Po katastrofie smoleńskiej służby państwa polskiego zostały w dużej mierze sparaliżowane, co było widoczne nawet dla laika, a sposób ich działania pozostawiał i, co gorsza, pozostawia nadal wiele do życzenia. Służby specjalne każdego państwa mają przede wszystkim za zadanie chronić i zapobiegać niebezpieczeństwom, neutralizować zagrożenia i nie dopuścić, by państwo doznało uszczerbku zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i międzynarodowym. Przed i po 10 kwietnia wszystkie elementy, stanowiące istotę definicji służb specjalnych zostały z niewiadomych względów zaniechane, niejako zawieszone. Jak bowiem można było dopuścić do skutecznej gry ze strony obcego i wrogiego Polsce mocarstwa, w której celem był prezydent Polski? Dlaczego służby nie reagowały na informację z 9 kwietnia 2010 roku o groźbie zamachu terrorystycznego na samolot UE? To wymyka się najprostszej logice, bo przecież każdy z nas wiedząc, że w okolicy grasuje szajka złodziei, sąsiada właśnie okradziono, a pod naszym domem pojawił się tajemniczy obserwator, nie zostawia otwartych drzwi i nie wyjeżdża beztrosko na wakacje ignorując te fakty, a właśnie w ten sposób postąpiono z wizytą prezydenta w Katyniu. Pozostawiono go bez jakiejkolwiek ochrony, zlekceważono wszystkie ostrzeżenia, złamano wszystkie możliwe procedury, jak choćby te dotyczące sprawdzenia lotniska, czy obecności oficerów BOR na miejscu. O działaniach po nawet nie wspomnę, bo to powinno być polem zainteresowania prokuratorów i śledczych. Tymczasem, jak dzisiaj czytam, służby specjalne, czy raczej ludzie tych służb, bardzo aktywnie włączyli się w tzw. internetowe śledztwa, by je odpowiednio skanalizować, a nade wszystko, by zgromadzić i kontrolować najbardziej zaangażowane i powolutku, metodycznie wyprowadzać je w pole. Przy czym cała energia idzie w kierunku zdezawuowania prac chyba jedynego gremium dążącego do prawdy o 10 kwietnia, jakim jest Zespół Parlamentarny. Ten temat poruszył w wywiadzie dla niezależna.pl szef ZP Antoni Macierewicz:
„Więcej – których cel odczytuję jako dążenie do zepchnięcia poszukiwań i badań związanych z tragedią smoleńską w ślepy zaułek. Mam na myśli np. bogatą publicystykę autora piszącego pod pseudonimem Free Your Mind czy innych jego admiratorów. Oczywiście, przy tak nieprawdopodobnej liczbie kłamstw i presji całego establishmentu, by ukryć przestępcze źródła tragedii smoleńskiej nie można się dziwić, że ludzie zaczynają wierzyć nawet w najbardziej absurdalne interpretacje katastrofy. Rozumiem związane z tym emocje, potrzebę poznania prawdy, ale chciałbym zwrócić uwagę na groźny fakt, że na tym stanie emocjonalnym żerują ludzie świadomie dążący do wprowadzenia Polaków w błąd. W ciągu ostatnich dwóch lat wielokrotnie przekonywałem się, że dysponujemy wieloma racjonalnymi dowodami i naukowymi hipotezami, które pozwalają nam obalić dotychczasowe kłamliwe ustalenia i w końcu doprowadzą do wyjaśnienia tragedii z 10 kwietnia 2010 r. Tymczasem tezy zwolenników FYM-a odciągają nas od racjonalnego badania i wskazywania winnych i kierują w stronę rozważań metafizycznych. Wytwarzanie takiego klimatu jest najlepszą drogą do utrwalenia w przekonaniu społeczeństwa polskiego i społeczności światowej wersji Tatiany Anodiny i Jerzego Miller”.
Również Marek Dąbrowski w dzisiejszej niezwykle ważnej notce pt. „Nożyce dezinformacji” opublikowanej na naszeblogi.pl przybliżył kilka ciekawych wątków, dotyczących tzw. śledztwa blogerskiego, w którym obok ludzi szczerze zaangażowanych w dojście do prawdy wszelkimi dostępnymi drogami, pojawiły się osoby związane najprawdopodobniej ze środowiskiem służb. Po szczegóły odsyłam do przywołanej wyżej publikacji.
Smaczku całej sprawie dodaje również fakt, że jednej z aktywnych osób na blogu FYM - a administracja S24 usunęła konto z uwagi na fakt, że było ono powiązane z kilkunastoma innymi kontami, co daje do myślenia. Po co ktoś generuje sztuczny ruch? Ta sama osoba w jednym ze swoich tekstów domagała się zapłaty za wykonane analizy opublikowane na blogu J.Mieszko-Wiórkiewicz, które, co najciekawsze, zmierzały do odebrania wiarygodności amerykańskim ekspertyzom urządzeń TAWS i FMS , uznając pochodzące z nich odczyty, na których w dużej mierze oparł się ZP, za fałszywe. Jak się to ma do blogera Free Your Mind?
Chyba nie ma w blogsferze osoby, nie znającej jego tekstów, które porywały swoją przenikliwością i lekkością pióra. Do tych osób również i ja przez pewien czas należałam, uznając, że tak drobiazgowe i wnikliwe analizy prowadzone na blogu FYM – a, przy takiej ilości kłamstw wpuszczonych w przestrzeń publiczną, są niezwykle ważne i potrzebne. Zawsze jednak uważałam za nadrzędne i decydujące badania prowadzone przez ekspertów Zespołu Parlamentarnego, a jego przewodniczącego za osobę najwyższego zaufania. Liczyłam się także z tym, że wyniki prac ZP mogą znacząco zweryfikować analizy FYM-a, a niektóre stawiane przez niego hipotezy uznać za całkowicie błędne, co było dla mnie oczywiste na tym etapie badań nad przyczynami katastrofy smoleńskiej, kiedy niewiele można było powiedzieć oprócz tego, że przebieg wydarzeń 10 kwietnia był zupełnie inny, niż podawała to oficjalna wersja. Nie widziałam tutaj pola do konfliktu, gdyż zakładałam dobrą wolę piszących.
Niewiele osób pewnie pamięta, że początkowe analizy na blogu FYM - a dotyczyły rejonu Siewiernego, a największe wątpliwości budziło samo miejsce katastrofy, gdyż nie pasowało do hipotezy o uderzeniu w ziemię 90 tonowej maszyny (brak leja, brak wyciętego pasa drzew, mierny pożar itd.) To doprowadziło do postawienia hipotezy, że do kluczowych dla katastrofy wydarzeń doszło w innym miejscu. Wówczas odszukano relacje ze smoleńskiego forum mówiące o wybuchu i pożarze samolotu w okolicach salonu samochodowego, o miejscu „za czołgiem”, gdzie, jak już dzisiaj wiemy, system wygenerował TAWS#38. To w tym miejscu nastąpiły dwa, gwałtowne wstrząsy, które wykrył profesor Nowaczyk, a doktor Szuladziński uznał je za zapis eksplozji, która rozerwała samolot. Z czasem jednak FYM coraz bardziej oddalał się od Smoleńska, szukając „dziur” w relacjach świadków, by dojść do hipotezy całkowitej inscenizacji katastrofy na Siewiernym i uprowadzenia samolotu/ów w inne, nieznane miejsce. Wszelkie próby uświadomienia mu przez ludzi związanych z ZP, znających techniczne szczegóły zdarzenia, takich jak Marek Dąbrowski, czy KaNo, że jest w błędzie, zostały przezeń zakończone blokadami dla obu panów. Również moje działania na rzecz współpracy FYM - a z ZP zakończyły się niepowodzeniem, a na jego blogu zaczęły się pojawiać, początkowo delikatne, a później coraz mocniejsze, ataki na Antoniego Macierewicza i jego ekspertów. Dla mnie był to moment przełomowy. Zwieńczeniem tych działań był szokujący dla wielu wpis z 22 czerwca br. , kiedy FYM ujawnił swoje personalia i przyznał się do kontaktów z oficerami SKW PPP, zaś największym wrogiem został okrzyknięty Antoni Macierewicz.
Jak zatem ocenić intencje piszących? Jak ocenić tych, którzy być może z ramienia służb zaangażowali się w szeroko pojętą działalność internetową?
Komu i jakie korzyści może przynieść akcja ośmieszenia działań ZP i zniszczenia wiarygodności A. Macierewicza? Na to pytanie niech każdy sam sobie odpowie.
http://niezalezna.pl/316…
http://naszeblogi.pl/312…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3319
Mam wielka nadzieje że ten mało znany fakt - piszacy zawsze rzeczowo i na temat Kazimierz Nowaczyk i Marek Dabrowski zostali juz dawno temu wyrzuceni z blogu Przywary, jak jacys trolle - dotrze do administratórów wszelkich portali którzy zechcieliby wyróżniać najnowsze dyskusje o FYMie. W imie wolności słowa naturalnie.
Jest to tymczasem wyłacznie wolność insynuacji.
Próby rzeczowej i przyjaznej dyskusji juz były
http://fotoszop.salon24…
Tłumaczono nam, od tego sa w końcu pożyteczni idioci,, iz ataki na Antoniego Macierewicza, na ekspertów czy rodziny wynikały z tego że ów umysł uwolniony kocha wolną wymianę mysli I wyłacznie dlatego nie kasuje nawet tręsci z którymi nie ma nic wspołnego. Nic!
Portal Ewy Stankiewicz nie dał sie nabrać:
http://solidarni2010.pl/…
i przeróżne anonimy załamywały wówczas ręce.
No jak to tak z dnia na dzień ogranicząc wolnośc słowa - przekonywano i próbowano zawstydzić Ewę Stankiewicz.
Kogo by tam interesowało że bohater tej okrutnej represji Solidarnych 2010 rozprawiał się już dawno z Kazimierzem Nowaczykiem czy Markiem Dabrowskim - ale i z każdym innym kto nie wierzył w jego wolną myśl - tak jak opisałaś Martynko.
Całkiem niedawno okazało się że portal Ewy Stankiewicz miał juz nie 100 ale 200 procent racji.
Drogi Fym prześcignął w nienawiści do Antoniego Macierewicza nawet tych swoich komentatorów którzy rzekomo pisali coś, z czym on raczej się nie zgadza. Po objawieniu publiczności iż "maciora" jest agentem GRU przechowanie na swoim blogu tych którzy Antoniego Macierewicza obrzydliwie (tak nam się wówczas wydawało, póki Przywara nie pokazał czym jest jeszcze wieksza obrzydliwość) atakowali,. a z drugiej strony banowanie ludzi takich jak panowie Nowaczyk i Dąbrowski wszystko wyjasniło.
Nie jest jasne tylko to czy wyjaśniło wszystkim.
Administracje czy portale będzie się przekonywało ze człowiek który zabanował Kazimierza Nowaczyka i Marka Dąbrowskiego ma cos istotnego do powiedzenia.
Wszelkimi sposobami i z tylu kont jaki jakiś zezowaty cyklop zdoła otworzyć.
Sam Rolex może do tego wszak nie przekonać.
ps.
Zupełnie prywatnie wspólczuje Ci rozczarowania.
pzdr.
Co do mojej przygody z maskirówką - cóż wówczas był duży głód, glód poszukiwania, gdyż wszyscy czuli, że coś jest nie tak.
ZP jeszcze pracował za kulisami, mało dochodziło wieści....
Moim papierkiem lakmusowym był i jest stosunek do A. Macierewicza - nigdy się jeszcze nie zawiodłam mierząc tą miarą ludzi i ich intencje.
Tak było i w tym przypadku:)
To zasługa mojego taty - od najmłodszych lat powtarzał: pamiętaj, A. Macierewicz jeszcze odegra kluczową rolę w dziejach Polski.
Pozdrawiam
Jak bez takich "kłótni w rodzinie" dowiedzielibyśmy się kto był "ekspertem" (wątpliwej zresztą jakości), a kto zwykłym słupem?
Zresztą- powiedzmy sobie szczerze: demonami profesjonalizmu w ukrywaniu swoich prawdziwych intencji ani jedno, ani drugie nie było.