Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

O uczonych i ich aspiracjach

Coryllus, 12.10.2012
Na ostatnim wieczorze autorskim pewien pan pożyczył mi fascynującą książkę. Są to eseje Stanisława Kota zebrane w potężnym tomie zatytułowanym „Polska złotego wieku a Europa”.Wstęp do tego dzieła, jak prawie do wszystkich dzieł, traktujących o złotym wieku napisał Henryk Barycz, o którym inny jakiś badacz napisał z kolei książeczkę zatytułowaną „Henryk Barycz – historyk niepokorny”. Ja nie wiem o jaki rodzaj pokory chodziło autorowi, ale mniejsza z tym.

Był Stanisław Kot – o czym wszyscy czytelnicy Stanisława Mackiewicza doskonale pamiętają – dzieckiem ze wsi. Fakt ów niesie ze sobą pewne obciążenia, które nie dają się niestety w żaden sposób zniwelować do końca życia. Ponieważ ja sam pochodzę ze wsi chciałbym w kilku słowach wyjaśnić o co chodzi. Otóż ludzie mający skromne możliwości, ludzie z małych miasteczek i wiosek, starają się zwykle wykorzystywać je maksymalnie. To często ich gubi, bo przestają myśleć o celu, a zaczynają dbać o szczegóły i w tym ich pielęgnowaniu odnajdują sens swoich działań. Kiedy orientują się, że to sens fałszywy, pozorny, a to co było ważne gdzieś im umknęło jest już za późno. W przypadku Stanisława Kota było inaczej. On doskonale wiedział gdzie jest cel i jakie drogi ku niemu prowadzą. Nie pochodził bynajmniej z jakiejś wiejskiej biedoty i nie musiał zmagać się z tysiącznymi trudnościami, był Stanisław synem przedsiębiorczego i zamożnego ojca. Jego kariera przebiegała gładko i typowo dla chłopskich synów z Galicji, którzy – nawet jeśli się buntowali przeciwko cesarzowi – stanowili ważny element w polityce wewnętrznej państwa. Jakie drogi kariery stały przed takimi chłopskimi synami jak Kot? Barycz pisze, że w początkach XX wieku seminarium duchowne nie spełniało już ich aspiracji. Były one mocno rozbudowane i znacznie wyższe. My dziś patrzymy na to wszystko poprzez pryzmat działalności niepodległościowej i poprzez pryzmat Polski, ale przecież w tamtych czasach, nie było Polski, a Austro-Węgry nic nie wiedziały o tym, że zbliża się ich koniec. Było to państwo snujące plany i realizujące politykę dość drobiazgową i złożoną. Polityka nie mogła być inna wobec okoliczności wewnętrznych, wobec tego, że w armii obowiązywały komendy w siedmiu językach. Nie ma chyba póki co żadnej książki opisującej subtelność i zawiłości polityki cesarskich kamer wobec narodów monarchii i ich najwartościowszych przedstawicieli, a bardzo by się taka praca przydała.
Skoro chłopscy synowie nie szukali już spełnienia aspiracji w seminarium duchownym, pozostawała im armia i uniwersytet. Z armią cesarską był ten kłopot, że państwo w swej istocie kultywowało tradycje średniowieczne. O swojej córce Franciszek Józef nie mówił inaczej jak: jej wysokość arcyksiężniczka Gisela. Oficerowie cesarscy byli bandą nadętych bałwanów, a awanse rozdzielano tylko niekiedy według rzeczywistych zasług. Pozostawał więc uniwersytet. Tam synowie chłopscy mogli realizować swoje marzenia o lepszym życiu. Stanisław Kot jest tu najwyrazistszym przykładem takiej kariery. Jego zainteresowania skupiały się wokół XVI wieku i historii wychowania. Tak jak wszyscy pracownicy naukowi cesarskich uniwersytetów traktował on swoją pracę bardzo serio. Dysertacje, które pisał wywołują dziś uśmiech jedynie, ale dla autora i pierwszych czytelników były one zapewne czymś innym. Był Stanisław Kot – co oczywiste – działaczem niepodległościowym. Jego myśli krążyły, co wnosić możemy z treści esejów, wokół odbudowania mitu Polski wielkiej i silnej. Mit ten budował Stanisław Kot zgodnie z zamysłami i zaleceniami tajnych cesarskich kamer, świadomie lub nie, podobnie jak inni polscy uczeni piszący o złotym wieku.
Polityka propagandowa i informacyjna wobec Polaków w monarchii układa się bowiem w następujące sekwencje: mamy oto bogatych ziemian, którym należy się jakiś grant, jakaś legenda o wielkości. Oni mają swoje tradycje rodzinne, w których – bywa – jest miejsce tylko na prawdę i nierzadko – co niepokojące – nie nabierają się oni na produkowane przez cesarskich uczonych plewy. Po prostu wiedzą jak było. Interesuje ich kariera, wpływ na politykę i wielkie pieniądze. Jeśli to dostają, siedzą cicho. Są polscy chłopi i inni chłopi. Ci chcieliby uczestniczyć w czymś ważnym i prawdziwym, co pozwoli im zapomnieć o wiejskiej nędzy i w teorii przynajmniej zrównać się ze szlachtą. Dla nich jest uniwersytet. Są także narody, które należy traktować według różnych kryteriów. Najgroźniejsi dla monarchii są oczywiście Węgrzy, zaraz za nimi idą Czesi, a na końcu są Polacy. Reszta czyli: Ukraińcy, Słoweńcy, Bośniacy to sprzymierzeńcy tronu. Polakom zdaje się, że oni są najbardziej dynamiczną częścią wielonarodowego społeczeństwa i mają szczególną rolę do spełnienia. I cesarz pozwala im ją spełniać. Pozwala im tworzyć mit złotej przeszłości. Czechom, których się w Wiedniu wyjątkowo nie lubi, nie pozwala się na nic, a Węgrom pisze się historię na nowo, według bardzo nieciekawego, ale przemyślanego schematu. Robi się mianowicie z Węgrów grupę ugrofińską, która więcej ma wspólnego z Mongołami niż z kimkolwiek innym, dla jakiegoś niesłychanego szyderstwa wręcz ustala się arbitralnie, że Węgrzy są spokrewnieni z Finami. Niestety Finowie nic o tym nie wiedzą i jedyne co mają dla Węgrów to wzruszenie ramion. Realizacją wszystkich tych przedsięwzięć propagandowych zajmują się pracownicy naukowi wyższych uczelni cesarstwa. Propaganda bowiem ma być bardzo skuteczna i musi wrosnąć w serca i umysły. I to się udało, o czym dobrze wiemy. Bladzi, wielkoocy Węgrzy, z czarnym, prawie sinym zarostem na twarzach, uważani są nadal za typowych Azjatów, a wszystko dzięki niemieckiej nauce, która jak pamiętamy nigdy się nie myli.
Kariery na polskich uniwersytetach przebiegają wręcz wzorowo. Po upadku monarchii II Rzeczpospolita dziedziczyła cały ten system i doskonali go traktując uniwersytet i jego funkcję ze śmiertelną powagą. Nikt nie jest tak szanowany i darzony taką czcią jak profesor uniwersytetu. Co nam zostało do dziś.
Teraz powiedzieć musimy jak pracownicy naukowi i dydaktyczni wyższych uczelni traktowani byli w cesarstwie. Mówi nam o tym Wojciech Kossak w swoich znakomitych „Wspomnieniach” o mówi nam o tym Joseph Roth w cudownej powieści „Marsz Radetzkiego”. Otóż ludzie ci byli przez cesarskich urzędników, oficerów, przez bogatych chłopów ze słoweńskich wiosek, nie wspominając o szlachcie, traktowani z najwyższą i nie znającą miary pogardą. Przede wszystkim dlatego, że brali pieniądze z kasy państwa, a nie dostawali je na mocy dziedzicznych przywilejów lub nie uzyskiwali z posiadanych aktywów. Byli to po prostu pracownicy najemni, którzy wykonywali polecenia, a jeśli ich nie wykonali to się ich zwalniało. I już. Największym sukcesem tajnych kamer cesarskich było zaś ukrycie istotnej funkcji uniwersytetu w państwie, przed Polakami. Myślę, że Czesi, którzy są dużo bystrzejsi i bardziej krytyczni zorientowali się wcześniej o co chodziło i nadal chodzi. No i uniwersytet w Pradze to jest miejsce, co do którego oni akurat nigdy nie mogli mieć złudzeń. Z Polakami było inaczej, oni bowiem uwierzyli we wszystko co niemiecka nauka i propaganda wygenerowały przez cały piękny wiek XIX. Uwierzyli w socjalizm, w misję uczonych i w to, że trzeba ograniczyć wpływy Kościoła na rzecz wpływów państwa. Uwierzyli w strukturę piramidalną, nie rozumiejąc, że nie mają żadnego wierzchołka tej piramidy. Pozbyli się go obstawiając w tej rulecie pole z napisem „socjalizm”. Zniszczyli najsilniejszą organizację jaką dysponowali – ziemiaństwo i uwierzyli w to, że awans chłopskich synów w strukturze w istocie tajnej, gdzie nic nie jest oczywiste i klarowne, czyli na uniwersytecie, przyniesie sukces ich ojczyźnie. Stało się inaczej. I to jest proszę Państwa wielki sukces niemieckich uczonych i niemieckiej polityki, która od czasów kiedy profesor Kot studiował we Lwowie nie zmieniła się ani na jotę.

Na tym dziś kończę, bo muszę pisać III tom „Baśni jak niedźwiedź”. Informuję wszelako, że od wczoraj książki nasze są dostępne w hurtowniach, a przez to można je zamawiać w każdej księgarni na terenie kraju. No i oczywiście także kupować na stronie www.coryllus.pl oraz w sklepach wymienionych niżej:


Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź

Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin

Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie

Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie

W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie

U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25

W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim

W księgarni Biały Kruk w Kartuzach

W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.

W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.

No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

Umieszczam tu także drugą część relacji z mojego poniedziałkowego wieczoru autorskiego w Klubie Ronina.
A, jeszcze jedno: dziś o 18.30 w Poniatówce w Błoniu mam kolejny wieczór autorski. Zapraszam wszystkich.

http://www.youtube.com/w…
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2597
Domyślny avatar

fritz

12.10.2012 11:47

1.Cytat:...Otóż ludzie ci byli przez cesarskich urzędników, oficerów, przez bogatych chłopów ze słoweńskich wiosek, nie wspominając o szlachcie, traktowani z najwyższą i nie znającą miary pogardą. *** To jest totalny nonsens, ktory staje sie oczywisty dla kazdego, kto zna Wieden. 2. Cytat:.. Z Polakami było inaczej, oni bowiem uwierzyli we wszystko co niemiecka nauka i propaganda wygenerowały przez cały piękny wiek XIX. Uwierzyli w socjalizm,... *** Rowniez totalny nonsens, pokazujacy ze coryl co prawda ze wsi, ale z tej chalupy z brzega, nia ma pojecia o Polakach... co w socjalizm niemiecki znaczy zydowski marksa czy bolszewicka implementacje, uwierzyli. No i oczywiscie psychoza antypolska rowniez wyskakuje na temat bystrosci Polakow. To jest cos gorszego niz polakofobia. Ciekawe czy coryl skonsumuje owczarka polskiego w formie pieczeni?
Coryllus

Coryllus

12.10.2012 12:23

Dodane przez fritz w odpowiedzi na Wymienie tylko dwa totalne nonsensy.

bo ma za dużo sierści.
Domyślny avatar

fritz

12.10.2012 16:43

Dodane przez Coryllus w odpowiedzi na nie

zedrzesz... coz za stymulator dobrego poczucia.
Pyza na mazowieckich dróżkach

Pyza na mazowieckich dróżkach

12.10.2012 13:44

Wobec Polaków Węgrzy nigdy nie zachowali się jak Azjaci. Pomogli zatrzymać azjatycką dzicz. Jest przy trakcie królewskim tablica, która upamiętnia węgierską pomoc z 1920 roku. Naród węgierski dostarczył 22 milionów pocisków w krytycznych dniach sierpnia 1920 roku. Bezinteresowna pomoc węgierska trwała dwa lata. Nie dobili, pomogli. I co z tego że niemiecka nauka określa ich jako śniadych Azjatów. Co mnie obchodzi ta, która której n i e o m y l n o ś ć podkreslasz, nauka. Po co zaplęgasz jakiś bród o nieomylności, która wychodzi z pozycji siły! Coryllusie, czy oglądałeś kiedyś albumy o Budapeszcie? Pamiętasz, jak wygląda budynek Parlamentu? Coryllusie, czy nigdy nie chciałeś pojechać i zwiedzić Budapesztu? Nie zastanowiłeś się nad tym, że ten wspaniały chrześcijański naród zachował swą siłę również dzięki niezwykłemu językowi? Czy nie uśmiechasz się, jak słyszysz mówiących jakimś esperanckim językiem turystów i nie myślisz o nich z sympatią "...pewnie Węgrzy" Czy wiesz, że piękność Warszawy była równa piękności Budapesztu, a nie Stambułu, Doniecka czy Czelabińska? Opadły mi ręce.... a potem serce mi pękło... Nieomylna niemiecka nauka pomyliła się nie raz. Nie myl polityki historycznej Niemców, ideologii z czymś szlachetnym co nazywa się nauką. Nie prowadź tu niemieckiej polityki historycznej. Bardziej, niż twoja "głupia gęś" podobała mi się analiza Izabeli w wykonaniu nawalonego Mraczewskiego "... Żabcia ze starym wszystko zrobi co jej się podoba... Pójdę do moich przyjaciół... Gdzie oni są?...Oni by sobie sobie z Żabcią prędzej poradzili... Nie grałaby im po nosie jak staremu... Gdzie moi przyjaciele?" Cieszysz się uznaniem, szacunkiem i podziwem czytelników. Werbalnym, nie intuicyjno-telepatycznym. Nazwisko kojarzą z twarzą i z Twoimi umiejętnościami. To duży kapitał. Proszę tylko, zachowaj swój image, nie przefarbuj włosów na na blond, bo wtedy nikt nawet nie usiłował będzie cię traktować poważnie. Ludzie tacy są. Bywaj zdrów. Żegnam.
Pyza na mazowieckich dróżkach

Pyza na mazowieckich dróżkach

12.10.2012 13:48

" Bladzi, wielkoocy Węgrzy, z czarnym, prawie sinym zarostem na twarzach, uważani są nadal za typowych Azjatów, a wszystko dzięki niemieckiej nauce, która jak pamiętamy nigdy się nie myli." Coryllusie, Miałam już się nie odzywać, bo w nocy męczyło mnie poczucie winy, że Cię skrzywdziłam. Chciałam "utrzymać fason" bo mnie tego nauczyła babcia. Miałam zagaić coś neutralnego a'propos i zakończyć: Bądź zdrów, Coryllusie. Żegnam. Proszę powiedz mi, po jakiemu myślałeś pisząc powyższe słowa o Węgrach. Pisałeś myśląc po polsku, czy po niemiecku. Nie będę pytać w jakim języku śnisz, bo nie jestem Woody Allenem, spadkobiercą duchowym Freuda. Mnie, zwykłej polskiej Pyzie na mazowieckich dróżkach, Węgry i Węgrzy kojarzą się zupełnie inaczej. Zacznę od wieków Ci bliskich. Królowa Jadwiga, królewna węgierska i polska. Otwórz cokolwiek na internecie. Nawet krótki biogram. Królowa Jadwiga oddała kosztowności, którymi powinna się z racji swej godności królewskiej okryć od stóp do głów nawet w grobie. Ufundowała, wnikliwi powiedzą, wznowiła działalność Uniwersytetu w Krakowie dając szczodrą swoje ręką królewskie klejnoty. Po otwarciu jej grobu w XX wieku okazało się, że atrybuty jej królewskiej władzy były wykonane z drewna i skóry. Tak chciała. Lud już wtedy wiedział, że chowają świętą. Wcześniej na swoim dworze skupiła elitę intelektualną Polski. Jadwiga, królewna węgierska i polska, królowaPolski nuci teraz Lechowi w Kaplicy Srebrnych Dzwonów "Śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni Tobie".
Pyza na mazowieckich dróżkach

Pyza na mazowieckich dróżkach

12.10.2012 16:33

Niemiecka nauka pisze, polski rozum myśli sam i nie powiela schematów, które wsączyła Ci skutecznie w serce i duszę propaganda. Skąd wiesz co, kto, gdzie o czym pisze po węgiersku, po niemiecku, po czesku i jaki to ma zasięg? Jeśli wiesz wszystko to gratuluję, jesteś "omnibusem". (tytuł teleturnieju rodem z PRL dla dzieci.) Z literatury pamiętam, że Rzecki poszedł bić się za Wolne Węgry. Miał też ciekawe obserwacje a powinien zapamiętać tylko świst kul i obnosić się później swoim bohaterstwem. Mógł wrócić stamtąd z majątkiem. Zapobiegliwy Żyd pytał go czy nie ma dukatów, zygarków i pierścionków, bo dla córki mu potrzeba było. Zdziwiony, że Rzecki wraca z niczym zapytał: "Nie ma pan, to po co pan chodził na Węgry?... ". Był tylko zdziwiony, ale nie nazwał go "durniem". Arystokracja ducha to nasz spadek po Konfederatach Barskich. Miał też fajne obserwacje: "Węgierki istny proch, bestyjki...".
Pyza na mazowieckich dróżkach

Pyza na mazowieckich dróżkach

12.10.2012 16:44

Po długich, skomplikowanych ale owocnych konsultacjach z siostrą, zdecydowałam się umieścić też "węgierskie wspomnienie" o ludziku "Balum balum." Był to animowany ludzik narysowany jedną kreską , który chodził i mając po drodze różne zdarzenia, mówił "Balum, balum... balum, balum..." Długo z siostrą ustalałam jego narodowość i wyszło, że Węgier. Wielkooka, azjatycka dzicz o śniadej skórze by go nie wymyśliła. Nie tylko nie wymyśliłaby, nie przeżyłby 5 minut gdyby od niej zależało jego życie. Errata posłuży też do wyjaśnienia technicznego: Mój ostatni komentarz jest w 3 częściach, przemieszały się. Logicznie jest tak: Farewell 1, Farewell 2. Bywaj zdrów, żegnaj. Balum, balum... Balum, balum...
Coryllus

Coryllus

12.10.2012 22:40

Dodane przez Pyza na mazowi… w odpowiedzi na Errata. Balum, balum...

Ludzik balum, balum był Włochem nieszczęsna kobieto. Idź do laryngologa razem z siostrą.
Ma-Dey

Ma-Dey

13.10.2012 01:03

"...lipcowe słońce mocno rozgrzewało  zgromadzonych zbrojnych na wzgórzu, mimo tych oslepiających promieni wyczekujący bitwy  dojrzeli dwie sylwetki konnych pędem zbliżające sie do nich w kłębach polnego pyłu.Za kilka mgnień posłowie od Juningena  -bo nimi  być się okazali owi jeźcy byli tuż  przed majestatem Króla-zezwolono im mówić : Miłościwy Królu rzekł jeden z nich, oto Wielki Mistrz wzywa Wasz majestat Panie i Księcia Witolda  na bitwę Alchemiczną, ażeby męstwo wasze, którego wam jak widać nie staje  podnieśc, przysyła Wam oto dwóch nagich Alchemików...tadam..dumm..brzdek..i Alchemicy potoczyli sie jak kłebuszki do Krlewskich stóp.."
Tak mniej wiecej może zaczynać się nowa kolejna ekranizacja słynnej bitwy z 1410 r , wg ......."Basni jak stopięcdziesiąt, cz. 25 "
ps : Ziemiaństwo w dużym stopniu samo sobie zapracowało na swój los, nad którym pan tak ubolewa obwiniajac socjalistów, a w domysle Piłsudzkiego.
A co kuźwa, miał ich poprosić aby się sami zreformowali?Panie, w Rembertowie w latach 20 i 30 rozsprzedawano  "ziemiansko' ziemie za bezcen, a własciciel siedział z daleka od Polski i tylko kaske liczył, ot co!Pozdrawiam!

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 820
Liczba wyświetleń: 3,930,983
Liczba komentarzy: 10,268

Ostatnie wpisy blogera

  • Syn pana prefekta dał głos
  • Szlachta i "szlachta"
  • Nasi bohaterowie

Moje ostatnie komentarze

  • wejdziesz na moją stronę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie gównem obrzucali...przepraszam.
  • Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.…
  • Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg
  • Czy Łysiak też kochał Monikę Jaruzelską?
  • Nasi bohaterowie

Ostatnio komentowane

  • , Dzień dobry Przeczytałam całość, niby się zgadzam z opinią o niedocenianiu niektórych Twórców, ale jakieś takie poczucie krzywdy we mnie rośnie. I dlatego piszę, by sprostować to, że niby Rapacki w…
  • , Nie zgodzę się z Pana oceną tej książki. Ale mam do tego prawo. Pan również ma prawo do własnej opinii na jej temat. Uderza mnie jednak to że nie prowadzi Pan rzetelnej krytyki ani polemiki z faktami…
  • , Rzeczywiście - tobie odpisywać nie warto. Więc tylko dla ewentualnych innych - Coryllus sam się stąd wynósł, jak obrażony smarkacz. Napisał o tym wyraźnie na blogu, z którego próbował zrobić…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności