Mój Tata miałby już sto lat

Za pare dni mój Tata skończyłby 100 lat (14 marca wg starego stylu, a 27 wg naszego). Gdyby żył - a zmarł nie tak dawno, bo w 2004 roku. Przeżył niemal cały wiek XX, a licząc wg poglądu, że wiek XX trwał od 1914 do 2001, to Tata żył nawet 4 lata dłużej.
Urodzony był pod Witebskiem, dokąd zesłano mojego Dziadka, lekarza, bo lekarzy władze carskie przenosiły bodajże co rok gdzie indziej, nie było mowy o uwiciu ciepłego gniazdka i braniu łapówek. Medycynę Dziadek ukończył w Dorpacie, bo Polak nie mógł jej studiować w Polsce, podobnie jak w Polsce nie mógł zdać matury, która liczyłaby się jako państwowa, poza gimnazjum carskim, a nikt z rodziny nie wyobrażał sobie czegoś podobnego. Można to dokładnie np. wyczytać u Poli Gojawiczyńskiej, nie mówiąc o Żeromskim, jaki to był raj zabory, do czego tylu teraz tęskni jako do rozsądnej mozliwości. Drugi Dziadek, Ojciec mojej Mamy, wyjechał w tym celu (matura) z kolegą na rok do Tyflisu (Tbilisi), gdzie żył z korepetycji z matematyki i zrobili tam maturę. W rok później dziadka lekarza posłano do Moskwy, gdzie umarła moja Babcia w wieku 24 lat, na galopujące suchoty. Zmarła w styczniu 1915 roku, juz pare miesięcy wcześniej wybuchła I wojna światowa i dziadka car powołał do wojska jako oficera, dowódcę batalionu medycznego (o ile wiem, wszyscy lekarze byli oficerami). Wysłał go z batalionem na Syberię, razem z innymi polskimi oficerami, bo Polaków bezpieczniej było trzymać z dala od frontu, nigdy nie było wiadomo, w która stronę zaczną strzelac. Na front pod Augustów posłano ich dopiero jesienią.
No tak, tak czy inaczej, Ojciec przeżył I wojnę ze swoją babcią Anną i kupą różnych polskich dzieci w Znamience na Ukrainie. Babcia w domu uczyła je polskiego i rachunków, a po wyjściu z domu nie wolno im było odezwać się po polsku, dzięki czemu mój Ojciec był praktycznie dwujęzyczny polsko-rosyjski, i świetnie znał ukraiński. Obejrzal Wielką Socjalistyczna rewolucję Październikową w tejże maleńkiej Znamience i nigdy o tym nie mówił, aż do nagrania w 2003 roku, które z nim zrobilam, ale które zaraz ukradziono. Jeden z synów, elew szkoły kadetów, zgubił się gdzieś w 1915 roku i w ten sposób babcia Anna straciła juz drugie dziecko z pięciorga; resztę życia spędził w Rosji, a potem w ZSSR, znalazł się w 1957, ale to juz było za późno dla niego na powrót.
W 1920 czy 21 roku byla tzw. opcja, Polacy mogli wrócić do Polski, jeżeli się odpowiednio mocno postarali i mieli papiery. Babcia Anna, odnaleziona w Znamience przez stryja Cezarego Rudzińskiego, swego szwagra, zgłosili się we dwoje jako małżeństwo i zapisali jako swoje 12 dzieci polskich, własnych i cudzych, i z nimi przedostali się do Polski.
I tą metodą mój Ojciec znalazł się w Wilnie, gdzie pierwszy raz w życiu zobaczył swoją macochę, nową żonę Dziadka, a moją późniejszą drugą babcię, a poza tym pierwszy raz w życiu jadł masło, które wydało mu się ohydnie tłuste. Do tej pory raz czy dwa razy w roku, na święta, maścili kaszę olejem.
Potem rózne rzeczy się działy, już w wolnej Polsce skończyl konserwatorium wileńskie, był w Kole Polonistów z Miłoszem, pracował w Radiu Wileńskim u Hulewicza, studiował muzykę w Paryżu u Nadii Boulanger, poznał moją Matkę, ożenił się z nią w 1941 roku, uczestniczył w Powstaniu Warszawskim, uszedl z Warszawy z ciężko rannym moim wujem Bronkiem na rękach.
Potem wiele róznych rzeczy, które mam nadzieję opisać w książce o Ojcu.
Wspomnienia mojej Mamy - Anna Rudzińska "O moją Polskę" (z moim wstępem, internetowo www.poltext.pl)
Audycja o moim Ojcu, Witoldzie Rudzińskim, kompozytorze i muzykologu, we wtorek 12 marca w Programie II Polskiego Radia o godz. 15.00

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika kris przybysz

10-03-2013 [19:40] - kris przybysz | Link:

Szanowna Pani zachęcam do pisania, czas ucieka. Już dzisiaj czekam na książkę.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

10-03-2013 [20:27] - Teresa Bochwic | Link:

Dziękuję, najpierw muszę się pozbyć obowiązków codzienności.

Obrazek użytkownika Janko Walski

11-03-2013 [00:51] - Janko Walski | Link:

Trudno odgadnąć, jak to mogło śię stać.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

11-03-2013 [10:08] - Teresa Bochwic | Link:

Tak, niesamowite, ale raczej bez podtekstów. Nagrywałam w domku na wsi, na wieloletnim prymitywnym radiomagnetofonie, za 40 zł w Auchan. Na kasetach po 2,50 sztuka. Robiliśmy to na werandzie, wszyscy okoliczni mieszkancy mogli to widziec. Ktos ukradł to radio razem z kasetą. Sprzedał je pewnie za butelke piwa, co najwyzej.
Stracilam najcenniejsze nagranie. I nawet bez udziału tajnych służb.

Obrazek użytkownika Janko Walski

11-03-2013 [14:07] - Janko Walski | Link:

a na koła śruby z kluczykiem założyć. Dzięki temu, wracając pewnego dnia z górskiej, zimowej wycieczki z małymi zmęczonymi dziećmi zastałem malucha zostawionego w środku dużej wsi tylko z wybitą szybą, bez akumulatora i zapasowego koła.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

13-03-2013 [12:20] - Teresa Bochwic | Link:

To nie było tak dawno, ostatnia kaseta to było lato 2003 roku, 10 lat temu, wydawało się, że radio za 40 zł to nie jest wielka okazja.