Słuchaj dzieweczko, wesoły nam dziś dzień nastał, którego każdy z nas żądał! Słuchaj dzieweczko, ona nie słucha. Po gruzach Buczy biega naga mała Dunia, duchowa siostra w cierpieniu rudej Ryfki. Ze zgliszczy spogląda na nią zmartwychwstały Chrystus. I dźwięczą im jeszcze w uszach salwy kałaszy ruskich żołdaków rechoczących wśród trupów ukrzyżowanego miasteczka. Modlitwę przy trzynastej stacji Drogi Krzyżowej symbolizującej śmierć Zbawiciela, wspólnie odmówiły w Watykanie Ukrainka i Rosjanka. Brak wyczucia istoty ukraińskiej tragedii? Symetryzm papieża Franciszka? A może echa obietnicy Jezusa złożonej ukrzyżowanemu łotrowi(czy Putinowi także?): “Jeszcze dziś będziesz ze mną w Raju”. Ot, głębia chrześcijańskiej transcendencji zderzona z okrutnymi realiami współczesnego świata.
Wielki Piątek skłonił mnie do rapsodycznej introdukcji. Ale Wielkanoc to święto radosne, a już poniedziałkowy śmigus dyngus nastraja wręcz frywolnie. Naskrobię zatem kilka akapitów z przymrużeniem oka o sprawach poważnych.
Znów zrobiło się głośno o smoleńskiej tragedii. Ale mimo dziesięciu tysięcy stron raportu Antoniego Macierewicza nikt nie zmienił opinii na temat przyczyn tego nieszczęścia. Jedni, po staremu, są przekonani, że to była katastrofa, drudzy, że zamach, trzeci nie mają zdania. Tych ostatnich nazwałbym smoleńskimi agnostykami. Nie rozwijając przewałkowanych po stokroć argumentów, wspomnę jedynie, że najbardziej frapuje mnie zawziętość zwolenników ustaleń Anodiny i polskich kopistów jej raportu.
Idę o zakład, że gdyby nawet sam Putin przyznał się do zamachu, oni uznaliby taką rewelację wyłącznie za wzmacnianie kamuflażu Macierewicza jako rosyjskiego agenta. Bo jego prawdziwe oblicze czekisty obnażył już w swych demaskatorskich publikacjach pewien zresocjalizowany(?) ćpun. A kropkę nad i stawia nieustannie gigant akademickiego intelektu, godny rektorowania erywańskiej profesurze, Marek Migalski, pokazując czarno na białym w swych politologicznych psychoanalizach bezmiar infiltracji kliki z nowogrodzkiej przez kremlowską agenturę.
Przyznam wszak, że mnie także interesują teorie spiskowe. Dlatego próbuję, niczym Kopciuszek, wyłuskiwać z gromady pożytecznych idiotów agentów wpływu. Powoli, po konsultacjach z innymi Kopciuszkami, tworzę listę podejrzanych, jednak z powodu braku dowodów procesowych jej nie ujawniam. Zaś oczywistościami, że na przykład Janina Ochojska należy bez wątpienia do owej szerszej kategorii, a Grzegorz Braun zapewne do węższej, nie warto zawracać nikomu głowy.
Ostatnio zastanawiam się jak zakwalifikować gremium decydujące o repertuarze filmowym w kablówce “Kino Polska”. W krótkim czasie zaserwowano tam widzom batalistyczną opowieść o marszu bratnich armii na Berlin: “Jarzębina czerwona”, komedię: “Gdzie jest generał”, z romantycznym romansem czerwonoarmistki z polskim żołnierzem w tle i serial: “Czterej pancerni”, z internacjonalistycznym Szarikiem naturalnie. Niecierpliwie czekam na sztandarową koprodukcję socjalistycznych kinematografii: “Żołnierze zwycięstwa”, zwłaszcza na odcinek sławiący rumuński wkład w rozgromienie faszyzmu.
Nim z ekranu zabrzmią armaty i czołgi T-34 ruszą do ataku, jeszcze przez chwilę pożartuję. Obserwowałem niedawno na Placu Szembeka w Warszawie faceta, który dostał ataku paniki, widząc tłumy walące do hali targowej pobliskiego bazaru. Przetransponował sobie bowiem informacje generatorów rzeczywistości urojonej o szalejącej inflacji i lawinowo rosnących cenach w wizją głodnego ludu szturmującego sklepy, by rabować co popadnie, byle świąteczny stół nie świecił pustkami.
Faktycznie, tłok w hali panował okrutny. Stałem ponad trzy kwadranse w kolejce po wołowinę na tatara myśląc z trwogą co by się działo, gdyby ludzie nie musieli zaciskać pasa ledwie wiążąc koniec z końcem. Toż wówczas w trzykroć, a może i pięciokroć większym ścisku kupujący zadeptywaliby się wzajemnie. I oczyma wyobraźni ujrzałem slogan reklamowy przy bramie bazaru: “Klienci, pamiętajcie, wysokie ceny ratują życie!”.
A ujmując zjawisko nieco poważniej, ktoś zauważy, że wzmożony przedświąteczny popyt nie powinien przesłaniać bryndzy nabywczej społeczeństwa. Przecież nie od dziś hołdujemy staropolskiej manierze: zastaw się, a postaw się. Stąd przedświąteczny run na kredyty konsumpcyjne zaciągane często w szemranych firmach i na zastawianie w lombardach rodowych sreber. Aż dziw skąd w tak plebejskiej populacji wywodzącej się w swej masie z pańszczyźnianego chłopstwa takie szlacheckie maniery? A sądząc po tradycyjnym polskim menu, krewetki, sushi i pizza, w porywach nawet samurajskie.
Mimo wszystko, spokojnych świąt Wielkiej Nocy.
Sekator
Ps.
- Czy można zrobić pisankę ze strusiego jaja? - pyta mój komputer.
- Tak - odpowiadam Eustachemu, smakując beztroskę tego pytania łagodzącą choć przez chwilę ponure tony skrzeczącej pospolitości.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2118
Proszę o podanie nazwisk kopistów.
O lat znane są te nazwiska. Paru nawet tutaj na NB się produkuje 😁 Wystarczy zajrzeć do wątków "smoleńskich".
To podajesz je gosiu.