Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Polska kopo, czyli „Kraina uśmiechu… tężcowego”
Wysłane przez Sekator w 19-03-2025 [17:02]
Od czasów Hefajstosa przebywanie między młotem, a kowadłem, stanowi synonim matni. Jedynie kucie tam podków, symboli szczęścia, nieco łagodzi grozę koszmarnej lokalizacji. Tymczasem ostatnio, jak sądzę, właśnie w takim anturażu, stąpając po kruchym lodzie z mieczem Damoklesa nad głowami, tyrają komentatorzy polityczni, a zwłaszcza analitycy, naturalnie ci wyrażający własne opinie bez koniunkturalnych retuszy.
Wprawdzie nie uważam się za komentatora, a tym bardziej, za analityka, przynajmniej do czasu, gdy wicher dziejów nie zwieje mi z głowy pyłu skromności zdobiącego mą siwiznę od środy popielcowej, ale coraz częściej ważę dla świętego spokoju każde słowo tyczące tematów drażliwych.
Czy ja aby nie piszę cyrylicą o wojnie w Ukrainie? Czy krytykując niemrawość europejskich elyt, wróć, jeszcze chyba elit, wciąż debatujących w czasie przyszłym w myśl rymowanki: konferencja w Baden Baden, a rezultat żaden, żaden, nie jestem ruskim trolem działającym na rzecz rozbicia europejskich więzi? Czy wykazując zrozumienie dla poczynań prezydenta Trumpa tępiącego lewackie urojenia, mogę uchodzić za faszyzującego wroga demokracji?
Albo z innej mańki. Czy jestem prymitywnym burakiem akceptującym wyłącznie kiczowatą estetykę jelenia na rykowisku, ponieważ po wizycie w muzeum sztuki nowoczesnej, gdzie symbolem nietolerancji uczyniono, że przytoczę greps z polskiej komedii, las… krzyży, a w sali nagości na kijach wetkniętych w czółenka zawieszono silikonowe cycki, pomyślałem o stworzeniu tam woliery, w której mógłbym wytorsjować olbrzymiego pawia?
Ta wyprawa na parnas artystycznej sublimacji raz jeszcze uświadomiła mi eklektyczną naturę progresu. Jeśli bowiem przyjąć groteskową tezę, że awangardą postępu jest lewica, to za rozwój należałoby uznać odstępstwa od sensu, ładu aksjologicznego i harmonii, którą na przykład w sztuce wyznacza triada dobra, piękna i prawdy.
A przecież istnieje zatwardziała ideologicznie lewica postkomunistyczna bardziej purytańska obyczajowo od umiarkowanych konserwatystów. Sądząc zaś po lekturze felietonów Umberto Eco ze zbioru: „Zapiski na pudełku od zapałek”, ten lewak, wróć, lewicowy intelektualista, także puściłby w muzealnej ptaszarni potężnego pawia.
Po tych dygresjach dyletanta pozostającego bezrefleksyjnie pod urokiem ogrodowych krasnali, wracam do swych uciech politologicznych. I po wyczesaniu z czupryny popielcowych confetti, z pozycji nieco zblazowanego obserwatora skrzeczącej pospolitości sycę swą próżność bezmyślnym kociokwikiem sotni mainstreamowych wciskaczy kitu populacji.
Jakżeż oni bezbłędnie rozszyfrowali osobowość i modus operandi lokatora białego domu, tego populisty, durnia i chyba ruskiego agenta. Na szczęście USA to nie tylko Trump i jego kamaryla. I wkrótce amerykańskie siły progresu wesprą zjednoczoną, rosnącą w siłę, Europę. A właściwie mocarna Europa pomoże stanom zjednoczonym odzyskać modernistyczny pion.
Prawdopodobnie nikt, naturalnie poza Trumpem, nie wie jak będzie za rok wyglądać sytuacja na froncie ukraińsko – rosyjskim, jeśli w ogóle taki front przetrwa. Możliwe bowiem, że wkrótce linię demarkacyjną wyznaczy po prostu granica między Ukrainą a Rosją. Owo po prostu to niestety pobożne życzenie, bo w istocie przebiegu i trwałości tej nowej linii curzona nikt dzisiaj nie potrafi przewidzieć.
Wszak moim zdaniem żaden wariant zakończenia putinowskiej agresji nie polepsza sytuacji strategicznej na rubieżach zachodniej cywilizacji. Bo Rosja, dopóki istnieje, stanowi śmiertelne zagrożenie dla wolnego świata, a w każdym razie dla naszej części Europy, dewastowanej przez lata za jałtańskim przyzwoleniem demokratycznych mocarstw, we wszystkich aspektach, od gospodarki, po aksjologię.
Paradoksalnie wschodnią barbarię utrzymywała w ryzach zimna wojna, niestety z opcją vice versa. Ale historia podobno się nie powtarza, a jeśli już, to jako farsa. I na upartego jej symptomy wynaturzone w tragifarsę już można dostrzec tu i ówdzie. Tak na przykład oceniam traktowanie społeczeństwa federacji rosyjskiej jako zdrowej tkanki ze świetnymi genami tuzów muzyki, literatury i nauki, zżeranej przez złośliwy nowotwór patologicznej dyktatury. Tymczasem ten kraj trawi od wieków epidemia wielkoruskiej mentalności, przy której megalomania europejskiego progresu wydaje się empatyczną życzliwością, że użyję tautologii dla zaakcentowania głębi tej diagnozy.
W nadwiślańskim landzie lokalna odmiana tragifarsy politycznej przypomina spektakl inscenizowany wedle operetkowego libretta, wróć, jest klasycznym operetkowym librettem z elementami hitów filmowej groteski, od gangu Olsena, po montypytonowskie gagi utrzymane w orwellowskim klimacie.
Istnym majstersztykiem tej poetyki była ostatnio akcja zatrzymania w centrum warszawy przez antyterrorystów posła Dariusza Mateckiego jadącego do siedziby prokuratury i dowiezienie go tam przez tychże cieci, wróć, stróżów prawa. Równie zabawna była ucieczka komisarzy badających enigmę pegasusa przed Zbigniewem Ziobrą dostarczonym przez policję na przesłuchanie.
Podobno do Izraela wybiera się grupa planistów operacji specjalnych, by w archiwach Mosadu przeanalizować szczegóły akcji porwania w Argentynie Eichmanna. Potem nasi cichociemni przenikną do Budapesztu.
Tajne przygotowania idą pełną parą. I tylko najbardziej wtajemniczeni wiedzą, że brawurowe działanie służb, które w poszukiwaniu szczątków rozbitego pod Smoleńskiem tupolewa przeszukały piwnicę dziennikarskiego małżeństwa, wskazaną ponoć przed dwoma laty jako dziuplę przez Antoniego Macierewicza, było treningową wprawką przed akcją w Budapeszcie.
Wypadałoby natomiast dopracować argumenty uzasadniające hurtowe odbieranie immunitetów posłom i senatorom pis. I tak na przykład przy obdzieraniu z parlamentarnej charyzmy prezesa Jarosława Kaczyńskiego, brakowało mi świadectwa Romana Giertycha, że koronnym dowodem wręczenia jakiejś łapówki przez kaczora było głośne stuknięcie długopisem w blat biurka.
Poza tym libretto skrzy się zabawnymi monologami gwiazd wolnych mediów, luzaków po lekturze pierwszego rozdziału samouczka dla agitatorów i propagandystów, zwłaszcza tych prowadzonych na krótkiej lonży prasowej w amerykańskim telebimie kopo
Do perfekcyjnego całokształtu brakuje tylko muzyki. Nie wątpię jednak, że na tak atrakcyjne libretto połaszczy się wielu kompozytorów disco polo, rapu i melodii syren radiowozów policyjnych.
Ooch, zapomniałbym o tytule. W nawiązaniu do klasyki gatunku proponuję: „Kraina uśmiechu… tężcowego”.
Sekator
Ps.
- Po egzekucjach pisowskiej kliki nada się także „Wesoła wdówka” - sugeruje mój komputer.
- ależ Eustachy - studzę jego zapał. - nasz kodeks karny kończy się na tytule trzyaktówki Fredry: „Dożywocie”. No, ewentualnie ujdzie też „Zemsta”.
Komentarze
20-03-2025 [09:55] - Marek Michalski | Link: Świat nie kończy się na
Świat nie kończy się na wesołych przekomarzaniach PiS z PO i ich opiniach na temat piękna, dobra i prawdy.
Donald Trump oczywiście nie jest żadnym durniem, tylko robi interes z Rosją. Z niezrozumiałych powodów w wypadku Rosji są mu obce zasady negocjacji biznesowych, ale z nawiązką rekompensuje sobie kosztem słabych. Widocznie słucha się starszych i mądrzejszych.
Właśnie zaproponował Ukrainie, by odstąpiła USA swoje elektrownie jądrowe, bo wtedy będą bezpieczniejsze. Nie ma w tym nic głupiego. Jest oczywiste, że zadowolona Rosja nie będzie miała powodów do atakowania własności amerykańskiej na Ukrainie, a i tak znajdzie się tam wiele miejsc, gdzie można będzie zrobić wielki kurort.
Są też dobre wieści od władz USA dla Polski. Ambasador Rose namaścił Mateusza Morawieckiego na premiera. Trudno bowiem sądzić, że mianowany z ramienia USA geniuszem pętał się będzie bez przydziału,
https://wpolityce.pl/polityka/...(link is external)
"Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
Ani sól ziemi do przypraw kuchennych,
Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało."
Są też inne ku tej radości przesłanki:
https://allegro.pl/oferta/2079...(link is external)