W projekcie nowej ustawy o ochronie zwierząt sygnowanej osobiście przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego znajdują się m.in. takie oto zapisy:
- zakaz hodowli zwierząt futerkowych,
- ubój rytualny jedynie na potrzeby krajowych związków wyznaniowych,
- zwiększenie kompetencji organizacji społecznych,
- możliwość asysty policji przy odbieraniu źle traktowanych zwierząt,
- definicja kojca w polskim prawie,
- zyskanie przez Inspekcję Weterynaryjną prawa do nakładania mandatów,
- zakaz trzymania zwierząt w złych warunkach,
- prawo do prowadzenia schronisk tylko dla jednostek gminnych oraz organizacji pożytku publicznego zajmujących się ochroną zwierząt,
- osoby chcące prowadzić i pracować w schroniskach będą musiały mieć nieposzlakowaną opinię i nie być karane,
- zwiększenie częstotliwości kontroli w schroniskach,
- zakaz trzymania zwierząt na krótkiej uwięzi (łańcuchu),
- ograniczenie stosowania kolczatek.
Rozpatrując każdy z tych zapisów można wskazać, że większość jest słusznych, ale tak naprawdę najważniejszym z nich jest zapis o zakazie hodowli zwierząt futerkowych, który - wedle mnie - jest niepotrzebny.
Polska jest drugim największym producentem skór norczych w Europie, po Danii. Łączna liczba ferm zwierząt futerkowych w Polsce wynosi 1190 (wliczają się w to fermy lisów, norek, jenotów i szynszyli). Jest to branża prężnie działająca i wdrażająca unijne zapisy dotyczące etyki w hodowli.
Oczywiście można powiedzieć, że pod względem wartości produkcji branża ta jest niszowa w Polsce i w sumie na takim zakazie nie straci polskie PKB, ale to nie do końca o to tu chodzi.
Wprawdzie nowa ustawa zniszczy nasz polski sektor hodowli zwierząt futerkowych i nad tym trzeba ubolewać, to jednak sprawa ma szersze reperkusje związane z samą ideą, która dziś przyświeca tzw. obrońcom zwierząt, w tym futerkowych.
Środowiska lewackie i tzw. "zielonych" od lat walczyły o powyższy zakaz, ale dla nich to tylko pierwszy krok.
Tą ustawą przekraczamy pewną absurdalną granicę, za którą już niedługo może okazać się, że hodowla krów, świń, kur, gęsi czy kaczek jest tak samo zła jak hodowla zwierząt futerkowych. I co wtedy? Jakie będziemy mieć argumenty przeciw, skoro przecież taką samą pod względem "etyczności" ustawę sami przyjmowaliśmy w przedmiocie zwierząt futerkowych?
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blog…;
[email protected]
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7760
Nawet z punktu widzenia obrońców zwierząt (tych co mają trochę rozumu) zakaz hodowli w Polsce to absurd bo żadnego futrzaka przecież nie uratuje, a tylko przeniesie jego hodowlę gdzie indziej - do Danii, Niemiec czy słynących z etycznego traktowania zwierząt Chin.
Realnie jedyny efekt, poza oczywiście ekonomicznym, to taki, że państwo polskie w ten sposób zupełnie straci wpływ na warunki hodowli.
Takie projekty dają natomiast doskonały wgląd w stan umysłów pomysłodawców i tu jest powód do poważnego niepokoju. Tym bardziej że jakoś tak dziwnie dobrze się to komponuje z działaniami i zaniechaniami "naszych" również na innych polach.
Poza tym to też znany z wielkiej wrażliwości rejon więc fretki pewnie będą tam dużo bardziej szczęśliwe niż w Polsce.
Kiedy ostatnio jadł Pan mięso z norek, albo jenotów.
Onegdaj nie tylko na wsi ale na przedmieściach można było spotkać niewielkie hodowle królików i nutrii, przyszne przetwory z powstawały.
BTW
PiS grzmi o jakości polskiego jedzenia, otóż nie da się utrzymać jakości w hodowli wielkotowarowej.
Zwierzęta muszą być szprycowane lekami bo nikt sobie nie pozwoli na padnięcie, od parudziesięciu do paru tysięcy kurczaków, świń, krów.
Czyli, albo tanie mięcho kiepskiej jakości z ferm ekstensywnych, albo drogie, być może dobrej jakości, z gospodarstw małych o zróżnicowanej produkcji.
Jeśli to drugie, oznacza to powrót do starych złotych dla zdrowia ludzkiego czasów gdy większość społeczeństwa napychała się kaszami, a koguta w garnku widziała raz po raz w niedzielę.
1.cięcia kosztów - miska ryżu ma wystarczyć.
2.wojny ideologicznej obok genderyzmu, klimatyzmu, antyklerykalizmu, migrantyzmu, feminizmu, pandemizmu, cyfryzacjonizmu.
https://www.ekspedyt.org…
Jak ktoś mówi o "anachronicznym podział na prawicę i lewicę" to wiadomo, że czerwona słoma się mu z butów sypie:
Wyzwania PiS związane z humanizmem to zwierzęta futerkowe, przemoc w rodzinie, równouprawnienie.
PiS z PO idą łeb w łeb.
jesteś mistrzem łapania tzw. tematu dnia. To znaczy - jutro nikt o tym nie będzie pamiętał. Książki z tego nie stworzysz.
Zwierzęta futerkowe. Symbol próżności człowieka. To już skalpowanie przez Apaczów wroga miało większy sens. Historycznie futra, skóry, miały zastosowanie absolutnie praktyczne. Nie było innych materiałów by się ogrzać w chłodzie. Tkactwo, przędzielnie powstały długo potem.
W chwili obecnej hodowanie by następnie brutalnie mordować, gdzieś tak w lutym, oszalałe ze strachu lisy i szynszyle ( jedna elektroda w pysk, a druga z prądem w dupę, aby się futerko nie zniszczyło) to dla mnie symbol bestialstwa. Schlebianie najgorszemu z grzechów - pysze i jej córce próżności.
Bestialstwo wyłączne dla dekoracji człowieka i budowanie prestiżu (bo ja, żona notariusza w futrze z łapek norek, muszę pokazać, że jestem wyżej niż ta Krystyna z rzeźnika w futrze z królików).
Wstrzymać tę barbarię natychmiast. Ludzie, którzy optują za utrzymaniem takich hodowli, nigdy w życiu nie byli na farmie. A jeśli mimo tego byli i im to zwisa, to znaczy, że albo są psychopatami, albo emocjonalnie niedorozwinięci.
Po co nam są futra dzisiaj potrzebne? Podana informacja, że Polska tuż po pieprzonych duńskich wikingach jest największym eksporterem skór na futra, jest strasznie nas upodlające,
Może zabierzemy się teraz za strusie pióra panie Krzysztofie.
Abortowanymi dziećmi też nikt się nie przejmuje bo nie zabija ich się elektrodami tu i ówdzie malowniczo wtykanymi więc nie cierpi prawdziwa ludzka wrażliwość.
Racja. Immanentną cechą narodowego konserwatysty jest nadawanie rzeczom malej rangi nieadekwatnie dużej wartości w celu unikania realnych problemów.
Mariak po malowniczym opisie zapodania elektrod, utrudzony może odetchnać.
Poza tym daje asumpt do wielu absurdów: no bo czy będzie można trzymać psy w bloku? Na znacznie mniejszej powierzchni niż 113 m?
A może władza chce by psy były w dzień trzymane na takich łańcuchach jak dotąd, ale na noc były spuszczane, by tworzyły watahy i zagryzały co im wpadnie w pysk np. małe dziewczynki (fakt- nie jakaś projekcja), albo ogólnie atakowały ludzi?
Co z tzw. złymi psami, które atakują obcych, gdy wejdą na podwórko? Mają iść o hycli?