Ruscy prężą muskuły na wschodzie i na zachodzie. Prawdziwi władcy świata (w swoim mniemaniu). Putin nawet ostatnio podobno powiedział, że jakby chciał, to w dwa tygodnie byłby ze swoją armią w Kijowie, Warszawie, czy Bukareszcie. Gdzie by tylko chciał.
Wynika z tego, że na razie nie chce, bo tylko gada, a nigdzie się nie wybiera, póki co. Cały czas trwa przepychanka o Ukrainę i próby sparaliżowania Europy, żeby „nie przeszkadzała i się nie wtrącała” do ruskich spraw.
Niemcy realizują swoją strategię „ssania dwóch matek” – więc wspierają Rosję i utrzymują wpływy w UE. Do pewnego momentu myślałem jednak, że strategia ta jest uczciwa, czyli dbanie o interesy z Rosją, bo wiadomo – wielkie pieniądze za tym idą, ale nie kosztem już nie mówię Europy, bo wiadomo - nas też drenują ile wlezie - ale kosztem sojuszu militarnego – NATO – to już w to, nie wierzyłem.
Po czym okazuje się, że Niemcy są sojusznikami, oczywiście, ale na wojnę nie pójdą, bo wszystko się znienacka popsuło i nie dowieźli części – ale będą nam dopingować, jakby co. Tu już zaczęły mi chodzić po głowie całkiem czarne myśli, ale nic nie wymyśliłem, w sensie piątego rozbioru Polski. Może by i chcieli, ale nie za bardzo jest jak.
Więc wrócić należy do pierwszej opcji – propagandowego zastraszania Europy. Polacy cały czas trzymają stronę Ukraińców więc zastraszanie poszło trochę słabo, lecz od czego ma się przyjaciół? Niemiaszki, jak na zawołanie "rozchorowali się i są niezdolni". Teraz Polacy naprawdę się wystraszyli. Widmo powtórki oszustwa politycznego z 1939 r. stanęło przed oczami wszystkim.
Już nawet nikt nie pyta, nie narzeka i nie docieka, co ta szajka zwana sitwą zrobiła z naszymi pieniędzmi, tylko Polacy chcą się bronić sami. Białystok chce wystawić pułk piechoty w liczbie 5000 ludzi. Liczne małe firmy chcą przeszkolić, umundurować i uzbroić, nawet po dwóch trzech ochotników do obrony terytorialnej, i co na to rząd?
Nic, czyli druga część strategii dla Polski, czyli – dupa. Nie tylko nie chcą przyjąć dobrowolnych – olbrzymich – danin od społeczeństwa, ale nie zwiększyli w ogóle budżetu na obronność, a eksperci twierdzą, że faktycznie, jakby Ruskie tylko się nie popiły po drodze, to w 2 tygodnie do Warszawy dojadą.
Czemu oni się nie boją i nic z tym nie robią? Przecież nie mogą liczyć na to, że wszyscy się przeprowadzą, jakby co, gdzieś daleko… myślę więc, że oni wiedzą może sami z siebie (żart), może od kogoś, że Ruscy tylko straszą.
Ale my tego nie wiemy na pewno i mamy prawo się bać, a skoro się boimy, to się zbroimy, szkolimy i nie pękamy na robocie.
I tutaj jest pies pogrzebany. Obawiam się, że nawet w obliczu realnego zagrożenia, ta banda (pierwsza część strategii dla Polski), nie zrobi nic w kierunku wzmocnienia obrony terytorialnej kraju, bo dla nich 200, czy 300 tysięcy uzbrojonych, przeszkolonych i niezadowolonych, bardzo niezadowolonych obywateli, to perspektywa gorsza niż najazd szwedzki i radziecki razem wzięte. Więc jeśli do wojny dojdzie, to przegramy ją tylko z tego powodu.
A wracając do początku, trzymajmy kciuki za Ruskich, żeby huczeli jeszcze bardziej, wtedy opinia społeczna zażąda z taką mocą formowania jednostek obrony terytorialnej, że nastąpi to nawet i samorzutnie, a może nawet wbrew Judaszom udającym, że takiej potrzeby nie ma.
I to jest nasza dziejowa szansa, Panie i Panowie, na zmianę naszego postkomunistycznego losu. Ze społeczeństwa świadomego i silnego nikt nie ośmieli się robić wała.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5397
A broni i tak ochotnicy nie będą trzymali przecież po domach, tylko będzie w zbrojowniach, więc do czego się będą mogli przyczepić?
/PRZYKŁADY JUŻ SĄ/