Planowany zakup amerykańskich czołgów “Abrams” dla polskiego wojska wywołuje pierwszy odruch satysfakcji, a nawet entuzjazmu, ze względu na ich sprawdzone w boju walory. Refleksje na temat warunków zakupu, sposobu użycia i wielu innych czynników, przychodzą nieco później. Rozbieżność publikowanych na ten temat opinii jest ogromna, tylko, że wszystkie one są jakby zawieszone w próżni, nie wiemy bowiem jakim konkretnym celom mają te czołgi służyć.
Upragnione wejście do NATO spowodowało w rezultacie podporządkowanie planom strategicznym tego układu. Formalnie mamy wpływ na kształtowanie tych planów, ale praktycznie decydują najsilniejsi, a w NATO przewaga USA jest jeszcze większa niż w UE Niemiec. Problem zatem leży nie w naszej przynależności, lecz w charakterze obowiązujących planów, jeżeli nam odpowiadają, to powinniśmy wypełnić wyznaczoną nam rolę i dostosować do niej charakter naszego wojska.
Gorzej jest, jeżeli nam nie odpowiadają, logicznie traktując powinniśmy się z takiego układu wycofać, są jednak okoliczności zmuszające do kontynuowania przynależności do traktatu z zachowaniem odpowiednich zastrzeżeń i dążeniem do zmiany stanowiska. Poza wojskowym, przynależność do NATO ma znaczenie polityczne, daje szansę na bliższą współpracę w innych dziedzinach z przemysłem zbrojeniowym i ogólno-strategicznym na czele.
Jeżeli zatem pozostajemy w NATO, to musimy dostosować do jego planów organizację wojska i jego uzbrojenie, dotyczy to szczególnie przypadku zgodności działań traktatu z naszymi interesami.
W swoim czasie pisałem że w naszym żywotnym interesie leży przeniesienie zamierzonych akcji zbrojnych poza teren naszego kraju. W przypadku ataku na Europę przez kraje islamskie, takie rozwiązanie jest naturalne, trudniej jest w sytuacji wojny z Rosją, która mimo licznych braków może uznać, że Europa unijna leży w zasięgu jej możliwości inwazyjnych. Wiele zależy od tego czy przedmiotem ataku będzie wyłącznie Polska, czy też i inne kraje należące do NATO.
Traktat powinien mieć aktualne informacje na temat rosyjskich zamiarów, jest to jego podstawowe zadanie, na wykonanie którego rozporządza odpowiednimi środkami. Oczywiście nie można wykluczyć przypadków niespodzianych, jednak prawdopodobieństwo ich zdarzenia jest prawie równe zeru. Putin, podobnie jak i jego idol – Stalin jest faktycznie kunktatorem i mimo agresywnych działań atakuje wyłącznie tam, gdzie spodziewa się szybkiego sukcesu. Ale nawet i w takich przypadkach nie wszystko mu wychodzi gładko, jak choćby w Donbasie. A są to przecież drobne incydenty w zestawieniu z atakiem na kraje natowskie. Poważnym utrudnieniem dla Rosji jest niski poziom dochodów, brak ludzi i inne niedostatki o których pisałem przed niespełna dwoma laty (“Szczyt NATO, co my na to?”, 9.12.19).
Pod względem przygotowania do wojny daleko współczesnej Rosji do Sowietów, a przecież nawet one nie zdobyły się na nią w warunkach znacznie dogodniejszych.
Przy okazji można zwrócić uwagę na fakt, że rosyjskie możliwości agresji zależą od poziomu dochodów, a członek NATO i kraj również zagrożony ewentualną inwazją robi wszystko co możliwe, a nawet niemożliwe, żeby Rosji zapewnić środki na zbrojenia. Chyba, że Niemcy współczesne mają jakieś gwarancje współdziałania i korzystania z tego, podobnie jak miało to miejsce w niedalekiej przeszłości.
Poza przesłankami o charakterze państwowym na postawę władców, szczególnie posiadających władzę dyktatorską, jak Putin, wpływają czynniki osobiste: żądza coraz większej władzy i panowania. Putinowi najwyraźniej marzy się odbudowa sowieckiego imperium. Wielokrotnie powtarzał o największej zbrodni jakim było rozwalenie Sowietów. Tylko, że od marzeń do realnych prób odbudowy droga daleka i coraz bardziej się oddala taka perspektywa. Nawet posłusznej Białorusi nie udało się połączyć z Rosją.
Jest jeszcze jedna przyczyna dla której Putinowi będzie trudno decydować się na wojnę, jest nią jego osobisty majątek, ulokowany w różnych miejscach na świecie. Na wypadek wojny może ulec konfiskacie i dlatego lepiej nie ryzykować. Na temat wielkości majątku Putina krążą legendy, niezależnie od oceny jest to z pewnością wystarczająco duża kwota ulokowana w relatywnie bezpiecznych miejscach, żeby zadbać o jej ocalenie na wypadek konieczności pożegnania się z władzą.
Niezależnie od tych i zapewne wielu innych zastrzeżeń, wskazujących na minimalne prawdopodobieństwo podjęcia przez obecne władze Rosji działań wojennych wobec krajów NATO, niezbędna jest gotowość do wojny. Pytanie brzmi: do jakiej?
Jeżeli tylko do biernej obrony to, pomijając wniesione poprzednio uwagi, kolejność zbrojenia powinna polegać na zapewnieniu przede wszystkim środków obronnych, a czołgi mogą wprawdzie być użyte i w tym celu, ale nie jako podstawowy element obrony. Do tego potrzebne są środki ostrzegawcze i rozpoznawcze wraz z odpowiednimi środkami ogniowymi. Przewidując atak rosyjski będzie to zarówno broń antyrakietowa, przeciwpancerna, jak i przeciwlotnicza.
Jeżeli natomiast celem jest uderzenie wyprzedzające atak, lub przynajmniej równoległe, to wówczas rola broni pancernej rośnie. Nasuwa się tylko zastrzeżenie że te “nasze” 250 czy nawet więcej Abramsów to stanowczo za mało, żeby skutecznie zwalczyć ewentualny atak o sile rosyjskich broni pancernych. Zapewne musi być ich kilkakrotnie więcej i wówczas muszą być wyznaczone zadania dla polskich czołgów. W najgorszym przypadku, gdybyśmy mieli bronić się sami, to, mając na względzie proporcję sił, trudno jest mówić o działaniach zaczepnych i wyprzedzających, wymagało by to zupełnie innej skali zbrojeń.
Dla poprawienia sobie nastroju można założyć, że wariant aktywnej i wyprzedzającej obrony przyjęty przez NATO dyktuje nam celowość zakupu Abramsów. Pozostaje tylko jeszcze jedna uwaga, a mianowicie przewidywany termin tej wojny. Piłsudski jako jedną z ostatnich swoich czynności w charakterze generalnego inspektora sił zbrojnych zorganizował bodajże w 1934 roku seminarium dla polskiej generalicji na temat spodziewanego kierunku uderzenia na Polskę i jego terminu. Określił wówczas, że mamy mniej więcej 6 lat, co pokryło się z rzeczywistością, ale co wymagało odpowiedniego tempa zbrojeń i ich charakteru.
Przydałoby się podobne seminarium przeprowadzić i dziś wyciągając na tej podstawie określone wnioski co do skali i rodzaju przygotowań wojennych.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8056
07 czerwca Indyjska marynarka wojenna zwróciła do Rosji okręt podwodny o napędzie atomowym (SSN) projektu 971 typu Akula (Schuka-B), który wydzierżawiła w 2012 roku. Oficjalne źródła powiedziały, że INS Chakra opuścił bazę marynarki wojennej w Vishakhapatnam na wschodnim wybrzeżu Indii w drodze do rosyjskiej bazy morskiej we Władywostoku już pod koniec maja: Zwrot na około 10 miesięcy przed końcem dzierżawy okrętu podwodnego o wartości 1 miliarda dolarów. Powiedzieli, że wczesny zwrot łodzi stał się „konieczny” z powodu powtarzających się problemów z konserwacją, zwłaszcza z elektrownią jądrową łodzi, która „poważnie ograniczyła” możliwości działania okrętu w ostatnich 2 latach.Był niemal całkowicie bezużyteczny
Kupić nowoczesne, źle, bo za drogo...nie stać nas. Kupić tańsze... złom, zmarnowane środki finansowe na żelastwo, którego świat już nie używa.
Tako rzecze tutejsza portalowa turańską dzicz
swołocz rusko-żydowska
Będzie tak jak z rakietami, które Izrael sprzedał Gruzji do walki z Rosją.
Śmiało nie ograniczaj się !
Znowu popisałeś się brakiem umiejętności czytania ze zrozumieniem co wcale mnie nie dziwi.
Polska ma obecnie tyle czołgów co Niemcy i Francja razem wzięte.
Nam teraz zamiast czołgów do których nie będziemy produkować nawet podstawowych części zamiennych potrzebne są inne rzeczy. Np. nowoczesna OPL.
Można za te miliardy wybudować choćby fabrykę prochu bo obecnie sprowadzamy z Czech. Potrzeb bardziej pilnych jest wiele.
Prościej już ci nie mogę wytłumaczyć, przykro mi.
Czy musimy się podporządkować się strukturze i celom NATO? Powinniśmy, ale też musimy wziąć pod uwagę jego chwiejną determinację obronną. Nie wiemy jak się zachowa w godzinie "O". Artykuł 5 niczego pewnego nam nie gwarantuje. Tak więc musimy mieć jakiś margines na asekurację, chociażby w powodów, jak Pan pisze, kunktatorskich polityki rosyjsko-radziecko-rosyjskiej. Sprawa jednak dotyczy tzw. kodów bojowych. Jeżeli płacimy takie pieniądze, to broń musi być nasza do końca - to nie jest bomba atomowa, a narzędzie obronne. W innym przypadku, to bicie piany i oszustwo. Tak jest, w przypadku ataku Rosji Abramsy mogą okazać się bezużyteczne.
Atak na Polskę, z punktu widzenia strategicznego, nie ma sensu, bo odsłania cale zaplecze obronne Rosji. Sens miałby jednoczesny zmasowany atak na Niemcy i Francję. Taki atak wytworzyłby pustkę siły w centrum Europy i jej podporządkowanie. Ale głównym celem wysiłków dyplomatycznych Rosji nie jest działanie antyamerykańskie, antyeuropejskie, lecz obrona przed dominacją chińską. Cała agresja przeciw UE zasadza się na chęci przejęcia jej siły i zaplecza, które zrównoważy przewagę Chin. Rzecz w tym, że Rosja nie ma wyboru, cofnąć się nie może i Europę opanować musi, bo inaczej ulegnie dominacji Chin i prawdopodobnie USA.
Najgorsze jest chyba jednak to, że za pomocą kupna czołgów chcieliśmy, za rządów Bidena, wrócić do stosunków z Trumpem. Jeżeli taka myśl kryje się za tym zakupem, to jest to nieporozumienie. Niestety, takiej kombinacji wykluczyć nie można. Czołgi Abrams wymagają podniesienia naszych standardów i koordynacji obronnej. Z Traktatu wycofać się nie możemy, bo jest on naszym szczęściem i nieszczęściem. Szczęściem, bo jesteśmy w nim, a nieszczęściem, bo wyjście z niego oznaczałoby uwolnienie Niemców i Rosjan, ale też Amerykanów z wszelkich zobowiązań, nawet tych pozorowanych i natychmiast bezbronni znaleźlibyśmy się w strefie autentycznego zgniotu. Naszym wyjściem i ratunkiem jest dyplomacja i charakter, których zupełnie nie mamy.
Współczesne Niemcy w stosunku do Rosji zachowują się jak sojusznik. Żadne gwarancje nie są jednak realne, bo ZSRR/Roska gwarancji nie dotrzymuje. To kolejny współudział - w czym, zobaczymy lub już nie.
I teraz... Właśnie!! Majątek Putina zabezpiecza świat przed wojną ze strony Rosji, ale nie zabezpiecza jego ze strony innych. Specyfika Rosji stawia jednak Putina w sytuacji niezbyt komfortowej. Owszem, majątku szkoda, ale ten majątek jest, mimo wszystko, jak spojrzenie cara, bo gdy car spojrzy gdzie indziej, majątek może prysnąć. Carem jest bowiem nie Pan X, lecz już cała Rosja. I na tym polega problem z Rosją. Cara zawsze można ustrzelić i natychmiast wszystko się zmienia.
Niedawno czytałem wspomnienia o polowaniach na bataliony. Podejście na linię strzały nie było trudne, bo zajęte były walką samych z sobą. Nie da się szybko nadrobić rządów Waniek i Klicha.
- jest to okropny kolor, który może przygnębiać. Malowanie powinno być tęczowe, radosne...i widoczne z daleka by nikomu nie stała się krzywda.
- stosowane paliwo jest to zaprzeczenie ekologii, napęd powinien być na wiatraczek, ogniwo lub najlepiej na pedały
- lufa jest nie do przyjęcia, prof. Środa wielokrotnie zwracała na negatywne skojarzenia
- mundury czy też uniformy muszą być radosne i dostosowane do obecnych potrzeb. Grupa tzw. "młodych " z SLD przygotowuje już projekty z skóry, metalu i piór. Nowotarskie rozwiązanie pozwoli by pióra z d... tak składać by się nie gniotły w czasie wsiadania i wysiadania
- uzbrojenie to co najmniej cztery skrzynki kolorowej kredy, środki antykoncepcyjne i wczesnoporonne..
itd...itd...