Chyba nie ma już złudzeń – cicha wojna, która się tliła od czterech lat przerodziła się w otwartą i brutalną.
Były dziennikarz TVN, Kamil Durczok, a więc człowiek jak najbardziej z głównego lewackiego i antyrządowego nurtu, jest oskarżony przez prokuraturę o najcięższe przestępstwo finansowe – sfałszowanie weksla, aby wyłudzić od banku pieniądze. Za takie coś grozi wyrok maksymalny 25 lat więzienia. Dokładnie jak za zabicie człowieka.
Prokuratura wnioskowała o areszt tymczasowy. Sąd rozpatrując ten wniosek nie tylko uchylił zasadne żądanie prokuratury, lecz jeszcze nie zastosował żadnych sankcji, jak poręczenie majątkowe, dozór policyjny, czy rzadko w polsce stosowaną obrożę.
To wszystko należy rozpatrywać w kontekście, że sądy bez wahania wsadzają do aresztu biedaka, który w markecie ukradł batonik.
Durczok też wyczuł bluesa i polski sądowy klimat i zezwolił na prezentowanie i nagrywanie swojej podobizny, tylko dyskretnie zasłaniając kajdanki kurteczką i pozwalając m.in. mi pisać Kamil Durczok, a nie Kamil D.
Zgodne to jest z zasadą Neumanna, że jak długo będziesz "nasz" to krzywdy nie damy ci zrobić. A ponieważ TVN jest nieoficjalną tubą PO, więc ta zasada rozciąga się również na Durczoka.
Tak więc oskarżony właśnie przyjmuje właściwą postawę i zaczyna grać rolę kolejnego męczennika zaszczutego przez PIS.
Parę dni temu zmurszały "bohater" Solidarności (tej swojej) Józef Pinior, oskarżony o korupcję i którego sprawa jest w sądzie i nomen omen, również prawnik, pojawił się we Wrocławiu na demonstracji ku czci i chwale innego dziwnego sędziego, który nagle poczuł się Trybunałem Konstytucyjnym w pełnym składzie, za co niestety został okrutnie i bezlitośnie ukarany. Tenże oskarżony Pinior wygłosił wyciskający łzy z oczu panegiryk w temacie boskości polskich sędziów. Był tak pewny siebie, że nawet przyprowadził sędziego, który ma orzekać w jego sprawie.
Durczok, Pinior, olsztyński sędzia Juszczyszyn, który wykazał się takim bohaterstwem, a przedtem dziennikarz głównego nurtu Najsztub, któremu staruszka na pasach staranowała ukochany samochód, jeszcze prezes stowarzyszenia Iustitia, sędzia Markiewicz, który na 55 zarzutów dyscyplinarnych z uśmiechem na swej dumnej twarzy (niestety też jednej z 50 Twarzy PO) całemu państwu pokazuje gest Kozakiewicza .
W październiku na wyborach najbardziej "swoi" ludzie antypisu, właściwie nawet "swoi, swoi", na których już wiszą poważne zarzuty prokuratorskie, jak Gawłowski, Kwiatkowski, czy Neumann, strategicznie ukryli się na czas rządów pisiorów pod parlamentarnymi immunitetami. Chłopy sobie odpoczną i wyleczą się z paskudnego koszmaru "Szósta rano".
Niby satyrycznie pisałem, ale to wcale nie jest śmieszne. Rozpad sądownictwa oznacza paraliż całego państwa.
Ja nie wiem, co nasza władza może zrobić, wiem tylko, że niemalże natychmiast musi coś zrobić. I mam nadzieję, że są tam nie tylko tęgie głowy, ale również odważni wojownicy.
Kasta sędziowska, za nic mając powagę i dobrobyt państwa rozpoczęła wojnę, która ma zniszczyć demokratycznie wybraną władzę i oddać ją z powrotem w ręce "swoich" ludzi.
Przypomnę, że ponad tysiąc sędziów w Polsce, czyli "zaledwie" 10% wyrokowało za komuny. Leming zawoła – i co pisiory! Tylko co dziesiąty! Jednakże oni jakoś dziwnie usytuowani są we władzach i kierownictwie.
I trzeba jeszcze podkreślić, że to głównie dzieci komunistycznych prawników i aparatczyków zostawały prawnikami. W tej kaście nie wolno pytać o tatusia i mamusię. To poważne faux pas.
Nie pozwolono tuż po transformacji rozliczyć się z przeszłością. Wysłać komuchów na Księżyc, a ubeków do piekła.
A prawników wystarczyło choćby na Szpicbergen, czyli na słynne, ruskie białe niedźwiedzie.
Niemcy z DDRu wypieprzyli natychmiast 65% sędziów i żeby poznali życie (polecam sędziemu Żurkowi – 21 posiadłości) dali im minimalną emeryturę. Czesi zrobili to samo. A my po 30 latach mamy czkawkę i kto wie, czy nie węzeł gordyjski.
Pisiory u władzy! Natychmiast do historycznych podręczników i zapoznać się, jak Aleksander Macedoński poradził sobie z tym gordyjskim węzłem.
Radzę zrobić to samo.
Rysunek Barbara Piela.
A może ten wpis jest po to, żeby przypadkiem nie pokusić się o skomentowanie rządów klimatystycznej „prawicy”?
Bacz, byś się nie stał tym, co zwalczasz!
Tak tylko pytam ! ;-)))
Widzę, że i Ciebie zaszokowało odkrycie, iż sędziowie prowadzą administrację, prace remontowo/budowlane, zatrudniają studentów do pisania uzasadnienia kuriozalnych wyroków.
Wypada znowu odesłać do prof.Parkinsona : ta instytucja osiągnęła taki poziom rozwoju, że nie jest w stanie prowadzić działalności zewnętrznej do której jest powołana, bo stała się bytem samodzielnym i zamkniętym we własnych problemach.
Potem to już tylko Szulkin :-(((
Czy my 70-letnie dziadki, zaprawione w 1970, 1980 i 1988 mamy stanąć na czele..., no właśnie, na czele czego?
Nie może być tak, by władza ustawodawcza, w osobie Marszałka senatu - prowadziła własną politykę zagraniczną.
Nie może być tak, by władza sądownicza stanowiła własne prawa i sądziła podle nich.
Nie może być tak, by władza wykonawcza decydowała co jest legalne, który marsz może legalnie siać zgorszenie a który rozwiązać i spałować.
Stany Zjednoczone, które pierwsze wprowadziły system trójpodziału, natychmiast dodały nieusuwalną doktrynę checks and balances - mechanizmy kontroli i równowagi, konkretnie - wzajemne kontrolowanie wszystkich trzech działów władzy. U nas niestety wymiar sprawiedliwości nie pozwala kontrolować się nikomu. Ten patologiczny system ma już nazwę - sędziokracja (nie sądokracja, bo to nie sady uzurpują sobie władzę tylko sędziowie).
Systemy C&B istnieją i sprawują się świetnie w licznych rozwiniętych demokracjach. A w państwach autorytarnych są nawet skuteczniejsze metody (Erdogan zaczął czystkę od sądownictwa).
My nie wiadomo dlaczego "zapomnieliśmy" o domknięciu struktury władzy (podejrzewam, że z pełną świadomością), co nieuchronnie zawsze prowadzi do korupcji.
Podkreślę, że nie ma tu wyłączności C&B w stosunku do władzy sądowej, tylko system kontroli i równowagi, który jest oparty na licznych sprzężeniach zwrotnych (w technice żaden układ złożony nie może działać bez sprzężeń zwrotnych), MUSI obejmować cały system władzy, czyli wszystkie trzy sektory - ustawodawczy, wykonawczy i sądowniczy. Przy dobrej regulacji, dobrym dostrojeniu, te trzy elementy spokojnie mogą regulować się wzajemnie. Nie mniej zasadą kardynalną jest, że przy zakłóceniach (jakie mamy właśnie) wkracza najważniejszy element kontrolny (w technice to inżynier), czyli zbiorowy suweren.
Prawideł C&B wcale nie jest dużo, jednak co ważne, wszystkie elementy, sytuacje muszą być precyzyjnie dookreślone, żeby nie było jak teraz, iż nie można postawić prezesa NIKu przed Trybunałem Stanu, bo ewentualnego przestępstawa nie popełnił w momencie bycia tym prezesem (będą też duże trudności z ewentualnym pozbyciem się marszałka Grodzkiego).
C&B to:
1. Nie ma żadnego dożywotnego stanowiska decyzyjnego.
2. Wszystkie stanowiska decyzyjne państwa są kadencyjne i w zależności od obszaru działania, obsadzane są w wyniku wyborów powszechnych, lub wyborów lokalnych..
3. Najlepiej konstytucyjnie, muszą być wprowadzone nowe zasady referendalne, a w tym możliwość poprzez referendum odwołania urzędnika państwowego, oraz prezesów/dyrektorów spółek skarbu państwa.
4. Wszystkie instytucje państwowe, na wszystkich szczeblach wyposażone są w swoje wewnętrzne komisje dyscyplinarne z wysokimi, ostatecznymi uprawnieniami.
5. Obywatele mają zagwarantowany dostęp do wszelkich istotnych dokumentów wszystkich instytucji państwowych, w tym nawet po złożeniu uzasadnionego wniosku, nawet na poziomie poufne.
6. Każdy zatrudniony w urzędzie państwowym z jakąkolwiek mocą decyzyjną, jest osobiście odpowiedzialny pod rygorem KPA za wszystkie swoje działania.
To oczywiście nie jest całość. Są fachowcy, mam nadzieję solidni i uczciwi (panie profesor Grabowska, czy Piwnik, na przykład), którzy taki projekt mogą zrobić na najwyższym poziomie.
I jest możliwość wszystko to zrobić szybko i skutecznie i problem rozwiązać. Lecz tego nie zdradzę z oczywistych powodów.
ad 1, 2. W Stanach sędziowie sądów najwyższych piastują stanowisko zwykle dożywotnio. Wystarczy – jak w Kaliforni – dopuścić procedurę odwoławczą. Kadencyjność może też oznaczać zależność od klik. Coś za coś.
ad 3. Niby po co odwoływać dyrektora departamentu w referendum? To nie jest samodzielne stanowisko. Za kogoś takiego odpowiada przełożony. Co do dyrektorów „spółek” skarbu państwa, nonsensem jest ocenianie ich pracy przez ogół. Według jakich kryteriów? Takie firmy są elementem skorumpowanego systemu politycznego i należy ich konsekwentnie zakazać.
ad 4. Wysokie komisje dyscyplinarne byłyby nowymi, rzeczywistymi ośrodkami władzy. Byliby to politrucy z mianowania lub wybierane kolektywne duplikaty już istniejących wybieralnych stanowisk, tylko bez odpowiedzialności. Nonsens.
ad 5. Gwarancja dostępu do informacji jest w dużym stopniu iluzoryczna, jak każde prawo do czegoś. Co nie znaczy, że nie warto odpowiednich mechanizmów wprowadzać.
ad 6. Osobistą odpowiedzialność urzędników za własne czyny zdecydowanie popieram. Właśnie dlatego należy unikać wszelkich rad i komisji.
Dziwi mnie tylko, że ktoś, kto takie rozwiązanie popiera, głosując na obecnie rządzących, jest zarazem zwolennikiem scentralizowanego systemu biurokratycznego, w którym nie ma miejsca na kontrolę obywatelską. Przeciwnie, to obywateli władza kontroluje (poszerzenie możliwości podsłuchiwania, rejestracja telefonów, przymus bankowy). Widzę w tym fałsz.
Ocenia pan wszystko w porównaniu do przeszłości i własnych doświadczeń. Nie chce pan zaakceptować, że teraz może być inaczej. Dlaczego? Bo znacznie wyższa jest świadomość i wiedza ogólna. Ludzie powoli przestają być bierni. I jest to trnd nieodwracalny.
Drugim pańskim błędem jest założenie marności polskiego społeczeństwa versus twarde i mocne pozostawione komunistyczne reguły. Tak było. Lecz juz teraz z wielu powodów nie jest. Społeczeństwo w końcu zaczyna byc zdolne do przekształceń, wyrywając się wreszcie ze schematów, którym niestety pan też ulega.
Dlatego Ad.1 - 5 są dla mnie nie przemyślane.
JAK MOŻEMY POGADAĆ? MOŻE NA PW NA NIEPOPRAWNYCH?
JK