Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Wybory w maju, czy w czerwcu?
Wysłane przez Ryszard Kapuściński w 23-12-2012 [22:37]
Na przełomie stycznia i lutego PiS zapowiada złożenie wniosku o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska. Kandydatem głównej (i tak naprawdę - jedynej) partii opozycyjnej na premiera ponadpartyjnego rządu technicznego jest prof. Piotr Gliński. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, na podstawie artykułu 158 Konstytucji może uchwalić wotum nieufności wobec Rady Ministrów większością ustawowej liczby posłów (co najmniej 231).
Szansa na wygranie tego głosowania przez PiS jest równa zeru. Wprawdzie podczas debaty będzie można wiele powiedzieć o jakości rządów Donalda Tuska, jednak wynik jest z góry przesądzony.
Jednak złożenie tego wniosku przez PiS może przynieść też inne konsekwencje. Nie wszystko jest takie oczywiste i proste jak by się wydawało, a wiemy już z doświadczenia, że dzięki ciężkiej pracy rozmaitych ludzi i / lub dziennikarzy Tusk potrafił wyjść cało z niejednej opresji.
Sytuacja gospodarcza Polski jest tragiczna. Wiosną najprawdopodobniej dojdzie do dużych niepokojów społecznych; ludzie wyjdą na ulicę; może dojść do „kryteriów ulicznych” w różnych miastach. W oczach działaczy PO i ludzi którzy żyją z różnych układów i układzików, widać coraz większy strach. Bo co się stanie, gdy Polacy w swojej determinacji, w masowych wystąpieniach, zmuszą ten skompromitowany rząd do ustąpienia i ponownych wyborów parlamentarnych jesienią 2013 roku? Co się stanie, jeżeli wybory odbędą się w apogeum niechęci do tej władzy? Strach w oczach mają posłowie PO których jedyną umiejętnością jest istnienie w odpowiednim układzie. Boją się ci, którzy żyją z drobnych przekrętów, ale wiedzą, że dopóki PO jest przy władzy, nic złego ich nie spotka. Boją się dziennikarze, których haniebne teksty są gdzieś zapisane i krążą w internecie, boją się ci którzy mimo braku kompetencji zajmują miejsca pracy innym, którzy nie mają wujka w jakichś zarządach, czy radach nadzorczych. Boją się ci z Bożej łaski „artyści”, którzy zatrudniani są na jakąś fuchę, lub mają możliwość zarobienia reklamując cokolwiek - z tym, że tylko wtedy, gdy wypowiedzą jasno po czyjej stoją stronie: obrażając Boga, Polaków, czy chociażby Jarosława Kaczyńskiego. Nawet tzw. „autorytetom” (niejednokrotnie z esbecką przeszłością) strach zagląda w oczy; bo kto jak kto, ale oni sami wiedzą dlaczego są „autorytetami” i za jaką cenę.
PiS może w najbliższych wyborach, przy sprzyjających warunkach, uzyskać większość parlamentarną i samodzielnie powołać rząd. Nie marzę o sytuacji takiej, jaka się wytworzyła na Węgrzech, gdzie Wiktor Orban ma większość konstytucyjną… ale kto wie? Polacy, czego historia uczy, są w stanie w krytycznej sytuacji podejmować nie tylko bohaterskie, ale też racjonalne decyzje.
Strach niektórych polityków PO przed odpowiedzialnością karną, a ministrów przed Trybunałem Stanu sprawia, że w tej chwili w najwyższych gremiach PO o niczym innym się nie mówi. Zresztą tę szajkę nigdy nic nie interesowało, oprócz trwania przy władzy i kręceniu lodów.
Z informacji jakie do mnie dotarły z… wynika, że najważniejsi pijarowcy Tuska przekonują go do scenariusza, jaki w mniejszym zakresie zastosował w jesieni tego roku.
Przypominam, że w październiku Tusk zwrócił się do Sejmu o głosowanie w sprawie wotum zaufania dla rządu. Głosowało 452 posłów, "za" wotum zaufania głosowało 233 posłów, "przeciw" było 219, od głosu nie wstrzymał się żaden z posłów. Przypominam, że większość ustawowa wynosi 231 posłów. Niewielką ilością głosów Tusk wygrał i tym samym dał sobie parę miesięcy oddechu.
Dzisiaj pijarowcy Tuska namawiają go, żeby iść dalej. Po nieudanym konstruktywnym wotum nieufności, Tusk decyduje się na rozwiązanie Sejmu i doprowadzenie do majowych wyborów parlamentarnych. Maj to według ścisłego zaplecza Tuska ostatnia data, która daje szanse na wygranie wyborów.
PSL na pewno nie zgodzi się na przyspieszone wybory. Działacze PSL są przerażeni wynikami sondaży. Realna wizja nieprzekroczenia procentowej bariery umożliwiającej wejście do Sejmu, brak możliwości rozdawania stanowisk - to koniec tej partii. Z kolei SLD będzie za przyspieszonymi wyborami, bo ma nadzieję, że coś zyska. Dziwolągi zagłosują tak jak im Tusk każe, a SP zrobi wszystko żeby wstrzymać się od głosu, bo dla ich posłów to też może być ostatnie głosowanie w Sejmie.
Decyzja o rozwiązaniu Sejmu będzie należeć do PiS. Partii Jarosława Kaczyńskiego majowy termin wyborów nie jest na rękę. Jesienny termin to co innego - wtedy skumulują się wszystkie zaniedbania rządu Tuska, a jego nikczemne działania dotrą do wystarczającej ilości Polaków, żeby móc myśleć o wygraniu wyborów i samodzielnym rządzeniu.
Jedynym wyjściem będzie szukanie kruczków prawnych, żeby przesunąć wybory na jesień.
Jeżeli to się uda i wybory odbędą się jesienią 2013 roku, to pojawia się wielka nadzieja, że Święta w następnym roku, (Ci przynajmniej, którzy myślą o dobru Polski i Polaków) spędzą w lepszych nastrojach niż dzisiaj - czego Państwu przy okazji życzę.
Muszę wrócić jeszcze na chwilę do tego, co na końcu mojego tekstu napisałem dwa tygodnie temu:\
(…) „Bardzo Państwa proszę - nie ulegajcie emocjom związanym z „Uważam Rze” i celów jakie sobie stawiał red. Paweł Lisicki. (…) Dzisiaj sytuacja jest taka, że powstał dwutygodnik „wSieci”. Proszę uważnie przeanalizować co się stało, którzy dziennikarze zostali oszukani, a którzy nie. Jeśli będziecie mieli trudności z dojściem do sedna prawdy, to idźcie śladem pieniądza; zobaczcie kto na tym zamieszaniu zyska, a kto straci.
To jest najlepsza metoda dojścia do prawdy. Bo prawda jest najciekawsza.
Reszta jest teatrem.”
Otóż powoli wszystko zaczyna się wyjaśniać. Według informacji ujawnionej 20 grudnia, red. Paweł Lisicki, Michał M. Lisiecki i Platforma Mediowa Point Group S.A, która jest wydawcą tygodnika Wprost, dwutygodnika Bloomberg Businessweek Polska, miesięcznika Film oraz serwisów internetowych: Wprost.pl, Machina.pl, Sport24.pl, Ototrend.pl zakładają nowy ogólnopolski tygodnik. Pierwszy numer ma się podobno ukazać 1 marca 2013 roku.
Warto przypomnieć, że pan Michał M. Lisiecki pod koniec 2009 roku odkupił od cypryjskiej firmy Qebonto Holdings 80 proc. udziałów w Agencji Wydawniczo-Reklamowej Wprost, za zaledwie 8 mln zł. Właścicielami AWR Wprost byli m.in. Marek, Amadeusz i Paulina Król.
Sposób, w jaki Marek Król, były poseł z listy PZPR (wybory 1989 r.) i były sekretarz Komitetu Centralnego PZPR ds. Propagandy został właścicielem tytułu już teraz pewnie nikogo nie interesuje. Przypomnę tylko, że dopiero w 1999 roku zawarto ugodę między Spółdzielnią Pracy Dziennikarzy "Wprost" która zapłaciła milion dolarów Komisji Likwidacyjnej RSW "Prasa-Książka-Ruch" za cofnięcie przez nią powództwa dotyczącego praw do tytułu tygodnika Wprost.
Nie o red. Marka Króla tu chodzi, myślę, że każdy ma prawo naprawić to co złego, według mnie pan Król to uczynił, choć nie mnie to oceniać.
Uwłaszczanie się na państwowym majątku było w tamtych czasach powodem do dumy, nie do wstydu. Tylko dla tych, którzy nie śledzili tych dziwacznych „prywatyzacji” sytuacja wydawała się normalna. Przecież nie kto inny, tylko były premier rządu III RP, jeden z założycieli Kongresu Liberalno - Demokratycznego (z którego wylęgła się Platforma Obywatelska), były przedstawiciel Polski w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie, były prezes zarządu Banku Pekao S.A, przewodniczący Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów, a mianowicie pan Jan Krzysztof Bielecki, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” zaraz na początku lat dziewięćdziesiątych powiedział:
"Pierwszy milion trzeba ukraść".
To się nazywa stawiać odpowiedniego człowieka na odpowiednim miejscu.
Jak się pierwszy milion ukradło, to kradło się dalej w myśl maksymy że „ćwiczenie czyni mistrza”. I doszło do tego, że oni nie mają już czego w Polsce kraść. Mogą jeszcze coś ukraść z zamówień publicznych finansowanych przez Unię Europejską, lub oszukać drobnych wykonawców. Tu nasza rodzima mafia prześcignęła nawet mafię neapolitańską. We Włoszech wprawdzie wybudowano parę dworców kolejowych za pieniądze Unii w miejscach do których kolej nie dociera, ale jednak pod budowę autostrad dodawali w minimalnych ilościach; dodawali kamień i co jeszcze tam było potrzebne. Nawet budując obiekty publiczne dorzucali oprócz piasku trochę cementu i tylko w naprawdę nielicznych przypadkach domy się rozlatywały. W Polsce kamień też się dodaje, niestety tylko troszeczkę, ale - takie jest życie - i tak w nocy to wszystko wywozi się na inną budowę, zresztą na inną budowę autostrady… i tak w kółko. Takie finansowe perpetuum mobile.
Wracając do naszego geniusza medialnego Michała Lisieckiego, jak się sam porównuje: polskiego Ruperta Murdocha, to za jego rządów dyscyplinarnie usunięto z tygodnika „Wprost” Marka Króla. A za co? Otóż za felieton pt. „Nie polezie orzeł w GWna” i za krytykę Adama Michnika i Andrzeja Wajdy. Na miejsce red. Króla zatrudniono geniusza dziennikarskiego, niejakiego Tomasza Lisa. Pewnie w celu uwiarygodnienia tygodnika „Wprost”. Przypomnę tylko, że tak jak w przypadku red. Cezarego Gmyza, tekst Marka Króla był zaakceptowany przez redakcję Wprost. Warto w tym momencie przypomnieć przysłowie przypisywane greckiemu filozofowi Heraklitowi z Efezu: „Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki”.
Nie wierzę, żeby red. Paweł Lisicki nie znał tego przysłowia.
Niezwykle ciekawie sylwetkę Michała Lisieckiego i jego dokonań biznesowych przedstawił red. Jan Piński w tekście jaki ukazał się na portalu: gf24.pl pod znaczącym tytułem „Wprost na zakręcie”. Zachęcam do przeczytania:
http://www.gf24.pl/9407/wprost...
Z zainteresowaniem będę przyglądał się dalszym dokonaniom pana Michała Lisieckiego i red. Pawła Lisickiego, pewnie najciekawsze przed nami.
Zobaczymy w jakim kierunku pójdą działania braci Karnowskich i ich tygodnika „wSieci”, który (jak piszą bracia) ukazuje się w nakładzie prawie 300 tys. egzemplarzy. Zastanawia mnie tylko te 100 stron i cena 2,9 zł. Nikomu nie będę podpowiadał, żeby wziął kalkulator i policzył takie drobiazgi, jak np. koszt druku, zwrotów i takie tam parę groszy typu utrzymanie redakcji, etc. Ale przecież cuda są na świecie, czego właśnie doznajemy w tym wyjątkowym czasie. Żeby nie było, że się czepiam, naprawdę mam nadzieję, że bracia Karnowscy odłożą na półkę własne ambicje i stworzą tygodnik który zadowoli tę część prawej strony, która im kibicuje. Bo każde takie działanie jest zagrożeniem dla mainstreamu, a o to nam wszystkim chodzi.
Ryszard Kapuściński
Komentarze
25-12-2012 [12:30] - marco.kon | Link: Wybory w maju czy w czerwcu ? Wybory odbędą się w normalnym
terminie, czyli za prawie trzy lata. Tusk zrobi wszystko aby przed wyborami wprowadzić w Polsce euro. Tak aby jakiekolwiek marzenia Polaków (nie polactwa} stały się tylko mrzonką.
13-01-2013 [08:15] - Rodak z Kanady | Link: niepewnosc dnia codziennego...
Panowie,Donek nie wie co będzie za tydzień z Nim, Platformą czy Polską. On żyje biedaczyna od telefonu do telefonu. każdy może być tym ostatnim, który odbierze jako premier.On nie jest premierem żadnego poważnego państwa, ponieważ samo społeczeństwo tego państwa nie zachowuje się w sposób poważny od co najmniej końca II wojny światowej. Wszystko dzieje się na zasadzie,ze jakoś będzie ,bo musi być-niech się wiec martwią tym oficerowie prowadzący i inni, zajmujący się zarządzaniem tego nieszczęśliwego kraju.Wybory będą jak Siły Wyższe uznają to za stosowne i konieczne, i nie nam gdybać kiedy. Tak samo je przerzniemy wiosną jak przerznęliśmy jesienią. Bez względu na porę roku przeciętny leming tak samo mało sprytny i rozgarnięty, a ta garstka blogerów , to i tak mniej niż błąd statystyczny. I oni juz to wiedzą, ponoc codziennie modlą się/choć teoretycznie niewierzący/ by Pan Ich Najwyższy, pozwolił zachować opozycje w tym niezmiennym stanie przez następne 25 lat.
13-01-2013 [07:53] - Rodak z Kanady | Link: Bracia jak to bracia...
rodzeni zawsze lepsi niż ci od bratniej przyjaźni,no a poza tym oni nie są centusie krakowscy,stad u nich tygodnik wyszedł tak tanio. Może patrzą bardziej biznesowo niż ideologicznie.W polityce jak w biznesie planowanie strategiczne to jest bardzo ważna rzecz.Niektórzy dziennikarze tez o tym wiedzą.