Wybrańcy progresywnych elyt obsypani bobkami

Patrząc na półkę w mojej  bibliotece z kilkudziesięcioma książkami kucharskimi pomyślałem, że w zatrzęsieniu poradników na wszelakie tematy, od kulinarnych, przez medyczne, kosmetyczne, motoryzacyjne, erotyczne, kulturystyczne, pedagogiczne, ogrodnicze, psychologiczne, behawiorystyczne, akwarystyczne, krawieckie, po instrukcje jak bezboleśnie popełnić samobójstwo, jak wywoływać duchy i czym karmić żółwie dźwigające skorupę ziemską, brakuje istotnego puzzla, recepty jak zostać laureatem, zwłaszcza w dziedzinach ocenianych raczej czuciem i wiarą, bez kontekstu metafizycznego naturalnie, niż szkiełkiem i okiem.
Skojarzenie takiego poradnika z książką kucharską wydaje mi się dosyć oczywiste, ale dla jasności je doprecyzuję, przy okazji nieco gmatwając wywód. Otóż, po pierwsze, suma smaków możliwa do wyczarowania z kulinarnej skarbnicy ludzkości, ma się tak do instrukcji dla laureatów, jak komputer NASA do liczydła. Po drugie, zgodne z recepturą kształtowanie matrycy majstersztyku godnego wawrzynu przypomina bardziej pichcenie alchemicznej mikstury w kotle szarlatana niż warzenie zupy bouillabaisse w pięciogwiazdkowej restauracji. I po trzecie wreszcie, nie wystarczy skosztować pączków z cukierni na Górczewskiej w Warszawie, by poznać tajniki ich produkcji. A modus operandi łowców rozmaitych nagród, literackich, filmowych, awangardowoplastycznych, dziennikarskich, prawnoczłowieczych, otwierający, choć bez gwarancji sukcesu, drogę ku laurom, wyłazi z ich dzieł niczym słoma z butów elyty z miasteczka Wilanów.
Do udatnego wykorzystywania laurodojnych, wróć, laurodajnych metod nie potrzeba zatem wybitnego talentu. Wystarcza jako taka sprawność warsztatowa podrasowana cwaniactwem i cynizmem, połączona z przeciętnym zmysłem obserwacji. A ingrediencje niezbędne do aspirowania w przedpokojach oscarowych czy noblowskich, w holu u Pulitzera czy w sieni u Nike, pod palmą w Cannes czy w klatce berlińskiego niedźwiedzia, nie wspominając o alkowie na feministycznym sabacie zwanym, ni przypiął, ni przyłatał, kongresem kobiet polskich, można by spisać na jednym karteluszku.
Skrajny genderowy feminizm. Absolutna empatia wobec osób ze środowisk LGBTitd prezentowanych wyłącznie w pozytywnym świetle. Tropienie i piętnowanie przejawów antysemityzmu, homofobii, obskurantyzmu definiowanego oczywiście przez modernistów. Bezwzględny antyklerykalizm. Parytety wszystkich płci, ras, subkultur i postur, z chorobliwą otyłością włącznie, w myśl zasady: wiele postur, ale jedna progresywna postawa wykluczająca tolerancję dla poglądów wstecznych.
Mimo wszystko przydałaby się jakaś broszura dla mniej bystrych, a żądnych sławy. Bo jednak w praktyce pojawiają się drobne wątpliwości. Czy dla podkreślenia uniwersalnych dylematów władzy królową angielską mogłaby zagrać nie tylko murzynka, wróć, afroamerykanka, ale też szympansica obdarzona osobowością prawną, lub lodówka z głębokim wnętrzem? Czy artystka może wieszać męskie genitalia wyłącznie na krzyżu czy także, powiedzmy, na drzwiach synag… Po interwencji autocenzury, na wrotach pagody? Czy kazirodcze uczucie jest akceptowalne w każdej wersji pokrewieństwa? Czy homoseksualny ksiądz może być postacią pozytywną? Czy pani Marta jest grzechu warta? Sorry, to już pytanie z innej operetki.
Takie refleksje nawiedzają mnie mniej więcej raz do roku, w okresie noblowskiego wzmożenia. Tym razem liczyłem na to, że preferencje literackie członków komitetu przyznającego te prestiżowe wyróżnienia, pokryją się z gustami milionów czytelników na całym świecie i nagrodę otrzyma Stephen King. Ale do matrycy poprawności politycznej bardziej pasowała, niech zerknę do notatek, Annie Ernaux. Dopisuję ją więc do moich noblowskich sympatii obok Elfriede Jelinek, Dario Fo i… Wystarczy tej promocji bobkowiczów. Określenie stąd, że liście laurowe pochodzą z drzewa bobkowego.
Pragnąłbym jeszcze sycić swe zmysły artystowską atmosferą nodernistycznegoparnasu, lecz I tu dociera, niczym rzężeniezdartej winylowej płyty, kakofonia skrzeczącej pospolitości. Narody miłujące pokój, z Unią Europejską na czele, wciąż eskalują sankcje na Rosję. Na sesji ONZ agresję ;potępiło ponad 140 państw, wprawdzie bez Chin I Indii, ale trzycyfrowa liczba robi wrażenie.
Powoli zaczyna to przypominać a rebours okres zimnej wojny, gdy Chiny seriami słały ostrzeżenia Ameryce, grożąc inwazją na Taiwan. No, teraz zachodni światnie posuwa się aż do straszenia Putina zbrojną interwencją. Ba, skąpi ukrainie nawet rakiet zdolnych godzić cele na terytorium wroga. Śmiem twierdzić, że pokerzysta car Władymir przewyższa mentalnie liberalnych pacyfistów trzęsących portkami na myśl o pełnowymiarowej konfrontacji militarnej z Rosją. a to źle wróży pomyślnemu finałowi tej wojny. I wieszczy zgniły kompromis.
Zaś na krajowej arenie mentalnymi putinkami usiłują być wodzusie opozycji. Niektórzy przybierają już pozy dominatorów strojąc przy tym miny a la Benny Hill w roli Mussoliniego. Tyle, że po władzy to pajacowanie spływa niczym, nomen omen, woda po kaczce.
W każdym razie atmosfera polityczna przypomina nastrój u cioci na imieninach z biesiadnej piosenki. Wielebny Hołownia udaje byka nawołując w swych stendapach koleżeństwo do zgłoszenia konstruktywnego votum nieufności, podobno z poparciem dziesięciu posłów PiS. A Kosiniak torreadorem jest. Sorry, doktor jest tygrysem. Obrusem niczym muletą wymachuje raczej Biedroń, bo Czarzasty jest za leniwy, a Zandberg zbyt majestatyczny.
Imieninową swawolę usiłuje okiełznać Donald Tusk. Poniechawszy kumplowskiej pozy Józka przynoszącego pączki, szpanuje na Sing Singa z ballady Maryli Rodowicz, a w porywach na Mackie Majchra. Ale w istocie najbardziej przypomina Papkina. Rym w sam raz na początek satyrycznego wierszyka: Rzekł raz do Tuska Schetyna, przypominasz mi Papkina…
Na marginesie żartów z lidera PO pokuszę się o gorzką refleksję, szukam określenia, na temat estetyki nawalanki politycznej. Pozornie taki hasztag brzmi jak oksymoron. Jednak sięgając do analogii sportowej, nawet bijatyka mięśniaków MMA w klatce podlega skodyfikowanym regułom i prezentuje wyrafinowane walory estetyczne, których próżno szukać dajmy na to w mordobiciu na dyskotece.
Zatem pozostając przy powyższych skojarzeniach nie przeczę, że moje kąśliwości mają niekiedy coś z agresji walki w klatce, ale nie sposób dostrzec w nich powinowactwa z burdami troglodytów. Na przykład bez zbytniej empatii traktuję tuzów opozycji. A Tuska od zawsze uważam za gładkiego picusia glancusia szczerzącego kły z wdziękiem skorpiona.
I dla symetrii przyznaję, że cięgi jakie obrywają prominenci prawicy, są z grubsza utrzymane w ryzach zdegenerowanej dysputy publicznej, choć często zamiast na werbalną ripostę zasługują na bardziej atawistyczną kontrę. Ale co ja będę podpowiadał Ziobrze czy Morawieckiemu jak reagować na wymachiwanie cepami. Jeszcze bym przesadził namawiając ich do używania w tej szermierce kłonicy.
Jedynym człowiekiem wyjętym spod prawa estetyki nawalanki politycznej jest Jarosław Kaczyński. Prawdziwi Europejczycy, liberałowie z krwi, kości i jadu, poniewierają prezesem za całokształt, czyli po całości. Glanują go nie tylko za kołtuńskie poglądy, ale też za niski wzrost, za podeszły wiek, za starokawalerstwo z aluzyjnym podtekstem dalekim od poprawności politycznej, za brak prawa jazdy, za odklejenie od rzeczywistości, za mizerne IQ, za nieudolność w kierowaniu państwem, za tworzenie mafijnych układów… Jednym zdaniem usiłują kreować karykaturę nieudacznego dziadygi.
Aż korci, by zapytać wybrańców elyt: więc kim wy jesteście, jeśli taki ciemięga przez osiem lat daje wam do wiwatu, a zanosi się na kontynuację? Potraktuję to pytanie jako retoryczne, bo nawet wyważona odpowiedź musiałaby wykroczyć poza estetykę nawalanki.
Wystarczy na dziś.
 
Sekator
 
Ps.

- Mnie chyba możesz powiedzieć, kim oni są - sugeruje poufale mój komputer.
- Ależ Eustachy, to przecież słychać, widać - czuć już z daleka - zbywam go machnięciem ręki.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

19-10-2022 [15:48] - u2 | Link:

pokerzysta car Władymir przewyższa mentalnie liberalnych pacyfistów trzęsących portkami

Śmiem wątpić w to trzęsienie się portek rzekomych pacyfistów. Specjalnie wybrali Joe Sleepy Bidena, który stwarzał wrażenie takiego pacyfisty, ale jest de facto ukrytym reprezentantem przemysłu zbrojeniowego USA. Blef się udał. Nabrali zimnego czekistę, który wypowiedział wojnę całemu światu.

PS. Warto obejrzeć film pt. JFK w reżyserii Olivera Stone`a z roku 1991. Motywem zabójstwa JFK przez NN sprawców była decyzja JFK o zakończeniu wojny w Wietnamie. Piszę NN, bo film wykazuje, że Lee Oswald był tylko kozłem ofiarnym.