Sobibór raz jeszcze

„To samo co zawsze” – taką uprzejmą odpowiedź otrzymałam na Twitterze od ministra Radosława Sikorskiego na pytanie: „Co MSZ zrobił w sprawie nazwania przez [niemiecką agencję prasową] DPA obozu w Sobiborze „polskim obozem zagłady” w dn. 14 lutego br.?” Za agencją DPA określenie to powtórzyła przynajmniej część prasy niemieckiej, rozsiewając antypolskie „kłamstwo oświęcimskie”. Niestety, powtórzyło to parę pism niemieckich, m.in. wielki dziennik „Die Welt”. I mimo szybkiej kontrakcji kolejny raz poszło w świat.
Okazało się zatem, że rząd reaguje na głos ludu. I to jest w całej historii pocieszające. Najbardziej pocieszająca była reakcja Niemców. Niemcy natychmiast przeprosili i obiecali poprawę. „Jest oczywistym fakt, że Sobibór nie był polskim obozem śmierci, lecz niemieckim – utworzonym i prowadzonym przez nazistów w Polsce. Mówienie czego innego na ten temat jest niepoprawne. Jak tylko stwierdziliśmy błąd – w godzinę po tym jak tekst został wysłany do naszych klientów – podjęliśmy kroki w celu jego skorygowania. Proszę pozostać pewnym, że Niemiecka Agencja Prasowa dpa jest świadoma swojej odpowiedzialności dziennikarskiej i że wewnętrzne badanie tej konkretnej sprawy będzie miało miejsce. Prosimy wszystkich, którzy zostali obrażeni tym błędnym sformułowaniem o przyjęcie naszych najszczerszych przeprosin. Thomas Pfaffe, Szef Newsroomu”
Pani Cornelia Pieper, pełnomocnik ds. stosunków polsko-niemieckich także zareagowała błyskawicznie. Obiecała, że dołoży wszelkich starań, by błąd nigdy więcej się powtórzył. „Rząd Federalny nieustannie zabiega o to, aby to mylne określenie nie było używane w odniesieniu do niemieckich obozów koncentracyjnych i zagłady w Polsce” – napisała w rozesłanym przez ambasadę Niemiec oświadczeniu. – „Nadal publicznie i w rozmowach osobistych z przedstawicielami mediów będę apelować o nazywanie byłych obozów koncentracyjnych i zagłady na terenach okupowanej Polski „niemieckimi obozami koncentracyjnymi i zagłady na ziemi polskiej”.
Istotnie, oficjalna nazwa Muzeum Auschwitz w Oświęcimiu to „niemiecki nazistowski obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz”. Oficjalna nazwa Muzeum w Sobiborze to „Muzeum Byłego Hitlerowskiego Obozu Zagłady w Sobiborze” (SS-Sonderkommando Sobibor). Chyba wiadomo to nawet dzisiejszym niedouczonym absolwentom, kto to byli hitlerowcy, a niemieckim dziennikarzom, co to było SS. 
Dlaczego rząd niemiecki zabiega tak nieustannie a tak nieskutecznie o prawidłowe nazewnictwo, a ambasadorom polskim ciągle nie udaje się utrwalić właściwego przekazu? Że Auschwitz był niemieckim obozem położonym w Polsce zapamiętali już nawet Amerykanie, choć dopiero w ostatnich dwóch latach. Pierwsza i przełomowa była w USA decyzja redakcji "Wall Street Journal", która zakazała sformułowania "polskie obozy" w listopadzie 2010 roku (65 lat od zakończenia II wojny światowej). Agencja Associated Press zakazała użycia określenia polskie obozy śmierci ("Dla obozów z II Wojny w krajach okupowanych przez nazistowskie Niemcy, nie używaj fraz takich jak "polskie obozy śmierci", które wprowadzają w błąd, nie rozróżniając miejsca i sprawców. Zamiast tego używaj na przykład "obozy śmierci w okupowanej przez nazistów Polsce"). To zwykle najskuteczniejsze działanie, bo agencje rozsiewają fałszywe określenia.
Anglicy jeszcze nie spamiętali o co chodzi, bo nie dalej jak w październiku 2012 BBC pozwoliła sobie nazwać go „polskim obozem śmierci”. Francuzom także zdarzają się wciąż pomyłki. Radio France Inter przeprosiło za użycie 9 października 2012 r. w swoich serwisach informacyjnych ma antenie „nieprawidłowego zwrotu polski obóz w Auschwitz”. Dyrektor RFI Matthieu Aron w liście do ambasadora polskiego przesłał „najszczersze przeprosiny za użycie sformułowania polski obóz w Auschwitz”.
Ale że Niemcy nie mogą ciągle tego spamiętać?
Na stronie MSZ nie ma śladu po ostatnim incydencie z DPA. Wymieniono za to kilka innych, wcześniejszych. Sprawa DPA to już trzecia interwencja polskich dyplomatów w Niemczech w tym roku. W styczniu ambasada skutecznie interweniowała w "Deutsche Welle" i lokalnej gazecie "Trierischer Volksfreund". Z kolei 9 maja 2012 w artykule Flammen in der Asche opublikowanym w „Süddeutsche Zeitung” pojawił się nieprawidłowy zwrot „polski obóz zagłady Sobibór”. Gazeta poprawila tekst na stonie i zobowiązała się do sprostowania.
Grudzień 2009. „Interwencja Ambasady RP w Berlinie ws. błędnego sformułowania „polskie obozy”, które pojawiło się w drugim programie telewizji publicznej ZDF, rozgłośni Deutschlandfunk oraz w Jazz Radio”. Nastąpiła odpowiednia reakcja i przeprosiny.
  Bardzo żałujemy, że w programach informacyjnych w ramach Morgen Magazin użyto błędnego pojęcia „polski obóz koncentracyjny Sobibor”. Rozmawiałem osobiście z redakcją i ustaliłem, że jutro w programach informacyjnych zostanie wyemitowane sprostowanie.
Użycie sformułowania „polski obóz” nie było naszym zamierzeniem, tylko słownym zaniedbaniem, które jednak może prowadzić do zniekształcenia prawdy historycznej. To Niemcy zakładali obozy koncentracyjne w okupowanej Polsce.  
Jest mi bardzo przykro.
Nikolas Brender      redaktor naczelny ZDF
„13 lipca br. [niestety, nie wiemy, jako to rok był wtedy bieżący, wygląda na to, ze dawniej niż 2009] niemiecka telewizja informacyjna N24 użyła w wyemitowanym na pasku informacyjnym doniesieniu o Johnie Demjanjuku błędnego zwrotu „polski obóz zagłady Sobibór”. Ambasada RP w Berlinie niezwłocznie przystąpiła do interwencji, domagając się zmiany napisu na zgodny z prawdą historyczną. W odpowiedzi placówka otrzymała list od rzecznik prasowej nadawcy Kristiny Faßler, w którym przeprosiła ona za użycie nieprawidłowego sformułowania oraz zapewniła, że błąd został skorygowany a pracownicy stacji uwrażliwieni w tej kwestii.”
Przykro to dopiero było mojemu nieżyjącemu już przyjacielowi, który w niemieckim obozie w Sobiborze jako 20-letni chłopak stracił nogę, a przeżył tylko dlatego, że kilkanaście dni później obóz został wyzwolony.
Naprawdę nie jest moim zamierzeniem dopiekać Niemcom za przewiny ich dziadków. Pamiętam doskonale młodych Niemców, którzy pod koniec lat 60. przyjeżdżali do Krakowa, uczestniczyć w odbudowie zniszczonych zabytków. Po cichu, bez rozgłosu, pracowali na budowach. Pamiętam moje osłupienie w Berlinie w końcu lat 70., jak otwartym, różnorodnym i tolerancyjnym społeczeństwem okazały się Niemcy zachodnie. Pamiętam świetnie wspaniałe paczki z Niemiec ze słodyczami dla dzieci, ratującym nas olejem i proszkiem do prania, przysyłane masowo przez obce niemieckie rodziny w najciemniejszą beznadziejną noc stanu wojennego. Znam wspaniałych, rozumnych Niemców, którzy rozumieją historię i płynące z niej doświadczenia, wiem, że zrobili wszystko, co mogli, by zapłacić za winy swego narodu, zarówno pieniędzmi, jak i wychowaniem swych współobywateli do demokracji, tak, by nigdy nie mogły się powtórzyć te straszne rzeczy, jak w Sobiborze. Wprowadzili wielokrotne zabezpieczenia prawne przed przejęciem władzy przez kogoś w rodzaju Hitlera a do preambuły konstytucji wprowadzili odwołanie do Boga, bo stwierdzili, że to jego usunięcie po I wojnie mogło przyczynić się do rozplenienia barbarzyństwa w ich kraju.
A może przestać robić „to samo co zawsze”? Skończyć kuluarowe rozmowy, ciche napomnienia w tonacji: no nie przesadzajcie, trochę chyba zanadto się rozpędziliście? Może przekazywać agencjom co roku przypomnienie w tej sprawie? Albo gdyby MSZ zorganizował jakąś konferencję, czy poufne spotkania, nie koncentrując się na poprawności gramatycznej w informacjach, ale na tym, co czują obywatele polscy. Z pewnością dyplomaci wiedzą, jak się to robi. Nie chodzi przecież tylko o „błąd historyczny” czy niepoprawność językową i geograficzną. Chodzi o potwarz, o straszliwe urąganie polskim ofiarom II wojny światowej, a teraz nam wszystkim, ich duchowym potomkom. Chodzi o nasze tu w Polsce samopoczucie, o poczucie sprawiedliwości, o szacunek do samych siebie. O obronę przed oszczerstwem, wydawałoby się, dla Niemców zrozumiałym, a ciągle aktualnym w 70 lat po napaści na Polskę przez Niemcy hitlerowskie. Chodzi o to, żeby wszyscy mogli nareszcie odłożyć to ad acta historii, nie odnawiać ciągle urazów. Niemcy, którzy ciągle zapominają, kto zorganizował SS-Sonderkommando Sobibor, przestają być dla nas wiarygodni.
Pan Zbigniew Osewski, Polak, pozwał parę lat temu niemiecką spółkę Axel Springer AG, wydawcę "Die Welt” za naruszenie swych dóbr osobistych, jakimi są tożsamość i godność narodowa oraz prawo do poszanowania prawdy historycznej. Gazeta użyła w 2008 r. zwrotu "polnische Konzentrationslager Majdanek" – polski obóz koncentracyjny Majdanek. I co prawda opublikowała przeprosiny, ale Osewskiego dotknęło, że wkrótce znów użyto tam słów o „polskim obozie zagłady”. Sprawa toczy się przed polskim sądem.
(http://wiadomosci.gazeta.pl/wi...–)
Za tydzień planowane są przesłuchania redaktorów dziennika w Berlinie. Pełnomocnicy pisma kwestionują, aby istniały dobra osobiste takie jak tożsamość narodowa czy prawo do poszanowania prawdy o historii narodu polskiego i godność narodowa oraz by podlegały ochronie na podstawie kodeksu cywilnego.
Czy naprawdę nie istnieją? Czy nie jest to dobro nie tylko osobiste, ale narodowe, państwowe także? Dlatego powołaliśmy Redutę Dobrego Imienia/ Polish Ant-Defamation League, którą prowadzi pan Maciej Świrski.
Czy naprawdę chodzi o to, żeby zacząć procesować się z Niemcami?

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

23-02-2013 [12:38] - Jolanta Pawelec | Link:

reduta - 1/bal publiczny maskowy 2/ fortyfikacja polowa (ziemna) w kształcie czworoboku - instalacje podczas bitwy i na użytek obronny 3/ stowarzyszenie teatralne - Reduta ( Osterwy) 4. fraz "Masz, diable, redutę!" - gdy coś się nie udało
Specyfiką polskiej obronności były reduty. Literatura oprawiła je w legendę. Artyści - redutę teatru traktowali jak zakon sztuki (asceza, poświęcenie - powołali szkołę aktorską o surowej dyscyplinie).

Reduta dobrego imienia! - Diabli nadali!

OPORIN - to nazwisko niemieckiego drukarza ( wcześniej profesora humanisty) powinno widnieć jako
przykład dobrego imienia- Polaków i Niemców ale i Europejczyków. Wydał dzieła, które światłem prawdy naukowej ( a nie żadnych innych względów)systematyzowały wkład wiekopomny i światły myśli ludzi. Wtedy i Frycz Modrzewski byłby patronem dobrego imienia Polaków, a przedsięwzięcie nawiązywałoby do dobrych tradycji ludzi nauki służących wyłącznie Prawdzie.

Jakie horyzonty - takie rezultaty. Dreptak - się kłania ( ballada polska)

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

23-02-2013 [22:56] - Teresa Bochwic | Link:

1. Reduta - to oczywiste, "instalacje podczas bitwy i na użytek obronny".
2. Reszty Pani wpisu nie rozumiem. Dlaczego "diabli nadali"?
3. Nie ma konieczności, by tu należeć. Należą ci, którym ten pomysł odpowiada.

Obrazek użytkownika aaa

24-02-2013 [12:27] - aaa | Link:

nie było niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze utworzonego i prowadzonego przez nazistów w Polsce, jak pisze szanowna Autorka, lecz w Generalnym Gubernatorstwie, która to nazwa brzmi najlepiej po niemiecku!