Patrząc z perspektywy pozwalającej na ogląd całości, powiem, że klasa polityczna panująca nam od 1944 roku ma nie tylko skłonność, ale jest to jej wyznacznikiem weryfikującym przydatność w ramach tej, do tworzenia struktur nie mających nic wspólnego z kompetencją, zdolnościami czy , a może przede wszystkim, z moralnością. Liczy się jedynie czy jesteś „swój”.
Andrzej Zybertowicz chcąc walczyć z tą tendencją proponuje w ramach Archipelagu Polskości tworzenie programów coachingu dla „naturalnych” lokalnych liderów. On, lub osoby bliskie jemu, widzą jakąś lukę między obecnymi elitami a społeczeństwem.
Ta niewypełniona przestrzeń, moim zdaniem, ma zupełnie inne funkcje. Ona nie jest niecką, którą wzbierający przypływ wypełni i skutecznie połączy oba brzegi wąwozu. Nie. To jest naturalny filtr. Taki bufor pozwalający na ocenę czy nadajesz się czy nie. To pas ziemi niczyjej między liniami frontu. To takie sito, na powierzchni którego pozostają przydatne dla systemu elementy. Jedni nazywają to złotem inni nazwą mętami. Jestem po stronie tych drugich. Wszystko zależy po której stronie jesteś.
Oczywiście można powiedzieć, tak jak zresztą usłyszałem, jeżeli chcesz mieć wpływ na procesy musisz wejść w struktury je tworzące i wykazać swoją przydatność. Kiedyś przyjdzie twój czas. Przywołując Suvorowa ( tego od Lodołamacza, Akwarium i wielu innych ciekawych opisów sowieckiego systemu), muszę pamiętać o kolejności dziobania.
Taką drogę, do pewnego momentu, obrali Kurski i Ziobro. Czekali, czekali i...niewytrzymali.
Ktoś powie: na co miał czekać Ziobro, skoro w wieku trzydziestu kilku lat był ministrem i delfinem w PIS? Osiągnął niezwykle dużo.
Dodam, że nie wszystko. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Po drugie, wszystko zależy od punktu odniesienia. Będąc tak blisko niepodzielnej władzy prezesa partii, poddany nieustannemu stresowi i egzystującemu gdzieś na granicy świadomości pytaniu: Kiedy?, nie wytrzymał. Zapewne fakt, że został ojcem i przekroczył magiczną barierę wieku – 40 lat - przeważyły szalę. Trochę rozumiem jego logikę, Co mogło go czekać w PIS? Przy wyraźnej dysproporcji ( jeżeli można o niej mówić), charyzmy między nim a Jarosławem bezkrwawe przejęcie pełni władzy byłoby niemożliwe. Prezes zaś nie sygnalizował chęci przekazania władzy w najbliższej perspektywie. To czego mógł się obawiać Ziobro to konieczność odejścia z partii w chwili marginalizowania jego pozycji. Byłoby to znacznie mniej efektowne posunięcie niż wykonanie tego kroku w chwili, choć pozornej ale jednak, potęgi.
Zbigniew Ziobro, pomny pewnie losu bramkarza Jerzego Dudka, wolał być liderem we własnej partii niż wiecznym rezerwowym w PIS.
Do czego zmierzam?
Kuźnią charakterów przyszłych liderów są młodzieżówki partyjne. Bez wyjątku.
Te spragnione władzy o ogromnym apetycie na „Już! Teraz!” młode wilczki ulegają, chcą zostać uwiedzione!, korumpującej sile władzy. Tylko naiwni mogą myśleć, że ideowość motywuje do działania. Jeżeli nawet to szybko zostają z tej niechcianej przypadłości wyleczeni.
W pociągu relacji Szczecin-Warszawa, w przedziale pierwszej klasy, byłem światkiem rozmowy dwóch kobiet. Były to niewiasty w wieku mocno kobiecym. Wyglądały na emerytowane nauczycielki. W rozmowie, jedna do drugiej chwaliła się propozycją kandydowania do władz powiatowych partii. Choć nazwa nie padła to po ocenach publicznych osób wyrażanych przez Panie wnioskuję, że chodziło o jakąś lewicową formację. Druga, ze źle skrywaną zazdrością, zapytała: to dlaczego nie kandydujesz?
Pierwsza, prawie na ucho, choć na tyle głośno bym mógł słyszeć wyjaśniła: powiedziałam, że nie czuję się na siłach. Są lepsi ode mnie, bardziej intelektualnie przygotowani.
Z zadowoleniem malującym na jej twarzy uśmiech zawiesiła głos.
-No i co? co On powiedział? - dopytywała dama dzierżąca w dłoniach coraz bardziej nerwowo zwijaną GW.
- Nie uwierzysz. Uśmiechnął się do mnie. Podszedł bliżej, lekko objął ramieniem. Z tym błyskiem w oku i tym swoim aksamitnym głosem podobnym do Sinatry dodał: spokojnie tam nic nie trzeba robić...
Jak myślicie, jest to odosobniony przypadek?
Istotą każdej struktury jest podział jej funkcji i zadań. Są Ci od myślenia i Ci od roboty. Taki młody gniewny szybko uczy się, że lepiej zawsze być „od myślenia”. Im starszy tym bardziej utwierdza się w przekonaniu, że praca u podstaw to nie dla niego. „On od wielkich rzeczy jest”.
Na każdym partyjnym spotkaniu dla mieszkańców słyszę: jeżeli nie chcecie by rządzili Tamci głosujcie na Nas! Gdyby człowiek chciał robić tak jak Oni mówią pewnie by w ogóle nie głosował.
Jedni psioczą, że nie są u władzy, drudzy, że zbyt krótko jeszcze inni mówią nam o samospełniającym się raju pod ich rządami. Komu wierzyć?
Tak zwana klasa polityczna nie zmieniła się od 1989 roku. Proszę sprawdzić. Porównać wypowiedzi i twarze do których były przypisane. Czy jest w tym coś nowego? Niepowtarzalnego? Porywającego?
Nie.
Ufundowany, w ostatniej, bliskiej perspektywie 23 lat, system jest stały. Prawie spiżowy. Z takimi dwoma interwałami 1992 i 2005-2007 pokazującymi, że faktycznie utknęliśmy w ruchomych piaskach. Są one skutkiem wizji państwa polskiego zapisanej jeszcze ręką Piotra Wielkiego na początku XVIII wieku. Skrzętnie realizowaną przez jego ( choć nie bezpośrednio) zachodniopomorską sukcesorkę Zofię ( przeszła na prawosławie i zmieniła imię na Katarzyna zwana drugą, Wielką). Cień tej wizji kryje się za każdą myślą jaka wychodzi z Kremla a dotyczy Polski. Ktoś powie: masz chłopie manię prześladowczą.
A pamiętacie przypadek Kartaginy? Katon starszy miał taką na jej punkcie obsesję, że każde wystąpienie publiczne kończył słynnym zwrotem: a poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć. To dopiero skuteczna polityka! Udało mu się. Po stolicy tego fenickiego państwa nie zostało nic. Zburzono, zaorano i solą posypano.
Czy myślicie, ze nasz Wielki Brat nie potrafiłby realizować skutecznie, długofalowo i konsekwentnie jednej polityki wobec takiej potęgi jak Polska?
Przywołuję Rosję jako wymowny przykład realizowania zadań w innej perspektywie. Większej niż nasza lokalna i skutecznie. Nie tylko w odniesieniu do naszych aspiracji. Myślę tutaj o skutecznym formowaniu elit. Takim z wieloletnim wyprzedzeniem.
Niemożliwe?
Znów odwołam się do sowieckich metod. Wywiad "implementował" na terenie wroga całe rodziny. Ich zadaniem nie było natychmiastowe podejmowanie "rewolucyjnej walki". Plan był, a może wciąż jest, bardziej wyrafinowany. Całość operacji opiera się na skutecznym zasymilowaniu. Dopiero następne pokolenie było na tyle wiarygodne i niewzbudzające podejrzeń, że Moskwa aktywizowała takiego śpiocha.
Jest jeszcze plan globalny i kosmologiczny – ogólny ale to nie miejsce i czas wyjaśniać te zagadnienia. Odsyłam do swojej książki „Społeczeństwo zniewolone” dostępnej na www.motyleksiązkowe.pl .
Koniec cz. II
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2760
Ordynacja wyborcza, system d`Hondta i progi, listy tylko partyjne, od 1993 roku, PiS głosował za.