Mam poczucie, że rzucam grochem o ścianę. Miejscem owych rzutów jest felieton w tymże szacownym tygodniku. Grochem- apele, aby zaprzestać absolutnie politycznej wojny wokół polskiego sportu. Ścianą zaś rząd i szereg (choć nie wszystkie) związki sportowe. Dodajmy: związki całkowicie zależne od rządu ze względu na państwowe wsparcie finansowe. Wyjątkiem w tym względzie jest Polski Związek Piłki Nożnej, który dostaje od państwa a raczej,mówiąc ściślej, od państwowego podatnika jedynie na piłkę młodzieżową jedynie promil tego ,co wyrywa z rynku sportowego. Rynku skądinąd w oczywisty sposób sfokusowanego na futbolu.
Trochę zabawne, ale głównie straszne, że aktorzy tego szkodliwego dla polskiego sportu spektaklu udają, że nic nie maja wspólnego z polityką. Oto głos zabiera prezes struktury zrzeszającej, jak się to określa „prezesów sportu” (sic!) i atakuje prezesa PKOl. A ja pamiętam, że przecież wół kiedyś cielęciem był i ów prezes to obecny poseł Platformy Obywatelskiej, sorry ,po liftingu Koalicji Obywatelskiej. Pamiętam też, że w swoim czasie kandydował z list PSL do Parlamentu Europejskiego, choć bez powodzenia. Po stokroć jednak zabiera głos na tematy stricte polityczne. Pod apelem uderzającym w prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego podpisał się też prezes Polskiego Związku Gimnastyki Sportowej, który wcześniej był... posłem PO ! Inny zaangażowany w polityczną dintojrę wymierzoną w urzędującego szefa polskiego ruchu olimpijskiego to kolejny obecny poseł PO . Ba, więcej był on również ministrem sportu w koalicyjnym rządzie PO-PSL. Co więcej był także szefem wydziału sportu w Urzędzie Miejskim w Gdańsku - gdzie rządzi PO i nominacje na te stanowiska są polityczne. Teraz jest prezesem Polskiego Związku Towarzystw Wioslarskich. Wśród sygnatariuszy atakujących prezesa PKOL listów\apeli jest tez pani prezes Polskiego Związku Pływackiego, która była kandydatem PO do Parlamentu Europejskiego.
Wszyscy oni nie znaleźli się w Sejmie lub resorcie sportu (albo i tu i tu) lub na listach do europarlamentu albo w urzędzie miasta rządzonego przez PO na zasadzie przypadku, że ot tak „wpadli z tragarzami”, jak w scenie znanej komedii Barei „Miś”. Byli i jak widać są zaangażowani po określonej stronie sporu politycznego w Polsce. Ich prawo. Jednak niech teraz nie udają, że nie są czy nie byli związani z określoną opcją polityczną. Niech tez dziennikarze nie robią z siebie idiotów niby -udając, że o tych politycznych koneksjach działaczy sportowych nie wiedzą...
I tylko w tym wszystkim polskiego sportu szkoda...
*Artykuł ukazał się w tygodniku "Sieci"
W ryże dinozaury to kamieniami się rzuca, Premier Kopacz tak uczyła 😉
Interesujące zestawienie. Dziękuję