Ateizm w świetle empirii antropologicznej

Absolut potrzebny każdemu

Większość ateistów, z którymi miałem do czynienia, wykazywało kompleks wyższości. Brał się on głównie z przeświadczenia o wyższości ich światopoglądu nad światopoglądami tzw. wierzących. Ci ostatni są przecież wyznawcami zabobonu, podczas gdy światopogląd ateistów jest naukowy i racjonalistyczny.
Wielu z nich sprowadzałem do rzeczywistości uświadomieniem, że ich światopogląd jest także oparty na wierze, bo w obrębie nauk przyrodniczych, na które się z reguły powołują jako fundament swoich ateistycznych przekonań, nie można przeprowadzić dowodu ani na istnienie, ani na nieistnienie Boga.[1] Mało tego: ateistom, będącym z reguły materialistami, można wykazać, że materia, w świetle tego co wie o niej nowożytna fizyka, jest kiepskim kandydatem na Byt Absolutny. Filozofom greckim zajmującym się ontologią materialny Wszechświat mógł wydawać się opoką, ale dziś wiemy, że pojęcie materii rozmywa się zarówno w stanach ekstremalnych (np. w erze Plancka, kiedy nie obowiązywały znane nam prawa fizyki, w czarnych dziurach, gdzie czas i przestrzeń zamieniają się miejscami), jak też pod postacią ciemnej materii i ciemnej energii, o których właściwościach nie wiemy praktycznie nic, a które stanowią, wedle najnowszych szacunków, 95% ogółu materii Wszechświata! [2] Materia stanowi więc byt, któremu trudno przypisywać atrybuty Bytu Absolutnego, jak to beztrosko czynił sobie Parmenides, twierdząc że Wszechświat jest bytem jedynym, ontologicznie wystarczającym, absolutnym i koniecznym. Skoro fizycy i filozofowie mają problem z definicją materii, to jeśli ontologia ma mieć jakieś trwałe oparcie, należałoby kandydata na Byt Absolutny szukać gdzie indziej.

W tym miejscu ktoś zapyta: a czy w ogóle musi istnieć jakiś Byt Absolutny? Ontologia określa go jako byt konieczny – co do tego w różnych systemach światopoglądowych panuje zgoda. Tak uważają teiści (św. Bonawentura: absolut (Bóg), jest bytem prostym, niezmiennym, koniecznym, Leibniz: absolut jest bytem koniecznym, którego sama możliwość wywołuje aktualność). Podobnie deiści (Fontenelle, Rousseau, Diderot, Voltaire) przyjmowali absolut filozoficzny, jako istotę najwyższą, byt konieczny i wieczny, który jest przyczyną zaistnienia świata. Także filozofia marksistowska nie neguje istnienia Absolutu; jego funkcję pełni materia, której przypisuje się cechy absolutne: wieczność, samowystarczalność i nieograniczoność (w świetle powiedzianego wyżej przypisywanie jej dziś tych cech ma charakter życzeniowy).

Mimo wszystko nie unikniemy odpowiedzi na pytanie: czy w ogóle coś musi istnieć?
Czy może być tak, że nie istnieje nic?
Z analiz Bergsona wynika, że pojęcie nicości absolutnej nie ma sensu. Chcąc bowiem otrzymać nicość absolutną, całkowitą i zupełną, należałoby unicestwić w myśli nie tylko Wszechświat i wszystko, co on w sobie zawiera (w szczególności człowieka, który ogarnia ten Wszechświat myślą i który myślą usiłuje go unicestwić i jednocześnie unicestwić samego siebie), ale należałoby również unicestwić w myśli wszelki byt. Bergson wykazuje, że taka operacja jest niemożliwa. Nie możemy w myśli unicestwić wszelkiego bytu. A zatem nicość nigdy nie jest dla myśli dostępna.[3]

Realizm to akt wiary

Bergson podążał tropem Kartezjusza, który, szukając odpowiedzi na pytanie, czy w ogóle coś musi istnieć, zaproponował takie rozumowanie: załóżmy, że nie musi, zwątpmy w istnienie czegokolwiek. Wniosek? Dubito ergo cogito, cogito ergo sum (wątpię, więc myślę, myślę, więc jestem). Czyli każdy z nas ma subiektywną pewność, że istnieje co najmniej jeden byt: moja świadomość. Wszystko inne, być może istnieje, ale tego udowodnić się nie da. Solipsyzm – pogląd, że istnieje tylko własne ja, a wszystko inne (z wszystkimi bliźnimi włącznie!) to tylko projekcje w rodzaju marzeń sennych – jest nie do obalenia. Kto bowiem konsekwentnie stoi na takim stanowisku, ten naturalnie każdy „dowód realności” – nawet spadającą nań z dachu cegłę lub czynną napaść drugiego człowieka – będzie interpretował jako „wymysł” własnej świadomości.[4]

Solipsyzm nie ma jednak dobrej prasy; jego zwolenników uważa się raczej za świrów i nikt serio ich nie traktuje; zarówno materialiści jak i większość idealistów hołduje realizmowi, czyli uznaje istnienie świata zewnętrznego. Lecz nie jest to akt wiedzy – odwołajmy się do Karla Poppera: Twierdzę, że realizmu nie można ani udowodnić, ani odeprzeć. Podobnie jak wszystkiego innego, z wyjątkiem logiki i elementarnej arytmetyki, nie można go poprzeć dowodami; jednakże o ile empiryczne teorie naukowe dają się obalić, o tyle realizmu nie można nawet odrzucić... Można na jego korzyść argumentować, a argumenty przemożnie za nim przemawiają. [5]

Tak więc realność naszego codziennego świata okazuje się przedmiotem wiary. Pisze Ditfurth: To, co uważaliśmy za niezawodny miernik, który pozwala na zmierzenie wszystkiego, co jeszcze oprócz tego świata rości sobie prawo do realności, zostało zdemaskowane jako czyste przypuszczenie. Uznanie rzeczywistości tego świata nie jest aktem poznania, lecz aktem zaufania, swobodną decyzją na rzecz jednej spośród wielu innych możliwości (między innymi i idealizmu). [6]
Twardo stąpającym po ziemi materialistom pozostaje więc także wiara. Po pierwsze, w istnienie materii, którą stawiają na piedestale Bytu Absolutnego. Po drugie w nieistnienie Boga; która to wiara jest opozycją do wiary w Jego istnienie.

Agnostycyzm: światopoglądowy wytrych

Niektórzy z ateistów wolą określać się bardziej (ich zdaniem) miękko – jako agnostycy. Wedle encyklopedii agnostycyzm to pogląd, według którego niemożliwe jest całkowite poznanie rzeczywistości (niektórzy, bardziej asekuracyjni, dodają jeszcze słowo „obecnie”). Osobiście nie rozumiem, co oznacza agnostycyzm w sensie postawy życiowej. Wedle Bertranda Russella agnostycy przyjmują, że nie ma dostatecznych podstaw, aby potwierdzić istnienie Boga lub mu zaprzeczyć. [7] Więc agnostyk, że tak powiem, wstrzymuje się od głosu w sprawie Boga. Uważa, że tej kwestii nie da się rozstrzygnąć. Ale przecież ja też tak uważam! Nie można udowodnić istnienia Boga ani Jego nieistnienia. Gdyby było można, wiara okazałaby się zbędna. Każdy staje przed wyborem: tak lub nie – żadne wstrzymywanie się od głosu nie ma tu sensu. Agnostycyzm może być podejściem metodologicznym w procesie poznawczym, ewentualnie podstawą do wyboru ateizmu jako światopoglądu, ale nie samą postawą życiową. Ks. prof. Michał Heller nazywa takie podejście metodologiczne a-teizmem i jako naukowiec je stosuje, natomiast jako kapłan, jako chrześcijanin (postawa życiowa) jest teistą.

Obserwacja antropologiczna

Skoro obie opcje światopoglądowe są kwestią wiary, to można by sądzić, że panuje między nimi symetria. Nic podobnego. Przeczy temu obserwacja antropologiczna, która rejestruje występowanie w świecie przeogromnego bogactwa religii. Ich różnorodność może przyprawić o zawrót głowy, ale w jednym są zgodne: zakładają wiarę w Boga (czasem w bogów, nie kłóćmy się teraz o szczegóły).
W czasach PRL-u, kiedy to mieliśmy do czynienia z urzędową indoktrynacją ateistyczną, zjawisko mnogości religii lansowano jako oczywisty argument za tym, że religie to bajeczka. Niby oczywiste: bo jeśli ich tak wiele, to który Bóg jest prawdziwy?

Tymczasem, jeśli spojrzeć w optyce antropologicznej, zjawisko to świadczy o czymś wręcz przeciwnym. Warto tu powołać się na opasłe dzieło Fenomenologia religii Gerardusa van der Leeuw'a, książkę niezwykle frapującą przede wszystkim dlatego, że pokazuje korelację zjawisk i pojęć w najróżniejszych religiach świata. Van der Leeuw zadał sobie trud zestawienia religii właśnie w optyce zjawiskowej, kategoryzując podobieństwa i pokazując niezbicie, jak wiele jest cech wspólnych łączących religie funkcjonujące w nawet całkiem niezależnych od siebie kulturach. Są to motywy Ojca, Matki, Syna Bożego, Wcielenia, Odkupienia, Sacrum, etc. Dla ilustracji przedstawię bliżej motyw Ojca, widoczny w wielu religiach, które rozwijały się niezależnie od siebie, często do tego stopnia, że można wykluczyć tezę o dyfundowaniu kultur. Czasem przybiera on inne formy, np. w starożytnym Babilonie wuja (sic!), w prastarym Egipcie byka, a na Wyspach Triobriandzkich zaciera się różnica między ojcem i synem. Oczywiście, motyw Ojca najwyraźniej widoczny jest w wierze Izraela, choć tu właśnie pojęcie to zupełnie nie ma związku z płcią.[8]

Motywy te, choć w sposób zjawiskowo odmienny, powtarzają się w antropogenezie jak muzyczne frazy w fugach Bacha. Moim (i nie tylko) zdaniem to rezultat Objawienia, które jest immamentne w noosferze. Objawienie to, w zderzeniu z ludzką, a więc ułomną świadomością owocuje zróżnicowanymi formami kultur religijnych w antropogenezie. Zróżnicowanymi, lecz wykazującymi powtarzalność w wielu cechach.

Podam analogię: prawo grawitacji odkryte zostało przez Newtona, ale gdyby pojawił się jakiś przyrodnik dajmy na to w Japonii i je odkrył, musiałoby wyglądać tak samo, lub bardzo podobnie. Dlaczego? Bo prawo to obowiązuje niezależnie od miejsca we Wszechświecie (a już z pewnością na Ziemi). Jest – jakby to powiedział ks. prof. Michał Heller – elementem Wielkiej Matrycy. Wiedza o Twórcy Wielkiej Matrycy jest, sądzę, starannie dozowana przez Niego samego – właśnie w procesie Objawienia. [9]

Racjonalizm czy teoria spiskowa?

Powyższe rozumowanie można zilustrować przypowieścią. Wyobraźmy sobie, że kilkudziesięcioosobowej grupie studentów postawiono takie zadanie, aby każdy, po usłyszeniu sygnału dźwiękowego, zapalił latarkę. Wszystkie latarki się zapaliły, za wyjątkiem jednej. Czy obserwatorzy eksperymentu (którzy nie słyszą sygnału), stwierdzą, że wszyscy studenci (poza tym jednym), ulegli halucynacji (albo się zmówili), czy raczej że to ten jeden nie dosłyszał, albo mu się latarka popsuła?
Załóżmy, że ktoś z obserwatorów wskazał na pierwszą możliwość – że ulegli halucynacji. Czy możemy powiedzieć, że jego wniosek jest racjonalny? Ktoś inny uważa, że pozostali studenci się zmówili. Czy nie uznamy tego za przejaw teorii spiskowej?

Obserwacja antropologiczna fenomenu religii stanowi przesłankę istnienia Boga tak samo, jak obserwacja spadających jabłek jest empiryczną przesłanką prawdziwości prawa grawitacji. Gdyby jedno ze spadających jabłek zatrzymało się nagle w połowie drogi, nie twierdzilibyśmy, że prawo grawitacji jest niedobre, lecz mówilibyśmy o cudzie lub podejrzewali, że ktoś dla kawału spuszcza z drzewa jabłko przywiązane do gałęzi przezroczystą żyłką. W empirii bowiem decyduje powtarzalność, a pomiary (obserwacje) drastycznie odbiegające od średniej odrzuca się jako mało wiarygodne, lub sfałszowane. I nie widzę powodu, dla którego ta metodologiczna zasada nie powinna obowiązywać także w obserwacji antropologicznej.

Kto błądzi? Miłość jako kryterium

Ktoś zapyta: no dobrze, ale czy Bóg jest doskonały we wszystkich religiach? Np. w religii Azteków także?
Z pewnością nie jest. Co tam szukać po Aztekach, kiedy mamy bliższy nam casus satanizmu. Ludzkość błądzi w poszukiwaniach Boga tak samo jak błądzi w poszukiwaniu praw rządzących tym światem (nauki przyrodnicze).
Kto zatem jeszcze błądzi, skoro nie tylko ateiści? Oczywiście, każdy będzie twierdził, że to jego Bóg jest prawdziwy. Wszak wiara, która dopuszcza prawdziwość innej wiary nie jest wiarą autentyczną. Skoro tak, to czy istnieje jakieś kryterium pozwalające odróżnić, czyja wiara jest fałszywa? Kto wierzy w fałszywego boga?
Uważam, że istnieje. Ale ten mój pogląd ma charakter wiary, choć mogę go podeprzeć racjonalną argumentacją, również podpartą przyrodniczą i antropologiczną obserwacją. Oto ona:

Obserwacja antropologiczna rejestruje całą klasę religii, które w centrum swej uwagi umieszczają relacje interpersonalne, przez co są religiami nie jednostek, a całych społeczności. Niektóre z nich, w tym także chrześcijaństwo, mają ambicję porządkowania relacji między Bogiem i ludźmi oraz między ludźmi według kryterium miłości. Chrześcijaństwo twierdzi nawet, że Bóg jest Miłością.
Duże to ambicje czy małe? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy ogarnąć refleksją nie tylko całą antropogenezę, lecz wręcz kosmogenezę. Dokonując tego, spostrzeżemy jedno zjawisko stale w świecie egzystujące: proces, ewolucję. Świat nie jest statyczny, lecz ewoluuje, zmienia się. Z trendów ewolucji próbujemy antycypować przyszłość. Predykcja taka nie ma, rzecz jasna, znamion pewności, lecz nie jest też ślepym błądzeniem. Jak w niej znajdujemy chrześcijaństwo?
Ateiści (a przynajmniej większość z nich) twierdzą, że wcale nie znajdujemy. Dla wielu z nich religia jawi się jako produkt ciemnoty i zacofania, często jako narzędzie ucisku i wyzysku. Religie wylądują na śmietniku historii, przyszłość zaś należeć będzie do wiedzy i postępu.
A co na to chrześcijaństwo? Jak się postrzega w wizji przyszłości ewoluującego Wszechświata? Czy jest w niej miejsce na Chrystusa? Teilhard de Chardin, francuski teolog, filozof, antropolog i paleontolog uważa, że jest. Twierdzi wręcz, że Chrystus jest ogniskiem ewolucji, punktem, ku któremu biegnie ewoluujący świat. Zaproponował on spojrzenie na świat z perspektywy najszerszej, jaka jest do pomyślenia – czyli z perspektywy kosmogenezy. Tylko ono pozwala zauważyć, że pozornie odległe procesy ewolucyjne materii nieożywionej i ożywionej podlegają identycznym prawom, identycznej dialektyce: dywergencja - konwergencja - skupienie się w kolejnej, nowej jakości. Tak dzieje się na szczeblu subatomowym, atomowym, molekularnym, biologicznym i antropologicznym. Ekstrapolując od niższych stadiów ewolucji Teilhard wyodrębnia rysy charakterystyczne naukowo określonego ogniska ludzkiej konwergencji. Aby uświadomić sobie zróżnicowaną jedność, która zachowa to, co już zostało osiągnięte, mianowicie osobowość ludzką, duchowość i indywidualność, wynosząc jednocześnie człowieka na wyższy szczebel jedności, trzeba przyjąć, że nowe ognisko musi: być osobowe, gdyż ludzkość nie może zjednoczyć się wokół jakiegoś bezosobowego punktu. By pociągać istoty duchowe, ognisko musi być samo duchowe, i aby pociągnąć ludzi posiadających niezniszczalną wolę życia, ognisko to musi być wieczne. Musi działać wewnątrz człowieka; musi być immanentne. Jednocześnie musi być ponadosobowe i pozaosobowe; musi być przeto transcendentne. Jedynym czynnikiem, który odpowiada tym wszystkim wymaganiom, jest osobowa, wieczna, duchowa, immanentna, transcendentna miłość. [Miłość jest jedyną siłą, która może zjednoczyć ludzi w trwałym związku zdolnym do udoskonalenia ich niepełnych osobowości, przy jednoczesnym zachowaniu tego, co jest nieprzekazywalne w tych osobowościach.] Teilhard nadaje temu naukowo określonemu ognisku miano „Punktu Omega”, z jawnym odniesieniem do Chrystusa, Alfy i Omegi Apokalipsy. [10]

Reasumując: według Teilharda z chwilą pojawienia się gatunku homo sapiens ewolucja, odbywająca się dotąd na poziomie biologicznym (biosfera), wkroczyła na poziom duchowy (noosfera). I tak jak walka o byt była jej motorem napędowym na szczeblu biologicznym, tak miłość będzie stymulować ewolucyjny postęp na szczeblu duchowym. Przypomnijmy sobie tezę marksistów o walce klas jako sile napędowej dziejów. Popatrzmy na nią w perspektywie ewolucji. Widzimy, że ekstrapoluje ona w trywialny sposób relację porządkującą mechanizmy ewolucyjne w biologii (walka o byt) analogicznym mechanizmom w antropologii (walka klas). Nie zakłada więc dynamizmu owych relacji, lecz ich stagnację. Czy tak ma wyglądać postępowa wizja świata?

Ruch ku Sensowi

Wszechświat biegnie więc ku Miłości. Aby to ujrzeć, trzeba wzlecieć myślą ponad czas, w który jesteśmy uwikłani, bo stamtąd widać najlepiej ruch Wszechświata. Ruch ku Sensowi.
Tak więc wierzę, że to wiara w Boga, który jest Miłością jest prawdziwa, bo nadaje całej kosmogenezie (w tym antropogenezie) cel i sens. Wierzę mocą wiary, lecz na bazie racjonalnych przesłanek. Jednocześnie rozum każe mi dopuszczać możliwość, że inne wiary (w tym także ateizm) mogą być prawdziwe. Rozum (ale i wiara w Boga, który jest Miłością) nakazuje mi zatem szacunek dla innych wyznań, innych światopoglądów (dotyczy to także ateizmu), o ile nie są afirmacją destrukcji i nienawiści.
Ale tenże rozum nakazuje mi także argumentować, że ateiści, czyli ci, którzy decydują się na wiarę w nieistnienie Boga, wybierają, moim zdaniem, opcję najmniej zgodną z obserwowanymi w przyrodzie i antropologii trendami i prawidłowościami.

____________________________

[1] Jeden z bohaterów dramatu Mrożka „Ambasador” mówi: „Niech mnie Bóg uchowa, żebym się starał o dowody na Jego istnienie. Szukanie dowodów na istnienie Boga jest grzechem”. Jest to z pewnością pogląd ekstremalny, lecz nie absurdalny. Spójrzmy: Bóg mógł przecież tak zaprojektować świat, że Jego obecność nie byłaby aktem wiary. Mogłyby wszak istnieć dowody na kształt tych w matematyce: nieskazitelne estetyką i porażające mocą logiki. Jak dwa a dwa cztery. Tak nie jest. Bóg stworzył świat egzystujący w niepojętej dla nas symbiozie z Tajemnicą. Lecz przecież to ona właśnie jest dla nas gwarantem wolności. Dzięki takiej, a nie innej konstrukcji świata mogę wybrać między wiarą a niewiarą. Nie jestem do końca zdeterminowany tym, co NA PEWNO jest. Wolny mam też wybór w otwarciu się - lub nie - na mowę drugiego człowieka. Na jego argumentację. Bo też każdy ma prawo do argumentowania swego wyboru wiary bądź niewiary.
[2] zob. Tadeusz Solecki – Ciemna strona Wszechświata, http://portalliteracki.pl/arty...
[3] Claude Tresmontant – Problem istnienia Boga, PAX 1970, s. 79 i nast.
[4] zob. Hoimar von Ditfurth – Nie tylko z tego świata jesteśmy, PAX, 1985, rozdz. „Jak dalece nasza rzeczywistość jest rzeczywista”.
[5] Karl R. Popper – Obiektive Erkenntnis, Hamburg 1973, s. 50 (cytat za Ditfurthem z op. cit.)
[6] Hoimar von Ditfurth – op. cit.
[7] Bertrand Russell – Kto to jest agnostyk? (za Wikipedią)
[8] Gerardus van der Leeuw – Fenomenologia religii KiW 1978, s. 222 i nast.
[9] por. Michał Heller – Filozofia przypadku, Copernicus Center Press 2012, s. 314 i nast.
[10] Robert T. Francoeur – Horyzonty ewolucji, PAX 1969, s. 125-127

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Rybak

08-04-2013 [09:34] - Rybak | Link:

Wszystko jest o wiele prostsze i zawarte jest w słowach Chrystusa: "poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli".
Jak się poznaje prawdę?
Czytelny obraz prawdy wyłania się wtedy, gdy poznaje się rzeczywistość i nazywa się ją precyzyjnie. Tymczasem mamy taką sytuację, że nikt chyba nie potrafi powiedzieć co to jest prawda, materialiści twierdzą, że nie ma prawdy. Ty chyba też nie wiesz co to jest religia, ani co to jest miłość.
Jeżeli czegoś nie potrafi się powiedzieć, to się tego nie wie, a jeżeli słowa nie mają precyzyjnego odniesienia do rzeczywistości (prawdy), to mowa staje bełkotem.

PS. Ten ks. Heller wierzy w Boga chrześcijan? Bo ja mam takie wrażenie że nie.

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [09:56] - tsole | Link:

"Ty chyba też nie wiesz co to jest religia, ani co to jest miłość."
Ty chyba lepiej wiesz, co ja wiem.

"jeżeli słowa nie mają precyzyjnego odniesienia do rzeczywistości (prawdy), to mowa staje bełkotem."
Święte słowa. Dlatego proszę się odnieśc do mojego eseju merytorycznie.

Obrazek użytkownika Rybak

08-04-2013 [10:12] - Rybak | Link:

Jest w nim pomieszana prawda z fałszem i tłumaczenie tego wymagałoby dużo czasu.
Poza tym zamieściłeś rozmyślania różnych myślicieli, którzy uzasadniają swoje racje wianuszkami słownymi, które nie stanowią żadnego obrazu rzeczywistości, są tylko odurzaniem się brzmieniem słów.
Jeżeli wstydzisz się zapytać o znaczenie poszczególnych słów, wiedz że pokora, jest to szacunek do prawdy i jeżeli człowiek ma szczere pragnienie poznania prawdy, to się tego nie wstydzi, bo taki wstyd wynikałby z pychy, a pycha jest wynoszeniem się ponad prawdę.

Obrazek użytkownika Marek Stefan Szmidt

08-04-2013 [10:58] - Marek Stefan Szmidt | Link:

winszuję Panu powyższego szkicu
z poważaniem
MStS

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [11:12] - tsole | Link:

Pozdrawiam z szacunkiem!

Obrazek użytkownika MPJ 78

08-04-2013 [11:29] - MPJ 78 | Link:

Z jednym się muszę zgodzić ateizm to wyraz buty osób które są jego zwolennikami. Spójrzmy stricte technicznie i naukowo na to kim jesteśmy jako ludzkość i co osiągnęliśmy. Prędkość światła wynosi około 300 000 km/s Przedstawiciel ludzkiej rasy najdalej od swej planety był na księżycu czyli w odległości około 1sekundy świetlnej od Ziemi. Ziemska sonda która najdalej doleciała w kosmos jest w odległości 16 godzin świetlnych od Ziemi. Od Słońca do Proxima Centauri jest nieco ponad 4 lata świetlne a to najbliższa nam gwiazda pozasłoneczna. Galaktyka w której jesteśmy ma szerokość około 100 000 lat świetlnych i grubość 1000 lat świetlnych. A trzeba pamiętać że jest to bardzo przeciętna galaktyka i na dodatek jedna z miliardów. O tym że są inne galaktyki wiemy dopiero od niecałych 100 lat. Mamy wzory i modele którymi staramy się opisać wszechświat ale żeby się one zgadzały ze stanem faktycznym wstawia się w nie coś co nazywane jest ciemną materią i ciemną energią. Ciemnej materii i ciemnej energii nie umiemy w żaden sposób zaobserwować. Biorąc więc pod uwagę jak niewiele wiemy i jak niewiele zbadaliśmy ile trzeba buty by odrzucać istnienie Boga stwórcy wszechświata.

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [12:29] - tsole | Link:

"Biorąc więc pod uwagę jak niewiele wiemy i jak niewiele zbadaliśmy ile trzeba buty by odrzucać istnienie Boga stwórcy wszechświata."

To prawda. Dało sie w historii zauważyć burzliwy rozwój prądów ateistycznych w czasach, gdy była pogoda na optymizm poznawczy - np. przełom XIX i XX w, kiedy to w fizyce wydawało się, że wszystko jest już wyjaśnione. A tymczasem Pan Bóg dał fizykom prztyczka w nos, odkrywając przed nimi kwanty i mechanikę relatywistyczną. Jednak taktyka wyjasniana Bogiem nierozpoznanych jeszcze obszarów wiedzy przyrodniczej nie jest najfortunniejsza. W tej domenie odpowiada mi myślenie ks. Prof. Hellera, dość czytelnie wyrażone np. w książce "Filozofia przypadku".
Dziękuję i pozdrawiam!

Obrazek użytkownika Janko Walski

08-04-2013 [12:02] - Janko Walski | Link:

nie posługuję się swobodnie aparatem pojęciowym i systematyczną wiedzą o tym co wyciosali nim inni, ale odnalajduję w tym co Pan pisze wiele swoich myśli z nieustannego obijania się o transdenstencję. Zwykle przeciwnicy wiary podpierają się postępem w nauce, fizyką, agnostyką. Jako naturze wrednej i złośliwej czasami, szczególnie spodobało mi się wykazanie, że postawa ateistyczna może być przejawem mentalności spiskowej.

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [12:22] - tsole | Link:

Owszem, uważam, że należy odbierać komfort zarozumialcom wszelkiej maści. Więc także uświadamiać ateistom, ze także koleiny detektywistycznego światopoglądu nie są przed nimi zasypane. Niemniej przede wszystkim kładę nacisk na przekonanie ich, że ateistyczna postawa także jest rodzajem wiary, na dodatek zawierającej w sobie pierwiastek irracjonalizmu większy niż inne wyznania :)
Dziękuję za wizytę i pozdrawiam!

Obrazek użytkownika Rybak

08-04-2013 [13:22] - Rybak | Link:

Cóż to takiego?
Obraz prawdy jaki ma człowiek, zapisany jest w jego świadomości ( uporządkowany zasób informacji będący w pamięci osoby, na podstawie której, osoba wyciąga wnioski i kształtuje swoje postępowanie) słowami. W zależności od tego w jakim stopniu słowa oddają prawdę, taki jest ten obraz. Jeżeli słowa są nieprecyzyjne i mętne, to obraz prawdy też jest mętny. Trudno więc na podstawie takiego obrazu prawdy wyciągać wnioski trafiające w prawdę.
Słowo "ateista" znaczy tyle co nie teista. To tak samo jakby ktoś na rzeźnika powiedział nie piekarz. Czy używając takich słów można mieć precyzyjny obraz prawdy?
Słowa precyzyjnie określające rzeczywistość mają określać tą rzeczywistość, a nie to czym ta rzeczywistość nie jest. To jest manipulacja słowna, mająca wprowadzić w błąd.
"Ateista", to po prostu materialista, czyli wyznawca religii materialistycznej.
Religia, jest to światopogląd określający cel życia człowieka, oparty na wierze co było przyczyną i źródłem powstania świata materialnego, na wierze, bo takiej wiedzy nikt nie ma (wiedza = owoc poznania), a bez założenia tego nie da się logicznie określić celu życia.
Tak więc słowo "ateista" jest pośrednio potrzebne, aby uznać religię materialistyczną za światopogląd "naukowy". Oczywiście tak uznać mogą tylko głupcy.
Materializm oparty jest na wierze że świat materialny powstał samoistnie z niczego.
Gdy weźmie się to pod uwagę, to staje się jasne dlaczego na świecie dzieje się tak, a nie inaczej, bo jeżeli wierzy się, że poza światem materialnym nie ma nic, to jaki można mieć w życiu cel?

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [16:57] - tsole | Link:

 idź Pan lepiej na ryby

Obrazek użytkownika Rybak

08-04-2013 [17:44] - Rybak | Link:

?

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [18:52] - tsole | Link:

To bełkot wymieszany z wodą.

Obrazek użytkownika Rybak

08-04-2013 [21:00] - Rybak | Link:

Wyjaśnienie znaczenia jednego słowa zburzyło całą Twoją budowlę dywagacyjną.
Jeżeli mogę coś doradzić: Ogólnie idziesz w stronę prawdy, ale jeszcze Ci do niej dosyć daleko. I koniecznie więcej samodzielności w rozważaniach.

Obrazek użytkownika tsole

09-04-2013 [09:37] - tsole | Link:

Próbując się odwzajemnić, doradzałbym więcej pokory, nie tylko wobec Boga, ale także całej rzeszy ludzi o wielkich umysłach. Pokory takiej choćby jaką wyrażał Newton, mówiąc "Jeśli widzę dalej, to tylko dlatego, że stoję na ramionach gigantów".
Nikt z nas nie wie, jak blisko/daleko jest od prawdy.

Obrazek użytkownika Rybak

09-04-2013 [12:10] - Rybak | Link:

Nie wiedzą tylko głupcy!
Wiedzą natomiast ci, którzy ją poznali!
No ale jak tu szukać prawdy, jeżeli nie wie się cóż to tą prawdą jest?

Obrazek użytkownika Kamila

08-04-2013 [13:24] - Kamila | Link:

To Pan ma obowiązek udowodnić swoje twierdzenie i pokazać gdzie i co jest zaplątane. Jeżeli nie ma Pan czasu na uzasadnienie nie powinien Pan w ogóle zabierać głosu w sprawie postu.
Gołosłowne twierdzenie jest bezwartościowe, nie jest polemiką.

Obrazek użytkownika Rybak

08-04-2013 [13:44] - Rybak | Link:

Wszystko na raz by Kamilka chciała! Nie tak prosto.
Dobra nauka polega na doprowadzeniu ucznia na pewną drogę, ale iść powinien sam.
Moja droga, ja nad słowem "miłość" zastanawiałem się i modliłem przez kilkadziesiąt lat, a Ty chciałabyś tak od razu i na tacy?
Jednak jeżeli będziesz bardzo chciała, to Ci powiem co to jest miłość, bo na pewno nie wiesz.

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [15:48] - tsole | Link:

Zbyt często jest Pan pewny swojego i wygłasza apodyktyczne sądy o bliźnich. To akurat niewiele ma wspólnego z miłością, a już tym bardziej z Miłością.

Obrazek użytkownika Rybak

08-04-2013 [17:42] - Rybak | Link:

Wiesz jakie to jest wspaniałe uczucie kiedy jest się pewny swego? Zapewne nie wiesz, bo posługujesz się tylko cudzymi opiniami.
Moje opinie wydają Ci się tylko apodyktyczne. Takie odczucie mają zawsze ci, którzy nie są pewni swego, a ktoś wygłasza opinie i widać że jest pewny swego.

Jaka jest różnica pomiędzy miłością, a Miłością?

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [18:50] - tsole | Link:

Przeczytałeś w ogóle mój szkic? Wątpię. Gdybyś przeczytał, zobaczyłbyś, że odwołuję się nie tylko do cudzych opinii.
Nie będę tracił czasu na trykanie się z dyletantami.

Obrazek użytkownika dogard

08-04-2013 [15:04] - dogard | Link:

to dopiero jest COS...

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [15:45] - tsole | Link:

Obiekt wzdychań nihilistów :)

Obrazek użytkownika dogard

08-04-2013 [16:50] - dogard | Link:

mam na mysli nieznajomosc wszechswiata,powstania i nieskonczonosci jego bytu...takis przyziemny..schowany za innymi...zwykly klakierek.

Obrazek użytkownika tsole

08-04-2013 [18:47] - tsole | Link:

Biedny człowieczku, tylko na to cie stać?

Obrazek użytkownika AW

19-04-2013 [16:35] - AW | Link:

Myślę że niezaprzeczalną oczywistością, a więc absolutna prawdą, są własne odczucia zmysłowe (bez względu na nasze pojmowanie ich przyczyn i charakteru). Nie wymagają one żadnych dowodów, bo są najbardziej pierwotnym i bezpośrednim elementem świadomości. Zaś wszelkie wtórnie wynikające z nich wnioski, to już wymiar względny, oparty o wybiórcze interpretacje i dowolne założenia. A więc, za wyjątkiem pierwotnych (subiektywnych) doznań, wszelka pozostała wiedza to nic innego jak domniemania i domysły, czyli wiara.

Nasza 'rzeczywistość' to w sumie nic więcej niż doznania zmysłowe oraz myśli. Solipsyzm oczywiście może z tego wynikać ale nie musi, bo nic nie wyklucza realizmu, który ma prawo warunkować naszą świadomość (duszę).

BTW, niecałe dwa tygodnie temu pozwoliłem sobie wprowadzić niniejszy pański artykuł od grupy dyskusyjnej pl.sci.filozofia, z czego wynikła tam jednak pewna infantylna dyskusja.

:)))

Ukłony