Janusz Palikot to prawdziwy XX-wieczny humanista. Zna się na wszystkim. Nie tylko skończył studia filozoficzne, ale również wie jak założyć w kraju intratny biznes. Pomysł może nie był zbyt lotny, ale za to zabójczo skuteczny. Zamiast więc pogłębiać wiedzę o transcendencji u Kanta, zabrał się za produkcje i sprzedaż win musujących. Pan Janusz wstrzelił się w potrzeby rynku w dziesiątkę. Po sprzedaży udziałów może żyć dostatnio i spokojnie. To jednak mu nie wystarczało. Zapragnął włączyć się w działalność polityczna. U swoich klientów miał pewno nie jeden głos. Choć z tym, czy byli świadomi na kogo głosują można dyskutować. Można tylko przypuszczać, że wpływ jaki miał na pewną część elektoratu, pozostawił w jego psychice trwały i nieodwracalny ślad. Poseł Palikot widocznie lubi kreować życie publiczne w naszym kraju. Mieliśmy tego ostatni przykład przy okazji Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. Nasz niezmordowany herold postępu zaatakował polski episkopat za, jak się wyraził, obłudę. Chodziło oto, że w dniach w których Kościół modli się za zmarłych, wielu hierarchów zaapelowało do wiernych, by zamiast kupować drogie i kosztowne znicze, dali raczej na ofiarę na msze za swoich bliskich zmarłych. Posłowi Palikotowi przestało już widocznie wystarczać krytykowanie PiS-u i wziął się za Kościół. Jego zdaniem Episkopat w ten sposób przekroczył granice obłudy. Swoją wypowiedź na blogu kończy apelem: „oto cała prawda o kościele; tylko forsa! Żadnego szacunku dla zmarłych. Żadnych relacji bezpośrednich, wszystko zapośredniczone – i opłacone – przez kościół. Obywatele; kupujcie znicze i nie dawajcie na mszę! Kościół się wyżywi! Ma z czego!“ Przekonywanie posła Palikota o potrzebie modlitwy za zmarłych, jak również o zwyczaju pewnej ofiary (niezbyt wysokiej) składanej za tych którzy odeszli mija się chyba z celem. Znamienne jest jednak to, że ten wojujący ateista poucza duchownych jak również wiernych jak mają rozumieć swoją wiarę i co mają zrobić ze swoimi pieniędzmi. Daje się tu odczuć przyzwyczajenie wyniesione ze sprzedaży alkoholu. Nasz głosiciel postępu wolał by widocznie, byśmy wszyscy topili smutki w wódce i jej producentom oddawali przysłowiowy ostatni wdowi grosz. Wtedy dopiero bylibyśmy chwaleni, za szacunek dla zmarłych, bo średnia życia skróciła by się gwałtownie. Tadeusz Rozłucki