Komedii dell’arte ciąg dalszy. Dziś w sejmie padły słowa prawdy: „Te wybory zostały sfałszowane”, powiedział Jarosław Kaczyński, wskazując na koalicję PO i PSL jako autora oszustwa: „Ja wiem, że was to boli, ale sfałszowaliście wybory”. Posłowie PiS już złożyli projekt ustawy. Chcą, by kadencja sejmików wojewódzkich potrwała tylko do marca. Żeby ustawa przeszła musi uzyskać większość w sejmie. A to jest niemożliwe, o czym posłowie PiS doskonale wiedzą.
Jarosław Kaczyński będzie teraz podnosił stawkę „radykalizmu”. Jest politykiem wybornym, doskonale wie, że wyrosła mu pod bokiem prawdziwa konkurencja, której wcześniej nie zauważył, bo przekomarzał się z PO i innymi frakcjami politbiura (zob. na NB „Posiedzenie Biura Politycznego III RP”). Poza tym od dłuższego czasu głowę zaprzątała mu wielka, państwowotwórcza myśl – co z tego niesfornego Dyzia (Adasia Hofmana) wyrośnie?
W takiej sytuacji, nie dziwmy się, że na inne detale nie miał po prostu głowy. A tymczasem – ot siurpryza! Okazało się, że Polska to nie tylko koalicja rządowa plus kamaryla dworska prezesa, ale też pozostałych 38 milionów ludzi. Z których co najmniej dwa miliony nie ma pracy (a drugie tyle uciekło z kraju), około miliona zbliża się do granic skrajnego ubóstwa, około 70 tys. to, jak podała prasa niemiecka, współcześni niewolnicy. Ludzie gotowi na wszystko dla kawałka chleba. Pod tym względem jesteśmy na… uwaga: pierwszym miejscu w Europie – nawet przed braćmi Rumunami! A zdecydowana większość Polaków, choć ma na kawałek chleba, nie posiada żadnych oszczędności. Żyjemy Szanowni Państwo z dnia, na dzień – aby do wypłaty: ersatz cholera nie życie – jak mówią słowa starej piosenki.
Na biedzie, beznadziei, rosnącej frustracji i wściekłości na te twarze, które od ćwierć wieku nie schodzą z czołówek gazet, wyrosła konkurencja rządzącej nami magdalenkowej sitwie, w której PiS-owi, występującemu od 1989 r., pod różnymi nazwami, przypadła rola „radykalnej” opozycji.
Dlaczego wzywają Państwa na wybory ci, którzy mówią już bez ogródek – wyniki ich pierwszej części są sfałszowane? Bo chcą pokazać konkurencji (i tej z którą się przez tyle lat bawili w koci, koci łapci i tej prawdziwej, groźnej, bo wyrosłej z rzeczywistych problemów, z którą żartów nie będzie) jaką mają władzę nad ludźmi: powiemy skaczcie w ogień – skoczą! Powiemy, zachowajcie się nielogicznie – zrobią to! Żadnych marzeń potencjalna konkurencjo – TKM! (Jeśli młodzi nie wiedzą o co chodzi, niech zapytają starszych). Pewnie są jeszcze inny motywy, ale te nam wystarczą. PiS chce wskoczyć na konia „radykalizmu” i pogalopować na nim tam, gdzie mu (koniowi) nawet się nie śniło.
Jak już pisałem, niepójście na wybory jest gestem niezgody na takie traktowanie nas przez sitwy i ich lokajów. Jest powiedzeniem – 17 listopada skończył się wasz fart. III RP już nie ma choć pozostały po niej bardzo bogate i bardzo wpływowe sieroty.
W tym momencie pojawia się leninowskie pytanie – co robić? Broń Boże rewolucję! Jeszcze tego nam trzeba. Rewolucja pożera własne dzieci, a chyba nie macie Państwo wątpliwości, kto byłby dzieckiem, a kto pożerającym dzieciny rewolucjonistą?
Odbudować poczucie własnej wartości i godności. Jeśli ktoś nie da się zapędzić batem propagandy (bronkowo-jarkowej) do urn, ten już pierwszy krok zrobił. A kolejny? Publiczne wyrażenie naszej niezgody i determinacji. 13 grudnia 2014 r. PiS organizuje dla kamaryli dworskiej i jej klienteli tudzież dla pozostałych swoich członków oraz różnych niebożąt zwiedzionych manifestację poparcia dla siebie. Nazywa to dniem protestu: taki to będzie wolny protest jak 16 i 30 listopada wolne wybory. Będzie, ale „reglamentowany” – tak jak wybory 4 czerwca 1989 r.
Jeśli w tym samym czasie w naszej stolicy miałaby miejsce manifestacja ludzi, którzy mają dość nędzy swojej i rodaków, świadomych że III RP popełniła samobójstwo (albo zabił ją „seryjny samobójca”) i nie ma już polityków III RP tylko sieroty po niej, które zrobią wszystko, aby matrix okrągłostołowej Rzeczypospolitej funkcjonował nadal, to nastąpiłby drugi krok w odbudowie wspólnoty. Społeczeństwa rzeczywiście obywatelskiego. A gdyby tak jeszcze okazało się, że manifestacja obywatelska jest większa niż partyjna – no powiedzmy wolni obywatele zebraliby się w liczbie 100 tys., a Partia i jej zwolennicy – czyli kamaryla, jej klientela i niebożęta zwiedzione, zebrałaby 30 tys. – to wówczas samą obecnością ruszylibyśmy z posad bryłę świata. Po raz drugi, po 17 listopada, okazałoby się, że król jest nagi. Zdychający system, otrzymałby kolejny, potężny cios. Nasze społeczne i obywatelskie ego natężyłoby muskuły i byle pijarowski pętak nie miałby szans mieszać ludziom w głowach. Gdyby jeszcze udało się w ciągu kolejnych miesięcy zorganizować następne manifestacje – taki protest kroczący, to dodatkowo pomogłoby to wyłonić liderów społecznych.
Kto winien organizować te manifestacje? Oczywistym jest, że żadna partia polityczna. Raczej organizacje społeczne i to najlepiej o profilu religijno-charytatywnym. Działacze z kół różańcowych, osoby zaangażowane w pomoc najbiedniejszym, chorym, dzieciom i młodzieży ze środowisk patologicznych. Ci ludzie są bez zarzutu. Nie ciąży na nich odium partyjniactwa, a jednocześnie dają oni może nie gwarancję, bo tej dać nikt nie może, ale większą pewność, że do rozrób nie dojdzie. Kościelne sztandary, emblematy towarzystw czy fundacji charytatywnych z jednej strony są bardzo widocznym znakiem, z drugiej nie tworzą klimatu dla awantur. A pomóc może każdy, kto tylko godzi się z podstawowym i jedynym przesłaniem: Dość Polski sitw. Czas na Polskę ludzi wolnych.
A na koniec coś z ulotnej poezji politycznej:
Chwytaj polski sztandar w dłoń,
sitwy z kraju goń, goń, goń!
Nie przez urnę zrobisz to, w urnie siedzi dzisiaj zło!
Więc pamiętaj drogie dziecie,
Zagłosujesz - będziesz cieciem!
PS Pani Uli Ujejskiej, dziękuję za inspirację.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 12737
A tak nawiasem: a co Łaskawy Pan miałby zamiar zrobić, gdyby uznał, że nadal Go "wyzywam". Wezwać patrol?
Kłaniam się Panu