Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Paryska mizeria gwoździem do pisowskiej trumny?
Wysłane przez Sekator w 14-08-2024 [15:31]
Działanie z podniesioną przyłbicą zazwyczaj uchodzi za szlachetne, a przynajmniej za pozbawione podstępnych knowań. I moim zdaniem taka właśnie klarowna jest polityka koalicji 13 grudnia dotycząca rozliczeń ośmiu lat pisowskiego bezprawia. Broniłbym nawet tezy, że owa otwartość stanowi precedens w dziejach 3 RP. Reżym, wróć, rząd Tuska postanowił przy podniesionej kurtynie unicestwić Prawo i Sprawiedliwość tak, by z mocy Nowogrodzkiej nie pozostał kamień na kamieniu. Poprzednie zdanie mógłbym wzbogacić Stylistycznym ozdobnikiem: za wszelką cenę. Ale termin unicestwienie już sam w sobie zawiera tę oczywistość.
Talibowie demolkracji wspierani przez unijne sądy, do których jak ulał pasuje tytuł filmu Marcella Aliprandiego: „Trąd w pałacu sprawiedliwości”, czyszczą do spodu pisowskie złogi, ostatnio wśród generalicji. Jeśli jakiegoś pogromu nie udaje się przeforsować ustawą, bo jeszcze przez rok uzurpator Duda będzie okupował pałac prezydencki, to wystarczy nie podlegająca vetu uchwała, lub po prostu rządowy ukaz.
Tu wtrącę dygresję. Uzurpator stąd, że nie do końca wiadomo czy uczciwie wygrał wybory z Rafałem Trzaskowskim, przyszłym prezydentem już po pierwszej turze, chyba, że po tron z równym powodzeniem sięgnie Donald Tusk. Prawica ma rok, by zniweczyć te kalkulacje na kredyt wynikające, trudno dociec, z buty czy z propagandowego strojenia groźnych min, bo przecież nie z pewności, gdyż jak wiadomo, łaska elektoratu na pstrym koniu jeździ.
Wracając do sedna, czyli do sejmowych uchwał i prawa kaduka. Otóż te narzędzia władzy niwelują zwierzchność fundamentalnych instytucji Rzeczpospolitej. I trybunał Julii Przyłęckiej, uparcie traktowany przez opozycję jako konstytucyjna wyrocznia, upolityczniony przez Glapińskiego NBP czy jakaś nielegalna izba Sądu Najwyższego, o groteskowej Radzie Mediów Narodowych nie wspominając, mogą terminatorom progresu naskoczyć, gdyż te zdelegalizowane przez brukselskie salony żałosne wydmuszki, mają tyle do powiedzenia, co Felicjan Dulski. Wyjątek stanowi NIK, bo jego szef, Marian Banaś, odsądzany niegdyś przez, przepraszam za ten suchar, wolne media, od czci i wiary, ma głowę na karku i znakomicie wyczuwa koniunkturę.
Sukcesy w polowaniu na czarownice, wróć, na pisiorów, grabieżców stu miliardów z budżetu państwa w ciągu ośmiu lat, zaowocowały w pierwszej transzy śledztw oskarżeniami 62 osób z kręgu starej władzy, już zapewne z przydziałami na turnusy w kazamatach, wróć, w zakładach karnych. Jednak sen z powiek demolatorom spędza coraz bardziej niezadowolone społeczeństwo. Solidny sondaż „Dziennika Gazety Prawnej” pokazał hierarchię lęków i oczekiwań nadwiślańskiej populacji. 51,4 procent respondentów niepokoją rosnące ceny. 28,4 procent optuje za wzmocnieniem bezpieczeństwa państwa. 25,7 procent domaga się poprawy ochrony zdrowia. 23,4 procent czeka na budowę CPK… Zaś reformy wymiaru sprawiedliwości chce tylko 16,5 procent, a rozliczenia poprzedniej władzy 16,4 procent. Wzniecające amok lewicy jawnej i tej udającej centrum czy wręcz konserwatyzm, żądania ułatwień dostępu do aborcji, wyraża jedynie 13,4 procent ankietowanych, zaś wprowadzenie związków partnerskich obchodzi zaledwie 6,4 procent badanych. W innym sondażu pomad 50 procent uczestników jest niezadowolonych z rządów Tuska, a minęło zaledwie osiem miesięcy od przejęcia władzy przez pstrokatą koalicję, więc powyborcza euforia powinna jeszcze otumaniać lewicujący elektorat.
Szorstka koegzystencja tej eklektycznej władzy sofy, kozetek i taboretów sprawia, że każde jej potknięcie, mniejsza, realne czy propagandowe, może okazać się brzemienne w skutki, których nie sposób usunąć aborcją. Stąd sami politycy, jak i ich ochroniarze medialni, muszą szybko i stanowczo reagować na wszelkie zagrożenia robiąc wodę z mózgu opinii publicznej.
Tak na przykład generatory rzeczywistości urojonej usiłowały przekonywać społeczeństwo, że uwolnienie Andrzeja Poczobuta, nawiasem pisząc korespondenta „Gazety Wyborczej”, z białoruskiego łagru, przy okazji wymiany więźniów między Zachodem, a Rosją, w której Polska oddała za bezdurno Putinowi kadrowego agenta GRU, było niemożliwe. I jak gdyby na osłodę ratownicy prestiżu rządu sugerowali, że nasz kraj zyskał jednak jakieś dyskrecjonalne profity z tej wymiany, a pertraktacje w sprawie uwolnienia Poczobuta, działacza mniejszości polskiej w, lub na Białorusi, toczą się innymi kanałami. Byle by to nie był kanał Wołga – Don.
Odwracania kota ogonem wymagała także wypowiedź jakiejś pani minister, tyle ich, że trudno spamiętać, o konieczności podniesienia wieku emerytalnego. Przypomnę zatem starą prawdę politologiczną, że najbardziej wiarygodne są informacje dementowane.
I przy okazji skorzystam z kontekstu, by zmienić temat. Zgodnie z feminatywną ortodoksją oświadczenie wygłosiła pani ministra. Sparafrazuję więc greps Fryderyka Jarossego: jaka pani, jakiego ministra?
W oryginale przedwojenny żart kabaretowy brzmiał tak. „polszczyzna to język zagadkowy. Na przykład: ja jem, ty jesz, on je, my jemy oni ją. Jacy oni, jaką ją?”
Kontynuując leksykalne Igrce przypuszczam, że genderowe cenzorinie mocno zniesmaczyło powtarzane wielokroć wyznanie naszej złotej medalistki w spinaczce na ściance, Aleksandry Mirosław, że jest zawodowym żołnierzem Wojska Polskiego. W dodatku, jeśli ta szokująca prawda dotrze do władz MKOl., pani Ola może zostać zdyskwalifikowana. Chociaż, bo ja wiem? Jakaś osoba z Turcji z wypasionym testosteronem walczyła w Paryżu w bokserkach, wróć, na ringu jako bokserka.
Najmocniej przepraszam panią Aleksandrę, wybitną sportsmenkę i wspaniałą kobietę, dzięki której pierwszy raz na tych igrzyskach wzruszyłem się do łez, za użycie jej nazwiska do wyeksponowania problemu feminatywnej głupawki. I przekazuję na jej ręce wyrazy szacunku graniczącego z uwielbieniem reprezentantkom Polski, które zdobyły w Paryżu 8 z dziesięciu medali dla naszych barw. Cóż to za ożywcza odmiana po dyskomfortowym obserwowaniu ćwiklińskich i dyzmowatych przedstawicielek koalicyjnego progresu, zwłaszcza tych z komisji śledczych, móc obcować duchowo z emanacją prawdziwej kobiecości.
Szkoda jedynie, że per saldo nadsekwańskie misterium sportu było dla biało-czerwonych najmniej udane od wielu Olimpiad, a na pewno w XXI wieku. I rozczarowania zdecydowanie przeważały nad perłami maestrii, Bez znaczenia, że nie zawsze okraszonej złotem, siatkarzy, Aleksandry Mirosław czy Julii Szeremety. Nasza ekipa praktycznie nie wypracowała żadnej wartości dodanej, zwanej potocznie niespodziankami.
I teraz, tuż po zakończeniu ceremonii zamknięcia igrzysk, korci mnie, by bardziej analitycznie rozwinąć ten flesz. Ale nie jestem pewien czy powinienem pomuskać sekatorem sportową domenę skrzeczącej pospolitości pozostającą dotychczas na marginesie moich bieżących zainteresowań mimo, że sport, zwłaszcza wyczynowy, stanowi integralną część polityki.
Sekator
Ps.
– A co tu rozwijać – prycha mój komputer. – Spójrz do jakiej zapaści doprowadziły nasz sport wyczynowy ośmioletnie rządy Prawa i Sprawiedliwości.
– Sądzisz zatem – podpuszczam Eustachego, – że paryska mizeria naszej reprezentacji wbiła ostatni gwóźdź do pisowskiej trumny? – Ale wyłącza się unikając odpowiedzi.
Komentarze
14-08-2024 [13:50] - u2 | Link: ***Nasza ekipa praktycznie
***Nasza ekipa praktycznie nie wypracowała żadnej wartości dodanej, zwanej potocznie niespodziankami.***
Wypracowała, ale in minus. Szpece mówili o 30 szansach medalowych i 15-16 medalach pewniakach. Mniej to porażka, więcej to sukces.
Jako że na IO zakwalifikowało się aż 240 sportowców z Polski, to jest wielki sukces, bo sam awans na IO traktowano w czasach sportu amatorskiego jako sukces. A przecież MKOl szczyci się że wspiera sport amatorski. Choć patrząc z drugiej strony, na 24 sportowców z Polski przypada zaledwie 1 medal i to jest obiektywnie patrząc porażka.
Rąbka tajemnicy jak należy zdobywać medale uchyliła srebrna medalistka Daria Pikulik, która prawie płacząc mówiła, że za zgrupowanie w lutym musiała płacić ze swoich prywatnych pieniędzy. Więc gdyby reszta medalowych pewniaków za zgrupowania przedolimpijskie zapłaciła z własnej kiesy, to miałaby większą motywację i zapewne zdobyliby co najmniej 30 medali, a nawet i więcej. Więc następnym razem nie należy płacić na PKOl i związki sportowe, tylko je olewać. To są proste sprawy. :-)
14-08-2024 [14:15] - smieciu | Link: Tak przy okazji:
Tak przy okazji:
Gigantyczne zarobki żony szefa PKOl. Za PiS zgarnęła fortunę w państwowej spółce
W końcówce rządów PiS żona szefa Polskiego Komitetu Olimpijskiego za kilka miesięcy pracy w państwowym banku zarobiła ponad 1 mln zł – ustalił Onet. Odpowiedzialnym za spółki Skarbu Państwa był wtedy bliski znajomy Radosława Piesiewicza Jacek Sasin, ówczesny minister aktywów państwowych.
Z informacji Onetu wynika, że w umowie Agnieszki Piesiewicz z bankiem nie umieszczono zakresu obowiązków, a jedynie cele, w tym "wspieranie koncepcyjne działu marketingu" albo "opiniowanie komunikacji marketingowej".
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, w banku nie ma śladu efektów pracy doradczyni, w tym analiz czy raportów. Zresztą jej praca w Pekao SA była dość krótka – trwała zaledwie pół roku. Zarobiła jednak fortunę. W sumie 1,15 mln zł, co daje kwotę 164 tys. zł miesięcznie.
Czyli typowa historia pojawiająca się co drugi dzień.
14-08-2024 [14:42] - NASZ_HENRY | Link: I za to Was lubię
I za to Was lubię
Eustachy po mistrzowsku podpuścił Sekatora tak, że ten wyłączy się z dyskusji na bank 😉
14-08-2024 [15:43] - u2 | Link: Ostrożnie z tym Sekatorem,
Ostrożnie z tym Sekatorem, Eustachiuszu!
https://www.youtube.com/watch?v=tMpGdG27K9o
14-08-2024 [15:35] - sake3 | Link: Eustachy i pan@smieciu
Eustachy i pan@smieciu uratowali honor NB.Nie ma dnia bez PiS na tym portalu.
14-08-2024 [18:28] - Ijontichy | Link: ....pan @śmieciu...ty jesteś
....pan @śmieciu...ty jesteś jednak niereformowalna,żeby nie powiedzieć [ i tak nie przejdzie]
18.28 14.08
14-08-2024 [20:15] - sake3 | Link: Proszę nie próbować mnie
Proszę nie próbować mnie reformować.Oryginał zawsze jest więcej wart.
14-08-2024 [20:29] - NASZ_HENRY | Link: @Ijontichy
@Ijontichy
@sake3 nie może śmiecia zbanować, nie może dać mu w mordę to tym "panem" trzyma go na dystans aby za bardzo się nie spoufalał! Pretensje kieruj gdzie indziej, sam wiesz gdzie ;-)