Przy okazji sprawy ACTA ujawniło się wielu weteranów walk „nie o taką Polskę”. Za każdym razem wywalczyliśmy zupełnie co innego niż chcieliśmy. W czym w takim razie braliśmy udział?
Jednym z wyreżyserowanych spektakli dla mas były moim zdaniem w Polsce wydarzenia roku 68. Przeciwstawia się je zupełnie niesłusznie październikowi i wydarzeniom roku 70 na wybrzeżu. Rok 68 to rzekomo pierwszy zryw wolnościowy Polaków, walka o wolność słowa i inne imponderabilia, natomiast październik i rok 70 to walka o „kiełbasę zwyczajniacką”. Od początku do końca to kłamstwa wpisane już do historii. O wolność i niepodległość walczono od zakończenia wojny. Za swoje przekonania ludzie byli torturowani, wieszani, rozstrzeliwani. Wielu ciał do tej pory nie odnaleziono. Za udział w wydarzeniach 68 można było oberwać co najwyżej kilka pałek po plecach. Oczywiście polski rok 68 był odpryskiem europejskiej rewolty młodych. W Polsce jednak ten zryw został skrzętnie zagospodarowany, skanalizowany i wpisany w dobrze wyreżyserowany spektakl. A ci, w czyjej obronie ofiarnie i bezmyślnie stanęliśmy rzeczywiście byli karani- na ogół wyjazdem z całym majątkiem za granicę, gdzie czekały mieszkania i ciepłe posady. W czasach gdy za próbę ucieczki z komunistycznego raju wielu poniosło śmierć.
Nie do pojęcia jest dla mnie do dzisiaj dlaczego rozsądni ludzie bronili wtedy stalinowskich aparatczyków, wyrzuconych z pracy w ramach wewnętrznych rozgrywek stalinowskiego gangu. Wielce wzburzona koleżanka poinformowała mnie na przykład, że pracę w filmie straciła pani Różańska (żona „tego” Różańskiego) . „Nie wiesz co dla Polaka znaczy to nazwisko?”- zapytałam zdumiona „Dlaczego mam się nad nią rozczulać?”. Oczywiście, że wyrzucono ją za pochodzenie i to bardzo nieelegancko, bo po przyjściu do pracy zastała swoje biurko zajęte.
Trudno jednak porównać jej traumatyczne przeżycia z przeżyciami ludzi, którzy wpadli w ręce jej męża.
Zdarzali się jednak wśród nich ludzie o wyższym poziomie samoświadomości. W liceum Żmichowskiej łaciny uczyła pani Preisowa. Bardzo ją lubiłam bo była świetną nauczycielką i niezwykle inteligentną osobą. Miała dla mnie nieusuwalną wadę – była w partii. Pani Preis powiadomiła mnie pewnego dnia wielce wzburzona, że jej mąż został wyrzucony z pracy. Też zastał swoje biurko zajęte. Takie były widać maniery chamów. ( 68 rok jako walka chamów z Żydami to koncepcja Jedlickiego- nie moja) „Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie”- powiedziałam niezbyt uprzejmie. „Co racja, to racja”- przyznała, bo była osobą logicznie myślącą.
Ktoś opowiadał mi że profesor Buras patrząc na tabliczkę na drzwiach swego pokoju z napisem: „profesor doktor habilitowany Bronisław Buras” skomentował: „pięć słów i pięć kłamstw”. Nie biorę odpowiedzialności za tę piękną anegdotę, bo tego nie słyszałam. Nie jest jednak zupełnie nieprawdopodobna. Profesora spotkałam wkrótce po wydarzeniach marcowych w Kazimierzu Dolnym. Poszliśmy na kawę. Byłam dla niego postacią zupełnie anonimową Mógł mnie kojarzyć co najwyżej z upodobania do jego psa spaniela. „Tak jak zostałem profesorem, tak też przestałem nim być”- powiedział. Nie wypadało mi drążyć tematu. Lubiłam go i jak na potrzeby mojego małego rozumku wykładał bardzo dobrze.
Jeszcze jedno autentyczne wydarzenie. Około 70 roku nocowałam (nie pamiętam dlaczego) na Hali Kondratowej i na prośbę dwóch starszych panów poszłam z nimi na Czerwone Wierchy. Jak się okazało jednym z nich był Wilhelm Billig. W skurczonym, nieśmiałym, uprzejmym staruszku nie rozpoznałam człowieka, którego miałam okazję oglądać z daleka, jako nadętego, butnego, komunistycznego bonzę.
W 56 roku spędzałam z rodzicami wakacje w ośrodku Ministerstwa Łączności w Świdrze.
Wtedy na fali rzekomej demokratyzacji różne rządowe ośrodki otworzyły swe podwoje dla zwykłych obywateli. O ile pamiętam demokratyzacja wczasowa trwała dokładnie rok.
W ośrodku tym osobne skrzydło zajmował rodzina Billiga, a jego dzieci miały zabronione zabawy z polskim plebsem. Od 56 do 68 roku Billig był natomiast pełnomocnikiem rządu do spraw wykorzystania energii jądrowej i nie zapisał się dobrze w pamięci zależnych od niego ludzi.
Miałam przewagę wieku i sprawności fizycznej, a na wycieczce byłam wyłącznie na prośbę zainteresowanych. W tych czasach nie spacerowałam (dla zasady) po Krupówkach, Giewoncie i Czerwonych Wierchach. Z bezczelnością osoby młodej zapytałam wprost: „Kim pan jest z zawodu, bo przecież jasne, że nie inżynierem czy fizykiem?” „Jestem filologiem klasycznym i wiem, że nie powinienem zajmować się techniką”- odparł Billig. Jego kolega wyszeptał mi potem do ucha w schronisku: „jaki tam filolog klasyczny, to krawiec mężczyźniany”. Tak czy owak uszło z niego powietrze i przemówił ludzkim głosem. Nie wiem na ile ta dojrzałość, wynikła z upadku, mu wystarczyła. Nie śledziłam jego dalszych losów.
Wracając do wydarzeń roku 68. Byłam na ostatnim, historycznym przedstawieniu „Dziadów”. Bawiliśmy się świetnie. Na sali widać było gołym okiem klakę. Co pewien czas zrywali się w różnych miejscach panowie (wyróżniający się jednak wyglądem) i wznosili, a raczej prowokowali antyrosyjskie okrzyki, które sala oczywiście z lubością podejmowała. Potem pomaszerowaliśmy pod KC i do Mickiewicza. Ktoś rozdał banany, którymi moi znajomi machali prowokująco. Był to podpis- zaliczali się do bananowców i byli z tego dumni. Nie byłam bananowcem, miałam złe pochodzenie. Cisnęłam swego banana do kosza choć wtedy był to rarytas. Wydawał mi się zgniły.
8 marca załatwiałam coś w bibliotece UW i byłam rano na dziedzińcu. Na własne oczy widziałam przedstawicieli ludu pracującego miast i wsi drzemiących w autokarach. Chyba jakaś wróżka im podpowiedziała co powie Michnik, jak zachowa się rektor i jak potoczy się spontaniczny protest.
Jestem bardzo kiepskim widzem teatralnym. Należę do osób, które mimo woli widzą liny, na których zstępuje z nieba anioł. Opery też słucham we własnym domu, z zamkniętymi oczami, w pozycji horyzontalnej i za nic w świecie w słuchawkach( przepraszam za ekshibicjonizm), żeby nie widzieć, że primadonnie przekrzywiła się peruka.
Nieustannie jesteśmy statystami w cudzych spektaklach. Nawet jeżeli wydaje się nam, że gramy w nich główną rolę. Statysta to nic złego- pod warunkiem, że wie co robi i w czym uczestniczy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10770
Razem po kryjomy paliliśmy sporty i obalaliśmy alpagi, razem jeździliśmy na obozy harcerskie, razem chodziliśmy się na prywatki, razem spędzaliśmy czas. Byli naszymi kolegami. Pojęcie Żyd nawet nie przechodziło nam przez głowę. Wiele lat później dowiedziałem się, że jestem zoologicznym antysemitą i wypiłem tę przypadłość z mlekiem matki.
Delikatnie uczepię się tylko tytułu, bo poprawniej jest "Must the show go on".
Szanowna Pani, jasne, że socjalistyczne łajdaki z różnych frakcji walczyły ze sobą nie na żarty o władzę, ale dzisiaj panuje na ten temat wiele fałszywych twierdzeń.
Tu polecam wszystkim dostępne w internecie dzieła Janusza Szpotańskiego, pisarza, który za swoją twórczość literacką siedział w więzieniu z rozkazu Gomułki.
Rzeczywiście w roku 1968 wybuchła w reżimie walka między-frakcyjna, no ale tego nie można przyrównywać do niepokojów, jakie opanowały wtedy zachód. Przecież w Polsce pretekstem było zbieranie przez Żydów pieniędzy i złota na broń dla Izraela na wojnę z Arabami, którzy byli związani sojuszem s Sowietami. No i wtedy to słynne przemówienie Gomułki rozpoczęło rugowanie Żydów polskich. Ale zawsze były dwa rodzaje Żydów.
Ci, co współpracowali z jakimś reżimem i ci, co byli przez ten reżim niszczeni. wyemigrowali jedni i drudzy. No i wielu dawnych żydowskich aparatczyków, wyjechało w opinii późniejszych ofiar reżimu do znacznie lepszej sytuacji i z posiadanym od razu obywatelstwem a teraz mają za tamte gomułkowskie rugi roszczenia do Bogu Ducha winnych Polaków, którzy w ogóle nie rozumieją o co tamtym chodzi.
To trochę przypomina obecną Polskę, w której są Polacy współpracujący z reżimem i są tacy, których reżim wyniszcza na wszelkie sposoby.
Nawet w okresie okupacji niemieckiej w getcie warszawskim najgorszymi prześladowcami Żydów byli policjanci z policji żydowskiej.
Sytuacja tuż po okupacji była symptomatyczna. Oto wśród decydentów było mnóstwo Żydów, bardzo wielu pod zmienionymi nazwiskami, ale wśród ofiar "nieznanych sprawców" również było dużo Żydów. Taka ironia losu, Żyd przetrwał wojnę ukrywany przez Polaków a po wojnie częstokroć jego rodacy byli mu uprzejmie mówiąc nieżyczliwi.
W mojej rodzinie wielokrotnie zaistniały wspólne zdarzenia polsko-żydowskie. Udało się przechować w Polsce kilka rodzin żydowskich w okresie okupacji a jeden z członków rodziny uratował w Sowietach wiele tysięcy "nadliczbowych" Polaków i Żydów.
W kraju, to między innymi w dużej nieruchomości, którą w 1952 roku władza ukradła rodzinie bez żadnych powodów prawnych - i nie chce oddać do tej pory mimo gigantycznych starań /a w 2006r. wojewoda z PIS-u nielegalnie zbył ją na własność dzierżycielom łamiąc ustawę o gospodarce nieruchomościami/- w tej nieruchomości udało się przechować kilku Żydów i to nawet z dobytkiem. Zachowały się listy z podziękowaniami, rodzina nasza nie starała się o drzewka w Izraelu...
Otóż już po okupacji niemieckiej, a siedem lat przed ukradzeniem tegoż nieruchomego mienia, ówcześni prawowici właściciele wynajęli do administrowania dodatkowo rodzinę żydowską. Bo przez cały okres okupacji legalnym, uznanym przez Niemców administratorem, był Polak wynajęty do tego przez rodzinę jeszcze przed wojną. Wynajęcie na dodatkowych administratorów nieruchomości rodziny żydowskiej było z korzyścią dla obu stron, bo Żydzi tuż po wojnie po prostu potrzebowali jakiegoś legalnego umocowania i zarobku, nie wszystkim paliło się dla bezpieczeństwa zapisywać do partii albo uciekać z kraju. No a dla rodziny korzyść z żydowskich administratorów była taka, że z reguły Żydzi charakteryzują się dużą inteligencją, co wówczas w niespokojnych czasach też miało duże znaczenie.
I oto siedem lat przez ukradzeniem tego mienia, owa żydowska rodzina, w okresie rzekomo spontanicznych wystąpień i prześladowań antyżydowskich w Krakowie, została zamordowana przez "nieznanych sprawców". Zginęli męczeńsko porąbani okrutnie siekierami, zginęło nawet maleńkie dziecko żydowskie, tam na tej naszej rodzinnej nieruchomości, podczas pełnienia obowiązków.
Co więcej, też z dziejów naszej rodziny, od zakończenia wojny aż do późno-średniego Gierka bywały powtarzające się rewizje domowe, panowie z UBP nachodzili mieszkania z bronią w ręku, wszyscy pod ścianę, rewizja ! Szukali papierów z ukradzionej nieruchomości, złota, biżuterii, dolarów, polskich pieniędzy. No i też wiele ruchomości i pamiątek zginęło wówczas i nie zwrócili rodzinie tego do dzisiaj.
Dzisiaj mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że Polacy, którym udało się ratować Żydów w okresie okupacji, po zakończeniu wojny byli poważnie prześladowani jako potencjalnie groźni dla niewolniczego socjalistycznego ustroju.
I tak pozostało do dziś. Np. w sądach przegrywamy wszystko, choć za każdym razem wszelkie prawne atuty mamy po swojej stronie. Mamy kłopoty z pracą i nie z braku zdolności, rodzina dziaduje w sposób zupełnie niespotykany dla siebie od setek lat ! No cóż, aktualną ceną za nonkonformizm jest nędza.
A jakbym napisał parę słów o inwigilacji, jakiej nas poddają nieustannie nadal, to mało kto by w to uwierzył. I tym momencie opisuję dzień dzisiejszy! Z naszymi obecnymi prześladowcami odczuwalnie - tu w obecnej Polsce - współpracują nawet ludzie, będący w opinii wielu katolików prawdziwymi autorytetami moralnymi. Jak w tym przysłowiu: "Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie, ale wtedy oni nas nie poznają"...
Członek naszej rodziny - wysoki oficer - który uratował tysiące Polaków i Żydów w Sowietach, nie wrócił do kraju po wojnie, bo zostałby aresztowany i zamordowany.
Na emigracji przynajmniej uszedł z życiem, choć mienie stracił na zawsze, jak i cała rodzina. Do końca życia, jak wszyscy pozostali członkowie rodziny, nie wyrzekł się nigdy obywatelstwa Polski przedwojennej.
To, do czego bym zachęcał Szanowną Panią, to dokładnie a klarownie opisać swoje dzieje z tamtych lat w książce. Bo artykuł w internecie jest ulotny a książka prztrwa.
Warto zaś pisać, jak było naprawdę, bo oto żyjemy w łajdackich czasach, gdy zewsząd wciskaja nam głupoty i kłamstwa nie do opisania i kolejne pokolenia mogą być przez to źle poinformowane.
Zaś "światowej sławy historyk" nie próżnuje.
Dużo Zdrowia, Dobrego Humoru i Ciepła !
Historia prześladowań rodziny jest mi znana z autopsji. Ale raczej o Żydach. W szkole i na studiach miałam więcej przyjaciół Żydów niż Polaków. Nigdy i dla nikogo pochodzenie nie było problemem. I nadal nie jest. Nie zgadzam się jednak na zakłamywanie historii. Na przykład na traktowanie 68 roku w Polsce jako pierwszego zrywu wolnościowego. No może po wyniesieniu Gomułki do władzy.
Bardzo cenne..
Nie lubie sie czepiac, ale to Szanowny Pan zaczal, czepiajac sie Izabeli.
Moim skromnym zdaniem tytul "The Show Must Go" jest zupelnie poprawny. W tytule utworu grupy Queen z 1991 roku bylo nawet "The Show Must Go On".
Natomiast zdanie "Must the show go on" aby bylo poprawne, wedlug mnie prosi sie o pytajnik.
Pozdrawiam i rowniez zycze Dużo Zdrowia, Dobrego Humoru i Ciepła !
Jak śpiewa Netrebko razem z Villazonem Traviatę w wersji strasburskiej 2005 to się jej nic nie przekrzywia.
Ja wiem, że żyjemy w matrixie i jesteśmy kiepskimi statystami.... ale móże to co sie w tych dniach dzieje to jest próba wyjścia z matrixa. Może gdzieś jest Sion?
pozdrawiam serdecznie
Pani Izo! Po przegranym powstaniu Listopadowym - za udział w kórym powstańcy obiecywali chłopom uwłaszczenie - w przypadku zwycięstwa, Car Rosji Mikołaj jednym ukazem uwłaszczył chłopów pańszczyżnianych skutecznie odciągając ich od powstania.Po tej kolejnnej klęsce, - zakonczonej rzezią Pragi przez gen Suworowa, elity wreszcie zrozmiały, że odzyskanie Niepodległej to robota od podstaw i nastał czas pozytywizmu czyli uczenie patrityzmu od dziecka i to zarówna własnych dzieci jak i chłopów. Zaowocowało to zwycięstwem w Bitwie Warszawskiej, gdzie udział chopów i robotników stanowił 80% walczących. Wydaje mi się że obecnie też grozi nam wybuch niezadowolenia społecznego, tym razem ludzi młodych. Ludzi do których dociera wreszcie to, że są ciągle oszukiwani.I rozpędzą to towarzystwo wzajemnej adoracji - czyli jak mawia JKM - bandę czworga - na cztery strony świata, a los Ojczyzny wezną w swoje ręce. Oby!
Serdecznie Panią pozdrawiam.
Po pierwsze, "edek 45", carski ukaz uwłaszczający chłopów, wydany w 1864 roku zrujnował powstanie STYCZNIOWE.
Po drugie - szkoda Twojego wpisu, jeśli jedynym jego celem miało być przemycenie załganej propagandy JKM ("banda czworga"). Jeśli ktoś miał do tej pory jakieś wątpliwości co do rzeczywistego miejsca tego Pana na scenie politycznej - i to od samego początku tzw. "transformacji" - to powinien się bardzo głęboko zastanowić po ostatnich protestach ws. ACTA. Próbował je przejąć Palikot i próbował je przejąć JKM. Dwie pozornie rożne wersje tej samej POkomunistycznej zarazy.
Szanowna Pani Danuto! Moim zamiarem nie jest przemycanie wypowiedzi JKM, chociaż często jest tak, że to właśnie On ma racje a nie koterie przypisanej jednej z "band czworga". Ale rozumię Panią bo czyż istnieje prawda obiektywna? proszę więc dalej żyć złudzeniami i czekać na "Godota"
Pani, a także Państwa wpisujących się w komentarze poniżej, doświadczenia są na wagę złota. Te złudzenia, które Państwo mieliście, i te rozczarowania, które były udziałem Waszych pokoleń, dla nas, niedoświadczonych są skarbem.
Możliwe, że ma Pani rację, stosując to porównanie. Możliwe, a nawet niemal pewne, że są już sztaby, które pracują nad odpowiednim skanalizowaniem tego ruchu. Ale drodzy Państwo, ludzie szeroko pojętej prawicy i - że tak sobie pozwolę na odrobinę patosu ;) - patrioci starszego pokolenia, nie zostawiajcie młodych na pastwę kombinatorów! Walka o rząd dusz tych roczników, z których najmłodsze uzyskają prawa wyborcze za 2-3 lata, trwa. Pomimo Waszych doświadczeń i rozczarowań, nie zostawiajcie ich. Nie oddawajcie ich walkowerem na pastwę ludzi bez nazwiska. Oni to już czują, czują, że Wasze środowisko się wycofuje i czeka. A ich emocje są autentyczne. To, co środowisko prawicy zrobi teraz, jakikolwiek byłby wynik sprawy ACTA, będzie miało przełożenie na głosy tych młodych za kilka lat.
Pozdrawiam serdecznie :)