Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Summum ius, summa iniuria
Wysłane przez Marek Michalski w 31-01-2025 [13:28]
Summum ius, summa iniuria [szczyt prawa szczytem bezprawia] to paremia rzymska, która przypomina, że ścisłe trzymanie się litery prawa potrafi prowadzić do niesprawiedliwych wyroków. Dzisiaj niestety okazuje się szczególnie aktualna.
System prawny nadany w czasach stalinowskich wraz z transformacją komunizmu został dostosowany do wymagań władzy z ludzką twarzą. Skoro zaakceptowaliśmy komunizm z jego najnowszymi, orwellowskimi osiągnięciami w dziedzinie klimatu, płci, epidemiologii, czy migracji, to może wydawać się bez różnicy jakie stwarzane są pozory przy nadużywaniu prawa. I tak usłyszymy, że wszystko dzieje się zgodnie z przepisami, że obowiązuje rozdział etyki i prawa. Rzeczywistość skłania jednak do refleksji, jak to możliwe, że oczywiste fakty i logika są bez znaczenia w świecie rzekomego poszanowania praw człowieka, praw obywatelskich, praw społecznych, praw unijnych… Okazuje się, że nawet w awangardzie postępu rodzi się sprzeciw wobec niesprawiedliwych wyroków.
Prof. Matczak w rozprawie habilitacyjnej „Summa iniuria” przeprowadził krytykę formalizmu prawnego. Zaczyna od stwierdzenia, że
„Celem niniejszej pracy jest krytyka koncepcji stosowania prawa, nazywanej formalizmem, która, najogólniej rzecz ujmując, polega na stosowaniu prawa ściśle według zapisów tekstu prawnego, nawet wtedy, gdy osiągane rozstrzygnięcie jest niesprawiedliwe lub sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem.”
Kończy na słowach:
„Konkluzja tej książki to twierdzenie, że prawo pozytywne bez uwzględniania wzniosłych wartości moralnych i prawnonaturalnych może zbliżać się do naszego poczucia sprawiedliwości, jednocześnie nie opuszczając granic swojej formalności.”
Zatem prof. Matczak wydaje się być adwokatem diabła, gdyż przeprowadzony przez niego wywód ma na celu uwiarygodnienie formalizmu prawnego jako metody orzekania w sposób oderwany od etyki.
Z prawdziwych przesłanek autor wyciąga fałszywe wnioski, aby udowodnić słuszność stosowania prawa pozytywnego.
„Do podstawowych założeń pozytywizmu należą następujące:
- pojęcie prawa sprowadza się do normy (reguły),
- nie ma koniecznego związku między prawem i moralnością, tzw. teza o rozdziale,
- prawo obowiązuje jedynie na określonym terenie w określonym czasie, jest ustanowione przez uznawany autorytet (państwo).”
https://pl.wikipedia.org/wiki/...(link is external)
Przeciwnego zdania są zwolennicy prawa naturalnego, którzy dostrzegają powiązanie prawa i etyki.
„Prawa tego nie można człowiekowi odebrać, bo oparte zostało na jego naturze. Broni ono ludzkiej godności, określa fundamentalne prawa i obowiązki człowieka. Jako podstawowe prawa wymienia się: prawo do samoposiadania, prawo własności, prawo do utrzymania życia, prawo do owoców pracy.
Prawo natury reprezentuje wartości samoistne, autonomiczne, uniwersalne i ponadczasowe, które są przeciwstawiane prawu pozytywnemu (łac. ius positivum) – stanowionemu w danym czasie przez określonych ludzi, zmiennemu na przestrzeni dziejów (pozytywizm prawniczy). Prawo natury ma uzasadniać (bronić) nienaruszalne prawa człowieka i jako takie jest uważane za nadrzędne wobec prawa stanowionego…”
https://pl.wikipedia.org/wiki/...(link is external)
Niezależnie od rozbieżnych wniosków, wywód dr. hab. Matczaka w „Summa iniuria” w dużej części uważam za rzetelny.
Pisze on m.in.: „…sędziowie bardzo rzadko uzasadniają swoje rozstrzygnięcia przez odwołanie się do standardów substancjalnych (nazywanych w badaniu „standardami zewnętrznymi dla prawa” ), takich jak intencja ustawodawcy, cel czy funkcja prawa. (…) aż 63% wszystkich badanych spraw jest rozstrzyganych wyłącznie na podstawie standardów wewnętrznych dla prawa (standardów formalnych), a udział zasad ogólnych w argumentacji sędziowskiej (np. zasady proporcjonalności) kształtuje się na poziomie promili.”
Zgodzić się należy, że reguły prawne służą realizacji równości wobec prawa.
Gdy ogólność reguły prowadzi jednak do rozbieżności, do zastosowania niezgodnie z celem, dla którego była przewidziana, widoczna staje się różnica między formalnością a formalizmem. Prof. Matczak pisze dalej: „Ze względu na ochronę bezpieczeństwa obrotu prawnego konieczne jest bowiem honorowanie czynności (np. wydania aktu prawnego czy decyzji administracyjnej) ze względu na samo spełnienie formalnych wymogów ich dokonania. W przeciwnym razie reguły dokonywania czynności nie mogłyby pełnić swej funkcji, ponieważ każdy adresat czynności prawnej mógłby odmówić uznania jej za skuteczną wobec siebie ze względu na niespełnienie innych, materialnych wymogów jej poprawności. Wskazana formalna cecha reguł konstruujących czynności prawne jest jednak także powodem wad w ich funkcjonowaniu. Wadą taką jest podatność reguł konstruujących czynności prawne na instrumentalizowanie. To samo bowiem domniemanie ważności danej czynności, które zapewnia jej skuteczne funkcjonowanie, jest wykorzystywane, kiedy dokonuje się danej czynności w innym celu niż dla niej przewidziany albo też z intencją wywołania innych skutków niż zazwyczaj z nią wiązane.”
Zinstrumentalizowanie reguły ze względu na jej właściwości formalne ma miejsce, gdy zostanie użyta z niewłaściwa intencją i dla wywołania innych (niewłaściwych dla reguły) skutków. Jak wyjaśnia prof. Matczak:
„W tym momencie ujawnia się różnica pomiędzy formalnością reguł a formalizmem w ich stosowaniu. W sytuacji zinstrumentalizowania reguły istnieją dwa wyjścia – albo zdecydujemy się dać pierwszeństwo formalnej zgodności dokonanej czynności z wymogami reguły, a więc uznamy, że inne, nieformalne kryteria, takie jak właściwa intencja czy zgodny z jej przeznaczeniem cel dokonania reguły, nie mogą wpływać na ważność dokonanej czynności, albo też uznamy, że niespełnienie wymogów nieformalnych prowadzi do jej nieważności. [czy tutaj kończy się cytat, czy to jest ciągłość z następnym akapitem?]
„W pierwszym przypadku zajmiemy stanowisko formalistyczne – uznamy, że spełnienie kryteriów formalnych jest warunkiem wystarczającym uznania czynności za ważną. W drugim przypadku uznamy, że formalność reguł konstruujących czynności prawne może prowadzić do negatywnych skutków w postaci instrumentalizowania reguł, i dlatego należy tę wadę formalności korygować przez odwołanie się do innych, nieformalnych kryteriów.”
Współczesne systemy prawne przewidują „szereg narzędzi przeciwdziałających instrumentalizowaniu czy nadużywaniu prawa, takich np. jak uznawanie czynności będącej zinstrumentalizowaniem czy nadużyciem prawa za nieważną ze względu na naruszenie zasad ogólnych lub niezgodność czynności z jej przeznaczeniem” oraz że „uznanie formalności za istotną cechę prawa nie musi być koniecznie powiązane z formalizmem”.
Przed formalizmem prawnym mają chronić tzw. klauzule generalne zawarte np. w Kodeksie cywilnym:
„art. 5. Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony.”
Przepis ten jest powoływany przez prawników we wszystkich beznadziejnych sprawach, gdy przepisy wydają się bezwzględne, a moralna ocena sprawy każe rozstrzygnąć sprawę wbrew ich literalnemu brzmieniu.
Orzecznictwo Sądu Najwyższego jest jednak takie, żeby klauzula ta była stosowana wyjątkowo rzadko.
Kodeks postępowania administracyjnego nie ma już takiej mocnej klauzuli jak kodeks cywilny, ale np. w art. 7 mówi: „W toku postępowania organy administracji publicznej stoją na straży praworządności, z urzędu lub na wniosek stron podejmują wszelkie czynności niezbędne do dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego oraz do załatwienia sprawy, mając na względzie interes społeczny i słuszny interes obywateli.”
Prof. Matczak w swojej pracy wskazuje: „Najmocniejszym argumentem formalizmu jest jego rzekoma, a szeroko deklarowana bliskość ideałom pozytywizmu prawniczego, w szczególności idei rządów prawa.” (…) Formalizm jako koncepcja stosowania prawa deklaruje wierność prawodawcy poprzez dokładne trzymanie się tekstu prawnego oraz uznaje, że urzeczywistnia ideę rządów prawa, ponieważ interpretuje tekst prawny w sposób przewidywalny dla obywateli”.
Cóż jednak w sytuacjach kiedy jest tylko wybiegiem, który prowadzi do działań prawnych przez obywateli nieprzewidywalnych i nieetycznych? Wówczas bilans korzyści i strat wynikających z działania prawa jest jednoznacznie ujemny.
W tym kontekście przypominają się słowa premiera Jana Olszewskiego „skończmy wreszcie z tymi rządami prawa”. Uważałem to za czystą ironię, która traktowana dosłownie przez dziennikarzy m.in. Gazety Wyborczej służyła atakom na premiera za rzekomą propagandę bezprawia. Domyślam się, że ta ironia nieprzypadkowo zbiegła się z użyciem nieznanego poza środowiskiem prawników pojęciem „rządów prawa” w sensie The Concept of Law H.L.A. Harta, która zakłada, że prawo jest porządkiem normatywnym odrębnym od moralności.
Skąd wywodzą się tak odrębne koncepcje zależności między etyką i prawem?
„Jeżeli uznamy, że kryterium prawdy zawarte jest w przedmiocie (czyli nasz sąd jest wtórny wobec przedmiotu), definiujemy prawdę jako „zgodność myśli z rzeczą”, jeżeli zaś odwrotnie, czyli uznamy że sytuujemy kryterium prawdy w naszym sądzie, definiujemy prawdę jako „zgodność rzeczy z myślą”, gdyż to nasz sąd uznajemy za pierwotny. [a czyj jest ten cytat?]
Cywilizacja Łacińska została stworzona w oparciu o przekonanie, że kryterium prawdy jest zawarte w przedmiocie osądu (a więc przyglądamy się czemuś z uwagą i oceniamy, ale nasza ocena nie rzutuje na to, jaki ten przedmiot jest naprawdę – jest jaki jest, a nasz osąd może być temu bliższy lub od tego dalszy).
Cywilizacja Bizantyńska opiera się na przekonaniu, że kryterium prawdy zawarte jest w osądzie podmiotu poznającego (czyli „każdy ma własną prawdę”), a więc musi istnieć system nadrzędny rozstrzygający spory wynikające z różnicy osądów tego samego przedmiotu. Rolę tę pełni system prawny, odgórnie rozstrzygający wszelkie wątpliwości w miarę jak się pojawiają.”
https://naszeblogi.pl/61182-co...
W Cywilizacji Łacińskiej mamy zatem do czynienia z prymatem etyki nad prawem a w Cywilizacji Bizantyńskiej to prawo jest źródłem etyki. Trzecią drogą jest relatywizm.
Zależności między etyką a prawem w różnych cywilizacjach prof. Feliks Koneczny opisał w dziele „O wielości cywilizacji” z 1935r. w ten sposób:
„Etyka prymitywna ma tę skłonność, żeby się odnosić tylko „do swoich” (do rodowców, współplemieńców, u Żydów do współwyznawców). (…) W przeglądzie dziejów etyki naturalnej wypadnie też zrobić znów to powtarzające się spostrzeżenie co do Rzymian, jako należy im przyznać znowu miejsce nie tylko pierwsze, ale zarazem całkiem odrębne, bo w wielu wypadkach jakżeż bliskie chrześcijaństwa! Po nich drugie miejsce w hierarchii etyki naturalnej zajmują Japończycy, bardzo jednak odlegli od etyki chrześcijańskiej. W tym tylko podobni są do Rzymian, że jedni i drudzy mają prawo aposterioryczne, służące do nadawania sankcji postulatom wynikłym z ich etyki. W tych dwóch wypadkach źródłem prawa jest niewątpliwie etyka. (…) Były i są rozmaite zapatrywania, skąd prawo ma się rodzić, kto ma je tworzyć. W cywilizacjach sakralnych rozstrzygają o każdym nawet szczególe księgi święte i zdanie kapłanów lub uczonych w Piśmie. Rozleglejszą jest sakralność żydowska. Interpretacja prawa jest przy rabinach. W razie rozbieżności zdań lub gdy problem mógłby zasadniczo być rozwiązany rozmaicie, nie istnieje żadna wyższa instancja, lecz każdy rabin ma wolny wybór interpretacji. (…) Dopiero Rzymianie wykryli i udoskonalili wysoko prawodawstwo oddzielone całkiem od sakralności. Źródłem prawa był wolny głos wolnego obywatela w kuriach i komicjach. Przez całe wieki państwo jako takie nie wytwarzało praw, lecz musiało być posłuszne prawom uchwalanym przez zrzeszenia obywatelskie. Nikt nie mógł być ponad prawem, ani consul, ani pontifex maximus. Władza urzędów polegała tylko na obmyślaniu sposobów wykonania prawa. (…) Równocześnie w Oriencie państwowość była „wszechmocna” i jedynym prawa źródłem, spersonifikowanym w osobie władcy.
Te wpływy oddziałały na Rzym tak dalece, iż doszło do zasady, jako prawem jest to, quod principi placuit.
(Quod principi placuit, legis habet vigorem (D. 1.4.1 pr.) – Co podoba się cesarzowi, zyskuje moc prawa.)
Walka dwóch poglądów widoczna jest w pandektach i w „kodeksie”. Z tego wytwarzały się dwie etyki, zachodnia i wschodnia, chociaż obie w rzymską ujmowane szatę. (…) Dwie etyki w Rzymie doprowadziły do tego, iż summum ius mogło stawać się summa iniuria. Upadek Rzymu zaczyna się od tego, że znaleźli się tacy, którzy uznali za moralne wszystko, co było prawem. Z jednej strony państwowość cezarystyczna o programie... pretoriańskim, a z drugiej poczucie, że Rzymowi zadaje się gwałt. Ludzie uczciwi musieli się wycofać do życia prywatnego, bo nastała bezetyczność w publicznym. W konsekwencji osoby posiadające stanowiska publiczne wyzuły się z etyki także w swym życiu prywatnym i nastawał pomiędzy nimi coraz ściślejszy dobór w tym rodzaju. Wreszcie gdy wytworzyła się w życiu publicznym zasada, że kto pozostaje w zgodzie z prawem, tym samym ma czyste sumienie, nie trzeba było czekać długo na konsekwencję taką, iż kto umie sobie radzić z prawem, może sobie darować sumienie. To już nie dwie etyki, lecz bezetyczność przeciwko etyce jakiejkolwiek. (…) W taki sposób zorientalizował się Rzym i wpadł w rozbieżność etyczną życia państwowego i prywatnego – co zdaje się być właściwością rozwoju etyki naturalnej.
Zawitała ewangelia, zaświtała etyka chrześcijańska, Kościół tworzy na zachodzie cywilizację łacińską. Ta wraca do dawnej zasady rzymskiej, jako źródłem prawa jest społeczeństwo, mianowicie każdy stan sam sobie; władza zaś królewska polega na ingerencji w razie sprzeczności między stanami. Dążnością prawodawstwa jest, żeby się zbliżać do etyki katolickiej coraz bardziej i dlatego Kościół ma sobie przyznany wgląd w prawodawstwa.”
Obecnie próbujemy godzić niemożliwy do pogodzenia rozdział prawa i moralności oraz formalizm prawny z poczuciem sprawiedliwości.
Ten stan kołobłędu cywilizacyjnego prowadzi do dwójmyślenia jakże typowego w życiu codziennym i działaniach politycznych. Efektem jest narastający podział społeczny i niezdolność do samodzielnej naprawy państwa, a nawet brak wiarygodności w ewentualnym kopiowaniu dobrych wzorców od amerykańskiego sojusznika.
Doświadczenie ostatnich 35 lat wskazuje, że pogrążyliśmy się w chaosie prawnym, który wynika z przyjmowania obcych zasad i celów za własne.
Brak refleksji strategicznej (o ile nie działalność agenturalna) spowodował, że uwalniając się od jarzma marksizmu sowieckiego nałożyliśmy nowe w postaci marksizmu zachodnioeuropejskiego i niemieckiego bizantynizmu. Skutkiem okazało się zahamowanie rozwoju od ekonomii po demografię i etyczny upadek, a wszystko to reklamowane jako pasmo sukcesów.
Pojawia się pytanie o bezkarność decydentów podejmujących decyzje urągające elementarnym faktom i logice, za to oparte o kaskadę działań od zideologizowanych ekspertyz, przez propagandę, deklaracje międzynarodowe, ogólnikowe zobowiązania, ich konkretyzację rozłożoną w czasie i połączoną z przekupstwem z kasy państwowej, aż po twardą egzekucję bezprawia.
Mechanizm funkcjonuje od szczytów władzy po najniższe szczeble administracji, gdzie pada sakramentalna deklaracja zgodności z przepisami, jako jedynego wymogu prawa i uniwersalnego wytłumaczenia dla niesprawiedliwości i niezgodności z rzeczywistością.
Nie da się pogodzić odrodzenia Polski z wiernością wobec praw unijnych i wielu konwencji międzynarodowych, do których tak gładko przeszliśmy od praw sowieckich. Od kanonu zasad jakimi się posługujemy zależy nasz osobisty los i los całego państwa. Ponieważ stoimy na rozdrożu historii należy się zastanowić, jak chcemy być cywilizowani, aby Polska była Polską a my Polakami.
Pamięci Mecenasa Zdzisława Gołby
Komentarze
31-01-2025 [17:45] - smieciu | Link: „skończmy wreszcie z tymi
„skończmy wreszcie z tymi rządami prawa”
Właśnie. Najwyższa pora.
Notka ciekawa, wielu wcześniej poruszało ten problem. Ale tylko jedni rzeczywiście poszli za tym dyktuje co logika i rozsądek. Czyli...
Anarchiści.
Ostatecznie bowiem wszystko sprowadza się do człowieka. Nie da się prawem wszystkiego objąć. Takowe próby zmierzają do tego że trzeba przykładowo tworzyć prawo kontrolujące prawo. Które zaczyna żyć własnym niekontrolowanym życiem.
Mnie to nawet się już nie chce o tym pisać. Ludzie, mam wrażenie potrzebują jakiegoś systemu. Jakichś kajdan. Mają ten swój strach przed wolnością, potrzebują więc tej niewoli i tych co będą im mówić co robić.
Przy czym dochodzi do, kolejnego, naturalnego i logicznego paradoksu że ci na górze żyją w istocie w pewnym rodzaju anarchii gdyż w praktyce często mogą to czego zwykły człowiek nie może.
Ludzie, tutaj przykładowo na NB, będą wylewać swoje żale, krzyczeć co powinno się zrobić, jaka powinna być Polska a jednocześnie będą zwalczać jedyny mechanizm, który dałby im możliwość realizacji tych pragnień.
Pisałem o tym wiele razy.
Nie da się tego przeskoczyć. Także z powodu tej całej dziecinady w której masy tkwią. Wierząc że obecnym systemie politycznym istnieją jakowyś dobrzy, niezależni itp. I ci dobrzy mają w mniemaniu głosujących na nich obalić system, układ których ich stworzył...
Mamy więc tego Ziobro, o którym jest głośno a który co stworzył, wtedy kiedy mógł?
Zwyczajnie realizował myśl Kaczyńskiego, którą tak ujął Lepper:
Teraz już nie, ale Jarosław przecież cały czas liczył, że tak czy inaczej przejmie Samoobronę i sam będzie wszystko kontrolował. O to idzie gra teraz. Dyspozycyjny Sejm, dyspozycyjny Senat, dyspozycyjni sędziowie, swój prezydent, swoje służby i media. Celem jest pełnia władzy. Sam mi mówił, że do Trybunału da takich ludzi, którzy nie zawiodą.
Kontrola. Oto całe zmiany Ziobro. Większe kary. I sędziowie, który będą trzymać za mordę.
To ta cała dobra zmiana, na którą tu czekają.
Czyli to co już jest, tylko że w stylu (też na czasie) narodowego socjalizmu. Za mordę tak by naszym było dobrze.
31-01-2025 [18:47] - Marek Michalski | Link: Między idealną anarchią,
Między idealną anarchią, gdzie jedynym prawem jest nakaz sumienia, a idealnym totalitaryzmem, gdzie prawo całkowicie zastępuje sumienie, jest przestrzeń na różne rozwiązania. Obecnie mamy model pruskiego bizantynizmu twórczo rozwiniętego przez marksistowska unię, którą nie bez powodu nazywa się unią antyeuropejską, albo IV Rzeszą.
Efektem jest wdrażanie ideologii i/lub partykularnych interesów drogą przepisów prawa. Niektórym podoba się załatwianie spraw na cudzy koszt zamiast uczciwej pracy, więc bez skrupułów sprzedają duszę.
Inny aspekt określił Pan bardzo zwięźle „Nie da się prawem wszystkiego objąć”. Nie da się ale się starają, a jak pojawiają się konsekwencje złego prawa, albo dysfunkcji władz wykonawczych, to od ręki robi się łatę.
Pomysł żeby władza wykonawcza siedziała w sejmie i zajmowała się legislacją musi być twórczy z natury. W tle giną metody na „i/lub czasopisma”, albo na przepchnięcie regulacji dopisanej w ustawie o czymś innym. Przepisywanie „faxów” z Brukseli, albo od ekspertów stało się codziennością. Potem akty prawne są twórczo interpretowane, bez jakichkolwiek zahamowań.
Zgadzam się z tym, że istnieje strach przed wolnością. Nie tylko po długoletnim pobycie w więzieniu. Przyzwyczajenie do niewoli staje się druga naturą, zwłaszcza w kolejnych pokoleniach.
Albo to sami przerwiemy, albo przerwie to wojna, bo okupację już mamy.