Putin, jak podaje prasa, zaostrzył wojnę na słowa z Europą, zarzucając w ostatnich dniach Polsce, że współpracowała z Hitlerem. Ambasadora Polski z lat 30., Lipskiego, Putin nazwał bydlakiem i antysemitą. "To, co mówi Putin, to szaleństwo!" - komentuje były premier Belgii i europoseł. Co o sprawie piszą politycy, historycy i publicyści.
"Najpierw prezydent Rosji już kilka dni temu oskarżał Polskę o współdziałanie z Niemcami w latach 30. w celu eksterminacji Żydów. Kilka dni później do mediów przebiła się informacja o słowach Putina nt. ambasadora RP w Berlinie w latach 1934-39. Putin nazwał Lipskiego, powołując się na niemieckie dokumenty wywiezione po wojnie z Niemiec do ZSRR, antysemitą i bydlakiem. Lektura samych dokumentów, gdzie znalazła się notatka Lipskiego z rozmowy z Hitlerem, jak stwierdził Putin, "wstrząsnęła" nim..."
A jaka była i jest prawda historyczna - oto ona :
Wiele już dzięki historykom, świadkom tamtych strasznych dni wiemy o martyrologii Polaków "Pod sowieckim butem". Rosjanie nie byli lepsi od Niemców w mordowaniu i uciemiężeniu Polaków. Zniszczyli w Katyniu i innych miejscach mordu kwiat inteligencji naszego narodu resztę wywieźli z Polski celem jej eksterminacji. Ten materiał kieruję ku przypomnienia tych sowieckich zbrodni na Polskim narodzie.
21 maja 1941 r. szef NKWD Ławrientij Beria wydał zarządzanie o "wysiedleniu społecznie obcych elementów z republik bałtyckich, Zachodniej Ukrainy, Zachodniej Białorusi i Mołdawii". Dla Polaków zamieszkujących wschodnie ziemie II RP ta zbrodnicza dyrektywa oznaczała kolejny dramat wywózek.
"17 września 1939 r. Związek Sowiecki rozpoczął agresję na Polskę, uczestnicząc wspólnie z III Rzeszą w rozbiorze RP. Z zajętych obszarów państwa polskiego władze sowieckie dokonały czterech masowych deportacji, których celem była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności. 14 maja 1941 r. Komitet Centralny WKP(b) i Rada Komisarzy Ludowych ZSRS podjęły uchwałę nr 1299-526 o aresztowaniu i skierowaniu na zsyłkę na okres 20 lat "członków rodzin uczestników kontrrewolucyjnych organizacji ukraińskich i polskich". Tydzień później Beria podjął decyzję, że akcja ma obejmować dawne ziemie II RP oraz republiki bałtyckie i Mołdawię.
Ta deportacja objęła inteligencję, uchodźców, fabrykantów, kolejarzy oraz rodziny oficerów Wojska Polskiego, zamordowanych rok wcześniej w Katyniu i innych miejscach zbrodni, a także rodziny policjantów i urzędników. "Osoby deportowane zaliczono do kategorii tzw. 'zsyłposielencew', czyli tych, dla których zesłanie oznaczało dwudziestoletni przymusowy pobyt w wyznaczonych rejonach (głównie w Kazachstanie). Fala ta - nie licząc Łotwy, Estonii i środkowej Litwy - objęła około 86 tys. osób". (A. Paczkowski "Czarna księga komunizmu")
ZAWSZE GO PIES DOGONIŁ
Szczególnie wielu deportowanych pochodziło z zamieszkałych w większości przez Polaków Wileńszczyzny, Grodzieńszczyzny i Białostocczyzny. Z tych obszarów deportacje trwały tuż przed wybuchem wojny sowiecko-niemieckiej, która spowodowała, że straty w bombardowanych przez niemieckie lotnictwo podążających na wschód pociągach sięgać mogły kilkunastu procent. W chaosie, jaki zapanował po ataku III Rzeszy, Wojska Konwojowe NKWD niekiedy samowolnie uwalniały całe transporty tkwiące w Mińsku i jego okolicach.
Większość deportowanych nie miała jednak takiego szczęścia. Celem transportów były obozy pracy. Warunki egzystencji w łagrach na Uralu wspominali po latach: "Sama praca w łagrze była niezwykle ciężka. Po śniadaniu, które składało się najczęściej z wody zabarwionej mąką, w której w dobrym wypadku pływało kilka ciemnych 'gałuszek' [rodzaj klusek ziemniaczanych], szło się do pracy, która trwała 10, potem 12 godzin dziennie (bez obiadu). Wychodzono na robotę, o ile sobie przypominam, na godz. 7 rano i kończono ją o 17 wieczorem, potem zaś (po wybuchu wojny) rozpoczynano pracę o godz. 6-tej i kończono o 18 na miejscu pracy. W miesiącach letnich ogromną plagą były jadowite muszki, ogromnie utrudniające nie tylko pracę, ale zalatujące w oczy tak, że patrzeć było trudno". ("'W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali'. Polska a Rosja 1939-1942") Część zesłańców próbowała uciekać: "Niektórzy jednak nie wytrzymywali nerwowo i mimo szalonych trudności uciekali. Uciekało za mnie kilku (trzech) i nikomu to się nie udało. Zawsze go pies dogonił i pokiereszował okropnie. Później takiego nieszczęśnika sprowadzano do obozu, z którego uciekł, wyprowadzano na trybunę, pod którą zbierano cały łagier, biedak obdarty, przez psa pogryziony i pokryty nieopatrzonymi naumyślnie ranami, zmuszony do publicznego upokorzenia się czyli tzw. pokajania się Widać było wyraźnie jak prócz psa był okropnie pobity i złamany, że ze zrezygnowaniem i płaczem wygłaszał nauczoną uprzednio torturami lekcję". ("'W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali'. Polska a Rosja 1939-1942").
WSZYSTKICH ZABIERANO POMIMO ŁEZ
Pierwszą z czterech masowych deportacji obywateli polskich z ziem wschodnich RP, zaanektowanych przez ZSRS w wyniku agresji rozpoczętej 17 września 1939 r., władze sowieckie przeprowadziły 10 lutego 1940 r. Według danych NKWD, do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię wywieziono wówczas około 140 tys. ludzi. Decyzję o kolejnej wielkiej wywózce Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Akcję wysiedlania władze sowieckie rozpoczęły w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r. Jej ofiarami stały się głownie rodziny polskich jeńców rozstrzeliwanych właśnie przez NKWD w Katyniu, Charkowie i Kalininie (Twer) oraz najbliżsi mordowanych w tym samym czasie polskich obywateli, przetrzymywanych w więzieniach sowieckich.
Przebieg deportacji tak przedstawiała wywieziona wówczas z Białegostoku polska nauczycielka: "Dom otaczały jednostki o wyglądzie zbirów, komunistyczny element polski, z miejskiego proletariatu, do wnętrza wchodzili funkcjonariusze NKWD. Po stwierdzeniu tożsamości (mocno podkreślano narodowość, obawiano się brać Niemców) kierujący 'branką' odczytywał decyzję (...) skazującą daną jednostkę na 'przesiedlenie'. Robiono ścisłą rewizję (...). Do pakowania pozostawiano godzinę lub 30, a nawet 15 minut. Nie zwracano uwagi na ciężko, nawet obłożnie chorych, małe dzieci, które matki pragnęły zostawić u swoich lub znajomych, kobiety w ostatnim stadium ciąży, starców. Wszystkich zabierano pomimo łez, rozpaczy i oświadczeń lekarzy o niemożliwości zniesienia podróży". ("'W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali'. Polska a Rosja 1939-1942" - Janina G.; zachowano oryginalną pisownię tekstu)
"WIEDZIELIŚMY, ŻE WJEŻDŻAMY W KRAJ BIEDY"
Wspominając niezwykle ciężkie warunki panujące w czasie transportu, kilkunastoletni chłopiec, deportowany ze Lwowa wraz z matką, pisał: "Załadowano nas do wagonów po 30 osób i więcej do jednego. Od razu wagony zostały zamknięte i zadrutowane. (...) Dwa dni staliśmy na dworcu oglądając przez zakratowane okienka nieszczęśników zwożonych bezustannie autami. W wagonach były straszne warunki bytu. Kobiety razem z mężczyznami, ubikacja w kształcie rury drewnianej, wystawiona na zewnątrz wagonu. Ścisk, brak chleba, wody i gorąco doprowadzały ludzi do szału, już w drugim dniu jazdy zwariowały dwie kobiety i zostały umieszczone w specjalnym wagonie. Przejeżdżając przez granicę polsko-rosyjską zapanował smutek i płacz. Wiedzieliśmy, że wjeżdżamy w kraj biedy, nędzy i głodu, mając małe nadzieje na wydostanie się stąd. Jazda ta trwała 17 dni, po drodze zostawialiśmy trupy starców i dzieci, którzy nie przetrzymali tej jazdy". ("'W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali'. Polska a Rosja 1939-1942" - Wiesław R.; zachowano oryginalną pisownię tekstu)
Zdecydowaną większość deportowanych skierowano do Kazachstanu, gdzie zesłańców czekała niewolnicza praca, nędza, choroby i głód. Dwunastoletnia dziewczynka, wywieziona w kwietniu 1940 r. ze Lwowa do Kustanajskiej obłasti, tak opisywała swoje doświadczenia z Kazachstanu: "W kołchozie pracowaliśmy razem z bratem bo mamusia moja chorowała i choć pędzili nie szła do roboty. W naszym kołchozie był tzw. predsidatiel od jego humoru zależało nasze życie, gdy chciał dać mąkę, to dał a jak nie to nic nie można było zrobić. Nie dał i koniec. Gdy musiałam pójść do szkoły niedługo chodziłam, bo nie dawano mi chodzić nazywano nas bandytami i jeszcze inaczej więc nie mogłam tego słuchać i znieść wolałam się nie uczyć i nie jeść chleba, a nie słyszeć. (...) Gdy przyszły Święta Bożego Narodzenia u nas nic nie było ani nawet okruszynki chleba. Choć nie wiedziałam jak to się żebrze ale spróbowałam. Poszłam po chatach i śpiewałam no i coś przyniosłam do domu upokarzałam sie bardzo ale trudno iść trzeba bo tam w biednej kibitce z głodu umiera mamusia i brat. Gdy przyszła wiosna pracowałam wszędzie, (...) miałam wtedy 12 lat byłam jeszcze bardzo mała siły moje nie pozwalały mi na taki wysiłek ale trudno trzeba. Nazywali nas jak mogli najgorzej w ogóle teraz nie mamy słów do opisania tego co przeszliśmy". ("'W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali'. Polska a Rosja 1939-1942" - Danuta G.; zachowano oryginalną pisownię tekstu)
PONAD MILION WYWIEZIONYCH
W sumie w wyniku deportacji dokonanej w kwietniu 1940 r. z ziem wschodnich RP wywieziono około 61 tys. obywateli polskich. Wśród nich Polacy stanowili 68 proc., Białorusini 13,4 proc., Ukraińcy 12,3 proc., Żydzi 4,3 proc. Kolejne deportacje zostały przeprowadzone przez władze sowieckie w czerwcu 1940 r. i pod koniec maja 1941 r., tuż przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej. Łącznie według danych NKWD we wszystkich czterech wywózkach zesłano około 330-340 tys. osób. Związek Sybiraków przedstawia dużo wyższe dane. Według jego szacunków, wywiezionych na Wschód, było ok. 1,3 mln osób, w tym ok. 300 tys. z samej ówczesnej Białostocczyzny. Celem sowieckich deportacji była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności, miały one rozbić społeczną strukturę, dostarczając jednocześnie totalitarnemu sowieckiemu imperium siłę roboczą. Liczba wszystkich ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana.
Prof. Andrzej Paczkowski, odnosząc się do tej kwestii, pisał: "Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach - od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę wpół przymusową - ponad 1 milion osób, a więc co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Nie mniej niż 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób".("Czarna księga komunizmu" - A.Paczkowski "Polacy pod obcą i własną przemocą")."
Związek Sowiecki, uczestnicząc wspólnie z III Rzeszą w rozbiorze Polski, zajął w 1939 r. obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln osób. Wśród nich było około 5 milionów Polaków, pozostali to Ukraińcy, Białorusini i Żydzi.
Putin może sobie głosić i pisać bajki, bo historia nie jest jego własnością. A tzw. bolszewicka narracja jest światu znana od 1939 roku. Jedyne co zyskuje Putin, to potwierdzenie o ciągłości zbrodniczego rosyjskiego państwa, a sobie wystawia świadectwo o osobistej identyfikacji ze zbrodniarzami katyńskimi. Ma to i dobrą stronę, bo pokazuje jakimi głupcami są politycy w kraju oraz blogerzy na portalach internetowych tak umiłowani w Rosji i rządach Putina. To głupota a może już zdrada ?
Chwała Polakom pomordowanym przez sowieckich katów .
Źródło :
https://wpolityce.pl/his…,
https://nowahistoria.int…,
https://www.polityka.pl/…,
https://niezalezna.pl/30…
https://dzieje.pl/aktual…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4685
Od stuleci, ci wschodni kaci zabijali Polaków.
Mickiewicz opisywal wywóz kibitkami na sybir, a sam poeta i wielu, min Chopin wyemigrowało.
Słabość Polski, do ktorej doprowadził Tusk z ekipą, doprowadzila do smierci elity państwowej pod Smolenskiem.
Historia nadal sie toczy, i tylko silna Polska jest w stanie uchronic nas przed następną katastrofą, kiedy znow Rosja dogaduje sie z Niemcami, a reszta panstw nie pomna historii, patrzy obojetnie, albo przyklaskuje dla miernych korzysci, knowaniom tych dwoch bandytów swiatowych.
Polska wymknęła sie z kleszczy dyktatu paliwowego dwoch zaborców, a to jest juz sygnał, ze drogą " pokojową" niewiele mogą nam zrobić, dlatego szybko wyslano emisariusza, zeby rozniecić dym, zeby się Polacy sami pozabijali.
Myślę, ze roztropnosc Polaków i swiadomosc zagrozenia wolnosci wezmie górę, nad rozwiazaną sznurowką Kaczynskiego, kiedy takim durnym przekazem wrogowie Polski, starają się odciągnąć niektorych od prawdziwego zagrozenia, przed ktorym broni Polaków premier Jaroslaw Kaczyński, i jest duza przeszkodą wraz z calym PiS ZP dla zaborców, w celu zniewolenia Polski.
Dlatego rządy Tuska, maksymalnie uleglego wobec Rosji i Niemiec, a wrecz osłabiajacego jakby z premedytacją nasze panstwo, bardzo pasowały obcym.
Obecnie Polska rośnie w siłę, staje się niezalezna, nikt juz nie moze nam dyktowac cen za gaz czy rope, nie bedzie wydawal pozwolenia na przepływ mierzeją wislaną, czy uczył dzieci seksu, dlatego ten rząd jest tak atakowany.
//CPK.
Mierzeja Wiślana.
Projekty "plusowe".
Wzmacnianie obronności.
Polski Ład.//
To zostało już zrealizowane czy to dopiero pobożne życzenia?
Mierzeja, owszem, istnieje.
Mieszkanie plus jest katastrofą. Inne plusy są zwykłym rozdawnictwem pieniędzy podatników.
Wzmacnianie obronności jest nieuzasadnioną opinią.
Polski Ład to ledwie obietnice.
// Bajońskie sumy wyłożą też zagraniczni współinwestorzy//
Więc to nie będzie czysto polska inwestycja. Jeśli ktoś wykłada "bajońskie siły" to oczekuje czegoś w zamian. A po tym nowym CPK też będą biegali uzbrojeni agenci mossadu?
//w nowej odsłonie mieszkanie plus zadziała świetnie.//
A kiedy ta nowa odsłona? Jak już będziemy mieli milion samochodzików na bateryjkę?
Ja bym wolał takie nakręcane, są całkowicie ekologiczne.
Mieszkanie plus kiedyś na pewno zadziała świetnie. Czas przyszły dokonany. A „praca pieniędzy dla ludzi” to już czysty bełkot.
W dziedzinie obronności, prócz nieokreślonego wydawania pieniędzy, jest jeszcze bardziej nieokreślona intensyfikacja współpracy.
Nowy Ład nas wzmocnił, bo jest „rzadka sraczka” – rzadką sraczką jest taka argumentacja. No i przypominam, że to ledwie obietnice na kiedyś.
Zapomniał Pan o autach na baterie.
Tak serio zapytam, bez złośliwości i tez proszę o odpowiedź bez zbędnej złośliwości: naprawdę uwazasz przekop mierzei za jakiś sensowny projekt gospodarczy (bo politycznie w sensie ograniczenia Rosji, to sens ma nawet przekopywanie działek pod pomidory)? Albo ten port komunikacyjny?
Przecież ilość lotów z Polski nie ogranicza mała liczba lotnisk i konieczność budowy takiego huba. Podobnie mały - w sensie lotów - kraj naprawdę potrzebuje hubu przystankowego, miedzylądowania? No dokąd trzeba lecieć w pobliżu Polski, by lądować?
Teczowy pajacu lecz sie na nogi
Te dwie kretyńskie odpowiedzi omijające jakąkolwiek merytorykę - dziękuję. Zawsze gdy chodzi o konkrety to jesteście łazęgi, jak z tymi układami scalonymi. Albo lataniem we mgle, nawet tego nie potrafią porządnie. Śmiać się chce.
Spokojnie poczekam na ten przekop, nawet swoje plywadełko zaciągnę z Wrocka i przepłynę żeby jakiś ruch tam był - a potem zobaczę jak to się rozwinie gospodarczo. I wcale się nie zdziwię, gdy padnie jak produkcja zapałek.
Tak, tak. Będą lądować stadami całymi. Wylecą z Londynu, Frankfurtu i wyląduja po godzinie lotu... chyba do kibla. Zobaczymy. Na razie mozesz sobie wsadzić tę propagandę na unijny kredyt z polskiego ładu.
Szkoda czasu ma ciebie. Wazeliniarstwo i niewolnictwo, zero mózgu. Ale nadajesz się na sprawdzanie czy prętem po klatce działa. Czuwaj.