw. momentum - chwila, gdy jeszcze nie wszystko było przesądzone. Potem już było i teraz można co najwyżej szarpać się o to, żeby nikt nie poszedł siedzieć, bo i tak jego ofiara na nic nie posluży.
Polecam traktat Wierzbickiego o religii na odwrót (noworoczne WSieci).
Łatwo jest krytykować słabych, że nie są mocni. Trudniej wytykać osiłkom, że zachowują się jak słabeusze.
w miarę wyczerpyania się zasobów do rozkradzenia walka klasowa sią zaostrzy, ale czy wtedy
1. będzie sprzyjający układ geopolityczny
2. czy będzie jakaś siła wewnętrzna moralnie i duchowo nie zdegenerowana, albo chociaż potencjał dla powstania takiej siły
NIE WIEMY - według mnie degeneracja poszła za daleko, ale cuda się zdarzają, trzeba jednak im pomóc. Szanse oceniam jak 3 do 10.
A temu wyczerpywanie się zasobów akurat sprzyja... Sprzyja temu również bardzo naturalny proces: Lemingi się starzeją. W związku z tym:
1. Wkrótce przekonają się o absurdzie postulatu wiecznej młodości (wielu z nich nie wyobraża sobie przecież siebie jako ludzi po 40ce, nie mówiąc już o starości)...
2. Będą coraz częściej wygryzane z korpo przez "młodszych i wykształcieńszych"
3. Znajdą się wobec tego w sytuacji, kiedy pomocy udzielać im będzie NFZ oraz łódzkie pogotowie.
Do czego natomiast doprowadzi gra między mocarstwami, to tak naprawdę nigdy nie wiadomo. Tego typu gry potrafią wymykać się spod kontroli.
Mam nadzieję, że niezbyt lotni i niedouczeni kanapowi politykierzy wyciągną z tego tekstu jakieś wnioski
Pozdrawiam z całym szacuniem
Janusz E. Kamiński / jazgdyni