Miałeś chamie złoty róg – ciśnie się na usta cytat z krakowskiego klasyka, gdy przychodzi ocenić karierę polityczną Zbigniewa Ziobro. Niegdysiejsze zwycięstwo wyborcze Ziobry, startującego z numerem 1 na liście Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie, było wręcz oszałamiające. Później nastąpiło pasmo sukcesów na stanowisku ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Zaciekle zwalczany przez ludzi III RP Ziobro był gwiazdą tamtego rządu. Nadgnity aparat państwa poczuł się poważnie zagrożony działaniami antykorupcyjnymi energicznego ministra. Wydawało się, że Ziobro funduje sobie pewną przyszłość jako lider swojej formacji i będzie godnym następcą Jarosława Kaczyńskiego. Dziś już wiemy, że tak się nie stanie, że ambitny polityk skazał się na rolę rozgrywającego w politycznej drugiej lidze.
Gwoździem do politycznej trumny Ziobry (”gwóźdź do trumny” to metafora, która sam się kiedyś posłużył w odniesieniu do Andrzeja Leppera) będzie głosowanie konstruktywnego votum nieufności wobec rządu Donalda Tuska. Jak już wiemy Solidarna Polska Ziobry nie poprze tego wniosku i nie chce widzieć prof. Piotra Glińskiego na stanowisku premiera rządu technicznego. Merytorycznych powodów ku temu nie ma żadnych. Interes kraju, by taki rząd powstał – jest oczywisty. Ziobro deklaruje co prawda niechęć do rządów PO-PSL, ale w praktyce stanie - nie tyle on, co koledzy parlamentarzyści – w ich obronie.
Nie ma w tym oczywiście logiki, oprócz potrzeby rozpaczliwego odróżnienia się od Prawa i Sprawiedliwości w celu zaistnienia na scenie politycznej. To dlatego mikry klub parlamentarny SP zgłosił swojego kandydata na premiera w osobie Ludwika Dorna, dając tym samym jednoznaczny dowód na to, że nie interes kraju jest dla tej grupy najwyższym nakazem, a rozgłos zapewniający jakie takie funkcjonowanie w przestrzeni publicznej. Widać to zresztą po innych działaniach, po licznych konferencjach prasowych w Sejmie na wszelkie możliwe tematy i po aktywności medialnej. W tej materii bryluje Jacek Kurski, który najwyraźniej myli ocieplanie swojego wizerunku z pajacowaniem w mediach. Ostatnio w tej właśnie roli – roli błazna – wystąpił w jubileuszowej audycji radiowej Sygnały Dnia jako współprowadzący tę audycję z sejmowym kolegą palikotowcem Rozenkiem. Żałosny spektakl.
Nie wiem jaki diabeł miesza w tym kotle, ale musi to być skuteczny funkcjonariusz piekieł, skoro pozbawił instynktu samozachowawczego kutych na cztery nogi gości. Gdyby Ziobro wiedział, jak jego secesja postrzegana będzie przez sympatyków prawicy, nigdy by się na nią nie zdecydował. Najwyraźniej jednak najciemniej pod latarnią i grupie Ziobry wydawało się, że są panami na tym boisku i robią świetny polityczny interes.
Jednak to nie o ich interes chodzi, nie o ich sejmowe i europejskie apanaże – ale o NASZ interes, o interes milionowej klienteli politycznej. Zrozumiałbym – pewnie nie ja jeden - ich krok, gdyby za decyzją wystąpienia z PiS kryła się istotna ideowa przesłanka, gdyby kierowali się czymś w rodzaju politycznego „non possumus”. Jednak nic takiego nie da się zauważyć. Nie ma żadnego istotnego wyróżnika świadczącego o ich politycznej odrębności. Jest marna imitacja, chętnie nagłaśniana przez TVN żeby dokopać PiS-owi. Żałosne jest to, że aby jakoś odróżnić swoje poglądy od poglądów wczorajszych kolegów, ziobryści milkną na temat Smoleńska i kwestię katastrofy uważają za politycznie drugorzędną.
Zaprawdę trzeba mieć w tej sytuacji więcej szacunku dla młodych narodowców Bosaka i Winnickiego, którzy nie zgadzają się z narodowym „daltonizmem” Jarosława Kaczyńskiego i Gazety Polskiej. Tym chłopakom o coś w końcu chodzi (choć osobiście uważam, że to „coś” prowadzi w polityczną ślepą uliczkę). Ziobrze zaś brakuje paliwa. Nawet gdy powołuje się na swoje minione zasługi – jak w przypadku działań prowadzących do skazania doktora G. – trudno oprzeć się wrażeniu, że sukcesy w walce z korupcją przypisać trzeba raczej partii Prawo i Sprawiedliwość niż jego osobistym zaletom. Kapitału politycznego pozostało mu już niewiele, prawdę mówiąc – marne resztki. A był to kapitał niemały i niełatwy do roztrwonienia. Zaprawdę, panie Zbigniewie, miałeś złoty róg.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9997
ich zadaniem jest dzielić... to niech dzielą...
zapomniał tylko, że tylko przy Kaczyńskim i z jego ugrupowaniem to było możliwe. Zważywszy inteligencje tego człowieka, sądzę, że albo mu odbiło albo był kretem. Osobiście sądzę, że odbiło i nadęło... w pewnym momencie myślał, że jest "the best" zważywszy na klakę medialną, mógł w to uwierzyć...
i... gucio... dał się zrobić jak harcerzyk... osobiście nie powierzyłbym mu nawet drużyny skautów piwnych...inna sprawa, że Rewiński jest bardzo inteligentnym gościem i zjadłby takiego drużynowego jak smażoną kiełbaske do ulubionego piwa... szkoda... ale dobrze się stało, że teraz a nie w jakiejs ważnej i decydującej rozgrywce politycznej...
Naciski musza być olbrzymie i groźne, skoro tyle osób ulega im wbrew oczywistemu imnteresowi kraju i własnemu.
niech pan podziwia jej złote myśli jak obrońców praw gejowskich... no i to jej przekonanie, że helmuty są lubiane w jewropce...no niech to powie w Grecji czy Włoszech...a ostatnio Portugalczycy i Hiszpanie mają wiele powodów do lubienia kulturalnego jak ssman przed kolacją narodu niemieckiego
a tak z ciekawości to mam nadzieję, że madame daf idąc na spotkanie z burmistrzem wiednia ubiera majteczki w kolorze ody do radości...