Inflacja niestety znów w górę

Dość często poruszam na tym blogu temat wzrostu cen, ale to chyba nie powinno nikogo dziwić, skoro na co dzień zajmuję się gospodarką, a z drugiej strony wartość tego, co mamy w  portfelach, chyba dla nikogo nie jest tematem obojętnym. Tak więc w związku z ostatnimi (wstępnymi) danymi GUS na temat inflacji wypada po pierwsze skonstatować: a nie mówiłem?
To rzecz jasna nie tylko moja konstatacja, ale chyba każdego, kto stale dokonuje zakupów w sklepach, a musi przy tym dokonywać rozmaitych comiesięcznych opłat itd.
Cóż, ostatnie miesiące przyzwyczaiły nas do generalnego ustania tzw. drożyzny, a przynajmniej do generalnej stabilizacji cen. Niestety wszystko wskazuje na to, że ten czas się skończył. Żeby była jasność, nie chodzi w tym przypadku o działanie jakiejś czarodziejskiej różdżki obecnych władz. Odwrotnie - wynikało to w dużej mierze z faktu, że rząd Tuska udzielił łaskawej zgody na wprowadzone przez rząd Mateusza Morawieckiego zamrożenie cen podstawowych nośników energii (prąd, gaz i ciepło). Ale niestety tylko do końca czerwca br.
Tymczasem od 1 lipca się zaczęło. Nasze rachunki za prąd i gaz wzrosły, choć to efekt „tylko” częściowego wspomnianego odmrożenia cen energii. Zaczęła też rosnąć inflacja. O ile jeszcze w czerwcu wynosiła 2,6%, to już za lipiec wzrosła do 4,2%. Można by z drugiej strony powiedzieć, że przecież jeszcze nie tak dawno temu, bo w lutym ub. roku inflacja sięgnęła niebotycznego poziomu 18,4%! Zatem być może nawet ta obecnie nieco ponad 4-procentowa nie jest czymś nadzwyczajnym?
Niestety obawiam się, że może to oznaczać, że jeszcze przez co najmniej kilka najbliższych lat co najmniej podwyższona inflacja będzie nam jeszcze towarzyszyć (ewentualnie z krótkimi przerwami). A przypomnę w tym miejscu, że nie od rzeczy obowiązuje pojęcie tzw. celu inflacyjnego. Chodzi o poziom inflacji ok. 2,5% (od 1,5-3,5%), który rekomenduje Rada Polityki Pieniężnej Narodowego Banku Polskiego. O ile w ramach „celu” zaczęliśmy się mieścić dopiero od lutego br., co skończyło się w czerwcu, to przecież jeszcze w 2022 i 2023 w nim się NIE mieściła.
W marcu 2021 r. ostatni raz sięgnęła poziomu poniżej 3,5% (wówczas 3,2%). Zaś w kwietniu 2021 skoczyła do 4,2%, a w kolejnych miesiącach jeszcze bardziej. Jak więc widać, poza celem inflacyjnym znajdowaliśmy się od tamtej pory przez prawie kolejne trzy lata.
Niestety wszystko wskazuje na to, że tak będzie jeszcze niecałe dwa lata, bowiem dopiero na 2026 r. prezes NBP Adam Glapiński przewiduje powrót inflacji do celu inflacyjnego. Niestety od początku 2025 r. będzie miało przecież miejsce całkowite odmrożenie cen prądu gazu i ciepła. A to rzecz jasna wpłynie na dalsze trwanie wyższej inflacji.
Niestety zła wiadomość jest taka, że ledwie od niej „odpoczniemy” w 2026 r., począwszy od 2027 roku nadejdzie okres obowiązywania w naszym kraju tzw. „zielonego” unijnego mechanizmu ETS2. Pisałem o tym bardziej szczegółowo całkiem niedawno na łamach Gazety Polskiej.
Tu tylko napomknę, że ETS2 oznaczać będzie nie tylko podwyżkę cen paliw (do 50 gr na litrze) - podniesie bowiem równocześnie cenę węgla opałowego i gazu dla gospodarstw domowych oraz firm. Według niedawno opublikowanego raportu „Analiza wpływu ETS2 na koszty życia Polaków” Wandy Buk i Marcina Izdebskiego, „nowy system obejmie opłatami emisje pochodzące ze spalania paliw przez gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa dotychczas nie objęte systemem ETS1, m.in. małe ciepłownie, piekarnie, gastronomie, sklepy. Dodatkowe koszty będą ukryte w cenie paliw kopalnych m.in. węgla, gazu, oleju opałowego, paliw silnikowych. Koszt zakupu paliw wzrośnie nie tylko o wysokość opłaty emisyjnej, ale także wysokość podatku VAT naliczanego od tej opłaty”.
A ponadto „przy założeniu zużycia paliw na poziomie z 2023 r. łączny koszt netto zakupu uprawnień do emisji związanych z transportem wyniesie w 2027 roku około 11,5 mld zł, a w 2030 r. wzrośnie do 21 mld zł. Tak wysoki wzrost kosztów nabycia paliw będzie zmuszał przedsiębiorców z innych branż do podnoszenia cen swoich towarów i usług”.
Jeśli dodamy do tego fakt, że od 2035 r. zacznie obowiązywać, niedawno potwierdzony przez ponownie wybraną na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, zakaz produkcji pojazdów z silnikami spalinowymi, to trzymajmy się mocno za portfele, bo – o ile ktoś nie powstrzyma zawczasu „zielonego” szaleństwa unijnych technokratów - kolejne lata mogą przynieść drożyznę, rozmiarów której jeszcze nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.
 



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika r102

03-08-2024 [05:48] - r102 | Link:

Dodałbym jeszcze jeden czynnik - rządy Koalicji 13 grudnia - oni tacy są mało kompetentni  w rządzeniu - no chyba że ich celem jest rozwalenie Polski to OK.

A co do wyobrażenia sobie drożyzny - autorze  - litości - choćby z historii ostatnich 100 kilku lat - były dwie wojny, upadek krajów z ich systemami monetarnymi, hiperinflacje, kryzysy, wymiany pieniędzy - tak że dużo nie trzeba sobie wyobrażać - wystarczy zasięgnąć wiedzy w jakiejś książce o historii chyba ...