Bohaterowie Rzeczypospolitej. Stanisław Marusarz

Stanisław Marusarz ,,Dziadek" Kurier tatrzański, porucznik AK Więzień ,,Palace" w Zakopanem i bohater najsławniejszej ucieczki z więzienia przy Montelupich w Krakowie. Człowiek o wręcz filmowym życiorysie. Umarł tak jak żył – stojąc. Stał się legendą już za życia. 

Jako pierwszy Polak zdobył medal mistrzostw świata. 4krotnie reprezentował polskie barwy na zimowych igrzyskach. W opinii kibiców był „królem nart”. Wspaniałą karierę przerwała wojna.

Urodzony 18 czerwca 1913 w Zakopanem w wielodzietnej rodzinie góralskiej, starszy brat Jan i siostry: Zofia, Bronisława, Helena i Maria. Syn Jana (gajowego) i Heleny z Tatarów, po raz pierwszy wziął udział w dziecięcych zawodach, zjazd spod Regli na Lipki jako 10-letni chłopiec .                                                                                      
 .

DROGA DO SŁAWY.
                                                                                                                                                                            
W 1927 r oddał swój pierwszy skok na zawodach i od tej chwili, koronną konkurencją Marusarza stały się skoki narciarskie, choć uprawiał wszystko to co mieści się pod pojęciem narciarstwa, a więc także biegi i zjazdy.

Jako 16-letni młodzieniec (1929) wstąpił do SNPTT i po raz pierwszy wystartował za granicą w Starym Smokowcu.

Sezon 1929/1930 kończył udziałem w konkursie skoków we Lwowie, gdzie uzyskał 44 metry i zajął 1 miejsce. Był to zwiastun niecodziennej sportowej kariery. Przełom nastąpił w 1931. Zdobył pierwsze tytuły mistrza Polski!                     

17 marca 1935 w Planicy w oficjalnym konkursie pobił rekord świata uzyskując w długości skoku 87,5 m (rekord ten zaraz potem w Planicy poprawił i wynik 97 m. utrzymywał się jako rekord Polski przez następne 20 lat do 1955), a 27 lutego 1938 w Lahti podczas mistrzostw świata FIS skakał najlepiej i najdalej ze wszystkich    .                                                                                                                                                                                         

Gdy Stanisław Marusarz wyjeżdżał na Igrzyska Olimpijskie w Lake Placid w 1932 r, był już znanym narciarzem. Rok wcześniej zdobył mistrzostwo Polski zarówno w skokach, jak i w biegu zjazdowym, wygrał wiele krajowych i zagranicznych konkursów.

2 tygodniowa podróż do USA była dla 19-letniego zakopiańczyka nie lada przeżyciem. Startował w dwóch konkurencjach i był w środku stawki.

Igrzyska w Lake Placid były dopiero początkiem wielkiej kariery Stanisława Marusarza. W samych igrzyskach wystartował jeszcze 3 razy. Zdobył ponad 20 razy tytuł narciarskiego Mistrza Polski (w skokach 11-krotnie), medali srebrnych i brązowych trudno zliczyć.

Największy triumf przeżył na Mistrzostwach Świata w Lahti 1938 r gdy skokami na odległość 67 i 66 m zdobył wicemistrzostwo świata. Nic więc dziwnego, że w tradycyjnym plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski piął się coraz wyżej.
.

WOJNA 

Natychmiast po przegranej kampanii wrześniowej rodzina Marusarzy włączyła się do prac konspiracyjnych. Brat Jan służył w Polskim Wojsku na Zachodzie, siostra Zofia aresztowana w 1940 r przebywała do końca wojny w Ravensbruck, druga siostra Helena była łączniczką i po wpadce w 1940 r hitlerowcy rozstrzelali ją w okolicach Tarnowa.

Staszek nie był wyjątkiem i już od października 1939 służył jako kurier, przeprowadzając żołnierzy podziemnej Polski przez Słowację na Węgry. Znał Tatry jak własną kieszeń, kondycję miał wyśmienitą, więc nadawał się na kuriera jak mało kto. 

Tkwił w tym jednak pewien feler – Stanisław Marusarz był sławnym sportowcem i twarz jego dobrze znano w sąsiedniej Słowacji. To właśnie stało się przyczyną ujęcia Marusarza w marcu 1940 r nieopodal Szczyrbskiego Plesa.

Słowaccy żandarmi przy złapanym Marusarzu odkryli 100 tysięcy złotych i szybko zrozumieli jakiej sprawie służył polski „król nart”. Nie dali się przekupić i zawiadomili gestapo. Nie czekając na przyjazd katów, Marusarz po ogłuszeniu strażnika wyskoczył „tygrysem” przez okno. 

W ciągu paru sekund znalazł się za ogrodzeniem słowackiej komendy, a w chwilę później był już w lesie. Zaskoczeni Słowacy nie strzelali.

Ta pierwsza ucieczka była poważnym ostrzeżeniem dla Staszka. Powrócił do domu, ale jak wspominał na łamach książki „Na skoczniach Polski i świata” – „Nie mogłem pozostać w Zakopanem zbyt długo. Życie w ciągłym napięciu stawało się zbyt trudne. Trwały aresztowania, a ofiarami nasilającego się terroru gestapo byli również sportowcy.

Wielu z nich powędrowało do więzień i obozów koncentracyjnych. W tej sytuacji wraz z żoną Ireną (pobraliśmy się w listopadzie 1939 r) postanowiliśmy uciekać na Węgry”.
.

 UCIECZKA Z MANTELUPICH.

Młode małżeństwo wyruszyło po kilku dniach. Niezauważeni minęli ostatnie chałupy Zakopanego, szczęśliwie przedarli się przez Tatry, przeszli niemal całą Słowację. Pod granicą z Węgrami aresztowała ich straż graniczna kolaborujących z Niemcami słowackich oddziałów.

Małżeństwo Marusarzy zostało przetransportowane do aresztu w Preszowie i rozdzielone. Swoją  żonę która z tej opresji cudem wyszła cało, Staszek spotkał dopiero pod koniec wojny.

Marusarza tym razem trzymano pod silną strażą i szybko oddano Niemcom. Przewieziono do więzienia w Muszynie, potem do Nowego Sącza, do Zakopanego. Gdzie Marusarza okrutnie przesłuchiwano w gestapowskiej katowni „Palace”, a nst. do krakowskiego więzienia przy ul. Montelupich.

Początkowo Niemcy trzymali tu zwykłych przestępców i żołnierzy hitlerowskiej armii skazanych za pospolite wykroczenia. Jednakże od początku 1940 r więzienie przy Montelupich przemieniono w katownię dla polskich patriotów.

Cele zaczęły zapełniać się Polakami, a okrucieństwo esesmanów sięgało zenitu. Jednorazowo mogło tu przebywać kilkaset osób, ale bywało, że liczbę tę hitlerowcy przekraczali kilkakrotnie.

Marusarz przyjechał do więzienia jednym z pierwszych transportów. Po latach wspominał swój pierwszy dzień na Montelupich: „Korytarze były przepełnione. Tego dnia przywieziono bardzo wielu więźniów z różnych więzień w woj. krakowskim. Trwało parę godzin zanim wszystkich rozlokowano w celach.

Esesmani niemal bezustannie bili, szturchali, opluwali, lżyli stłoczonych w korytarzach ludzi. Nawet najmniejszy odruch sprzeciwu groził nieobliczalnymi skutkami. Hitlerowcy wystrzelaliby nas bez pardonu”.

Od samego początku swego pobytu w krakowskim więzieniu, znany sportowiec myślał o ucieczce. Zaprzyjaźnił się ze współwięźniem, dawnym podoficerem WP, Aleksandrem Bugajskim, aresztowanym za pracę dla konspiracji. Obaj obserwowali strażników i usiłowali odkryć słaby punkt hitlerowskiej katowni. Zgłosili się do prac elektrycznych, dzięki czemu mogli przechodzić przez dziedziniec.

Już niebawem jednak, Marusarz mógł spodziewać się najgorszego. Zwłaszcza po tym, gdy odmówił współpracy, na którą Niemcy bardzo liczyli. Miał szkolić niemieckich narciarzy i w spokoju doczekać końca wojny.

Po kilku tygodniach pobytu na Montelupich, sławnego narciarza wraz z 140 innymi osobami skazano na karę śmierci. Od tego momentu „król nart” przebywał w celi śmierci, a każdy dzień mógł być jego ostatnim. 

Po latach Marusarz wspominał pewien dzień, w którym żegnał się z życiem. W miesiąc od skazania go na śmierć, esesmani wywieźli go do podkrakowskiego fortu w Krzesławicach, o którym wiedziano, że jest miejscem egzekucji więźniów.

Tam, wraz z grupą kilkunastu innych nieszczęśników ustawiono go pod podziurawionym kulami murem, po którym spływała krew. Esesmani stali z karabinami gotowymi do strzału, salwy jednak nie oddali.

Więźniom dano łopaty i zagoniono do kopania rowu. Zapewne wszyscy oni zadawali sobie pytanie – czy kopią swój grób? Okazało się, że nie tym razem. Do wykopanych m.in przez Marusarza grobów trafili inni więźniowie, ci z sąsiedniej celi.

Wspomnienie Krzesławic zdeterminowało Marusarza i kilku innych skazanych na śmierć. Jeszcze intensywniej zaczęli myśleć o ucieczce. Plan był taki, że nogą od taboretu trzeba było wygiąć kraty w oknach, potem przecisnąć się przez ten otwór, wyskoczyć z drugiego piętra, potem wspiąć się na 4-m mur, na szczycie którego był drut kolczasty.

W następnej fazie ucieczki należało zeskoczyć i uciekać zygzakiem, by nie być trafionym przez strażnika siedzącego w wieżyczce więziennej.

Wkrótce udało się wykonać jego pierwszą część, odgięto kraty. Zgodnie z założeniem pierwszy przez okno przecisnął się współinicjator ucieczki, Aleksander Bugajski. „To zelektryzowało całą celę. rzucono się do okna, zaczęło się dramatyczne przepychanie. Tym jeszcze dramatyczniejsze, że bezgłośne” – wspominał Marusarz.

Sportowcowi udało się przecisnąć przez kraty jako szóstemu. Zlatywał na głowę, ale spadając zdołał wykonać obrót i wylądować na obie nogi. Podobne rzeczy wykonywał już na skoczniach narciarskich ratując się przed upadkiem, tyle że tu w każdej chwili zamiast oklasków mógł zaterkotać karabin maszynowy.

W ciągu sekundy dał susa przez dziedziniec więzienny i wspinał się na 4-m mur odgradzający uciekiniera od wolności.

Po drodze minął współwięźnia leżącego bezradnie ze złamaną nogą. Jemu skok nie wyszedł i pomóc mu już nie można było. We wspinaczce na mur pomogła klamka zamkniętej furtki, od której można się było odbić, złapać drutów kolczastych i dalej po drutach, nie zwracając uwagi na wbijające się w dłonie kolce, wspiąć na mur.

Gdy uciekinierzy byli na murze rozległy się pierwsze strzały, syreny alarmowe i okrzyki esesmanów.

Po zeskoczeniu z muru każdy uciekał w swoją stronę. Staszkowi udało się, podobnie jak Aleksandrowi Bugajskiemu. Resztę uciekinierów zastrzelono.

Obaj szczęśliwcy wybrali dobrą stronę – uciekli na targ pełen ludzi. Dalej Marusarz uciekał przez Łobzów, trochę na ślepo, bo nie znał dobrze Krakowa. „Idąc w kierunku południowym natknąłem się na rzeczułkę i postanowiłem podążyć jej korytem. Dzięki temu skutecznie gubiłem ślad. Szedłem bardzo szybko, a chwilami biegłem.” 

Obawa przed pościgiem dodawała mu skrzydeł.

W wodzie obmył rany. Był postrzelony w udo i poraniony drutem kolczastym. Przez Las Wolski dotarł do Wisły, gdzie przygodny rybak o nic nie pytając, przewiózł Marusarza na drugi brzeg rzeki,   zaprowadził do chałupy, nakarmił i opatrzył.

Marusarz miał szczęście. Nie trafił na patrol niemiecki i piechotą przez Skawinę, po wielu dniach dotarł do Zakopanego, ale w kraju był już całkowicie „spalony”.

Po tych wydarzeniach Marusarz przedostał się na Węgry. Początkowo wszystko układało się pomyślnie i sportowiec zajął się nawet narciarstwem. Szkolił Węgrów i projektował im skocznie. Pod koniec wojny jego życie znów stało się zagrożone. Budapeszt obsadzili Niemcy i jeszcze raz polski narciarz miał być rozstrzelany. Dzięki nagłej ofensywie sowieckich wojsk nie doszło do egzekucji.
.

PO WOJNIE

Wojnę przeżył, a za swą postawę otrzymał liczne medale. między innymi Krzyż Walecznych i Virtuti Militari i stopień podporucznika. Koszmary wojenne z celi śmierci śniły mu się jednak długo. Być może w powrocie do normalnego życia dopomógł sport. Marusarz znów przypiął narty i znów zachwycał wynikami.

Karierę sportową zakończył mając 43 lata w 1957 r, ale tak naprawdę ze sportem nie zerwał nigdy. Młodsi nazywali go „Dziadkiem” wśród sportowców.

W 1966 r został zaproszony jako gość honorowy na konkurs Czterech Skoczni i jakie było zdziwienie gdy w Garmisch-Partenkirchen założył narty i skoczył na odległość 60 kilku metrów jako przedskoczek. 

Dziadkiem był tylko z przezwiska. W 1980 r znalazł się na Igrzyskach w Lake Placid jako gość honorowy.

Marusarz miał wielki talent gawędziarski. Godzinami mógł opowiadać o łowieniu pstrągów, zapachu trawy nocą czy zwyczajach ptaków i innych zwierząt. Ale jego największą miłością pozostały narty.

Żona Irena mówiła, że jest od nich uzależniony: na pierwszym miejscu są narty, na drugim dzieci, na trzecim psy, na czwartym motory, a ja gdzieś tam na piątym....

Stanisław Marusarz już za życia stał się legendą. Podczas ceremonii zamknięcia II Igrzysk Sportowych Polaków z Zagranicy w 1989 r Wielką Krokiew nazwano jego imieniem.

Zmarł w dramatycznych okolicznościach 29 października 1993 r. na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem ok 15 godz. na zawał serca w trakcie gdy wygłaszał mowę pożegnalną na pogrzebie swojego dowódcy krakowskiego profesora Wacława Felczaka, osuwając się na ręce ambasadora Węgier w Polsce Ákosa Engelmayera. Stanisław Marusarz został pochowany niedaleko kwatery swego dowódcy.

Nazajutrz w prasie napisano m.in. „Kurier odszedł przy grobie kuriera”. „Umarł tak jak żył – stojąc”.

W obecnym więzieniu przy ul. Montelupich Instytut Pamięci Narodowej z Okręgowym Inspektoratem Służby Więziennej w Krakowie zorganizował wystawę dotyczącą terroru totalitarnych reżimów w latach 1939-89. Jedna z plansz poświęcona jest najsłynniejszemu uciekinierowi w historii więzienia Stanisławowi Marusarzowi.

Uzupełniając sportową biografię mistrza „Dziadka” dodać należy że był on:

Członkiem SNPTT Zakopane do 1951,  WKS Zakopanem 1952-1957, międzynarodowym mistrzem Jugosławii, Niemiec i Czechosłowacji w skokach 1934, 1946, międzynarodowym mistrzem Anglii w zjeździe 1935, 4-krotnym rekordzistą Polski w długości skoku 74/1931, 87,5/1935, 93/1935 i 97/1935, zdobywcą Pucharu Tatr w skokach 1949, zwycięzcą Memoriału B. Czecha i H. Marusarzówny 1952.

21-krotny mistrz Polski: w skokach (1932, 1933, 1935-1937, 1939, 1946, 1948, 1949, 1951, 1952), kombinacji norweskiej (1932, 1935, 1936, 1946), sztafecie 5×10 km (1933), zjeździe (1931, 1933, 1936, 1939) i kombinacji alpejskiej (1933), 5-krotny wicemistrz kraju, chorąży polskiej ekipy podczas IO w St. Moritz (1948) i Oslo (1952). .
.

ODZNACZENIA

Stanisław Marusarz był odznaczony trzynastokrotnie polskimi orderami:

Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari

Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski –pośmiertnie,

Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski

Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski

Krzyż Walecznych – dwukrotnie

Złoty Krzyż Zasługi

Krzyż Armii Krajowej

Medal Wojska Polskiego – dwukrotnie

Medal Zwycięstwa i Wolności 1945

Honorowa Odznaka Żołnierza Komendy Głównej AK

Zasłużony Mistrz Sportu, 1951

***

Postanowieniem Prezydium Rady Narodowej Miasta Zakopanego (nr 17/33/89 i Gminy Tatrzańskiej z 22 lutego 1989 nadano Skoczni Wielka Krokiew imię Stanisława Marusarza w uzasadnieniu m.in. „za wzór postaw patriotycznych i sportowych”.



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika r102

19-06-2025 [06:46] - r102 | Link:

No i znowu Tezeuszek przepisał wikipedię... Bez podania źródła...

Znajduję jeden błąd - Marusarz na pewno nie szedł do Zakopanego piechotą - tylko na nogach...

Obrazek użytkownika Tezeusz

19-06-2025 [11:37] - Tezeusz | Link:

@r102 rus
Mniej spirtu bo rozumu już w tej pustogłowii nie będzie. Wytrzeżwiej i przestań się znowu ośmieszać Twój mózg faktycznie, czytając co piszesz, nie chodzi on wyparował w odorach idiotyzmu.

Obrazek użytkownika u2

19-06-2025 [14:46] - u2 | Link:

***Bez podania źródła...***

Marudzisz. Tezeusz dokładnie opisał słynną ucieczkę Marusarza z Montelupich. Nawet lepiej, niż to zrobił IPN:

https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/101914,Najwazniejszy-skok-w-zyciu-Ucieczka-Stanislawa-Marusarza-z-wiezienia.html

Obrazek użytkownika paparazzi

19-06-2025 [19:05] - paparazzi | Link:

Piękne przypomnienie życiorysu Stanisława Marusarza, dziękuje.