Jak to jesienią 1980 powstawała Solidarność

Dziś o tym nieco inaczej. Rzut oka wstecz – Jesień 1980. „Solidarność”. No tak, dziś drugi tekst, ale nie ma na co czekać.             
Pospolite ruszenie naprawy Rzeczpospolitej
Niektórzy do dziś nazywają ją karnawałem. Ta bzdurna, w moim odczuciu wręcz obraźliwa nazwa rozpanoszyła się zwłaszcza w młodszych rocznikach, choć i świadkowie, ale może niekoniecznie uczestnicy, też czasem tak mówią. Poniżej tekst o życiu codziennym i związkowym jesienią 1980 roku, wyjęty (i uzupełniony) z książki mego autorstwa Narodziny i działalność Solidarności Oświaty I Wychowania. Ale to nie tylko o nauczycielach, to o wszystkich.
To było już 44 lata temu, kiedy wybuchła „Solidarność”.
*
Atmosferę jesieni 1980 roku charakteryzował ogromny entuzjazm i radość ludzi zaangażowanych w działalność organizacyjną, że oto nareszcie mogą zrobić dla kraju i dla siebie coś, czego nie dyktuje ob­ca im wła­dza. Był to wy­raz na­dziei, że spo­łe­czeń­stwu uda się choć w nie­wiel­kim stop­niu wziąć udział w de­cy­zjach okre­śla­ją­cych sy­tu­ację w kra­ju i po­pra­wić ją. Póź­niej więcej by­ło kon­kret­nej pra­cy kon­cep­cyj­nej – nowe projekty ustaw, rozwiązań, podręczników, programów szkolnych i uniwersyteckich – wy­ko­ny­wa­nej naj­częściej obok pra­cy za­wo­do­wej i na­uko­wej.
 Ale je­sie­nią lu­dzie do­pie­ro za­czy­na­li się or­ga­ni­zo­wać. Po­mysł go­nił po­mysł, spo­tka­nia i ze­bra­nia od­by­wa­ły się nie­mal bez prze­rwy. Oży­wie­nie wi­dać by­ło na­wet na przy­stan­kach tramwajowych i autobusowych; ocze­ku­ją­cy tam na jak zwy­kle dłu­go nie nad­jeż­dża­ją­cy środek lokomocji wda­wa­li się chęt­nie w roz­mo­wy po­li­tycz­ne z ob­cy­mi ludź­mi, a nad roz­dy­sku­to­wa­ny­mi grup­ka­mi uno­si­ło się no­we, ma­gicz­ne nie­mal sło­wo: so­li­dar­ność.
Ścia­ny do­mów i mu­ry ob­le­pio­ne by­ły pla­ka­ta­mi, najczęściej do­mo­wej ro­bo­ty, z żą­da­nia­mi róż­nych środowisk. A więc, by za­re­je­stro­wać NSZZ So­li­dar­ność, a także by uwol­nić więźniów po­li­tycz­nych ­- po­cząt­ko­wo Zyg­mun­ta Go­ław­skie­go, Lesz­ka Mo­czul­skie­go, Ta­de­usza Stań­skie­go i Woj­cie­cha Ziem­biń­skie­go, do któ­rych do­szli nie­ba­wem uwięzieni Krzysz­tof Bzdyl, Ta­de­usz Jan­dzi­szak i Je­rzy Sy­chut.
Wie­le osób poświęciło tej dzia­łal­no­ści ca­ły swój czas. Wzięto za­le­głe urlo­py, za­rzu­co­no do­dat­ko­we pół­e­ta­ty i pra­ce zle­co­ne, zwa­ne „chał­tu­ra­mi” (dla wie­lu był to wa­ru­nek zwią­za­nia koń­ca z koń­cem), odło­żo­no pi­sa­nie prac na­uko­wych i udzie­la­nie ko­re­pe­ty­cji. W ka­len­da­rzy­kach na­uczy­ciel­ki An­ny Mi­zi­kow­skiej i hi­sto­ry­ka, doc. An­ny Su­che­ni­-Gra­bow­skiej za­cho­wa­ły się cha­rak­te­ry­stycz­ne za­pi­ski przy nu­me­rach te­le­fo­nów no­wo po­zna­nych dzia­ła­czy związ­ków za­wo­do­wych: „Dzwo­nić do do­mu do 8.30 ra­no”, al­bo: „tyl­ko między 22.00 a 24.00.” Taki był sto­pień za­an­ga­żo­wa­nia w dzia­łal­ność, wy­ma­ga­ją­cą sta­łej nie­obec­no­ści w do­mu.
Po­spo­li­te ru­sze­nie na­pra­wy Rze­czy­po­spo­li­tej obej­mo­wa­ło wciąż no­we kręgi za­wo­do­we, or­ga­ni­za­cyj­ne a także to­wa­rzy­skie. Na­uczy­cie­lom sta­ra­ły się przyjść z po­mo­cą roz­ma­ite środowi­ska: pra­cow­ni­cy na­uko­wi róż­nych spe­cjal­no­ści, psy­cho­lo­go­wie, so­cjo­lo­go­wie, a na­wet ar­ty­ści, li­te­ra­ci i stu­den­ci ­- wszy­scy prze­ję­ci du­chem od­zy­ska­nia su­we­ren­no­ści.
16 września 1980 po­wstał w War­sza­wie Ko­mi­tet Po­ro­zu­mie­waw­czy Sto­wa­rzy­szeń Twór­czych i Na­uko­wych (KPSTiN). Prze­wod­ni­czą­cym Ko­mi­te­tu zo­stał prof. Kle­mens Sza­niaw­ski. Za­po­wie­dzia­no opra­co­wa­nie ra­por­tu o sta­nie kul­tu­ry pol­skiej i wy­stą­pie­nie do władz o zwięk­sze­nie bu­dże­tu kul­tu­ry pol­skiej oraz ogra­ni­cze­nie cen­zu­ry. Pią­te­go paź­dzier­ni­ka po­wsta­ło To­wa­rzy­stwo Po­pie­ra­nia i Krze­wie­nia Na­uk.
Je­sie­nią rozpoczęła się wal­ka środowisk fil­mo­wych m.in. o roz­po­wszech­nie­nie fi­lmu Ro­bot­ni­cy `80, któ­ry był ro­dza­jem wi­zu­al­ne­go ste­no­gra­mu z przebiegu akcji strajkowej i sierpniowych negocjacji Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z przedstawicielami Komisji Rządowej w  Stocz­ni Gdańskiej. Reżyserami byli Andrzej Zajączkowski i Andrzej Chodakowski. Zakusy władzy na gotową taśmę – wtedy jeszcze celuloidową – były poważne, jednak dzięki szybkiej akcji Stanisława Manturzewskiego i Jana Józefa Lipskiego nie doszło do skasowania jej. Film osta­tecz­nie zaczęto wyświetlać zi­mą 1981 na nie­licz­nych se­an­sach w jed­ynym, pe­ry­fe­ryj­nym ki­nie, bo wszystkie kina były państwowe, zdo­ła­ło go jed­nak obej­rzeć set­ki tysięcy osób.
Od września 1980 roku w po­ko­ju stu­denc­kim Teo­do­ra „Teosia” Klin­ce­wi­cza w warszawskim Domu Studenckim "Riviera" za­wią­zy­wa­ły się ko­mi­te­ty za­ło­ży­ciel­skie Nie­za­leż­ne­go Zrze­sze­nia Stu­den­tów Pol­skich (NZS), któ­re­go prze­wod­ni­czą­cym zo­stał Ja­ro­sław Gu­zy. NZS ści­śle współ­pra­co­wa­ł z pra­cow­ni­ka­mi na­uki i wspie­ra­ł ich dzia­ła­nia na­praw­cze w oświacie.
Ogrom­ną ro­lę psy­cho­lo­gicz­ną u Polaków ode­gra­ło w tym cza­sie przy­zna­nie Cze­sła­wo­wi Mi­ło­szo­wi li­te­rac­kiej Na­gro­dy No­bla. Mło­dzi lu­dzie sta­li te­raz od świtu w ko­lej­kach do księgarń, roz­pro­wa­dza­ją­cych dzie­ła no­bli­sty a wkrótce i in­nych emigracyjnych pi­sa­rzy. Nawet o Miłoszu nie słyszała wtedy większo­ść na­uczy­cie­li.
Latem Ja­ni­na Jan­kow­ska z Polskiego Radia otrzymała nie­mal rów­nie pre­sti­żo­wą jak Nobel na­gro­dę Prix Ita­lia za re­por­taż ra­dio­wy ze Stocz­ni Gdańskiej w okresie sierpniowych negocjacji stoczniowców z rządem komunistycznym.
12 li­sto­pa­da 1980 ko­mi­sja Se­na­tu UW wy­da­ła oświad­cze­nie na te­mat „nie­wła­ści­wych de­cy­zji per­so­nal­nych władz UW pod­jętych w la­tach 1968­-1980”. Cho­dzi­ło przede wszyst­kim o po­zba­wio­nych w Mar­cu 1968 ro­ku przez wła­dze par­tyj­ne (jak Mieczysław Moczar) pra­wa na­ucza­nia pro­fe­so­rów i do­cen­tów UW: Bro­ni­sła­wa Bacz­kę, Zyg­mun­ta Bau­ma­na, Wło­dzi­mie­rza Bru­sa, Ma­rię Hir­szo­wicz, Lesz­ka Ko­ła­kow­skie­go i Ste­fa­na Mo­raw­skie­go w gruncie rzeczy za pochodzenie żydowskie większości z nich. W oświad­cze­niu Se­nat UW na­zwał dawne de­cy­zje „wy­jąt­ko­wo bru­tal­ną in­ge­ren­cją władz w spra­wy uni­wer­sy­tec­kie” i ocze­ki­wał ich po­tępie­nia. Oświad­cze­nie pod­pi­sa­li: prze­wod­ni­czą­cy Ko­mi­sji Se­na­tu prof. Kle­mens Sza­niaw­ski, prof. An­drzej Bo­gu­sław­ski, dr Ja­cek Ko­cha­no­wicz, prof. Jan Ku­tek i prof. An­drzej Tar­kow­ski.
Skle­py, również spożywcze, w całym kraju świeciły pust­ka­mi, bo ry­nek ogo­ło­co­ny był z wszel­kich dóbr, po­nie­waż wła­dze, pa­nu­ją­ce nie­mal cał­ko­wi­cie nad dys­try­bu­cją, za­mie­rza­ły lu­dzi zmęczyć tru­da­mi co­dzien­no­ści i „rzu­ca­ły” ogra­ni­czo­ne ilo­ści żyw­no­ści, do te­go re­gla­men­to­wa­ły sprze­daż. Za­opa­trze­nie się w pod­sta­wo­we ar­ty­ku­ły wy­ma­ga­ło nie­raz kil­ku­go­dzin­ne­go sta­nia w ko­lej­kach. Pa­ra­dok­sal­nie, utrud­nia­ło to ży­cie, ale po­zwa­la­ło po raz pierw­szy od lat utrzy­mać się z sa­mej państwowej pen­sji; wie­le osób twier­dzi­ło, że ży­wi się na co­ dzień tyl­ko chle­bem ze smal­cem. Produkty sprzedawane na targowiskach osiągały bajońskie ceny i były kupowane tylko w razie wyższej konieczności, dla chorych i dla dzieci. Z prywatnych źródeł było wiadomo, że np. w Warszawie magazyny były pełne masła i innych artykułów, zatrzymywanych przez ówczesne władze.
W dość wte­dy nie­licz­nych re­stau­ra­cjach pa­no­wa­ła dro­ży­zna, ob­lężo­ne by­ły ba­ry mlecz­ne ­– pach­ną­ce pod­ki­słym mle­kiem i klu­cha­mi ta­nie ja­dło­daj­nie epo­ki re­al­ne­go so­cja­li­zmu. Jak­by idąc za (rze­ko­mą no­ta­be­ne) ra­dą kró­lo­wej Ma­rii An­to­ni­ny, lud prze­stał jeść chleb, a prze­rzu­cił się na ciast­ka; tych bo­wiem, mi­mo re­gla­men­ta­cji cu­kru i mą­ki, za­wsze by­ło pod do­stat­kiem. Zło­śli­wi twier­dzi­li, że to dla­te­go, że wła­ści­cie­la­mi ciast­kar­ni (tzw. ajen­ci) by­li często eme­ry­to­wa­ni pra­cow­ni­cy mi­li­cji i Służ­by Bez­pie­czeń­stwa; mie­li oni pra­wo prze­cho­dze­nia na emeryturę już po 15 la­tach pra­cy, ja­ko sto­sun­ko­wo mło­dzi lu­dzie i mając „dojścia” do zaopatrzenia w cukier mo­gli za­jąć się ro­bie­niem pieniędzy.
Pa­no­wa­ło napięcie. Wła­dza pod­sy­ca­ła je naj­pierw odmową urzędo­wej re­je­stra­cji „So­li­dar­no­ści” ja­ko związ­ku za­wo­do­we­go (stało się to wstęp­nie 24 paź­dzier­ni­ka, osta­tecz­nie 10 li­sto­pa­da 1980), po­tem na­rzu­co­nymi przez osła­wio­ne­go sędziego Ko­ściel­nia­ka po­pra­wkami do sta­tu­tu Związ­ku. Napięcie to pod­sy­ca­ła wal­ka, aż po groźbę straj­ku ge­ne­ral­ne­go, o uwol­nie­nie aresz­to­wa­nych 21 li­sto­pa­da 1980 po­li­gra­fów ­- Pio­tra Sa­pe­ły z Pro­ku­ra­tu­ry Ge­ne­ral­nej i związ­ko­we­go ­- Ja­na Na­roż­nia­ka. Prze­ka­za­li oni do wia­do­mo­ści pu­blicz­nej opra­co­wa­ną przez pro­ku­ra­to­ra ge­ne­ral­ne­go PRL, Lu­cja­na Czu­biń­skie­go, po­li­cyj­ną in­struk­cję zwal­cza­nia dzia­ła­czy związ­ku So­li­dar­ność, za­ty­tu­ło­wa­ną: Uwa­gi o do­tych­cza­so­wych za­sa­dach ści­ga­nia uczest­ni­ków nie­le­gal­nej dzia­łal­no­ści an­ty­so­cja­li­stycz­n­e­j, za co zo­sta­li aresz­to­wa­ni, co wywołało ogromny skandal.
Po­wszech­nie oby­wa­te­le oba­wia­li się in­wa­zji ze stro­ny ZSRR, wie­le osób uwa­ża­ło ją za nie­unik­nio­ną i swym przedsięwzięciom nada­wa­ło rys „osta­tecz­ny”. Jed­na z za­an­ga­żo­wa­nych w dzia­łal­ność związ­ko­wą na­uczy­cie­lek tak wy­jaśni­ła ro­dzi­nie swą cią­głą nie­obec­ność w do­mu: „Uznaj­cie, że ja już wła­ści­wie nie ży­ję. Pamiętajcie tyl­ko, że­by­ście by­li szla­chet­ni!” Przy­pad­ko­wy tak­sów­karz po­dob­nie wi­dział perspektywę po­li­tycz­ną na­ro­du: „Po­wie­dzia­łem mo­jej je­de­na­sto­let­niej cór­ce: nie ucz się! Po co? I tak wej­dą [w do­my­śle: Ro­sja­nie ­- TB] i wszy­scy zgi­nie­my.”
W ta­kiej at­mos­fe­rze spo­ty­ka­li się na­uczy­cie­le, zrze­sza­ją­cy się w NSZZPNTiO 1) i po­tem w So­li­dar­no­ści. Cha­rak­te­ry­stycz­ną ce­chą ów­cze­sne­go ży­cia zbio­ro­we­go by­ły ze­bra­nia, od­by­wa­ją­ce się na­wet po kil­ka dzien­nie. Ze­brań by­ło ty­le i tak dłu­go­trwa­łe (każ­dy chciał wy­po­wie­dzieć swo­je zda­nie po ty­lo­let­nim mil­cze­niu), że nie­któ­rzy pół­żar­tem wzdy­cha­li: „Ach, że­by wresz­cie wpro­wa­dzi­li godzinę po­li­cyj­ną, od ósmej bylibyśmy w do­mu, a in­ni uzu­peł­nia­li: Jak to – już od pią­tej, a nie od ósmej!
Ma­rze­nia te mia­ły się speł­nić za­le­d­wie w rok póź­niej, ty­le że po wpro­wa­dze­niu sta­nu wo­jen­ne­go go­dzi­na po­li­cyj­na obo­wią­zy­wa­ła od godz. 22.00.
 

1)Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Pracowników Nauki, Techniki i Oświaty – warszawski związek zawodowy, który trwał parę tygodni, po których poszczególne koła weszły w skład ogólnokrajowej „Solidarności”.


Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zbyszek_S

10-10-2024 [12:34] - Zbyszek_S | Link:

To był cudowny czas. Chyba nie doczekał się właściwego oddania, bez fałszywej tromtadracji, a jednocześnie ukazując historyczną wyjątkowość zrywu całego narodu zanurzonego w komunistycznym syfie. Dla nas, tu gdzie żyję, ten czas zaczął się w lecie, to było jeszcze przed sierpniem na Wybrzeżu. W lipcu stanęły dwa zakłady, z których każdy zatrudniał może i ponad 10 tysięcy robotników. Zrobiło się niebezpiecznie. Nie było festynów, kolorowych plakatów i zrywu. Były posępne obwieszczenia władzy na murach i pytanie: Co będzie dalej?

Tych ludzi było stać, na to by powiedzieć władzy: Nie. Ale był fenomen wspólnoty. Do ludzi teraz nie dociera wcale znaczenie słowa "Solidarność". To wielkie słowo. Unurzane potem w błocie przez funkcjonariuszy "Solidarności", jak choćby przez pana Śniadka wypisującego do władzy pana Morawieckiego apele, by wprowadzić obowiązkowe wstrzykiwanie Polakom preparatów RNA firm zachodnich.

Piękny to był czas. Czas, gdy Polak Polakowi był bratem. Dziś, ci co szczują Polaków na siebie, co odczłowieczają ich nawzajem w ich oczach, co generują agresję, nienawiść i pogardę, wypinają pierś do czucia się spadkobiercami Solidarności. Cóż za tragedia. A ludzie? Mają wszystko w d...e łącznie z Solidarnością.

Sprzedaliśmy się jako Polacy. Sprzedaliśmy się najpierw za ustawę o prywatyzacji i komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych. Potem za drobne apanaże i emocjonalne gierki, czasem - to ci wyżej - za spore pieniądze i kariery. Zmarnowaliśmy i roztrwoniliśmy ten wielki zryw. Ale może kiedyś... kto wie...

Obrazek użytkownika u2

10-10-2024 [14:56] - u2 | Link:

"wstrzykiwanie Polakom preparatów RNA firm zachodnich"

Tak, tak. Zachodnie to dla was, wschodnich pachołków, zło wcielone, diabeł we własnej osobie :-)

Obrazek użytkownika Alina@Warszawa

10-10-2024 [13:49] - Alina@Warszawa | Link:

Widzę, że jako warszawianka z własną kuchnią nie musiała Pani korzystać z barów mlecznych, więc nie bardzo Pani wie jak tam było. Ja z czasów studenckich pamiętam bar mleczny na Pl. Narutowicza i zupełnie nie zgadzam się z Pani oceną. Były tam najpyszniejsze naleśniki z serem i z rodzynkami, zawsze ze świeżego sera, nigdy kwaśnego, co wówczas było trudne do osiągnięcia, ale się im udawało. Jedzenie było przygotowywane na oczach klienta i nie pamiętam żadnych zakisłych zapachów. Babki uwijały się jak w ukropie przy olbrzymim trzonie kuchennym, bo tam zawsze była kolejka i mnóstwo głodnych studentów politechniki z pobliskich akademików. Tamtejsze kucharki niejako wyżywiły przyszłych inżynierów :)  
W akademikach też nie karmili źle, jak na tamte czasy ciągłych deficytów. 
Wówczas zastanawiałam się skąd oni biorą zaopatrzenie skoro w sklepach nie ma niczego? 
Chociaż pamiętam jedną kolację, - dostaliśmy śledzia marynowanego z porcją dżemu na jednym talerzyku.... Tego nie zapomnę :) 

Obrazek użytkownika Alina@Warszawa

10-10-2024 [19:39] - Alina@Warszawa | Link:

Przy okazji tych kulinarnych wspomnień przypomniało mi się, że w czasie kiedy powstawała "Solidarność" ze sklepów znikło prawie wszystko. Wówczas nikt nad tym się nie zastanawiał, bo przekaz był oczywisty - to przez strajki i "Solidarność". 

Tymczasem w tym samym czasie mieliśmy słynną Olimpiadę w Moskwie. 
XXII Letnie Igrzyska Olimpijskie (oficjalnie Igrzyska XXII Olimpiady) rozgrywane były w Moskwie w dniach 19 lipca–3 sierpnia 1980. 

Dopiero z perspektywy czasu można stwierdzić, że powstanie "Solidarności" i strajki prawdopodobnie posłużyły komuszej propagandzie do wciskania kitu Polakom, bo tak na prawdę cała żywność i większość materiałów budowlanych poszła za pół- albo darmo do Związku Radzieckiego.
Trzeba też pamiętać, że Edward Gierek, I sekretarz PZPR i Piotr Jaroszewicz - premier PRL-u zostali internowani w czasie stanu wojennego. Co się wówczas działo wśród "towarzyszy" nie wiemy do dziś. 
Niestety nie mamy historyków, ani dziennikarzy, którzy analizowaliby tamte wydarzenia i ich związek osobowy i przyczynowo-skutkowy z tym co się dzieje dziś.

Obrazek użytkownika u2

11-10-2024 [10:38] - u2 | Link:

"Edward Gierek, I sekretarz PZPR i Piotr Jaroszewicz - premier PRL-u zostali internowani"

Jaruzel zrobił z nich kozłów ofiarnych strajków sierpniowych. Jest hipoteza, że strajki wywołała "esbecja" i podobne służby, aby wysadzić z siodła Gierka. Pierwsza próba była już w roku 1976. Co by nie pisać o tow. Gierku, to jednak nie był mośkiem, a tego mośki nigdy nie mogli ścierpieć, że ktoś inny niż oni mogą rządzić w Bolanda :-)

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

11-10-2024 [11:25] - Teresa Bochwic | Link:

Kolejarze lubelscy w lipcu odkryli "beczki z butaprenem" jadące do Związku Radzieckiego, otworzyli je, a w środku była szynka. To znana sprawa.
Napisałam dwie książki o Solidarności, co prawda oświaty, ale sporo poświęciłam tam ogólnej sytuacji w kraju. Kto je zna?
Bary mleczne były bardzo różne, znałam i taki, co w poniedziałki tylko odgrzewał sobotnie dania i niestety już zwykle szkodziły. Jadałam zwykle  w barach mimo posiadania kuchni, a w niedzielę u Mamy, bo dziecko jadało w przedszkolu i w szkole. Kiedy miałam to robić? Gotowanie to nic, ale zakupy! Pracowałam prawie zawsze na półtora etatu.

Obrazek użytkownika Alina@Warszawa

11-10-2024 [12:41] - Alina@Warszawa | Link:

O tych beczkach z butaprenem dowiaduję się pierwszy raz w życiu. Czyli nie wszystko jest wszystkim wiadome. Tym bardziej, że tutejsza judokomuna opanowała sztukę oszustwa do perfekcji (albo perfidii - jak kto woli). 
Z przekazów rodzinnych znam fakt jak to było w czasie tzw. "wydarzeń na Wybrzeżu" w 1970 roku ("Człowiek z marmuru"). Otóż tamtejsza telewizja gdańska przekazywała relacje ze stoczni niemalże na żywo, pokazywała co się dzieje, jak stoczniowcy strajkują i walczą. Ci, którzy to oglądali tvp w domach, byli przekonani, że taki sam przekaz idzie na całą Polskę. 
Tymczasem nikt w dalszej  Polsce nie miał pojęcia co się dzieje na Wybrzeżu, bo wszystkie inne nadajniki nadawały sygnał zupełnie inny spreparowany w Warszawie, bez słowa o zamieszkach w stoczniach. 
Moja rodzina dowiedziała się o tym przypadkowo, kiedy dalsza kuzynka przyjechała na wakacje następnego roku (może po 2 albo 3, nie pamiętam), kiedy zagaiła o tych wydarzeniach, jak je oceniamy. Moi rodzice mocno zdziwili się o czym ona mówi, o jakich walkach, strajkach? Wówczas wyszło, że u nas nie było o tym ani słowa - kuzynka też dowiedziała się o tym przerażającym fakcie zatajenia wydarzeń w całej Polsce. Była to może nie głęboka, ale prowincja, owszem z telefonami, ale wówczas chyba jeszcze na korbkę i w co setnym domu. O internecie jeszcze nikomu się nie śniło, a program TV był tylko jeden ... i tylko jedna telewizja. Radio zaś to też tylko 1 program (no może 2 ale mało prawdopodobne). 
Może dlatego Gierek i Jaruzelski doszli do władzy w 1970? 

Dziś jest dużo trudniej zataić jakieś wiadomości, ale za to dużo łatwiej jest propagować masowe kłamstwa, łatwiej zniszczyć niewygodnych ludzi, skłonić ludzi do przyjmowania szkodliwych szczepionek... Dziwnym trafem nie ma w kodeksie karnym kary za kłamstwo publiczne.

Obrazek użytkownika u2

10-10-2024 [15:16] - u2 | Link:

"przy­zna­nie Cze­sła­wo­wi Mi­ło­szo­wi li­te­rac­kiej Na­gro­dy No­bla"

Co ciekawe pojawił się w Suwałkach już w roku 1983. Wpisał się do Złotej Księgi I LO na ul. Mickiewicza. Ukończył praktycznie tą samą szkołę przed 2WŚ. Wtedy to było Gimnazjum Męskie. Mieszkał w latach 1926-35 na obecnej ulicy Hamerszmita 10, poprzecznej do ul. Mickiewicza. Miał kilka kroków do szkoły.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

11-10-2024 [11:31] - Teresa Bochwic | Link:

Kto się wpisał? Nobel? Czesław Miłosz urodził się na Wileńszczyźnie w 1911 r., chodził do Gimnazjum im. Zygmunta Augusta w Wilnie, matura 1929, w Wilnie studiował na Uniwersytecie Stefana Batorego razem z moim Ojcem o dwa lata młodszym, przed samą wojną miał 28 lat. Może to ktoś z jego rodziny mieszkał w Suwałkach?

Obrazek użytkownika u2

11-10-2024 [11:53] - u2 | Link:

Mea culpa

Z Suwałkami nieco bardziej związani byli jego rodzice
Weronika z Kunatów i Aleksander oraz młodszy brat Andrzej. Osiedlili się w
Suwałkach w 1926 roku, zamieszkali w kamienicy przy ul. Marii Konopnickiej 7
(wcześniej Ogrodowej 16, a obecnie ks. Kazimierza Hamerszmita 10. Na budynku
znajduje się tablica upamiętniająca pobyt Miłoszów, zaprojektowana przez rzeźbiarza
Jana Bohdana Chmielewskiego. Ojciec Czesława – Aleksander Miłosz był
kierownikiem powiatowego Zarządu Drogowego, szanowanym i wykształconym
człowiekiem, znał języki, odbył kilka podróży po świecie, pisał wiersze, uczestniczył w
wielu ważnych dla miasta inicjatywach społecznych. Natomiast Andrzej uczył się w
gimnazjum męskim im. K. Brzostowskiego. Nie jest znana dokładna data pierwszego
przyjazdu Czesława do naszego miasta. Wiadomo, że podczas nauki w Wilnie, zarówno
jako gimnazjalista, jak i student przyjeżdżał do rodziców wielokrotnie, o czym pisał w
listach do Jarosława Iwaszkiewicza. Spędzał też letnie dni w Krasnogrudzie. Powrócił
w 1989 roku i odtąd odwiedzał suwalską ziemię czterokrotnie. Zawsze zatrzymywał się
w klasztorze wigierskim.

https://soksuwalki.eu/

1981
29 V – Andrzej Miłosz przebywał w Suwałkach. Po spotkaniu w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej wpisał się do kroniki: „Miło mi było bawić w Suwałkach i rozmawiać z licznym gronem czytelników zainteresowanych twórczością mego brata, również jak ja związanego z Suwałkami, gdyż mieszkali tutaj nasi rodzice, zaś pod Sejnami, w majątku Krasnogruda – bliscy krewni mojej matki. (Ojciec matki pochodził z Krasnogrudy)”. Odwiedził także budynek, w którym uczęszczał do Gimnazjum Męskiego im. Karola Brzostowskiego, gdzie mieści się obecnie I Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej; do Złotej księgi…wpisał: „Wystrzegajcie się zakłamania i fałszu, brońcie w każdej sytuacji godności swojej i innych, bądźcie wierni prawdzie i sprawiedliwości. Te ideały wpojono mi tutaj, w tej szkole i w domu rodziców przy sąsiedniej ulicy; tych ideałów uczył mnie też zawsze swoim przykładem mój starszy brat Czesław”.

http://www.astn.pl/r2011/falty_milo.htm

PS. Czyli to jednak mi się pomyliło, za co najmocniej przepraszam. Wpisał się jego brat Andrzej, ale Czesiek wielokrotnie bywał w Suwałkach i w Krasnogrudzie przed 2WŚ. Tutaj mieszkała jego najbliższa rodzina, czyli ojciec, matka i młodszy brat. A słynny noblista wrócił do Bolanda dopiero w 1989 roku :-)
 

Obrazek użytkownika Ijontichy

11-10-2024 [07:53] - Ijontichy | Link:

Dzień dobry Pani.
Pamięta Pani kiedy "oficjalnie" zniesiono w PRL bis cenzurę? Chyba pod koniec lat 90 ubiegłego wieku.
Teraz doznałem deja vu...na STREFIE WOLNEGO SŁOWA u Jego Wysokości Sakiewicza...nastąpiła REAKTYWACJA....cenzury. BRAWO!
Zawsze tu była,ale nie taka...teraz gacie pałne strachu....

Mój komentarz z wczoraj....wyparował,że pojadę Orwellem....

Miłego dnia

Obrazek użytkownika admin

11-10-2024 [08:44] - admin | Link:

@Ijon Przestań bredzić. Napisaleś obraźliwy komentarz wobec Autorki a członkom Solidarności naplułeś w twarz Moskwą, więc wyleciał. Są granice. Powyższy komentarz jest zresztą także obraźliwy wobec tego, dzięki któremu możesz podbudowywać swoje ego i chorą wyobraźnię, jaki to jesteś pokrzywdzony, jakie to wraże siły na tym portalu, jaka to tu cenzura..

Obrazek użytkownika Ijontichy

11-10-2024 [10:01] - Ijontichy | Link:

1. Wielce Szanowny Panie! 
Nie przypominam sobie,kiedy i gdzie przechodzilismy na Ty.Ja zawsze używam w stosunku do Pana wszelkich tytułów.
2.Nigdy w stosuniku do Nikogo nie użyłem obraźliwych słów,tym bardziej do Pani Teresy.
3.Nie Pan mnie będzie informował na temat genezy Solidarności...ani ludzi tam wsadzonych...byłem w Regonie Małopolska,a potem odgarowałem rok w więzieniu.
Jeżeli Pan faktycznie NIE WIE,to proszę sobie poczytac...np.:W ŁYSIAK "DOBRY" rozdziały XI i XII,A W PODSUMOWANIU  "DÓŁ"

Aaaa! Jeżeli Pan uwierzył, ŻE ONI WEJDĄ....to faktycznie nie mamy o czym dyskutować.

Miłego dnia...
 

Obrazek użytkownika SilentiumUniversi

11-10-2024 [10:33] - SilentiumUniversi | Link:

Po powstaniu NZS, gdy ogłosiliśmy możliwość zapisu do Zrzeszenia zrobiłem reklamę "Tylko z nami zwiedzisz za darmo tereny położone za kołem polarnym", ale nie precyzowałem, kto miałby nas wywozić...

Obrazek użytkownika lala

12-10-2024 [15:06] - lala | Link:

dziękuję za interesujące wspomnienia, wydaje się, że w pamięci bardzo wielu tamten czas pozostał doświadczeniem bardzo ważnym i trwałym,
co wywołuje zdumienie to trwałość wiary w żydowskie spiski (u2, Pani Alina) - doprawdy, okazuje się, że antysmeityzm pozostaje trwałym elementem polskiego doku kulturowego...

Obrazek użytkownika Alina@Warszawa

14-10-2024 [19:14] - Alina@Warszawa | Link:

Ja zaś mogę się jeszcze bardziej dziwić, że mało osób dopuszcza możliwość tych żydowskich spisków do świadomości ... Tak jakby praktyka dziejów nie potwierdzała najbardziej oszołomskich teorii, wysnuwanych na podstawie dziwnych FAKTÓW Ot chociażby z ostatnich lat śmierć dra Dariusza Ratajczaka znalezionego w stanie rozkładu na parkingu opolskiego supermarketu i w tym samych czasie zatrzymano na naszej granicy agenta Mossadu, specjalistę od brudnej (najbrudniejszej!) roboty, wylatującego do siebie. Po krótkim zatrzymaniu został puszczony wolno, a sprawa śmierci słynnego Polaka została zapewne umorzona ... Ten Polak docierał do prawdy historycznej, która podważała liczbę żydowskich ofiar Hitlera, jednocześnie podwyższając liczbę zamordowanych Polaków. Do tej pory nie wiadomo jaka jest prawdziwa liczba zamordowanych Polaków w czasie II wś, bo wg roczników statystyczny przed- i po wojnie brakuje w Polsce 11 mln ludzi. 

Polecam MEM z Hubertem Czerniakiem ...
https://dakowski.pl/karykatura... 
https://dakowski.pl/silva-reru... 

Obrazek użytkownika lala

15-10-2024 [19:23] - lala | Link:

dla p. Aliny, jak widać  - jak dla wielu - "dobry Żyd to martwy Żyd" - wtedy można zręcznie powiedzieć, że zginął jako Polak, gdyż był polskim obywatelem,
problem z ofiarami wojny jest taki, że dla Żyda samo bycie Żydem oznaczało wyrok śmierci, w przypadku Polaków nie stosowano Endlosung....
a jeśli już nie żyje i czegoś dokonał np. Nobla dostał czy był sławnym skrzypkiem, to można się przed  światem calym pochwalić, że z Polski....
wiara w spiski jest doprawdy komiczną przypadłością umysłu

Obrazek użytkownika Alina@Warszawa

15-10-2024 [19:32] - Alina@Warszawa | Link:

Oj Lala! Wszyscy zdolni to Żydzi, a wszystkie kanalie, to goje?
To sprawdź kto mordował polskich oficerów, wśród których już Żydów prawie nie było w Katyniu i wszystkich innych miejscach kaźni określanych jako "Zbrodnia Katyńska"...
Sprawdź ilu było Żydów w Polsce przedwojennej, ilu zostało zamordowanych przez Hitlera, a ilu wróciło do PRL-u po 1945 roku na ruskich czołgach jako tajna władza i kaci?