Przez ostatnie dni, faktycznie nie jest u nas fajnie.
Koronawirus szaleje, ilość zakażonych, to praktycznie codziennie nowy rekord. Jeżeli na wiosnę martwiliśmy się rekordami zakażeń, to martwienie to, było trochę takie teoretyczne. Wirus był, ale gdzieś daleko. Nas, naszych najbliższych, naszych znajomych nie dotyczył. Czy ktoś z nas znał wtedy osobiście osobę, która była zakażona? Ja nie znałem. A teraz znam, co najmniej dwie. Koronawirus stał się realny, zbliżył się i praktycznie podszedł już blisko do każdego z nas.
Co więcej, sytuacji nie poprawiają demonstracje zwolenników aborcji. Ok, każdy ma prawo do swoich poglądów w tej sprawie. Choć ja osobiście uważam, że człowiek nie jest panem życia drugiego człowieka. Nawet (a może tym bardziej), jeżeli ten drugi człowiek jest na etapie rozwoju, który medycyna nazywa okresem płodowym. Ale z drugiej strony, nie rzucę kamieniem w kobietę, która z badań prenatalnych dowiaduje się o tym, że jej ciąża nie jest ciążą szczęśliwą. A wręcz odwrotnie jest ciążą niewyobrażalnie nieszczęśliwą (i nie mam tu na myśli zespołu Downa ale genetyczne wady letalne). I decyduje się na przerwanie tej ciąży. Bo nie ma siły, aby z tą tragedią, która ją spotkała, żyć przez dziewięć miesięcy. Nie jestem kobietą i nie wiem co bym zrobił w takiej sytuacji. Ale myślę, że wiele kobiet też nie wie, co by zrobiły. O tym wiedzą tylko te, które z takim nieszczęściem się spotkały.
Co więcej kobiety a właściwie to nie tylko kobiety, ale rodzice, czyli mężczyźni również, stają twarzą w twarz z innym pytaniem. Dlaczego? Dlaczego ich spotkało to nieszczęście? Dlaczego w ogóle takie nieszczęście się zdarza? I na to pytanie nie znajdują odpowiedzi. Nie znajdują, bo tutaj na ziemi, nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Ale to wcale nie pomaga, wcale nie dodaje siły, aby z tym nieszczęściem się zmierzyć.
Dlatego protesty, które ostatnio mają miejsce, można zrozumieć.
Ale tego, co towarzyszy tym protestom, czyli wulgarności i agresji, zrozumieć już nie można. Czy to hasło ‘Wy……ć’, które stało się znakiem rozpoznawczym tego protestu, jest faktycznie wyrazem braku zgody na nieszczęście? A może wcale nie chodzi o nieszczęście, o aborcję i o wyrok Trybunału?
Rok temu, u nas w Trójmieście, zamordowany został prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Ile było wtedy pięknych słów o tym, żeby zatrzymać hejt, żeby skończyć z mową nienawiści. I co? Teraz ci sami ludzie w Gdańsku, krzyczą „Wy…….aj ch..u”. Gdzie teraz podziała się ich empatia, której wtedy mieli pełne buzie? Nie ma? No cóż, nie ma. Z czego wniosek, że tamta empatia i tamta mowa miłości były hipokryzją i zwykłym fałszem. Dzisiaj maski opadły. I naga nienawiść ujawnia się w całej swojej okazałości.
Że tak jest, świadczą o tym nie tylko wulgarne hasła. Demonstranci atakują to co w cywilizacji europejskiej uważane jest za święte i nietykalne. To, przed czym nawet komuniści mieli respekt. To było już ponad trzydzieści lat temu. Z jednej strony dawno, ale z drugiej wielu z nas jeszcze pamięta. Wtedy też były demonstracje. I gdzie uciekaliśmy wtedy przed ZOMO, przed ich pałkami i przed tym, aby nie złapali i nie zawlekli do zomowskiej nyski?
Do kościołów uciekaliśmy. A zomowcy stawali w drzwiach i nie ważyli się wejść środka.
Dzisiaj demonstranci nie uciekają do kościołów, nie idą tam, aby tam się chronić. Idą tam, aby je profanować i znieważać. Na to nie może być zgody. I na to nie będzie zgody. I taki ruch obrony kościołów już powstaje. Co więcej, są ludzie również po tamtej stronie, którym też się to nie podoba. Poglądy możemy mieć różne, na tym polega demokracja. Ale co do tego mają kościoły? Jedni ludzie wierzą w Boga inni nie wierzą. Czy zdarzyło się w Polsce, aby ci co wierzą atakowali tych co nie wierzą? Aby wchodzili do ich domów i odgrażali się, że ‘zrobią im dym’? Tak to wszystko dzisiaj wygląda. Niewesoło. Ale bądźmy dobrej myśli. W czasach zarazy ludzkie umysły ogarnia wzburzenie, zamęt i napięcie. I ujawniają się również takie, wynaturzone reakcje. Niemniej od naszych kościołów niech się trzymają z daleka. To nasza sprawa, czy my chodzimy do kościoła czy też nie, a nie ich.
Natomiast jeżeli chodzi o demonstracje, to w demokracji to rzecz normalna. Toteż nie ma co wpadać w katastroficzne nastroje. Że chaos, że państwo zagrożone. Jeszcze trochę polatają po ulicach i przejdzie im. Niedawno, we Francji, demonstracje były zdecydowanie intensywniejsze. I jak to mówią Francuzi 'niebo nie spadło na głowę', czyli po naszemu świat się nie zawalił. U nas też się nie zawali.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11107
Proszę o umiar.
Życie nie składa się wyłącznie z aktu poczęcia i rodzenia, jak to usiłują przedstawić Prawdziwi Katolicy.
Składa się z podejmowanych decyzji i odpowiedzialności również za swoje zdrowie w tym psychiczne.
Sama teza, że wartość życia dziecka w łonie matki jest z racji swej słabości wartością wyższą niż zdrowie i poczucie bezpieczeństwa matki, jest tezą pozbawioną jakichkolwiek podstaw. Najczęściej jest lansowana przez osoby które nigdy nie będą w ciąży, nigdy jej nie miały + niewielka część zafiksowanych na punkcie rodzenia kobiet.
Napisałem jedynie (i tak uważam) tylko to co pan zacytował. Więc po co dorabia pan ideologię? Nic z tych rzeczy co mi pan przypisuje nie napisałem.
Wiele dzieci zdiagnozowanych na śmierć, zyje normalnie długie życie, tak jak i matek.
Nikt nie powinien sądzić, kto ma zyc, a kto nie, a tym bardziej wielu sprzedajnych lewackich lekarzy, dla których wystawić kwit, aborcja, to żaden problem, jeszcze za dużą kasę.
Przypadkow, w których mamy do czynienia z totalnym kalectwem jest na prawdę bardzo mało.
A rozwiazlosć wymaga aborcji, bo sobie że współżycia, i ludzkiego życia sport urządzili.
Zamiast zabijać dzieci, zastanów się jedno z drugim, czym skonczy sie chwila waszej przyjemności, ŚMIERCIĄ CZLOWIEKA.
Ot mordercy.
https://m.niezalezna.pl/…
Oni nie czytają tego bloga.
BTW
Bez zdziwienia konstatuję iż posłużyłeś/aś się argumentem z przepastnych zasobów feministek i to takich ortodoksyjnych, one też twierdzą, że wara od ich brzucha i psychiki. One się nie różnią od Prawdziwych Katolików.
Wie pan co mnie zadziwia? Wasza (przeciwników PiS-u) obsesja na punkcie JK. Każdą dyskusję sprowadzacie do jednego tematu - JK. Podziwiam pańską wiarę (i innych zwolenników opozycji) w wszechmocność, jeszcze niedawno 'zwykłego posła' a obecnie wicepremiera (co niektórzy elokwentni inaczej przekręcają na 'wiceministra').
Tak po prawdzie, to pewnie nikt nie wierzy we wszechmocność rzeczonego, ale - gdy się chce zobaczyć - każdy może zauważyć służalczość otoczenia wobec niego.
A służalczość ma to do siebie, że fałszuje rzeczywistość pomniejszaniem tych negatywnych spraw, które idolowi psują humor. Mamy tego dowody z ostatnich dni, gdy np. tzw piątkę dla zwierząt po cichu zdjęto z agendy i dano do wiecznej zmarzliny.
Cicho, cicho, nic nie mówimy... A miał to być sztandarowy program cywilizacyjny. I co?
Oo, widzę, że się pan przestawił, z Kaczyńskiego na jego otoczenie. Jak nie kijem to pałką, nieprawdaż?
Przyznam, że spodziewałem się więcej po Panu. Choćby z powodu sprawy, o którą od lat Pan bezskutecznie walczy - o tych nieszczęsnych marynarzy przegrywających własne zawodowe życie przez tanie bandery oraz upadek polskiej floty.
Proszę o realizm: całą tę sprawę i jej ambasadora mają w głębokim poważaniu, a przecież jej ranga jest o niebo wyższa od zdolności wyprodukowania kożucha czy też odpowiedniego mięska dla Araba.
Proszę tak uczciwie napisać: jaki priorytet ma to, o co Pan tak zabiega?
Ja również widzę to zafiksowanie na osobie Kaczyńskiego, ale jednak nie możemy zamykać oczu na to, że wiek, choroby i przeżyte traumy robia swoje, od przynajmniej pół roku Prezes nie jest już sobą. Nie możemy również nie brać pod uwage natury polityków, a raczej "polityków", którzy zwyczjnie walczą o schedę, a przynajmmiej o ugranie jak najwięcej dla siebie. Ta degrengolada i zniechęcenie ma też wiele wspólnego z osobą Morawieckiego, człowiekiem, który zarówno w rządzie Tuska jak i PIS ma ogromne wpływy, bankstera posługującyego się korpometodami do realizacji celów, kogoś, kogo nie akceptuje przynajmniej połowa elektoratu i większość obozu PIS. Przyniesiony w teczce, od razu wywindowany na najwyższe stanowiska po prostu musi budzić naturalny opór i niechęć tych, którzy w PIS byli niemal od zawsze i od zawsze stali przy Kaczyńskim w najtrudniejszych chwilach. To zafiksowanie na osobie Morawieckiego i budowanie mu na siłę pozycji jako swojego następcy budzi i zdumienie i przerażenie. Nie można być na to ślepym. Takie działania w każdej organizacji podejmuje człowiek, który albo całkowicie oderwał się o rzeczywistości i nie widzi już pewnych skutków swoich działań, albo ktoś, kto wręcz chce te organizacje rozwalić. Przykre to, bo mam do tego człowieka najwyższy szacunek, za wszystko to, czego do tej pory dokonał i nie widzę innego polityka jego formatu.
Matka Kurka stawia dzisiaj tezę "Tego pożaru już nikt nie ugasi – schyłkowa AWS!" https://www.kontrowersje…
Pani wyjaśnia patomechanizm "... degrengolada i zniechęcenie ma też wiele wspólnego z osobą Morawieckiego, człowiekiem, który zarówno w rządzie Tuska jak i PIS ma ogromne wpływy, bankstera posługującyego się korpometodami do realizacji celów, kogoś, kogo nie akceptuje przynajmniej połowa elektoratu i większość obozu PIS. Przyniesiony w teczce, od razu wywindowany..."
Mało kto jeszcze wierzy, że PiS jest czymś więcej niż parawanem dla prowadzenia przez agenturę polityki na Polsce i Polakach.