Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

PASY GÓRĄ (!!!)

Krzysztof Pasierbiewicz, 29.11.2015
                                Okruchy wspomnień - vide: ( https://www.youtube.com/… )

CRACOVIA PANY!

Moja kochana Cracowia wygrała podwawelskie derby i pokonała Wisłę 2 : 1.

Już otworzyłem szampana, a teraz coś Wam opowiem.

W dzieciństwie mieszkałem przy ulicy Zamkowej vis avis Wawelu, ale już po drugiej stronie Wisły. Wuj Ludwik zabierał mnie na mecze Garbarni na Ludwinów. Pamiętam, jak po każdym zwycięstwie Garbarzy śpiewaliśmy razem „Ludwinowskie tango”

Zatem moją pierwszą miłością piłkarską była Garbarnia. Nie opuściłem ani jednego meczu na Ludwinowie i do dziś pamiętam smolny zapach drewnianej trybuny. Mieliśmy tam na stałe zarezerwowaną lożę honorową, gdyż mój drugi wuj, brat mamy Marian Nagraba grał przed wojną w Garbarni i był w składzie, który zdobył mistrzostwo Polski.

W piłkę grywaliśmy z kolegami na wiślanej terasie zalewowej dokładnie na przeciw Wawelu. Od małego stałem na bramce, którą robiło się wtedy z dwu cegłówek.

Pewnego dnia, był to chyba rok 1954, trenowaliśmy rzuty rożne, co się wtedy nazywało strzelaniem na budę z kornera. Ja stałem oczywiście w bramce, a koledzy podawane z „narożnika” piłki kierowani główką do bramki.

Terasa wiślana, która służyła nam za boisko była okolona wałem powodziowym, który służył za spacerowe korso. Pewnego dnia po tej promenadzie szła po rękę jakaś para, która zatrzymała się na chwilę by popatrzeć na grających chłopców. I wtedy grom spadł z jasnego nieba, gdyż rozpoznaliśmy, że przystojny mężczyzna spacerujący z piękną dziewczyną po wałach wiślanych to sam inżynier Leopold Michno, ówczesny bramkarz pierwszoligowej Cracovii.

Możecie Państwo sobie wyobrazić cóż to był dla nas za zaszczyt, że sam Michno nas ogląda. Pamiętam, jak z bijącym sercem, nie bacząc na kolana niemiłosiernie obtłukiwane na wiślanym żwirze wyciągałem się jak struna w bramkarskich paradach.

I wtedy nastąpiła jedna z najszczęśliwszych chwil mojego życia. Pan Leopold Michno krzyknął bym do niego na chwilę podszedł. Ze ściśniętym gardłem i łomoczącym sercem wysłuchałem, jak Michno powiedział: „jesteś trochę za mały, ale masz wrodzony bramkarski talent, bo widziałem, że w momencie jak napastnik składa się do strzału ty już jesteś w powietrzu. Masz chłopcze bramkarskie wyczucie i refleks. Jakbyś chciał, przyjdź w piątek na trampkarski trening na Cracovię…”.

Świat zawirował mi w głowie ze szczęścia i dumy.

Ale był jeden niezwykle poważny problem. Jako chłopak z Ludwinowa, chcąc grać w Cracovii musiałem zdradzić Garbarnię, moją pierwszą piłkarską miłość. Pamiętam, że przez dwie noce nie spałem, bo zżerały mnie wyrzuty sumienia, że popełnię nielojalność wobec garbarskiego klubu, a koledzy mi tej zdrady nigdy nie wybaczą.

I tak też się stało, lecz na szczęście moja bramkarska kariera była bardzo krótka.

Bowiem w tamtych czasach, przed meczami ligowymi odbywały się tak zwane przedmecze, w których grali trampkarze rozgrywających spotkanie klubów. Na pełnowymiarowym boisku! Przed prawdziwą widownią! Nie zdajecie sobie Państwo sprawy, co to było za przeżycie dla kilkunastoletniego chłopca.

Spełniło się największe marzenie mojego dzieciństwa. Brakkarz pierwszego składu zachorował i Michno wystawił mnie na zbliżający się przedmecz.

Pamiętam, jak kochana Mama wyprała w rękach jedenaście zestawów niemiłosiernie ubabranych błotem pasiastych koszulek, spodenek i sztuc. A ja sobie przyrzekłem, że choćbym miał sczeznąć to bramki nie puszczę.

I wybiegliśmy na murawę. Ci, co grają w piłkę wiedzą, co to za uczucie. Serce wali w gardle, a w uszach brzęczy tumult trybun.

Trampkarze Ruchu zaatakowali ostro od pierwszego gwizdka. W piętnastej minucie był moment krytyczny, gdyż ich kostropaty i nad wiek wyrośnięty napastnik strzelił mi w lewy róg zjadliwego szczura zdawało się nie do obrony. Ale się rzuciłem jak tygrys i jakimś cudem Boskim złapałem piłkę pod siebie przyciskając ją mocno do serca.

Do śmierci będę pamiętał zapach mokrej trawy zmieszany ze specyficzną wonią natłuszczonej skóry, bo wtedy sznurowane rzemieniem piłki z gumową dętką smarowało się kawałkiem słoniny, żeby piłka nie namokła.

Przedmecz się miał ku końcowi przy stanie zero do zera, stadion się zapełnił i wzrastała wrzawa na trybunach. Aż w ostatniej minucie, rozpędzony obrońca Ruchu dostał tak zwaną wykładkę i z kilkunastu metrów z całej siły rąbną mi z woleja piorunującą bombę pod samą poprzeczkę.

Zdawało się, że przy moim wzroście nie mam najmniejszych szans by ten strzał obronić.

A jednak, coś mi szepnęło w duszy: "Musisz ten strzał obronić!" I poszybowałem w powietrze, jak orzeł. Jakimś nadludzkim wysiłkiem wypiąstkowałem prawą ręką piłkę nad poprzeczkę. Niestety wylądowałem na lewej, którą złamałem w trzech miejscach, co zakończyło moją piłkarską karierę.

Ale gola nie puściłem.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 3022
Domyślny avatar

bolesław

29.11.2015 21:57

Szanowny Panie Krzysztofie. Gratuluję niebywałego wyczynu!!! Co prawda ręki szkoda, kariery piłkarskiej też. A chłopiec z piłką na zdjęciu tak jakby podobny do Pana. Serdecznie pozdrawiam, bolesław.
Domyślny avatar

pietrek

29.11.2015 22:21

Dodane przez bolesław w odpowiedzi na Szanowny Panie

Hej To chyba nie nasz Krzychu...nie podobny ale w oczach widać jakąś taką zajadlą dumę..charakter zacięty...calkiem jak u gorali hehe Mówiłem zawsze że Pan Krzych to swojak! Z Panem Bogiem
mada

mada

29.11.2015 22:38

Dodane przez bolesław w odpowiedzi na Szanowny Panie

...a jak się trafiło na sznurowadło...
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,482
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności