Gdy jesienią 2024 umawiałem się na napisanie książki o równi pochyłej na której znajduje się Unia Europejska pewnie niewielu myślało, że eurokról jest aż tak nagi. Pokazały to jednak w sposób spektakularny pierwsze tygodnie prezydentury Donalda Trumpa. Negocjacje o wojnie w Europie Wschodniej uświadomiły wszystkim, jak duża jest słabość UE . Skoro Stany Zjednoczone Ameryki uznały, iż nie ma potrzeby ani zapraszać jej do stołu rokowań ani nawet konsultować z Brukselą statusu bądź co bądź przyszłego członka tej organizacji (pytanie tylko : kiedy?) czyli Ukrainy...Dla unijnych elit to był szok.To było widowiskowe pokazanie ,jak bardzo największe mocarstwo świata nie liczy się z Unią, ale też jak sama UE nie jest w stanie zjednoczyć się i to w sytuacji geopolitycznego przełomu. Świadczył o tym fakt ,że na nieformalny szczyt unijny(pierwszy , cyklu,a jakże) zaproszono nie wszystkie 27 kraje członkowskie, tylko sześć. Stąd zaraz potem zwołano kolejny szczyt , co z kolei pokazuje jak dewaluuje się owa instytucja unijnych szczytów. Ten brak powagi Unii Europejskiej też trudno było nie zauważyć po drugiej stronie Atlantyku. Przy okazji Unia pokazała, że kompletnie nie szanuje własnych wypracowywanych przez lata reguł gry. Oto bowiem funkcjonuje instytucja rotacyjnego kierowania Unią Europejską przez poszczególne państwa członkowskie. Każde państwo ma taką półroczną prezydencję w UE. Gdy piszę te słowa ową unijną „prezydencję” ma Polska. Okazało się, że tylko w teorii, bo choć prawo zwoływania szczytów UE należy do kraju kierującego w danych sześciu miesiącach Unią- to i tak unijny szczyt zwołała … Francja. Rząd w Warszawie zgodził się na to potulnie, a Tusk ustąpił Macronowi, tak jak w szkole uczeń młodszej klasy ustępuje starszemu koledze. Pokazuje to skądinąd pewien kryzys instytucjonalny Unii Europejskiej : instytucje powołane do kierowania UE i reprezentowania Unii nie mają znaczenia ,gdy jedno z dużych państw-motorów integracji europejskiej chce przejąć inicjatywę. Niemcom i Francji w Unii Europejskiej po prostu dużo więcej można. Przyznał to przed laty ze szczerością rzadko spotykaną u polityków ówczesny przewodniczący Komisji Europejskiej Jean - Claude Juncker , który podczas debaty w Parlamencie Europejskim na temat przekraczania przez kraje członkowskie ustalonego przez UE deficytu budżetowego, po tym gdy portugalscy eurodeputowani skarżyli się, że gdy ich kraj przekroczył ramy deficytu został natychmiast ukarany przez Brukselę, a tymczasem Francja czyniła to przez kilka lat pod rząd i to jeszcze na większą skalę i gdzie tu sprawiedliwość i równe traktowanie ? Na co szef Komisji ,były premier Wielkiego Księstwa Luksemburg, chodzący na rauszu cały Boży dzień, odpowiedział z niezmąconym spokojem i nie pozostawiając nikomu złudzeń: „A bo to Francja”! (fragment przygotowywanej przez Ryszarda Czarneckiego książki o największym w dziejach kryzysie Unii Europejskiej)
*Felieton ukazał się na portalu "Do Rzeczy"
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1180
Mamy dokładnie to co było zaplanowane.
Przypomnij mi kto podpisał traktat lesbijski, w którym Polska zrzekła się resztek suwerenności?
Warto też zauważyć jak bardzo było zgodne ideologiczną linią pisowską (ciekawe skąd się wzięła ;) ) Czyli stawianie na wujka Bidena w kontrze do Niemiec i Francji, pchanie się do wojny na Ukrainie.
Teraz przyszedł ostry Trump, nacisnął, i Europa albo zewrze szeregi - więc stanie się silniejsza - łącznie z Niemcami. Albo posypie się już do końca. Czyli nastąpi wyjaśnienie stanu rzeczy.
Pan Ryszard tak mówił w studiu TVN24 o traktacie lizbońskim w 2007 roku:
„Patrząc na ten traktat z perspektywy kogoś, kto był przy rodzeniu się tego, może nie doceniamy jego pewnej wago historycznej. W moim przekonaniu jest to jeden z trzech najważniejszych traktatów w historii zjednoczonej Europy. Na pewno ten traktat jest o tyle dobry, że kończy taki paroletni impas, paroletnie zamieszanie wokół traktatu konstytucyjnego”.
A to mówił w tym samym studiu TVN24 towarzysz Borowski, z którym pan Ryszard zachwalał zalety traktatu lizbońskiego, amputującego nam kawał niezależności i sprowadzającego nas do rzędu państw II kategorii:
„Wspólne działania państw europejskich są dla tych państw europejskich bardziej korzystne niż wtedy, gdyby działały odrębnie. On zwiększa integrację i on powoduje także , no wprowadza ministra spraw zagranicznych, on się inaczej nazywa, wysoki przedstawiciel prawda, ale z własną służbą dyplomatyczną, czyli daje na przykład szanse na wspólną politykę unijną, także wobec wschodu”.
Tak sobie z towarzyszem Borowskim spijali mądrości z dzióbków, radując się z przyjęcia przez nasz bantustan traktatu lizbońskiego (tak dla przypomnienia, za ratyfikacją tegoż przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego głosowali w sejmie ramię w ramię Jarosław Kaczyński i Donald Tusk).
Pan Ryszard, człowiek wielu talentów i światowiec, zawsze wiedział kiedy się zmienia kierunek wiatru i trzeba pryncypialnie chłostać to, co się do tej pory chwaliło. I tak, na przykład, w 2010 roku pan Ryszard przestrzegał:
„Niewątpliwie potrzebny był nowy traktat, który ujednolicał reguły gry w jednoczącej się Europie. To, co jednak przyjęto na razie przypomina samochód, który na autostradzie jedzie na drugim biegu z szybkością 50 kilometrów na godzinę, pasażerowie biją się, kto ma prowadzić, a w ogóle to zaczyna brakować benzyny (światowy kryzys!). To wszystko nie buduje prestiżu unijnego samochodu w oczach kibiców, czyli europejskich podatników i wyborców. A taki autorytet jest unijnym instytucjom potrzebny, może najbardziej w historii. Bez niego projekt Unii Europejskiej, projekt zjednoczonej Europy może być jak ptak z podciętymi skrzydłami.
Nie życzę tego, ale ostrzegam!”
W roku 2021 było już całkiem bezkompromisowo:
„W wymiarze instytucjonalnym mamy dwa momenty. Po pierwsze moment wprowadzenia Traktatu Lizbońskiego, zwłaszcza kiedy przestał obowiązywać mechanizm Janiny, który wydłużał stan równowagi wewnątrz Unii. To oznaczało, że jeżeli chodzi o głosy ważone wewnątrz Rady Europejskiej - Niemcy, które miały wcześniej 29 głosów, a Polska 27, to od tego momentu Niemcy miały już dwa razy więcej. Wówczas symbolicznie unię równych państw zastąpiła unia państw, gdzie dominują ci, którzy są najsilniejsi i mają najwięcej pieniędzy”.
A tak a propos, chciałem się przypomnieć w sprawie cytowanej wypowiedzi pana Bosaka.
To przecież jasne jak słońce. Bez Rysia jewrokołchoz zaczął się sypać 🤪