Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Opowieści dziwnej treści, czyli obecność mitu

Izabela Brodacka Falzmann, 29.06.2011
Kiedy pierwszy raz, w czasach głębokiej komuny, usłyszałam w pociągu opowieść pewnego młodego człowieka, jak to stojąc na warcie zmusił swego dowódcę do leżenia dwie godziny w błocie pod bronią, byłam zachwycona.Potem słyszałam tę opowieść wielokrotnie. W różnych miejscach i w różnych wersjach. W samolocie, na biwaku, w schronisku. Raz leżeli w błocie generałowie, którzy przyjechali na inspekcję, innym razem goście z zaprzyjaźnionej armii. Kiedyś sowieckiej, ostatnio amerykańskiej.

Wreszcie dotarło do mnie, że nie jest możliwe, żeby tylu notabli tarzało się w błocie na rozkaz zwykłego szeregowca i że jest to po prostu współczesny mit in statu nascendi. Wtedy zaczęłam zbierać podobne opowieści.Nie będę państwa nudzić przytaczaniem ich wszystkich, moim zdaniem to świetny materiał na prace licencjacką na psychologii. Nie wykluczam zresztą, że takie opracowania istnieją tylko ja o nich nie wiem.

Inna opowieść, którą słyszałam wielokrotnie to historia żyrandola. W ogromnym skrócie: w hotelu Moskwa polscy turyści odkręcają w poszukiwaniu podsłuchów śrubki w podłodze. Jak się okazuje odkręcili żyrandol w sali balowej, który spada na głowy bardzo ważnych gości. Prawie zawsze opowiadający twierdzą, że spotkało ich to osobiście, albo, że znają opowieść z pierwszej ręki.

„Opowieści dziwnej treści” najczęściej można usłyszeć w pociągu. Miganie krajobrazów za oknem, a może miarowe stukanie kół działają jak alkohol, lub narkotyk. Zmniejszają samokontrolę i wprowadzają w konfabulacyjny trans.Setki razy słyszałam na przykład pociągowe opowieści o niezwykłych wyczynach jeździeckich i taternickich. Tak się składa, że po kilku pierwszych zdaniach jestem w stanie ustalić czy opowiadający siedział na koniu i czy kiedykolwiek miał linę w ręku.Z zasady się nie wtrącam. Nie mam w stosunku do obcych, dorosłych osób misji wychowawczej, a poza tym coraz silniej jestem przekonana, że konfabulacja w pociągu czy przy ognisku jest podobna do konfabulacji dziecięcej, o którą nikt nie ma przecież do dziecka pretensji.

Kilka lat temu wracałam z Francji pociągiem. W przedziale oprócz mnie był pewien pan w średnim wieku i młoda Niemka. Powiedziała, że studiuje w Paryżu filozofię i zajmuje się Heideggerem. Pan wdeptał ją dosłownie w ziemię konkretnymi pytaniami. Usiłowałam jej pomóc, ale było to beznadziejne, bo nie znała ani jednego tytułu, nie mówiąc już o poglądach filozofa, którym rzekomo się zajmowała. Ze łzami w oczach opuściła przedział. Męczylibyśmy się zapewne dalej zdawkową konwersacją po francusku gdyby pan nie upuścił szklanki i nie skomentował tego uniwersalnym polskim wykrzyknikiem. Z ulgą przeszliśmy na język polski. Pan okazał się być wykładowcą filozofii.Do samego Poznania, gdzie wysiadł, zażarcie kłóciliśmy się o obecność mitu w kulturze. Nie chciał przyznać, że gdyby nie konfabulacja, nie powstałyby choćby opowieści rycerskie i nasza kultura byłaby uboższa.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 6790
Domyślny avatar

szara_komórka

29.06.2011 09:59

Ale, żeby ktoś się wzbogacił, ktoś musi zbiednieć. I tak to się kręci. Niestety coraz więcej mamy tych konfabulujących, którzy na domiar złego podejmują decyzje dotyczące naszego portfela.
Teresa Bochwic

Teresa Bochwic

29.06.2011 10:32

Jedną z odmian takiej mitologii konfabulacyjnej jest demonologia współczesna (termin prof. Doroty Simonides). Ileż razy słyszałam najpierw we Francji w latach 80., a potem w Warszawie, jak w metrze/tramwaju/autobusie jakiś Arab (Paryż) lub bezdomny (Warszawa) wbił komuś strzykawkę w ramię i krzyczał, że miał tam zarazki AIDS. Pierwszy raz też właściwie w to uwierzyłam, na zasadzie "co też się nie wyprawia na tym Zachodzie z tej tam panie demoralizacji". Potem to się powtarzało w różnych wariantach. Bo jedną z ról tego mechanizmu najwyraźniej jest odreagowanie lęków.
Domyślny avatar

Gość

29.06.2011 12:10

glupie jest w tym wywodzie pani to ze -napotkawszy konfabulatora-odkrywa pani to-i dalej nic nie robi.Taka sytuacja jest w polsce gdzie wszyscy cierpia przez tuska. A powinien ten czlowiek stracic-honor w oczach innych i ikomu do glowy nie powinno przyjsc aby na naiego postawic.Wiarygodnosc i przyzwoitosc-to cechy pozadane!
Teresa Bochwic

Teresa Bochwic

29.06.2011 12:36

Dodane przez Gość w odpowiedzi na glupie

Nie rozumiem, jak można być tak niegrzecznym wobec autora notki - "jest głupie w tym wywodzie" itp. Czego poza tym niegrzeczny żąda? Że ona rzuci wszystko i będzie "coś robić" z cudzymi konfabulacjami? Idź, trollu, na onet i naucz się myśleć, jeżeli chcesz włazić na porządne blogi.
Domyślny avatar

Roman

29.06.2011 21:08

Dodane przez Gość w odpowiedzi na glupie

Uprasza się przygodnych Gości, bładzących po obcych forach, by starali się krzewić kulturę słowa. To nic nie kosztuje, wybitnie świadczy o autorach komentarzy.Przymiotnik "głupie" wypadałoby zastąpić jakimś nie-niesiołowskim żargonem, a formę osobową "pani" zamienić inną, bardziej stosowną -"Pani". Gościu, staraj się, bo stoczysz się do poziomu krawężnika.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

30.06.2011 00:57

Dodane przez Gość w odpowiedzi na glupie

Czy chodzi o to,że powinnam nagrać kłamczucha i na najbliższej stacji oddać w ręce policji? Ten niewinny tekst wyraźnie wyzwala w niektórych tęsknotę do PRL. Trzeba politycznie, jednoznacznie popierać linię partii i zwalczać kłamstwo czynem.
Domyślny avatar

Gość

29.06.2011 16:06

o opuszczeniu szklanki i powiedzeniu "magicznego" słowa po polsku i rozpoznaniu tym sposobem Polaka też należy do do tych konfabulacyjnych opowieści ;)
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

30.06.2011 00:30

Dodane przez Gość w odpowiedzi na ale opowieść

Jak widać wszystko się może zdarzyć naprawdę. A poważnie- ludzie odruchowo klną w swoim języku. Nie ma w tym nic niezwykłego. Dobra opowieść konfabulacyjna musi zawierać element niezwykłości.
Domyślny avatar

Wiecho2

29.06.2011 16:14

Ponieważ byłem w wojsku i raz zdarzyło mi się stać na warcie i przyszedł dowódca warty: pięknie bym się czuł, gdybym go położył w błoto z butelką wódki! A tak pobył ze mną kilk minut, przepiliśmy do siebie, opowiedzieli jak to generała wytarzaliśmy w błocie....! Tak to wygląda! Może to nie była jednostka super tajna i super bojowa, ale z zachowania się żołnierzy, przybywających z innych jednostek i kadry oficerskiej(tumiwisizm ogólny w szerokiej kadrze od szeregowca do płk.) wskazywało, że jednostki wojskowe w swej nazwie miały terminy stosowane na wyrost ich gotowość bojowa to kilkaset metrów, które mogły pokonać zdezelowane i rozkradzione samochody"bojowe" z nazwy! 2011.06.29 16.12
Domyślny avatar

stanko

29.06.2011 16:41

opowieści jak to się im zdarzyło trafić szóstkę w totolotka na "niewysłanym" kuponie. Grali regularnie, raczej na te same numery, ale wtedy gdy zapomnieli wysłać (opłacić)- to trafiali. I były to wypowiedzi "na trzeźwo" i na poważnie. Panią Izabelę pozdrawiam - chętnie czytam Pani teksty.
Domyślny avatar

proxenia

30.06.2011 14:22

Dodane przez stanko w odpowiedzi na Kilkakrotnie- od różnych osób- słyszałem

To się zdarzyło bardzo dawno, byłam jeszcze dzieckiem. Ta pani od tego czasu bardzo chorowała na serce, miała straszną nadwagę (bo unikała wysiłku fizycznego). I kiedyś opowiedziała nam, co było na początku tego. To można było łatwo zweryfikować, bo ona mieszkała m małym miasteczku i wszyscy o tym wiedzieli, wiele osób widziało ten kupon, zostawiony na stole, który jej mąż miał wysłać, a z jakiegoś powodu nie wysłał (wtedy się to chyba zakreślało liczby atramentem i nadawało w kolekturze w piątek, a w niedzielę były wyniki). Aha, najważniejsze - trafili wtedy szóstkę, co było najwyższym trafieniem (nie wiem, jak jest teraz, bo nie mam skłonności do hazardu).
Domyślny avatar

Gość

29.06.2011 17:39

Na przełomie XX i XXI wieku sporo jeździłem pociągami i nasłuchałem się wielu takich opowieści z cyklu "urban legends" Najpopularniejsze to o ślubnej sukni wykopanej z grobu zamordowanej krótko przed ślubem młodej dziewczyny - suknia wystawiona w komisie przyniosła śmierć kolejnej nabywczyni, o zarażeniu wirusem HIV przez niedokładnie wydenzyfekowany gastroskop(?),o mężu,który wyleciał razem z drzwiami z WC,gdyż wrzucił niedopałek do sedesu,a wcześniej żona wylała tam benzynę po czyszczeniu odzieży, o kasecie video z filmem porno Izabelli Trojanowskiej,o dwóch szwagrach,którzy nie zapłacili przydrożnej prostytutce za seks oralny,a wezwani przez nią alfonsi kazali im zrobić to sobie nawzajem....można by przytoczyć jeszcze wiele! A wszystko to "naocznie" widział lub słyszał sąsiad lub kolega! :) Szkoda,że nikt dotąd nie zebrał ich w jakimś opracowaniu,nawet niekoniecznie naukowym - byłby to świetny przyczynek do opisu polskiej obyczajowości! A opowieści z wojska to zupełnie odrębna sprawa - przy wielu Szwejk blednie! pozdrawiam!
Domyślny avatar

proxenia

30.06.2011 14:33

Dodane przez Gość w odpowiedzi na kolejne przykłady..:)

to jest to stara historia. Kiedyś był taki tygodnik "Panorama Śląska", dostępny zresztą w całej Polsce. I tam był kącik "Fotografa przy tym nie było" (chyba, byłam dzieckiem). I tam opisano taką historię, ale była dużo dowcipniejsza. Bo rzeczywiście wrzucił pod siebie niedopałek, przyjechała karetka. Lekarz wezwał z dołu sanitariuszy. Kiedy znosili go po schodach na noszach, opowiedział im, co się stało. I oni ze śmiechu noszy nie utrzymali i zleciał ze schodów.
Domyślny avatar

kolarz

29.06.2011 17:55

Zapewne nie z taką częstotliwoscią, jaka wynikałaby z popularności niektórych opowieści, ale jednak... Śmiem twierdzić, że tego rodzaju legendy w większości przypadków nie są przez nikogo zmyślane, a jedynie powtarzane przez coraz szersze grono "opowiadaczy". Mi osobiście udało się zaliczyć scenę z wartownikiem ale po stronie "trepa", bo obchodząc posterunki zapomniałem wziąć latarkę. Szczęście, że błota nie było. Historyjkę z żyrandolem uwiarygodnił rachunek wystawiony firmie, która wydelegowała pracowników. Nie do Moskwy wprawdzie, tylko do Mińska, nie śrubka była w podłodze, tylko spory mosiężny dekiel pod dywanem, który odkręcano zastruganą odpowiednio nogą krzesła i nie na delegację spadł żyrandol tylko do pustego (nad ranem) holu. Zdarzyło mi się kilkakrotnie, że historyjka osobiście przeze mnie doświadczona i wielokrotnie opowiedziana przy okazjach "ogniskowo - kolejowych" wracała do mnie po latach jako tzw. "kawał" albo relacja z "osobistych przeżyć" kogoś innego. O ile scenka z wartownikiem może i powinna się niekiedy powtarzać (bo taki jest regulamin służby wartowniczej) to niektóre z tych moich były na tyle unikalne, że miałem niezłą zabawę słuchając, że ktoś "osobiście, tymy ręcamy..." itd. Żeby nie być gołosłownym - niedawno wysłuchałem opowiadanej w mocno chmielowej atmosferze dykteryjki, która kilkanascie lat wcześniej NAPRAWDĘ wyglądała tak: Szwendałem się trochę bez celu po Essen, zgubiłem kolegę, któremu towarzyszyłem w zakupach i w pewnym momencie stwierdziłem, że zupełnie nie wiem gdzie jestem a co gorsza - nie pamiętam jak nazywał się hotel. Stopień mojej znajomości języka zdecydowanie nie sprzyjał konieczności dogadania się z kimś w tak skomplikowanej sprawie, w dodatku Niemcy zdecydowanie nie lubią być zatrzymywani na ulicy. Upatrzyłem sobie parę siedząca na ławce - ON zaczytany w gazecie, ONA chętna do pomocy. Udało mi się sklecić zapytanie o dworzec (przypomniałem sobie, że hotel był blisko dworca). Ona o coś mnie jeszcze wypytywała, ale nie rozumiałem. W tym momencie zza gazety usłyszałem głos w dobrze znanym mi języku: "Czego ten łysy właściwie chce?" :-))) Nie ujawniłem się, dla dobra sprawy, bo mogliby się speszyć i niczego bym się nie dowiedział. ONA stwierdziła coś w rodzaju, że też jest "aus-cośtam" ale się spyta. Podeszła do jakiegoś przechodzacego Niemca(?), który spytany, zrobił poważną minę i kiwając głową powiedział: "Ja, ja, bahnhof..." po czym mruknął pod nosem: "Tylko jak to wytłumaczyć!". :-)))))) Wtedy dopiero ujawniłem się i zostałem w nieustających wybuchach śmiechu odprowadzony do hotelu. Wszyscy czworo w nim mieszkaliśmy.
Domyślny avatar

Gość

29.06.2011 18:40

a ja zadnych podobnych historyjek nie slyszalam. Natomiast rodakow poznaje nawet na koncu swiata (moje dzieci rowniez posiadaja ten dar rozpoznawania i polakow i rosjan, chociaz od urodzenia nie mieszkaja w Polsce). Poznaje ich po slowianskich rysach twarzy, zachowaniu jak rowniez i przed wszystkim akcencie. I poznaje ich natychmiast i jestem zawsze i wszedzie 100% bezbledna. Czy to w samolocie, czy na dnie Grand Kanionu, czy gdzies na piramidzie. I wowczas opadaja wszystkie kurtyny i robi sie tak blogo na sercu.
Domyślny avatar

GośćElzb ieta Morawiec

29.06.2011 22:06

Dodane przez Gość w odpowiedzi na a ja zadnych podobnych

Nie rozumiem, po co pani wypisuje tu swoje "kawałki"? Przymus nerwicowy czy co? Zapisywać stronę polityczną baliwerniami...
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

30.06.2011 00:24

Dodane przez GośćElzb ieta … w odpowiedzi na nie rozumiem

Szanowna Pani,blog podobnie jak dziennik pozwala pisać co się chce.To nie czasy Trybuny Ludu ani Mysiej,żebym musiała się zastanawiać co i komu może nie przypaść do gustu.
Izabela Brodacka Falzmann
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 035
Liczba wyświetleń: 7,668,014
Liczba komentarzy: 20,764

Ostatnie wpisy blogera

  • Kto i w jakim celu propaguje pogańskie zwyczaje Halloween?
  • Rude Prawo
  • Skąd się biorą politycy?

Moje ostatnie komentarze

  • @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • @ LalaWarto tu przypomnieć osoby wybitne, które wyjechały do Izraela i tam tworzyły kulturę . Czy ktoś dziś pamięta taką postać jak Rachmiel Brandwajn. Wspaniałego znawcę literatury francuskiej. Na…
  • @ LalaJak to nie było? A emigranci po 68 roku? Czy zaprzecza Pani, że tworzyli kulturę?

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Upadek edukacji. Tym razem piszę jako fachowiec.
  • Historia pewnej kamienicy
  • Śpioszki rozmiaru XXXL

Ostatnio komentowane

  • Marcin Niewalda, Szanowna Pani IzabeloJestem na tropie genealogi Małyszczyckich i Płaskowickich z Widybora i okolic. Był tam Konstanty Płakowskicki - zesłany na Sybir za udział w Powstaniu Styczniowym. Czy Pani…
  • Izabela Brodacka Falzmann, @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • lala, pięknie, że Pani pamięta o tych, których wygnano i pozbawiono obywatelstwa - jednak całkowicie nie zrozumiała Pani tego, co napisałam;moja uwaga dotyczyła faktu banalnego - to nie Polacy…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności