
UWAGA! Tekst zawiera sceny drastyczne,
więc osobom nadwrażliwym
nie zalecam tej lektury
Właśnie obejrzałem w telewizji prezentację raportu technicznego podkomisji smoleńskiej o wynikach prac zespołu kierowanego przez pana Antoniego i muszę przyznać, że jestem pod tak ogromnym wrażeniem, jak chyba nigdy w moim nad wyraz bogatym w sensacyjne wydarzenia życiu jeszcze nie byłem.
Bo choć nie znam się na aeronautyce, to jednak jestem doktorem nauk technicznych, co pozwala mi zaryzykować tezę, że tak bełkotliwego pitolenia przynoszącego wstyd PiS-owi, jakie dziś zaprezentował pan Antoni w najczarniejszym śnie bym sobie nie wyobraził. Powiem więcej. Przepracowałem blisko 40 lat na renomowanej uczelni technicznej i z dużym prawdopodobieństwem potrafię po wyrazie twarzy i kilku pierwszych wypowiedzianych zdaniach ocenić, czy ktoś jest rzeczywiście naukowcem, czy też bredzi działania naukowe pozorując. A obserwując, nie od dzisiaj zresztą, zachowania ekspertów podkomisji pana Antoniego ośmielę się stwierdzić, że wszyscy bez wyjątku jej członkowie właśnie tę drugą opcję reprezentują, tworząc tym samym grono fantasmagorycznych safandułów, jako żywo przypominających wszechstronnego naukowca i wynalazcę doktora Bunsena Honeydewa ze słynnego serialu „Muppet Show” Jima Hensona.
To, co dziś zaprezentował pan Antoni ze swoimi ekspertami na oczach milionów telewidzów jest po prostu nie do opisania. To coś jakby mieszanka Sławomira Mrożka, Trumana Capote, a momentami mocno naćpanego Witkacego. I nie ukrywam, że już od dawna męczyło mnie pytanie, jakim sposobem pan Antoni zdołał uwieść nieprzeprane rzesze pań nazwanych niegdyś „moherowymi beretami”.
Aż mnie raptem olśniło, gdyż sobie przypomniałem fragment mojej książki wspomnieniowej pt. „Podaj hasło!”, w którym opisałem wypisz wymaluj te same metody kuszenia, nęcenia i robienia niewiastom z mózgu wody, jakie bynajmniej nie w politycznych celach stosowałem już w latach 60. ubiegłego wieku posiłkując się podstępnie nomen omen pewnym tragicznym wydarzeniem z historii lotnictwa światowego.
Otóż miałem niegdyś w słynną w Krakowie pakamerę, którą zwiedzały różnego sortu białogłowy. Wiem, że mi nie uwierzycie, lecz od małego dziecka byłem bardzo nieśmiały i z tego właśnie powodu do akcji ulicznych musiałem sobie dobrać kogoś do pomocy. Wybór padł na kolegę ze studiów o imieniu Adaś. Był to młody inżynier branży elektrycznej, który w przeciwieństwie do mojej duszy romantyka, był klasycznym wzorcem technokraty widzącego życie w omach i faradach, co w przełożeniu na jego stosunek do kobiet objawiało się kompletnym brakiem wszelakich oporów.
W czasie akcji ulicznych podrywaliśmy metodą „zaskoczenia z Mańki”’. Dokładniej chodziło o to, by upatrzoną ofiarę zagaić niespodzianie w sposób na tyle debilny i kretyński, by próba zrozumienia tej niedorzeczności wywołała u niej blokadę myślenia. Wymyśliliśmy tedy zaskakująco skuteczną metodę uwodzenia na „Klub Lotnika”. Upatrzoną na ulicy niewiastę Adaś zachodził od tyłu i znienacka pytał czy już zwiedziła dopiero, co otwarty nocny Klub Lotnika przy ulicy Chopina, gdzie jak nie trudno zgadnąć, mieściła się moja pakamera. Zaskoczona denatka stawała zwykle jak wryta próbując zebrać myśli by odpowiedzieć na to wyjątkowo debilne pytanie. Kiedy tak stała bezradnie, ja wkraczałem w akcję, a chodziło o to, by idąc za ciosem wprowadzić ją w stan zażenowania i kompletnego odlotu rozumu. W tym przełomowym momencie nawijałem rzeczonej, iż rzeczony Klub Lotnika nosi chlubną nazwę Żwirki i Wigury, dodając mimochodem, iż chyba nie muszę tłumaczyć, kim byli ci dzielni mężczyźni. Zagadnięta denatka nie mając o tym zwykle bladego pojęcia dawała się łatwo wciągnąć w przyjazną rozmowę, a ja zakładałem jej bajer, jak tym dzielnym pilotom w ich ostatnim locie odleciało skrzydło snując swą opowieść z udawanym znawstwem rzeczy i na tyle kwieciście, iż zasłuchana panna, ani się obejrzała, gdy lądowała naprzeciwko wejścia do mojej pakamery. Skoro już byliśmy na miejscu nie wypadało jej odmówić zwiedzenia lotniczego muzeum, z czym w dziewięciu przypadkach na dziesięć, nie było większego problemu.
Była to metoda nie tylko niezawodna, ale na trwałe zapadająca w pamięć zwiedzających, o czym się przekonałem po czterdziestu latach, gdy na Floriańskiej dosłownie wlazłem na jedną ze bywalczyń mojego Klubu Lotnika, już mocno starszą panią, która mnie rozpoznała natychmiast i bez cienia urazy krzyknęła z zachwytem: - „Cześć Krzysiu! Kurde balans! Ale to zleciało! Pamiętasz jak było fantastycznie w tym twoim samolotowym klubie? Opowiadałam córce chyba ze sto razy, jak było fajowo!”.
Kończąc ośmielam się mówić, iż co prawda pewności nie mam, ale słuchając dziś bajeranckich fantasmagorii, które w telewizji nad wyraz kwieciście opowiadał pan Antoni nie bez podstaw podejrzewam, czy aby nie czytał mojej wspomnianej na wstępie książki instruktażowej, która jest już od kilku lat absolutnie niedostępna, lecz jak życie pokazuje dla Pana Antoniego nie ma rzeczy niemożliwych. I właśnie dlatego, mojemu Klubowi Lotnika, co prawda pośmiertnie, - imię pana Antoniego nadałem.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post Scriptum
Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem tym, że sobie zażartowałem z komisji smoleńskiej i pań traktujących ją, jako trybunał głoszący prawdy objawione, ale nikt już chyba nie zaprzeczy, że pana Antoniego nie sposób poważnie traktować, o czym z resztą już znacznie wcześniej pisałem. I myślę, że to samo zdanie ma pan Jacek Kurski, bo TVP1 dzisiejszej prezentacji pana Antoniego przezornie nie transmitowała. A najsmutniejsze jest to, iż tak naprawdę to nie ja, lecz pan Antoni sobie z Bogu ducha winnych i bezgranicznie mu oddanych "moherów" cynicznie zażartował. Więc sorry, ale takich szkodników jadących na swojej karcie niepodległościowej trzeba neutralizować. Zresztą to samo, co pan Antoni tylko po drugiej stronie barykady robi niejaki Frasyniuk.
Post Post Scriptum
Jakiś czas temu napisałem taką bajkę, cytuję:
„Pan Antoni po raz kolejny pokazuje, że na własną rękę rozpoczął inną (amerykańską?) politykę niż prezydent i premier, więc należy rozważyć opcję, czy aby przypadkiem nie wyrasta nam nowy naczelnik. Przyjaźń pana Antoniego z panem Jarosławem zaczęła się w czasie, kiedy w sensie politycznym byli jeszcze nieurodzeni, ale w ostatnich latach pan Jarosław zaczął wielbić pana Antoniego, zaś pan Antoni, ewentualnie, wielbić się pozwalał, acz bez odwzajemnienia, - przyzwalając łaskawie, by pan Jarosław go politycznie rozbudowywał i zasilał. A, że obydwaj się potrzebowali, więc stwarzali pozory, że łączy ich głęboka przyjaźń. I choć natura pana Jarosława nie pozwalała mu podejść do pana Antoniego inaczej, jak z nieufnością, to po tragedii smoleńskiej pan Jarosław musiał ten stosunek zrewidować, przynajmniej na pokaz, bo się zorientował, że w międzyczasie pan Antoni wyrósł niespodzianie na idola gotowego za nim wskoczyć w ogień twardogłowego elektoratu partii pana Jarosława. Więc ich wzajemny stosunek do siebie stał się poprawny, acz niezbyt gorący w myśl zasady, że polityk w żadnym razie nie powinien być funkcją czyjejś emocjonalnej temperatury. A więc? Przyjaciele? Koledzy? Współ-przywódcy? Na moje oko, choć ich gatunki są spokrewnione swego rodzaju eskapizmem i zamiłowaniem do gry w ciuciubabkę to jednak nie ma między nimi chemii i telepatycznego połączenia. I wiem, co mówię, bo mam swoje lata i widzę, jak patrzą na siebie. Według mnie, pan Antoni to ktoś znający siebie i wiedzący, czego chce jegomość o wybitnej inteligencji znamiennej dla charakterów nieokiełznanych. Zaś pan Jarosław to człowiek urodzony do roli przywódczej, wszakże wciąż siebie poszukujący. Wszystko wskazuje na to, że dla osiągnięcia wyznaczonego celu, stworzony do panowania pan Antoni chce choćby zagłady, zaś pan Jarosław urodzony do kierowania stara się, mimo wszystko, w sposób poczytalny dążyć do urzeczywistnienia swojej filozofii państwa. Pan Jarosław urodził się na cierpiętnika, a jego oddalenie od wszelkich skupisk czyni go oderwanym od postrzegania rzeczywistej rzeczywistości, zaś pan Antoni to ktoś urodzony na pana, kto kiedyś zażąda, by władza była dla niego - a nie on dla władzy. Pan Jarosław podświadomie ucieka w swoiste „umartwienie”, szczególnie po tragedii smoleńskiej, co jest całkowicie zrozumiałe. Zaś pan Antoni chce być ponad i powyżej, za wszelką cenę. I Pan Antoni wie, że nadszedł moment, kiedy może tego dokonać grając finezyjnie na instrumencie dialektyki bólu i rozkoszy, bo wie, że po sześcioletnim biczowaniu znacząca część narodu poczuła, że to biczowanie przestało być narzędziem tortury i stało się narzędziem swoiście masochistycznej ekstazy. Myślę, że właśnie to czyni pana Antoniego kimś na tyle charyzmatycznym by się stać postacią historyczną. Pan Jarosław zdaje się być człowiekiem opanowanym, zaś pan Antoni, szczególnie ostatnio, jawi się kimś zgoła szalonym. A być może w tym szaleństwie jest metoda? Bo ostatnie poczynania pana Antoniego wskazują, że albo niedomaga, albo właśnie rozpoczyna swój autogenny bieg ku władzy. Więc na miejscu pana Jarosława, zdawałoby się bezdyskusyjnie niezagrożonego naczelnika wzmógłbym czujność, bo jak uczy historia, w ostatecznej rozgrywce, która chyba się już zbliża, paradoksalnie, - ludzie zawsze szli za szaleńcami…”, koniec cytatu.
I w końcu pan Jarosław zdał sobie sprawę z tego, co kombinuje pan Antoni i wpuścił go na minę z tym raportem, dokonując ostatecznej dekapitacji przeginającego konkurenta do przejęcia roli polskiego naczelnika. Well, better late, than never!
A tu link do mojego, jak się okazało proroczego tekstu – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/735023,basn-o-narwanym-antonim-i-frasobliwym-jaroslawie
Przed paru laty byłem na spotkaniu z prof. Biniendą w Krakowskim Sokole. Mówił coś bez ładu i składu. A jak prawdziwy fachowiec z Politechniki Krakowskiej zadawał mu konkretne, merytoryczne pytanie nie pozwolono mu skończyć i mikrofon z ręki na chama wyrwano. I to mi całkowicie wystarczyło, bo już wtedy zrozumiałem jakich fachowców ma pan Antoni.
PS. A jak prof. Binienda wkraczał do krakowskiego Sokoła zrobiono taki cyrk, jakby tam wkraczał co najmniej rzymski Cesarz. Sorry, ale życie mnie nauczyło wyznawać się na takich szarlatanach. Teraz Pan się wścieknie, ale za parę lat przyzna mi Pan rację. Jestem gotów się założyć.
https://www.youtube.com/…
PS. Do cięcia blach i dźwigarów dziś wystarczy użyć paska z materiałem wybuchowym szerokości gumki do majtek. Tak obecnie się tnie kadłuby starych statków i różne metalowe maszty lub szkielety wielopiętrowych bloków.
http://galaxy.uci.agh.ed…
"Jest tam kilka innych smaczków, które już mi dały dawno do myślenia. Przede wszystkim te wbite odłamki w pancerną brzozę...."
Jak mówią, "diabeł tkwi w szczegółach", te odłamki to fałszerstwo, widziałem fotkę złamane brzozy bez odłamków.
Największy "smaczek" to kierunek złamania się brzozy, jest on prostopadły do samolotu, do tego fakt, że drzewo jest złamane, a nie przetrącone i to przez skrzydło, które jest o wiele masywniejsze od brzozy.
Ja zrobiłem taką symulację, na fotkę mapy z całego terenu tej "posiadłości" Bodina, nałożyłem odpowiednio wyskalowane do mapy, zdjęcie Tupolewa, wyszło mi, że samolot nie miał prawa się tam zmieścić, nie czyniąc poważnych szkód przed i po działce, uszkadzając tylko brzozę, nie pomijając faktu, że przelot był na b.niskim pułapie, koło 6 m, z wysuniętym podwoziem, mającym wysokość koło 2 m, nie czyniąc spustoszenia wirami powietrza i wylotem spalin z silników, a Bodin opowiadał, że musiał się złapać samochodu, by go podmuch nie porwał.
Jakby nie popatrzeć na katastrofę, nic w niej nie pasuje, nie trzyma się zasad i praw fizyki, a szczególnie logiki, co jest głównym motywem Putina, by nie oddać wraku, bo prawda by wyszła.
Kiedy byliśmy dziećmi, to mój starszy brat cioteczny znalazł u dziadka na strychu szablę ułańską. Oczywiście musiał zaraz ją wypróbować. Znalazł gdzieś w lesie przy drodze brzozę o średnicy około 30 cm i ściął ją kilkoma ciosami. Stanowiło to dla mnie nieprzeniknioną tajemnicę, ale tylko do osiągnięcia wieku, kiedy dziadek mógł mnie już zabrać ze sobą na przecinkę lasu. Brzoza w lesie produkcyjnym to chwast, bo rośnie z 10 razy szybciej i głuszy wszystkie pożyteczne gatunki, na przykład sosny i dęby. Zresztą dębów też się niewiele zostawia. Większość takich samosiewek o wysokości kilku metrów załatwia się jednym dziabnięciem maczety. I to by było na tyle.
oglądałem tą brzozę na zdjęciu w dość dużym powiększeniu, widać tam, że miejsca wbicia odłamków są szersze niż sam odłamek, co dowodzi, że były nacięte, potem wsadzono w nacięcie odłamki.
Pewien bloger dowodził po zdjęciach, że brzoza była wcześniej złamana, a chodziło o botanikę samego drzewa i części złamanej, się różnią, złamana nie puszczała soków, jak pień, w końcu zaczęła się wiosna.
No i ta słynna półbeczka na tak niskim pułapie, szczególnie po utracie tylko kawałka skrzydła, które jak twierdzą inni piloci nie spowoduje tej akrobacji, została jeszcze duża pow. nośna skrzydła.
Przykładów można mnożyć, choćby analizując logicznie, widać, że tam działy się "cuda na kiju"
Jakby to była "zwykła" katastrofa, to dawno byśmy odzyskali wrak, czarne skrzynki itp. sprawa by została wyjaśniona.
Jakby poprzedni rząd, zachował się jak należy, do katastrofy być może by nie doszło, wystarczyło zapewnić prawidłową obsługę i ochronę lotu, a wszystko wskazuje, że Prezydenta Polski z całą delegacją podali na tacy Putinowi na pożarcie, za co powinni odpowiedzieć przed sądem i osądzeni.
Podobno w ogóle żadna brzoza w tym miejscu nie rosła, dopiero po katastrofie ją tam wsadzili do ziemi w całej okazałości, wycięto te dziury,żeby wepchać w nie jakieś kawałki blachy. Ocalałych pasażerów dobijano strzałami z pistoletu (jak twierdził ex-min.AM),i wdmuchano na teren lotniska sztuczną mgłę (jak twierdził ex-min.AM), a poza tym prezydenta i pasażerów zamordowano wcześniej, prawdopodobnie już w Warszawie.To wszystko wynika ze zdjęć, jakie widzieliśmy w TV.
I zadne merytoryczne argumenty do niego nie docieraja, bo nie moga.drr Pasierbiewicz ma za zadanie dyskredytowac, osmieszac i szkodzic partii rzadzacej.
Przekrój ładunku kumulacyjnego dla cięcia elementów konkretnej grubości jest podany na rysunku. Potem jest opis tego, co, jak i czym pocięto (plastik).
http://galaxy.uci.agh.ed…
http://wmii.uwm.edu.pl/~…
Note: Obie zasady to całki pierwsze równań ruchu w systemie zapisu Hamiltona. Ponadto uwzględnić należy rotację obiektu. Całka pierwsza to funkcja stała wzdłuż trajektorii rozwiązań. To jest na tyle proste, że nie ma co omawiać pojęcia symplektyczności i algebr Liego ;)
https://pl.wikipedia.org…
0/100 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dno dna !!! Jak mozna wypisywac az takie bzdury panie drrrrrrrr???
Po co pan to robi i sie osmiesza? Pan wyraznie na czyjes polecenie atakuje ludzi jak pan minister Macierewicz czy pani profesor Krystyna Pawlowicz ktorym pan do piet nie dorasta!
Dlaczego pan ocenia tak zle pana profesora Bieniende??? Bo co w TVN-ie tak powiedzieli??? TVN powinien stracic koncesje i "jatrzenie" by sie skonczylo! Czy moze pan sie porownac z osiagnieciami naukowymi technicznymi do Niego? Jest miedzy wami 2 galaktyki roznicy? Panska uczelnia AGH w rankingach nie jest w ogole notowana, natomiast University of Akron w Ohio jest w pierwszej 100 najlepszych uczelni swata..... niech pan przerwie te haniebna swoja misje obrazania ludzi.....pan pisze: "denatka" .....czy pan wie co pan pisze?..........pan pisze: "Zagadnięta denatka nie mając o tym zwykle bladego pojęcia dawała się łatwo wciągnąć w przyjazną rozmowę, a ja zakładałem jej bajer"........denatka chyba lezala w kostnicy a nie wciagala sie w rozmowe"...................to jest wlasnie pitolenie.....
"pan minister Macierewicz czy pani profesor Krystyna Pawlowicz ktorym pan do piet nie dorasta!..."
-----------------
Dziękuję za komplement
"Dlaczego pan ocenia tak źle pana profesora Bieniendę???..."
-------------------
Bo przed paru laty byłem na spotkaniu z nim w Krakowskim Sokole i na własne oczy widziałem, że jest to niekompetentny człowiek. A jak jakiś profesor zadał prof. Biniendzie bardzo konkretne i merytoryczne pytanie wyrwano mu mikrofon i poproszono o następne pytania.
"Czy moze pan sie porownac z osiagnieciami naukowymi technicznymi do Niego?..."
-----------------------
Nie, gdyż nie są mi znane jego osiągnięcia naukowe.
"pan pisze: "denatka" .....czy pan wie co pan pisze?..."
------------------
Oscar Wilde kiedyś powiedział, że największym ludzkim kalectwem jest brak poczucia humoru.
Pozdrawiam Pana jak zawsze serdecznie
"Nie, gdyż nie są mi znane jego osiągnięcia naukowe...." 0/100
Prosze bardzo aby pan sie nie KOMPROMITOWAL! Tak sie tlumacza uczniowie w V klasie szkoly podstawowej. Ja rozumiem, ze mozna miec inne poglady na wiele spraw w zyciu, ale UCZCIWY czlowiek powinien starac sie i dazyc do tego aby byc OBIEKTYWNYM i dazyc do PRAWDY. Mozna kogos nie lubiec i sie z nim nie zgadzac w pewnych sprawach ale to nie przeszkadza by UCZCIWY i WOLNY CZLOWIEK przyznal mu racje wtedy kiedy sa dowody i przeslanki ze ten nie lubiany czlowiek ma racje. Trzeba takze miec dobra wole i zawsze dazyc do prawdy. Na tym polega KLASA CZLOWIEKA. Klasa czlowieka polega tez na tym ze ZAWSZE stara sie przestrzegac w swoim zyciu X przykazan. Pan jakby nie bral tego pod uwage wypisujac rozne niesprawiedliwe czasem, niesprawdzone teorie i wrecz pogardliwe opinie o niektorych ludziach. Mam wrazenie ze pan czesto w swoich tekstach chce zasiac troche niepokoju i zametu aby wywolac "burze". Pan chce byc kontrowersyjny i czeka pan na reakcje na swoj tekst. Tak nie godzi sie czynic, bo wyrzadza sie tym ludziom krzywde szczegolnie gdy pisze sie nieprawde. Ocena sytuacji i ludzi powinna byc 0 lub 1. Gdy chcemy aby nas szanowano, to sami powinnismy szanowac innych ludzi. Ja domyslam sie ze czesto pan ma dobre intencje ze swoja "konstruktywna" krytyka i to rozumiem ale trzeba tez OBIEKTYWNIE pisac takze o pozytywnych i dobrych rzeczach. Wiedze nalezy weryfikowac i opierac na roznych zrodlach. I na koniec, trzeba byc wyczulonym na ludzi ktorzy sa nieuczciwi, nieobiektywni i maja ZLA WOLE. Nasze relacje z najblizszymi tudziez ze swoimi znajomymi tez bardzo duzo swiadcza o nas samych.....
Pozdrawiam Pana rowniez bardzo serdecznie i zycze duzo ZDROWIA.....
"Bo choć nie znam się na aeronautyce, to jednak jestem doktorem nauk technicznych, ble, ble, ble ...
Tak się zastanawiam, jak człowiek który z trudem zrobił doktorat i to z geologii, która nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek dziedziną techniki, może tak pogardliwie wyrażać się o innych ludziach, do tego jakby nie patrzeć, mające osiągnięcia naukowe i uznanie w świecie techniki, pomijam p.Macierewicza, on tylko relacjonuje to co ma pod ręką, jeszcze nie słyszałem, by pogardliwie wyrażał się choćby o innym "ekspercie" za jakiego uważa się sam dr Lasek (też bez osiągnięć naukowych czy publicystycznych w dziedzinie lotnictwa, jałowy jak dr Pasierbiewicz)
Jakoś jestem pewien, że Pan nawet wymienić żarówkę w swoim samochodzie nie potrafi, a znieważa ludzi, którym do pięt nie dorasta.
Z niechęcią, ale muszę przyznać rację prof.Woleńskiemu, to co o Panu napisał, widzę kolejny raz tego potwierdzenie.
Jest Pan do bólu infantylny.
"jeszcze nie słyszałem, by pogardliwie wyrażał się choćby o innym "ekspercie" za jakiego uważa się sam dr Lasek..."
---------------------
Nieprawda. A tu jest dowód - vide: https://www.salon24.pl/u…
A różnica między nami, Panie @Spike jest taka, że ja nie, zaś Pan, jak małe dziecko dał się Woleńskiemu podpuścić i zmanipulować.
Proszę Pana, twierdzenie, do którego Pan się odniósł, nie tyczyło Pana, nawet czytać ze zrozumieniem ma kłopoty, nie pierwszy raz i nie ostatni, za "dobrych czasów" naszej znajomości, niezrozumienie komentarza było powodem prymitywnych ataków z banowaniem łącznie, dopiero na innym blogu mogłem Panu wytłumaczyć Jego niezrozumienie.
Pamiętam jak kiedyś napisałem, że p.Morawiecki nie jest dla mnie wyrocznią, że kieruję się własnym sumieniem i rozumem, zostałem "szarmancko" zmieszany z błotem, wyzwany od najgorszych i zbanowany, po wytłumaczeniu w czym rzecz, na jakiś czas nasze stosunki wróciły do normy, ale tylko do czasu, Pan nie potrafi znieść krytyki i odmienne zdanie w danej sprawie.
Co samego p.Woleńskiego, to przypomnę, że wielokrotnie Pana przed jego atakami broniłem, narażając się na szyderstwa z jego strony, w czym jesteście podobni.
Nie dałem się podpuścić, tylko to co napisał o Panu da się zauważyć po Pańskiej twórczości, co też wielu blogerów Panu wytyka, a ilość gromadzonych wokół Pana zachwyconych POlszewickich trolli też to potwierdza, że prawicowca stał się Pan totalniakiem.
Z prawd ks.prof.Tischnera osiągnął Pan ten słynny już poziom "trzeciej prawdy".
Słonecznie Pana pozdrawiam :)
"nawet czytać ze zrozumieniem ma kłopoty, nie pierwszy raz i nie ostatni..."
--------------------
Tu ma Pan moją pełną zgodę, gdyż faktycznie mam kłopoty ze zrozumieniem, ale tylko w przypadku czytania Pańskich komentarzy.
PS.
Pana Antoniego trzeba usunąć z polskiej sceny politycznej. I prezes Kaczyński to wreszcie zrozumiał. Zaś Pan, do zrozumienia tej oczywistej oczywistości potrzebuje jeszcze trochę czasu.
Serdeczności!
"Pana Antoniego trzeba usunąć z polskiej sceny politycznej."
Zapytam po tysiac razy: DLACZEGO??? Ale MERYTORYCZNIE niech pan poda swoje argumenty......ja bym juz dzisiaj usunal z polskiej polityki panskiego "krajana" Adriana Jude przeciwko ktoremu mam minimum 7 zarzutow i dowodow! Pan Antoni Macierewicz jest tak znienawidzony przez "wewnetrznych Moskali" i "volksdeutschow" bo jest NAJSKUTECZNIEJSZYM politykiem w sciganiu i neutralizowaniu sowieckich i nie tylko agentow i wszystkich zaprzancow ktorzy szkodza Polsce. Poza tym pan Antoni a pisze to z najwyzszym szacunkiem dla niego......................................jest NIEPRZEKUPNY i nie mozna Go skorumpowac w przeciwienstwie do 99,7 % reszty politykow. Pan Macierewicz to czlowiek z najwyzszej polki jesli chodzi o polski patriotyzm, uczciwosc i honor. Jest to czlowiek ktory jest traktowany z najwyzszymi honorami w Waszyngtonie D.C. i ma bezposredni dostep do bardzo wielu politykow USA. Czas aby pan w koncu przejrzal na oczy i bredni wiecej nie pisal na temat najbardziej propolskiego posla w Sejmie RP. Pan Macierewicz zrobil dla polskiego wojska wiecej niz wszyscy razem wzieci ministrowie MON-u. Ja sie po prostu panu dziwie ze pan tego nie widzi. Niech sie pan przygotuje, bo pan Macierewicz czy panu sie to podoba czy tez nie WROCI JESZCZE DO POLSKIEJ POLITYKI i skonczy to co mu przerwano. Uwazam ze bylby 1 mln razy lepszym Prezydentem RP niz jest Adrian Juda zdrajca sympatykow PiS-u i obronca "okraglego stolu".......
"