[tagi: Kieżun]
Ostatnio zaroiło się od różnych kombinacji i permutacji, bohaterstwa z donosicielstwem. Jak ocenić człowieka, który (jak każdy) miał swoją historię, i to najczęściej nie świetlaną, tylko „trudną”, czyli był i bohaterem i antybohaterem.
Nie należy zbyt prosto wyciągać wniosków. Co niedzielę bijemy się w piersi wyznając: „mea culpa”, co po polsku znaczy: byłem świnią.
I co niedzielę mamy możliwość uzyskać kredyt zaufania na dalsze życie.
Znamy przykłady nawróceń przekreślających uprzednie złe życie (np. św. Paweł Apostoł), na poły polityczne, społeczne, a przede wszystkim osobiste.
W przypadku prof. Kieżuna, kwestia rozbija się wg mnie o to, że sam profesor nie przyznaje się do współpracy, pomimo upublicznionych dokumentów. Gdyby się przyznał i załkał, myślę, że postrzegany byłby, jak św. Paweł właśnie, po pewnych transpozycjach okoliczności.
Nie zrobił tego – nie dorównał św. Pawłowi - ale coś jednak robił, zrobił, i robi.
W takich przypadkach, w przypadkach, gdy nie sposób wypracować jednoznacznej oceny, tradycja podpowiada, aby jej nie wypracowywać.
To dosyć nawet proste, gdy spojrzeć na to chłodnym okiem.
Tam, gdzie Kieżun miał i ma rację, należy go popierać, a tam gdzie pobłądził – zdecydowanie nie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4177
Łysiak przytaczał niejeden raz starą druidyczną zasadę "prawda, przeciw światu..."
z kolei nawiązując do katolskich wartości...Jezus wyłożył to prosto jak konstrukcja cepa...tak, tak zaś nie, nie...a co ponadto to od złego jest
Jednak pozostaje kwestia faktów. Oczywiście, historykom można zarzucać brak delikatności, ale oni przedstawiają po prostu dokumenty, i jest to ich powołaniem. Inaczej manipulowaliby faktami tworząc kolejną wersję polityki historycznej.
Ten brak delikatności to kolejny krok, historyka, jakim jest interpretacja faktów. Zamiast wylewać pomyje na Kieżuna, bez trudu można zinterpretować jego życiorys podkreślając, że nawet kolaboracja z komuną nie osłabiła, ani nie wypaczyła wydźwięku i znaczenia jego wojennych dokonań, ani obecnej apologii Powstania Warszawskiego.
Dodatkowo, jest również faktem, że sam Kieżun przedstawia się, jako kolejne wcielenie Konrada Wallenroda - samotnego podwójnego agenta.
To również może budzić wątpliwości, czy nie jest to próbą wybielania się, ale z drugiej strony losy Wallenroda były tragiczne.
Tak, czy inaczej - jest kwestią interpretacji - jak odbierać te wypowiedzi.