słynny okrzyk na górze Teches
błędnie interpretują sentymentalni poeci
znaleźli po prostu morze to znaczy wyjście z lochu
Wokół były jakieś wioski, drogi, chmury, pola. Droga się wznosiła, ale nie jakoś szalenie. Wyżej znów chmury, nic ciekawego. Aż… pojawiło się ono – morze. Nie wiem co w nim jest. Może jakaś jasność. Może żywioł. Może wreszcie prawda, przy której nie ma potrzeby niczego udawać, bo wszystko jest.