Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
"FAKT, ŻE NIKT NIE PRZEŻYŁ JEST TRUDNY DO WYTŁUMACZENIA"
Wysłane przez Martynka w 20-10-2012 [21:10]
Wydarzenia wokół katastrofy smoleńskiej, a zwłaszcza ich tempo w ostatnim czasie, wskazują, że jesteśmy coraz bliżej poznania pełnej prawdy o przyczynach tego tragicznego wydarzenia. W najbliższy poniedziałek w Warszawie odbędzie się konferencja smoleńska z udziałem wielu ludzi świata nauki, zarówno z Polski, jak z zagranicy, którzy zdecydowali się podjąć ten jakże trudny, choć skutecznie rugowany od dwóch lat z przestrzeni publicznej, problem. Wyniki badań ekspertów Zespołu Parlamentarnego już w tej chwili zawężają znacząco ilość przyczyn, które doprowadziły do katastrofy TU 154 M.
Przede wszystkim stwierdzili, że opisywany przez oficjalne raporty przebieg wypadku jest nie do obrony w zderzeniu z dowodami uzyskanymi za pomocą badań, analiz i eksperymentów. Do ciekawych wniosków prowadzą także ujawnione ostatnio wyniki analiz naukowców z Wydziału Chemii Politechniki Warszawskiej dr. hab. inż. Wojciecha Fabianowskiego oraz prof. dr. hab. Jana Jaworskiego z Wydziału Chemii Uniwersytetu Warszawskiego. Na badanych przez nich próbkach poszycia i szyb samolotu znaleźli substancje, których obecność co najmniej zaskakuje. Przede wszystkim na odłamkach szyb odkryli związek, który może służyć do tworzenia sztucznej mgły, a na części poszycia pierwiastek – cyrkon – używany między innymi jako składnik materiałów pirotechnicznych. To wszystko sprawia, że najbardziej prawdopodobną wersją jest wybuch na pokładzie samolotu TU 154M.
Najwyraźniej te badania oraz zapowiedź, jak się wydaje przełomowej konferencji smoleńskiej, doprowadziły do nerwowej atmosfery w rosyjskich służbach, czego skutkiem było upublicznienie drastycznych zdjęć ofiar katastrofy w internecie. „Niezależny rosyjski bloger” grzmi, że niemoralne jest ukrywanie morderców, czyżby więc w Rosji rozpoczęła się akcja pod tytułem „szukanie winnych zamachu na polską delegację”? O tym pewnie przekonamy się wkrótce, być może nawet z dalekiego Kraju Ałtajskiego przyjdą konkretne nazwiska winnych.
Kłamstwo smoleńskie zaczyna się walić w obłędnym tempie, a po ostatnim programie na Discovery Channel „Kontrolowana katastrofa lotnicza” wiele dotychczasowych kłamstw na temat rozbicia Tupolewa trafia z hukiem prosto do kosza. W programie pokazano bowiem imponujący eksperyment przy użyciu Boeinga 727, który rozbito na pustyni.
Samolot naszpikowano aparaturą, tak aby sprawdzić, jak się zachowa kadłub, poszczególne elementy, jak również manekiny imitujące pasażerów. Szczególnie intrygujące były obrazy z kamery pokazującej zachowanie się skrzydeł (Wing Camera) w momencie uderzenia o ziemię.
Co można było zobaczyć? Przede wszystkim skrzydła, które dosłownie wryły się w ziemię, pozostały nieuszkodzone! Nie odpadły, nie powyginały się, choć przejęły sporą część uderzenia na siebie (koła podwozia zostały wyrwane). TU 154 M był wzorowany na Boeingu 727, z tą jednak różnicą, że miał mocniejszą konstrukcję skrzydeł (dodatkowy dźwigar), co historię o ułamaniu jednego ze skrzydeł o brzozę czyni wręcz absurdalną. Doświadczenie to przyznało po raz kolejny rację profesorowi Biniendzie.
W eksperymencie z użyciem Boeinga 727 zaskakuje jeszcze jedna rzecz, mianowicie samolot uderzając o twarde podłoże nie rozpadł się na tysiące drobnych elementów, niczym bańka choinkowa, ale na trzy części. Próżno było tam szukać odłamków, których tysiące można odnaleźć na zdjęciach ze Smoleńska. W tym miejscu należą się słowa uznania dla doktora Szuladzińskiego i doktora Berczyńskiego, którzy po raz pierwszy w badaniach nad katastrofą TU 154 M zwrócili uwagę na to zaskakujące zjawisko – odłamki.
Na meksykańskiej pustyni nie znajdziemy także powbijanych w siedzenia, czy manekiny nitów. Co najważniejsze, naukowcy biorący udział w eksperymencie z Boeingiem 727 kilkakrotnie podkreślali, że „zadziwiające jest ile osób przeżywa katastrofę”, choć wielu sądzi, że nie da się jej przeżyć. Bujdą więc okazały się kosmiczne przeciążenia, rzędu 100 g , którymi tłumaczył natychmiastową śmierć pasażerów Tupolewa rosyjski MAK, a za nim Komisja Millera. W kontrolowanej katastrofie maksymalne przeciążenia z przodu samolotu (kokpit +pierwsze rzędy) sięgały 12 g, a im dalej w głąb kadłuba te wartości były dużo niższe, tak, że pasażerowie z ostatnich rzędów mogli opuścić samolot o własnych siłach.
W tym momencie zwolennicy MAK - owej wersji na swoją obronę podają argument, że przecież Tupolew spadł w pozycji odwróconej, a dach samolotu ma słabszą konstrukcję, niż podwozie. Niestety ta teza również nie wytrzymuje zderzenia z faktami, o których mówił niedawno profesor Binienda: „dach” samolotu, co wynika ze specyfikacji materiału i wymogów dotyczących statków powietrznych poruszających się w przestrzeni powietrznej USA (TU 154M był dopuszczony do lotów nad terytorium USA), jest niewiele mniej wytrzymały, niż „spód”samolotu. Konkluzja wydaje się oczywista i nie pozostawia wątpliwości: katastrofę smoleńską część pasażerów powinna przeżyć, o czym mówił niedawno profesor Binienda:
„Zniszczenia, jakim uległ Tupolew, nie mają precedensu w historii znanych porównywalnych katastrof lotniczych. We wszystkich podobnych katastrofach, w których samolot spadał z wysokości około 30 metrów na podmokły grunt większość pasażerów przeżywała. Nawet w sytuacjach, w których wybucha groźny pożar, dużo pasażerów jest w stanie przeżyć. W wypadku Tupolewa nie było jednego dużego pożaru ogarniającego cały wrak, a jedynie małe zlokalizowane pożary. Dlatego fakt, że nikt nie przeżył tej katastrofy, jest trudny do wytłumaczenia w świetle naszego doświadczenia z porównywalnymi wypadkami”.
Trudno nie zgodzić się z profesorem, patrząc choćby na eksperyment z Boeingiem 727, który, co ważne, nie rozbił się na błotnistej, słabo zalesionej polanie, ale na twardym, pustynnym podłożu.
Oficjalnym ustaleniom przeczy także inny, niezwykle istotny fakt, o którym wspomniał naukowiec z Akron:
„Na to, że Tupolew rozpadł się w powietrzu, wskazuje wiele faktów. Wskazują na to między innymi dodatkowe badania, jakie przeprowadziłem przy współpracy z profesorami Braunem i Liangiem, ekspertami od aerodynamiki i zachowania się materiału granulowanego, jakim jest błotnista ziemia. Wynika z nich, że gdyby samolot w całości uderzył w ziemię, pozostawiłby widoczny krater w miejscu uderzenia. Takiego krateru odzwierciedlającego odcisk samolotu na podmokłym gruncie lasu smoleńskiego nie było. To również wskazuje na rozpad samolotu w powietrzu”.
Krateru, czy choćby niewielkiego wgłębienia w smoleńskim gruncie, świadczącym o upadku 90 tonowej maszyny, nikt nie widział, czemu od początku dziwił się jeden z pierwszych świadków, będących na miejscu katastrofy Sławomir Wiśniewski.
Wszystko więc wskazuje na rozpad w powietrzu, będący wynikiem eksplozji wewnątrz kadłuba, więcej szczegółów ujawnią zapewne naukowcy w poniedziałek.
Czy w takiej sytuacji pasażerowie mieli szanse na przeżycie? Wszystko zależało od miejsca eksplozji i tego, jak blisko epicentrum znajdowały się poszczególne osoby. Sprawcy byli zapewne tego świadomi, dlatego też wezwano jednostki ratunkowe dopiero po 14 minutach, co jest rzeczą niespotykaną w tego typu wypadkach mających miejsce niemal na lotnisku, by im oświadczyć, że „wsie pagibli”. Najwyraźniej ktoś już był tego ogłaszanego faktu pewien. Kto to był? Kto jako pierwszy stwierdził śmierć 96 osób? Czy miał do tego właściwe kompetencje?
Być może tymi pierwszymi na miejscu katastrofy byli owi upiorni „ratownicy” strzelający nie tylko salwami śmiechu , co uchwyciła kamera autora filmu 1’24? Ujawnione ostatnio drastyczne zdjęcia, a szczególnie jedno z nich, może wskazywać na taki właśnie bandycki scenariusz.
Myślę, że najbliższe dni przyniosą jeszcze wiele, zaskakujących informacji. W najbliższym tygodniu odbędzie się nie tylko konferencja smoleńska z udziałem wielu znakomitych naukowców, ale także ekshumacje kolejnych dwóch ciał ofiar. Wielkimi krokami zbliża się czas, o którym pisał poeta:
„Gdy wieje wiatr historii,
Ludziom jak pięknym ptakom
Rosną skrzydła, natomiast
Trzęsą się portki pętakom”.
Komentarze
20-10-2012 [21:43] - neatus | Link: Mały drobiazg, który akurat w
Mały drobiazg, który akurat w samej fizyce nie jest drobiazgem. Nie chodzi o "G" lecz o "g". g - przyspieszenie ziemskie, G - stała grawitacyjna (bardzo różne liczbowe wartości i inne jednostki)
20-10-2012 [22:25] - Oceanside | Link: Wiek XXI
We wszystkich przygotowaniach do zamachu nie uwzględniono, że w XXI wieku nawet to co trzydzieści lat temu było niemożliwe jest powszechnie dostępne. Czyli to co 30 lat temu było zagadnieniem nierozwiązywalnym obecnie zbyt wielkich problemów nie nastręcza mimo uporczywych wysiłków maskujących.
Od jakiegoś roku piszę, że dochodzenie do prawdy ma dwie fazy: HOW? i WHO? (jak i kto). Obecnie widać, że faza HOW? praktycznie się kończy a wystartowała faza WHO? I niedługo poznamy odpowiedź również na to pytanie.
Czasem, zanim się coś zacznie działać warto pamiętać w jakim czasie się żyje, tylko że nie wszyscy do tego dojrzeli, a głupota ma to do siebie, że jest bezbolesna, ale kosztowna.
20-10-2012 [22:30] - krzysztofjaw | Link: autor
Kiedyś napisałem: "Pętaka pętaj a tępaka tęp" :)
Bardzo trafny, merytoryczny tekst. Zbliżamy się do prawdy a zawdzięczamy to polskim naukowcom pracującym za granicą i Komisji Parlamentarnej. Sądzę, że tą prawdę zna wielu, od początku... Możemy z powodzeniem wreszcie oddzielić ziarna od plew... wszyscy, którzy w tej sprawie mataczyli (od dziennikarzy, celebrytów i polityków) to plewy. Wielu z nich zacznie teraz zmieniać front i poglądy, ale jest już za późno...
Pozdrawiam serdecznie
21-10-2012 [02:32] - kanadyjczyk | Link: Przeciążenia
-ppłk John Stapp w 1954 r. doznał przeciążenia 46,2 G w saniach rakietowych. W wyniku tego eksperymentu popękały mu naczynia krwionośne w gałce ocznej (okresowa utrata wzroku, który J. Stapp odzyskał â szczęśliwie siatkówki w oczach nie były uszkodzone).
-David Purley (ur. 26 stycznia 1945 w Bognor Regis, West Sussex, zm. 2 lipca 1985 tamże) – brytyjski kierowca Formuły 1
Purley przeżył hamowanie ze 173 do 0 km/h na odcinku 66 cm podczas wypadku w kwalifikacjach Grand Prix Formuły 1 na torze Silverstone Circuit w Wielkiej Brytanii w roku 1977(uderzył w betonową ścianę) . Odpowiada to przeciążeniu 179,8 g, które jest uważane za najwyższe jakie kiedykolwiek przetrwał człowiek.Złamał w wielu miejscach nogi, miednicę i żebra.
21-10-2012 [08:20] - dogard | Link: wcale nie jest pewne ,ze wszyscy
zgineli od wybuchow; istnieja slady wskazujace na mozliwosc dobijania rannych nieszczesnikow.Taka kacapska metoda.Niet swiadkow.