Niestety, Warszawskie Targi Książki na Stadionie Narodowym oceniam jako klęskę. Jest to jednak także lekcja pokory, bo kiedy zaczynałem swoją przygodę z targami, dwa lata temu we Wrocławiu, wydawało mi się, że będzie już tylko lepiej. Wydawało mi się także, że na takiej olbrzymiej imprezie jak targi warszawskie zarobię majątek. Nic takiego się nie stało. Targi ledwo się zwróciły. Przyczyna tego jest widoczna gołym okiem. Organizatorzy, wydzielili dwie strefy, jedną oświetloną, a drugą ciemną, gdzie nikt nie mógł trafić. Za obydwie pobierali tę samą opłatę. To jest skandal. Musielibyście sami to zobaczyć, siedzimy sobie w absolutnej pustce i ciszy, wieje wiatr, a za naszymi plecami przewalają się tłumy ludzi. Jest to dość szczególne uczucie. Część osób przeniosła się za zgodą organizatorów do tej lepszej strefy, ale ja mam za dużo towaru, po pierwsze, po drugie nie mogę się do pani organizatorki dodzwonić, a na mojej sms-y pani owa nie reaguje. No trudno. Będzie to nauczka na przyszłość.
Na targach dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Oto mam po sąsiedzku wydawnictwo serbo-łużyckie z Budziszyna i pani, która tam sprzedaje książki jeździ na wielkie targi europejskie. Pochodzi z Niemiec, ale dobrze mówi po polsku i wczoraj wyjaśniła nam, że tylko w Polsce są takie imprezy gdzie można sobie pohandlować na targach. W Niemczech chodzi jedynie o zawieranie umów między wystawcami i ekspozycję. Kiedy zaś nasza rozmówczyni wspomniała o targach w Pradze, w dzielnicy Holeszowice, od razu skwitowała to dziwnym grymasem. Tak więc wygląda na to, że będziemy sprzedawać jedynie w Polsce. Dowiedziałem się też, że w Niemczech są stałe ceny na książki, co chroni małych wydawców i nie pozwala ich ograbiać z pieniędzy jak się to dzieje u nas. Tak to właśnie jest.
Dziś ostatni dzień targów i nie spodziewam się żadnych rewelacji. Jadę po prostu tam posiedzieć. Wracam wieczorem.
Ponieważ tak się złożyło, że w najbliższych tygodniach będę miał kilka wieczorów autorskich chciałem niniejszym podać ich plan, gdyby ktoś miał ochotę wziąć udział w takim spotkaniu. Plan ten nie będzie dokładny, bo sam jeszcze nie znam wszystkich szczegółów. Powiem więc to co wiem/
Spotkanie w Łodzi odbędzie się 23 maja, a nie 22 maja jak błędnie podałem rano, ulica Tuwima 28, niedaleko Biblioteki Wojskowej, która mieści się przy Tuwima 34
24 maja spotkanie w Hajnówce, w bibliotece miejskiej, prawdopodobnie o 18.00
27 maja spotkanie w Błoniu, o 18, w willi „Poniatówka”
14 czerwca spotkanie w Kielcach, nie wiem niestety gdzie i o której godzinie
21 czerwca spotkanie w Zielonej Górze, także w nieznanym mi jeszcze miejscu
22 czerwca spotkanie we Wschowie, nie znam miejsca i godziny
Gdzieś pomiędzy 7 a 12 lipca będę miał prawdopodobnie spotkanie we Wrocławiu, a 12 lipca w Nysie. I to na razie tyle. Wszystkich zainteresowanych zapraszam także na stronę
Www.coryllus.pl
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5637
Ci ludzie z Narodowego żyją z koncertu Madonny i innych imprez które były/są/będą finansowane z budżetu państwa.
Mają w d* takie targi.
Największy problem w tym , że nie zauważają że wyrządzili komuś krzywdę.
w III RP stało się to regułą.
Pani organizatorka targów nie odbiera telefonu od Coryllusa, ma w d* że wpuściła go w ciemne stoisko na które nikt nie zagląda.
No i oczywiście wszyscy chcą (ci co siedzą na biurowych posadkach) żeby petent konkurował z Microsoftem/Samsungiem/Hollywood
Takie podejście jak Pana (zezik) to wg mnie najgorsza zbrodnia.
Efekt jest taki, że wszyscy pracujemy na 2-3 etatach, poświęcając nasz czas na poprawianie po kimś - do czego ten ktoś był zobowiązany w ramach swoich obowiązków.
Jak idę do knajpy to nie chodzę ze swoim talerzem.
Niewiele osób sympatyzuje na tym blogu z Autorem, ale do qn wszyscy żyjemy w naszym nieszczęśliwym kraju.
Coryllus --- dawaj telefon do tej s--u**k!!!i co Pana walnęła na kasę
nie wiem jak Państwo, ale ja już nie idę na żadne kompromisy, a już na pewno z ludżmi inkasującymi 1,3 mln pln premii.
W rezultacie nikt nic nie robi i trudno, żeby mu się chciało coś robić. W ostatnich czasach ANI JEDNA osoba, u której cokolwiek zamowiłam, nie wykonała poprawnie swojej pracy - murarz, krawcowa, fryzjerka, ekspedientka, kelnerka, urzędniczka w gminie, informatorzy w różnych instytucjach, kurierzy, firmy telekomunikacyjne itd. itd. Straty ponoszę ja sama. Dzielę ludzi na takich, co i tak nic nie zrobią za żadne pieniądze, albo tak spaprzą, że po nich trzeba naprawiać, i na takich, co w końcu, po parokrotnym przepłaceniu, coś jednak posuną naprzód.
To własnie z tym skandalem na każdym, szczególnie urzędniczym, kroku trzeba walczyć wszelkimi możliwymi sposobami. Nawet masowym telefonowaniem dniem i nocą do babsztyla, który wziął spore pieniądze i wypiął się (prawdopodobnie jej też nawaliło kilkadziesiąt kolejnych osób).
Klikam ze Szwajcarii, tu nie jest żadne wielkie halo, po prostu jak w wierszyku: "...murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania ..." pieniądz krąży wśród ludzi którzy wykonują potrzebną społeczeństwu pracę.
Za jedną godzinę pracy tankuję do pełna bak (LPG), za 4 godziny pracy kupuję winietę na autostrady na cały rok jazdy (!) - autostrady i tunele wykute w skale !!!
Suma podatków - w tym ubezpieczenie emerytalne - 22 % (muszę rzucić okiem w papiery, ale mogę się mylić najwyżej o 1-2 %)
III RP jest jak właściciel kota, który lubi jak kotek się przytula, grzeje się w jego cieple, a jak kotek chce coś zjeść to wyrzuca go na kopach za drzwi żeby sobie coś upolował ...
ja na pewno z nikim nie będę już więcej szedł na żadne kompromisy
pzdr