Ogrodzone państwo - Białoruś

Na SN jakiś czas temu sformułowałem dziwaczną teorię próbującą wyjaśnić budowę tych wszystkich ogrodzeń. Teoria ta zakładała między innymi wybuch wojny, mimo że pisałem o tym jeszcze przed wydarzeniami na Białorusi. Owszem sprawa jest zakręcona ale naprawdę nie przyszło mi nic lepszego do głowy uznając że za tymi ogrodzeniami musi stać jakiś szerszy plan. Dzisiaj widzę że choć mój pomysł był dziwny to rzeczy tylko wydają się go potwierdzać.
Jeszcze do tego wrócę teraz tylko powtórzę że jeśli celem jest odgradzanie się to i Ukrainę należy odciąć od Polski. Skażenie nuklearne wydaje się być po prostu najłatwiejszym rozwiązaniem. Kto się będzie pchać do takich stref? Interesujące jest że rosyjska interwencja skupia się na wschodzie i południu Ukrainy ale Ruskie przeprowadziły skuteczne i bezproblemowo (tak jakoś) przeprowadzone ataki na Czernobyl oraz Elektrownię Atomową w Zaporożu. Mimo że nie wiążą się one z resztą działań. Coś wydaje się zdecydowanie być na rzeczy. No i taki scenariusz świetnie wpisuje się w obecną (propagandową wizję) logikę postępowania Putina. Czy kogoś tu zaskoczy nagły drastyczny ruch w takim stylu? Wiele zmierza do tego. Zwłaszcza niepokojąco słabe osiągnięcia wojsk rosyjskich, które według mediów mogą pchnąć Putina do czegoś nadzwyczajnego. Aczkolwiek według mnie całość jest z góry zaplanowana i to właśnie te płoty/mury są kluczowe w tym planie. Odgradzanie ludzi. Wojna w takim ujęciu jest jedynie pretekstem, który umożliwi wreszcie domknięcie systemu grodzenia.
Dziwaczne? Nie wyjaśniłem wszystkiego ale i tak niewątpliwe jest to dziwna teoria. Jednak ... no po prostu mimo wszystko wydajemy się do tego zmierzać. Jeśli moja teoria jest prawdziwa, dojdzie nie tylko do skażenia nuklearnego na Ukrainie (aczkolwiek jego prawdziwa skala niekoniecznie będzie taka jak ją przedstawią) ale też w samej Polsce dojdzie do wojennych zdarzeń. Które jednak nie tyle będą wiązać się z samą walką ale z reakcją, uprzedzeniem, przygotowaniem na wojnę. Co i tak będzie wystarczająco dramatyczne dla większości Polaków.