Polska Agencja Prasowa dogoniła dziś ITAR-TASS. „Podczas inauguracji roku szkolnego w Sulęczynie, w której brał udział Donald Tusk, w czasie przemówień na szkolnym boisku jeden z uczniów zasłabł. Zaniepokojony premier od razu pośpieszył mu z pomocą" – doniosła PAP w informacyjnym leadzie, który od razu obiegł elektroniczne media.
Do pozycji kolankowo-łokciowej - jaką wobec rządzących konsekwentnie i z sadomasochistyczną przyjemnością przyjmują mainstreamowe media (same zresztą jawnie przyznają się do swego upodlenia) – zdążyłem się przyzwyczaić. Przykładów łajdackich, zmanipulowanych newsów wymierzonych w opozycję i prorządowych, ociekających wazeliną tekstów i audycji codziennie jest multum i trzeba by armii skrybów, żeby spisać wszystkie czyny i rozmowy. Omiatam zatem te zakłamane przestrzenie już beznamiętnie, wychodząc z założenia, że to dziennikarskie łajzy są po prostu. I nawet się nie zastanawiam, czy to zawodowi cyngle, ofiary kwitów, czy tylko koncesjonowane ćwierćgłówki. Bo co to za różnica zważywszy na konsekwencje?
Dlatego nie bardzo mnie nawet obchodzi, czy heroiczną postawą pana premiera zachłysnął się jakiś omotany polityką miłości aspirujący do salonu, czy regularny dziennikarski czopek. Ale to jednak PAP, więc szok mały jest. Bo nawet biorąc pod uwagę moje subiektywne odczucie, że PAP za Tuska to już nie ten sam PAP jak bywało w czasach szacunku do warsztatu i opinii publicznej, to ten uroczy inaczej ton jednak szczególnie kompromituje tę instytucję. Instytucję, która z zasady nie powinna publikować bzdetów, a tym bardziej nagłaśniać żałosnych ustawek w stylu „Trybuny Ludu” z czasów Bieruta i Gomułki (dziecko oczywiście nie musiało zasłabnąć na żądanie, ale już premier w kadrze nie znalazł się zapewne przypadkiem).
Od dziś zatem trudno mi będzie poważnie traktować papowskie depesze, skoro agencja ta sama udowadnia, że ściga się sławną „putinówką”.
A poniżej link do tego agencyjnego popisu, w którym problemy oświatowe w kontekście nowego roku szkolnego posłużyły jako pretekst, by wejść panu premierowi tam, gdzie słońce Peru nie zachodzi. I zdjąć z oczu Polaków obraz zaambarasowanego ostatnio mocno premiera.
Choć może powinienem powiedzieć – zaamberasowanego premiera.
http://wiadomosci.wp.pl/…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2767
Najbardziej mnie zdziwiło, mnie zwykłego konsumenta, że NIKT nie zaprotestował przeciwko scaleniu agencji informacyjnych w jedną. Ta kompletna cisza zdziwiłaby mnie nawet wówczas, gdyby to było rzeczywiście najlepsze rozwiązanie z możliwych. Wydawałoby się bowiem, ze w tak licznym środowisku zawodowym powinny pojawić się różne opinie na każdy temat, a co dopiero w sprawie tak żywotnie dotykającej każdego. Chyba jesteśmy jedynym krajem na świecie, który tak ma, nie licząc ZSRR, obozu socjalistycznego i tego w co się to przepoczwarzyło.