Kryzys UE którym straszy się w perspektywie 2013 roku istnieje w Polsce od wielu lat, jego stałym wyrazem jest dwucyfrowy wskaźnik bezrobocia, milionowa emigracja zarobkowa, stały deficyt budżetowy i płatniczy w obrotach zagranicznych nie mówiąc już o nędznym poziomie dochodu narodowego. Nie można jednak pominąć przerażająco dużego udziału ubóstwa w naszym społeczeństwie nawet jeżeli przyjmie się z dobrą wiarą bardzo zaniżone kryteria tego stanu podawane przez usłużny wobec rządu GUS.
Oczywiście że rząd warszawski na spółkę z unijnym mogą (i najwyraźniej do tego zmierzają) jeszcze pogorszyć istniejący stan tłumacząc się działaniem sił wyższych, czyli kryzysu zesłanego z nieba czy z piekła.
W pewnych kręgach Europy zachodniej powstały kłopoty gospodarcze związane z oczywistymi i widocznymi od dawna nadużyciami. W takim przypadku skutki powinny spaść na winowajców, a są nimi spekulanci finansowi którzy zaliczywszy sobie profity z nadużyć każą teraz niewinnym pokrywać straty.
Sprawy mają wyraźnie wydźwięk kryminalny o czym się nie mówi bowiem rządy największych krajów europejskich, a także władze UE muszą być w jakimś stopniu zależne od sprawców i wolą obciążać swoich i cudzych obywateli bo to zresztą nic rządzących osobiście nie kosztuje.
Niezależnie od różnego rodzaju afer które stale występują przy takim typie rządów jakie istnieją w UE, cały ten unijny kram jest po prostu źle zarządzany jako organizm gospodarczy. Można bowiem tolerować nadużycia tych którzy wykazują się sprawnym i zyskownym zarządzaniem, na zasadzie choćby takiego sformułowania właściciela dużego przedsiębiorstwa który pytany ile bierze zatrudniony przez niego dyrektor przedsiębiorstwa, odpowiada że: -ile on bierze tego ja nie wiem, ja wiem tylko ile ja mu płacę, ale ponieważ gwarantuje mi dobre zyski nie wtrącam się do tego. Tymczasem Europejczycy hojnie opłacają nieudolnych, ale skorumpowanych biurokratów.
Wytworzony w UE realny produkt globalny jest relatywnie niższy aniżeli w Stanach Zjednoczonych czy Japonii, ponadto jego wytwarzanie jest bardzo nierównomiernie rozłożone, jedną czwartą wytwarzają Niemcy, a połowę trzy kraje: oprócz Niemiec Francja i Wielka Brytania. UE ma ciągle niski poziom wymiany towarowej między krajami członkowskimi, sięga ona zaledwie niecałych 1,5 biliona euro rocznie czyli poniżej 10 % PKB, również eksport poza granice Unii nie jest wysoki, wynosi bowiem około 2,5 biliona euro rocznie czyli 16% PKB. Wyróżniają się wyłącznie Niemcy których eksport sięga 30 % krajowego PKB.
Europa zjednoczona w UE musi dużo eksportować gdyż nie posiada odpowiednich zasobów surowcowych, w tym szczególnie energetycznych. Może wprawdzie uruchomić produkcję energii z posiadanych złóż gazu łupkowego lub źródeł niekonwencjonalnych, ale nic w tym kierunku realnego nie robi.
Europie grozi wyludnienie, ale zamiast stworzyć warunki dla własnego przyrostu ludności woli sprowadzać ludzi obcych kulturowo odcinając ich od własnych środowisk i tworząc getta sfrustrowanych i skłonnych do gwałtownych wystąpień elementów. Równocześnie utrzymuje się wysoki wskaźnik bezrobocia i nie potrafi rozwiązać problemu dostosowania wykształcenia zawodowego do aktualnych potrzeb.
Ze względu na niepewność pracy, niedostatek i drożyznę mieszkaniową opóźnia się zakładanie rodzin, a natrętne propagowanie ułatwionego, a nawet wręcz wykoślawionego stylu życia zniechęca do rozwoju rodzin.
Wszystko to w sumie zmierza do samounicestwienia tylko że nikt z europejskich decydentów tym się nie przejmuje będąc zaabsorbowanym własnymi małymi gierkami.
Na tym tle można oczywiście snuć rozważania nad istotą zjawiska zaprogramowanego upadku Europy, jednak nie prowadzi to do jakiejkolwiek koncepcji przeciwdziałania.
Źródłem klęski unijnej polityki społecznej i gospodarczej jest brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony faktycznych władców losem podwładnych ludów i przyszłością Europy, najlepszym tego świadectwem są unijne „programy” spójności i rozwoju. Są to po prostu twory kompromitujące ich autorów.
Europa jeżeli ma ocaleć musi podjąć realizację programu zasadniczej przebudowy społecznej polegającej na wciągnięciu w proces rozwoju możliwie jak najszerszych rzesz ludności ze szczególnym uwzględnieniem krajów zacofanych.
W obecnej strukturze socjalnej pieczołowicie pielęgnowanej przez władze unijne nie tylko że niczego się nie osiągnie, ale ze względu na stagnację gospodarczą przyśpieszy się tylko nieuchronny upadek.
Przebudowa europejskiej struktury gospodarczej i społecznej stanowiącej relikt żywiołowego rozwoju na przełomie XIX i XX wieków wymaga rozładowania europejskiego centrum przemysłowego zlokalizowanego w trójkącie płn. zach. Niemiec, Beneluksu i płn. wsch. Francji i przemieszczenia głównie do peryferyjnych krańców UE.
W rolnictwie które za pomocą kosztownych dotacji uzyskuje nadwyżki z którymi nie wiadomo co robić i sprzedaje się je po dumpingowych cenach, należy poziom produkcji dostosować do realnych potrzeb własnych i zyskownego eksportu likwidując sztuczny system dotacyjny. Uzyska się w ten sposób korzyść w postaci ograniczenia szkodliwej chemizacji i stworzy się tereny na cele pozarolnicze a specjalnie na cele rodzinnego budownictwa domów mieszkalnych.
Podjęcie takiego programu umożliwi zarówno przyśpieszenie tempa rozwoju gospodarki, jak i na zasadniczą zmianę warunków życia.
Żeby to umożliwić Europa musi zmienić swoje nastawienie do stosunków gospodarczych ze światem. Musi zwiększyć swój eksport i zrównoważyć bilans wymiany. Obecnie deficyt UE w wymianie zewnętrznej sięga nawet 200 mld. euro rocznie, jest to tryb życia utracjusza który musi wpaść w sidła wierzycieli. Dotychczas Europa płaciła nadwyżkami kapitałowymi uzyskiwanymi w koloniach i innych krajach, ale to się praktycznie skończyło i dziś płaci się wyprzedażą zabytków, dzieł sztuki i nieruchomości. Ale i to się wkrótce skończy, jedynym remedium jest aktywizacja eksportu i ograniczenie importu.
Potrzebna jest zarówno ochrona własnej produkcji, ucywilizowanie obrotów towarowych z krajami zalewającymi Europę tanimi produktami, a przede wszystkim stworzenie dogodnych warunków dla własnej produkcji eksportowej.
Przeszkód w aktywizacji europejskiego eksportu jest wiele ze sztuczną aprecjacją euro na czele. W chwili wprowadzenia euro w 2002 roku jego kurs był zbliżony do kursu dolara amerykańskiego, obecnie jest o przeszło 20 % wyższy bez żadnego merytorycznego uzasadnienia, chyba podobnie jak ze złotówką na zasadzie rzadkości.
Dla posiadaczy euro i importerów jest to bardzo wygodne, ale dla całej gospodarki europejskiej kosztowne obciążenie. Tłumaczenie że w przypadku niższego kursu euro musielibyśmy relatywnie więcej płacić za ropę i gaz –podstawowe artykuły importowe, jest o tyle nieprawdziwe że o cenach surowców energetycznych decydują inne czynniki i istnieją wszelkie możliwości ażeby w przypadku niższego notowania euro uzyskać odpowiednią redukcję ceny. Tylko że jak dotąd władze unijne tak gorliwie ścigające słabszych, nie zdobyły się na choćby cień protestu przeciwko monopolistycznym praktykom zmowy naftowo gazowej.
Również nie podniosły oczywistych nadużyć i łamania konwencji w handlu międzynarodowym ze strony Chin i innych krajów zalewających Europę tanimi produktami. Dzieje się to na skutek wpływów lobby importowego które na handlu z Chinami zarabia grube miliardy. Wystarczy wspomnieć że z 1,5 bilionowego eksportu chińskiego pośrednicy monopolizujący ten handel przejmują połowę / faktycznie według chińskich informacji jeszcze więcej/ a oznacza to ponad 700 mld, euro. Rozporządzając takimi możliwościami finansowymi ma się w kieszeni i rządy europejskie i władze unijne.
Z istniejącego stanu może w całej UE być zadowolony tylko jeden kraj – Niemcy notujący nadwyżki eksportowe w wysokości około 150 mld. euro rocznie.
Nic zatem dziwnego że posiadając faktyczną władzę w UE ustawia całą jej gospodarkę pod swoje interesy. Można tylko zgłosić uwagę że jest to gra krótkofalowa i przy dalszym jej prowadzeniu nieuchronna katastrofa ogarnie też i Niemcy.
Tylko stworzenie solidarnego i dynamicznego wspólnego europejskiego organizmu gospodarczego wywodzącego się z korzeni chrześcijańskiej kultury może uratować Europę. Początki w postaci wspólnoty węgla i stali były bardzo obiecujące, ale przejęcie władzy przez bezwzględny germański dyktat doprowadziło do dzisiejszego stanu upadku. Najwyższy czas ażeby europejskie narody obudziły się i to jarzmo zrzuciły.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2858
"...Z istniejącego stanu może w całej UE być zadowolony tylko jeden kraj – Niemcy ..."
i dlatego nie ma co liczyć na jakiekolwiek zmiany. Nikt nie podejmie żadnych działań w celu odwrócenia dominujacych trendów (chociażby w kierunku podniesienia poziomu produkcji w krajach peryferyjnych) bo tak jak jest opłaca się właśnie Niemcom.
Berlin realizuje "zjednoczenie" Europy tak jak prawie stopiędziesiąt lat temu będąc stolicą Prus jednoczył państewka rzeszy (z jedyną różnicą, że na razie odbywa się to bez kanonady artyleryjskiej ...ale niech tylko kto twardo stanie na drodze tego "zjednoczenia", to bez rozlewu krwi się nie obejdzie). Elity w Niemczech mają pełną świadomość tego, że jeżeli nie teraz to być może już nigdy...
Ludzie w Europie jak zresztą i wszędzie są jednak ułomni, i kosztem niepewnej wolności (w tym wolności gospodarczej) wybiorą gwarancję pełnej miski byleczego w więzieniu. Dlatego społeczeństwa i elity pozostałych euro-państewek raczej zgodzą się na niemiecki protekcjonizm.
Nie pozostao nam już nic innego jak tylko modlitwa, bo jakie plany ma Bóg w stosunku do "niemieckiej europy" tego nawet najtęższe głowy w Berlinie nie wiedzą ...
Pozdrawiam
P.S.
Nigdy nie miałem złudzeń, że tzw. Unia Europejska to zwykła pułapka zastawiona na naiwnych,...tak samo nie mam złudzeń, że co kolwiek pod tym względem może się zmienić
Cytat:
" Z istniejącego stanu może w całej UE być zadowolony tylko jeden kraj – Niemcy... "
------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------
Unia Europejska nie powstala na zyczenie Niemiec, rowniez idea jej powstania nie wywodzi sie z Niemiec.
Kazdy kto chociaz troche orietuje sie w polityce miedzynarodowej prowadzonej po 1945 roku przez zwycieskie
mocarstwa ( czczegolnie zachodnie ) wie, ze Unia powstala w celu sprawowania permamentnej kontroli nad
Niemcami, tak wsprawach gospodarczych jak i sprawach militarnych.
Prosze rowniez pamietac, ze Niemcy nie sa do dzis panstwem suwerennym i w pelni wolnym.
prosze o" niewciskanie ciemnoty" - tak nieelegancko mowiac!
Boruta ma racje w 100% .
My nie dyskutujemy o tym na czyje życzenie powstała tzw. Unia Europejska, ale o tym jakie dzisiaj są konsekwencje tego faktu i kto naprawdę na tym korzysta (i dlaczego... moim zdaniem nie dojdzie w niej do zmian pożądanych dla peryferii).
Daj Boże, żeby w ramach Unii Polska miała tak ograniczoną suwerenność i wolność jak Niemcy.
P.S.
Nie oczekuję od Niemiec samoograniczenia, które miałoby przynieść korzyść słabszym podmiotom (jak Polska), bo jest to wbrew "ludzkiej naturze". Niemieckie elity gospodarcze i polityczne musiałyby na głowę upaść, żeby swoim kosztem wzmacniać przyszłych konkurentów. My ludzie i narody zawsze będziemy dążyć do zdobycia i utrzymania na ile to możliwe pozycji dominującej nad innymi. Tak zostaliśmy ukształtowani. Nie chodzi o to, że mamy się wzajemnie zwalczać, ale o to żeby mieć świadomość faktu, że korzyść jednych, to strata drugich, a współpraca zawsze kończy się tam gdzie jedna ze stron czuje się pokrzywdzona (lub gorzej... upokorzona)...i tak już jest.
Pozdr.