Ersatz to czekoladowy orzeł wymyślony przez matołków od Komorowskiego. Gdyby jeszcze mieli trochę poczucia humoru zrobiliby go z wyrobu czekoladopodobnego. Wówczas byłby to kompletny orzeł na miarę naszych czasów, czyli barejowski Miś.
Ersatz można by zastąpić innym pięknym słowem – surogat. Lub tylko pospolitym – namiastka. Ale jak 123 lata w rozdartej Polsce narzucano szkopską mowę, to przyjęło się ersatz.
Z kolei biorąc angielską definicję: "An ersatz good is a substitute good, usually considered of inferior quality to the good it replaces...", widzimy, że ersatz to marny produkt zastępczy, absolutnie nie dorównujący oryginałowi.
Z braku dostatecznej ilości oryginałów istnieje wielkie zapotrzebowanie na ersatze, lub bardziej poetycznie – surogaty.
Szczególnie po stronie rządowej, albo platfomersko – lemingowskiej.
Biedacy odczuwają nieustanną potrzebę uwiarygodnienia się, a to sygnetem na małym palcu, lub łażeniem po błocie w półbucikach, bo wiadomo – gdy się je już raz założy, to do gumofilców się nie wraca. Albo także wsadzaniem ersatzów na pomniki, albo tworzeniem ersatzów idoli.
Jak tak trochę dłużej pomyślę, to ta cała ferajna Tuska, dodatkowo wsparta na czerwońcach Millera i różowych penisach Palikota niczego dotychczas oprócz namiastek, ersatzów właśnie, nie stworzyła.
Ersatz miał pewien sens w czasie wojny i biedy. Brakowało cukru, to zastępowała go sacharyna. Nie było benzyny – auta jeździły na holzgas. Margaryna na początku też była ersatzem w stosunku do masła.
Lecz teraz ersatz jest oszustwem, próbą wciskania kitu na siłę ludziom; oferowaniem namiastek w miejsce czegoś wartościowego i właściwego.
A już najgorzej jest z ludzkimi ersatzami. Platfusi, wszyscy ci lewacy, neoliberałowie, kryptokomuniści i cała reszta półgłówków cierpią na notoryczny brak autorytetów, elit, czy idoli. Brak im mędrców, profesorów, duchownych z charyzmą i rozumem. No, totalnie brak tam ludzi na odpowiednim poziomie.
Mamy więc ersatz- premiera, który zamiast działać tylko gada i kłamie, jak najęty. Ersatz-marszałkinię, która praktycznie rozłożyła pracę sejmu. Safandułę ersatz-prezydenta, właściwie biednego człowieka, bo wygląda, na siłę wyrwanego z puszczy, gdzie zamieszkuje i zmuszonego do ustawicznego dbania o żyrandole.
No więc, ta ersatz - elyta lubi sobie od czasu do czasu urządzać imprezki, bo jak wspomniałem, muszą się stale dowartościowywać i upewniać, jak ten molierowski pan Jourdain – "Mieszczanin szlachcicem" ( "Doprawdy, jak to miło coś umieć!" , "U licha! Już prawie 40 lat mówię prozą, nic o tym nie wiedząc", "Brzmi pięknie, ale ni w ząb tego nie rozumiem" - czyż to nie nasze Donki, Bronki i Radki?).
No więc w zeszłym tygodniu ersatz – elyta urządziła sobie huczny pogrzeb. A jakże! Co sobie będziemy żałować! Były więc biskupy i katedry. I aż trzech prezydentów! Nie ważne, że jeden głupszy od drugiego, ale za to każdy z nich cwańszy, niż cały gang Olsena razem wzięty. I wojsko, kompania honorowa i wystrzał. Niestety nie z armat, a i na lawetę się nie odważyli.
No tak... ale ten chowany, to też niestety taki pełny ersatz. Do bycia bohaterem, to nawet największy głupek pośród komuchów nie odważył się go wystawić (choć towarzysze Miller i Kwaśniewski bardzo się starali). Dyktator też był raczej drugiej kategorii. Towar dyktatoropodobny. Kudy mu do chociażby Kim Ir Sena , czy Pinocheta.
Stanęło więc na tym, że to wcielony Wallenrod, postać tragiczna. Albo Hamlet, co to czaszkę zamiast w ręku trzymać, na szyi umocował. Zbrodniarz, ale i też biedaczek. Człowiek rozdarty. Nie jakiś tam prosty i jasny bohater.
Jeszcze kwiaty na grobie nie zwiędły (dla ersatz-bohatera oczywiście powinny być sztuczne, ale jakoś nikt o tym nie pomyślał), a już erzatz – elyta, przy pomocy dwóch swoich zębów trzonowych – tefałenu i giewu, zaczyna przeżuwać następną imprezkę, oczywiście z wyborem następnego surogatu, tym razem podróby "człowieka 25 lecia".
Wygrał oczywiście Wałęsa, w gronie ludzi uczciwych znany jako Bolek. To jest dopiero fałszywka podniesiona do kwadratu! Prowadzony na sznurku ubecji "trybun ludowy", co to "sam obalił komunizm", a faktycznie człowiek, który pozwolił suchą nogą przejść przez Morze Czerwone ewentualnych procesów, wykluczeń i ostracyzmu całej komunie, ubecji i tajnym współpracownikom. Który zresztą sam zwalniał bandytów z więzienia.
Wałęsę warszawka raz wyciąga z kapelusza, a raz chowa do szafy. Jak im pasuje. Teraz Bolo jest git. Swój człowiek 25 lecia. Kontynuator roboty Jaruzelskiego. Tamten elyty powsadzał na stołki, a ten pozwolił im się na tych stołkach dobrze utrzymać.
Więc mamy specyficzną konfigurację – Jaruzelski człowiekiem powojennego 75-lecia, a Wałęsa człowiekiem ostatniego 25 lecia.
Kontynuacja i trwanie.
Wspominać Owsiaka, który też dostał takie wyróżnienie, nie mam już siły. To już kompletna żenada. Kolega bloger zgłosił, a sąd właśnie udowadnia, że facet kradł, kombinował i malwersował. I najgorsze – mącił w głowach dzieciakom. Następny człowiek 25 lecia. Wyrób czekoladopodobny.
Jak długo jeszcze damy sobie wciskać podróby?! Czy wszystko w koło musi być fałszywe? Być imitacją?
Kiedy do cholery będzie można żyć tak na prawdę, bez zażenowania, z poczuciem godności.
Bez magików i oszustów oferującym nam cały czas towar zastępczy.
Dodam.
Ja jestem techniczny, więc coś wiem!
Jak coś długo i solidnie gnije, to zbiera się dużo gazu. Bardzo wybuchowego.
Więc czekam na wielki BUUUMMM!!!
Studiowałem program MKUltra i to właśnie oni wszyscy chcą.
Bezrozumnych niewolników, co to tylko, już przysłowiowe pyfko, grill i taniec z gwaizdami.
Pozdrawiam serdecznie
Już myślałem, że budzi się nasz wspólny, narodowy rozum, a tu się okazuje, ze to opinia francuskiej gazety.
Czyżbym ja też, jako marynarz miał perspektywę patrzenia od zewnątrz?
Pozdrawiam
Ależ oczywiście! Zapomniałem!
POdróbka to faktycznie cały ten ersatz, zafundowany (patrzcie, patrzcie!) przez szkopskie pieniądze.
Pan chce - sługa musi.
Pozdrawiam