Ponieważ redaktor Tomasz Lis niedawno przyznał Polakom prawo do indywidualnej pamięci, to ja chciałem pochwalić się swoją, żeby nie przepadła w mrokach niepamięci pokoleń. Podejrzewam bowiem, że po prawdopodobnym upadku OFE i ZUS w niedalekiej przyszłości nasi następcy będą mieli co innego na głowie niż pamiętać, kto z kim trzymał, co powiedział, czego nie dopowiedział i dlaczego.
Ja na ten przykład pamiętam dyskusję w radiotokefemie sprzed dwóch lat, w której żywy udział wziął właśnie redaktor Lis. Rozmowa była wręcz podręcznikowo pluralistyczna ze względu na dobór uczestników, w której oprócz postępowego red. Lisa głos zabierali: red. Wołek – postępowa prawica; red. Żakowski – postępowa lewica; prof. Władyka – postępowa historia.
W trakcie rozprawy z pracą magisterską świeżo upieczonego magistra Pawła Zyzaka wymieniano różne postępowe argumenty i usilnie doszukiwano się mocodawców młodego historyka. Dla wszystkich obecnych było bowiem oczywiste, że żaden młody historyk nie mógł samodzielnie wpaść na pomysł, żeby napisać kilkaset stron na temat Lecha Wałęsy. Według zgromadzonych w studio musiał to być jakiś stary historyk, a nawet ktoś jeszcze potężniejszy.
I kiedy już wydawało się, że pat jest nieunikniony, że trop urwie się na prof. Andrzeju Nowaku, promotorze tej pracy, a co najwyżej prezesie Januszu Kurtyce z IPN, wtedy w pełnej krasie ukazał się talent red. Lisa. On to wykazał niezawodny instynkt tropiciela, zajrzał bowiem do listy członków komitetu poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich 2005.
I od razu trafienie – na liście był prof. Nowak! Redaktor Lis nie zakrzyknął co prawda Eureka!, ale dobitnie wskazał, że to jest „istotny kontekst” całej sprawy magistra Zyzaka. Dalej już tylko prosty ciąg przyczynowo – skutkowy: Kaczyński – Komitet Poparcia – prof. Nowak – młody historyk Zyzak. Gdzieś po drodze jeszcze pewnie prezes Kurtyka. Genialnie proste, prawda?
Właśnie umiłowanie istotnego kontekstu przez red. Lisa zwróciło moją uwagę w jego artykule („Odpaństwowić pamięć!”), w którym uzasadnia on sens postulowanej przez siebie likwidacji IPN. Na samym początku bowiem red. Lis wprowadza nas w kontekst tej likwidacji, którym według niego jest fakt, że kandydat na nowego prezesa przez lata współpracował z byłym prezesem. Oto jest kandydat na nowego szefa. To Łukasz Kamiński, przez lata współpracownik Janusza Kurtyki - argument ten musi być bardzo istotny dla Lisa skoro stanowi motyw przewodni całego artykułu.
Zastanowiło mnie to nadzwyczajne przywiązanie Lisa do kontekstów i pomyślałem sobie, że on sam przecież też człowiek i jak każdemu, zdarzało mu się zaistnieć w nie zawsze jasnych kontekstach.
Ale najistotniejszym kontekstem dotyczącym postulatu likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej, jest oczywiście zawartość archiwum Instytutu. Tomasz Lis po prostu nie może tego nie wiedzieć lub choćby wyczuwać, że każda osoba w sile wieku domagająca się likwidacji tej placówki, siłą rzeczy wchodzi w bardzo – ale to bardzo – istotny kontekst własnej przeszłości. Lis tropił kontekst politycznej biografii Lecha Wałęsy tak skrupulatnie, że od pracy magisterskiej młodego historyka doszedł do głowy państwa polskiego. Obecność promotora w komitecie poparcia na kilka lat przed wydaniem pracy uznał za istotny kontekst jej treści.
Idąc za przykładem Lisa można się grzebać w kontekstach do woli, to jest uprawnienie wynikające z prostej analogii, do której on sam dał mimowolnie każdemu prawo. Od razu narzuca na przykład kwestia, jak ocenić żądanie likwidacji IPN w kontekście treści esbeckich archiwów, które są w posiadaniu tej instytucji? To jest przecież niezwykle istotny kontekst.
http://www.wprost.pl/ar/…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5578
Ileż to roboty? Nada się im rangę Instytutu Szkła Kontaktowego i zatrudnią redaktora z kontekstem. W ten sposób stanie się naukowcem. a potem już z górki, doktoraty się posypią...
Pozdrawiam:)
To rzadki przypadek, kiedy do komentarza nie można nic dodać ani ująć.
Pozdrawiam serdecznie:)
Bo oni służalczość mają we krwi. W praktyce to oznacza, że nie posiadają krzty samodzielności i zawsze patrzą za jakimś dobrym wujkiem, któremu można się przypodobać i na nim oprzeć.
Pozdrawiam
W gronie postępowych salonowców nie jest żadnym wyjątkiem pod tym względem. Oni wszyscy to jedno maja na myśli - karierę. To jest całe ich życie - dążenie do osobistej korzyści przesłania im wszystko.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Zgadzam się całkowicie. Dodałbym tylko do rodzinki środowisko, jak w przypadku michnikowszczyzny...
Pozdrawiam
Pozdrawiam
No cóż, jeśli wziąć pod uwagę posłuch jaki ma "postępowa elyta", nakłady ich gazet, oglądalność i słuchalność ich programów, wybieralność w wyborach -= to co myśleć? Hę?
Pozdrawiam
Oczywiście, że tak, jeśli nie można w inny sposób objąć całkowitego panowania nad duszami i umysłami, to oni chętnie wprowadzą cenzurę. To jest dziedzictwo po komunizmie - komuna nie może istnieć nawet trzech miesięcy bez cenzury. Cenzura to jest warunek sine qua non wszelkiego totalniactwa. A oni przecież dążą, żeby wszyscy wyznawali wyłącznie jedyne słuszne poglądy. Wkrótce zaczną się pojawiać w mainstreamowych mediach uzasadnienia dla cenzury - początkowo nieśmiełe, ale w miarę upływu czasu coraz wyraźniejsze. Bo Unia Europejska w tym kształcie, formie i postaci nie może na dłuższą metę bez cenzury przetrwać. Podobnie jak Związek Sowiecki, III Rzesza hitlerowska i wszelka inna totalniacka hołota. Dlatego przewiduję, że zaczną się próby reaktywacji demokracji socjalistycznej, jaką ćwiczyliśmy przez dziesięciolecia za komuny. A pierwszym zwiastunem będzie właśnie cenzura...
Pozdrawiam
Raczej ludzie, którzy mają dużo na sumieniu.
Pozdrawiam