O trudniejszej drugiej kadencji i pluralizmie obozu prawicy

Zapraszam do przeczytania zapisu mojego wywiadu, jakiego udzieliłem dla "Porannej rozmowy" Gazeta.pl. Wywiad przeprowadził red. Jacek Gądek.
Dzień dobry, Jacek Gądek, poranna rozmowa „Gazeta.pl”, a ze mną jest już gość Ryszard Czarnecki, europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry! 
 - Witam Pana, witam Państwa. 
Panie Pośle, czy jest już gotowa umowa koalicyjna miedzy Prawem i Sprawiedliwością a Solidarną Polską i Porozumieniem Jarosława Gowina? 
- Jesteśmy w jednym rządzie, jesteśmy w obozie Zjednoczonej Prawicy 
Ale czy w koalicji formalnej? 
- Tworzymy rząd. To coś więcej niż umowa koalicyjna. 
Czyli co – umowa nie jest potrzebna w ogóle? 
- Słyszymy takie głosy od naszych koalicjantów i na pewno będziemy to rozważać. 
Gowin i Ziobro nie chcą podpisywać umowy koalicyjnej z PiS-em? 
- Nie, ja tego nie powiedziałem. Myślę, że na przykład  pan premier Gowin jest tym zainteresowany 
A Zbigniew Ziobro również? 
- Myślę, że tak. Nas generalnie tyle łączy, więc samo rozwiązanie pewnych rzeczy to kwestia przyszłości. 
Ale te zapowiedzi, że umowa będzie to już padały ze dwa, trzy tygodnie temu. Że już lada dzień będzie ta umowa. To jakiś powód jest. I tym powodem jest chyba miedzy innymi 30-krotnosć ZUS-u, czemu sprzeciwiał się Jarosław Gowin? 
- Formuła „lada dzień” może obejmować dni albo tygodnie. A więc tutaj nie ma jakiegoś opóźnienia. Natomiast co do różnic zdań, to one są oczywiste. Ba, one są oczywiste nawet w dużej formacji jaką jest Prawo i Sprawiedliwość, a tym bardziej w koalicji jaką jest Obóz Zjednoczonej Prawicy. Te różnice były wcześniej, pan premier Gowin parokrotnie mówił o tym, że ma inne stanowisko niż my w różnych sprawach. Ba, czasem mówił, że głosował, ale nie był potem szczęśliwy z tego powodu, że głosował tak jak my. Tak szczerze. Ale kto się czubi, ten się lubi. 
Ale ten spór o trzydziestokrotność ZUS-u trwał bardzo długo. Został teraz dopiero chyba jedynie zawieszony? Tej ustawy nie wyrzucono tak de facto do kosza, tylko chyba ją wstrzymano. 
- No właśnie, warto rozmawiać – cytując tytuł pewnego programu telewizyjny – i będziemy  rozmawiali. Na pewno będziemy mieli wspólnie stanowisko , niech się opozycja nie cieszy, nic nas nie podzieli. 
A czy to nie będzie utarcie komuś nosa? Czy premier  Gowin nie utarł nosa premierowi Morawieckiemu? Albo PiS Gowinowi? 
- Jeżeli chodzi o dobre relacje w koalicji, to one polegają na tym, że nie ma chęci, żeby ktoś komuś nos ucierał, wycierał. Nie ma o tym mowy.   
A Pana zdaniem tę 30-krotność należałoby znieść czy jednak zachować? 
- Ja w sposób zdyscyplinowany będę zawsze wspierał stanowisko mojej formacji politycznej. Nie jestem ekspertem. 
Nawet jeśli to stanowisko się zmienia? 
- Ja podkreślam, ze na tym polega funkcjonowanie w ramach partii politycznej, że jeżeli uzgadniamy pewną rzecz, czy władze PiS uzgodnią pewną rzecz, to wówczas bronimy tego stanowiska. Oczywiście w polityce czasem zmienia się decyzje. Polityka jest sztuką osiągania rzeczy możliwych w danym miejscu i w danym czasie, więc nie wszystko naraz. Czasem warto zrobić dwa kroki do tyłu, by potem zrobić dwa kroki do przodu. Ta sprawa jest również tego przykładem. 
Ale przeciwko temu projektowi jest i prezydent i „Solidarność” i Jarosław Gowin i środowisko pracodawców, tylko PiS chce to zrobić. 
- Jeżeli jest debata, dyskusja, to dobrze. Jeżeli jest pluralizm w obrębie naszego obozu – to dobrze. Bo to świadczy  o tym, że jest to żywa demokracja. 
Tylko że lewica jest za tym projektem, więc może lewica powinna się stać tak de facto koalicjantem PiS-u? 
- Jeżeli jakaś formacja opozycyjna będzie chciała popierać nasze projekty, to tylko będę się z tego cieszył, będę temu przyklaskiwał. Zresztą tak się działo poprzednio, czasem również  posłowie PSL- częściej, czasem też Platformy popierali projekty rządowe . Nie było to powszechne zjawisko, ale było. 
Tak w praktyce, gdyby ten limit znieść, to w Pana osobistym przypadku, gdyby Pan pracował na umowę o pracę w Polsce, to przy zarobkach rzędu 30 tysięcy miesięcznie, rocznie zapłaciłby Pan więcej o około 17 tysięcy złotych, a  Pana pracodawca ponad 40 tysięcy złotych. Pan by chętnie zapłacił takie środki? 
- Ja jestem politykiem. A partia polityczna jest to pewien zespół i nie będę przez swój pryzmat mówił, co jest dobre, a co jest złe. 
Ale jak ktoś z klasy średniej słyszy, że jego budżet uszczupli się o te 15-17 tysięcy złotych   - to może powiedzieć sobie, na PiS to i ja już nigdy nie zagłosuję. 
- Dlatego trwa dyskusja. 
Do kiedy ta dyskusja będzie trwać? 
- Nie ma limitu dyskusji. Natomiast na pewno do Sejmu pójdziemy wtedy, kiedy to w ramach naszej koalicji rządowej, w ramach naszego obozu to przedyskutujemy. 
Lewica mówi: zagłosujcie w takim razie za naszym projektem. Tylko, że w tym projekcie lewicy jest coś takiego jak emerytura minimalna podniesiona do kwoty 1600 złotych. Czy Pan jest za takim rozwiązaniem? 
-  Przynajmniej bardzo się cieszę, że pomysły Prawa i Sprawiedliwości inspirują także inne formacje i zapładniają lewicę, do tego aby przygotowywała projekty, o których wcześniej nie myślała. Cieszymy się, że mamy taki wpływ na pozycję, część opozycji. Natomiast jeżeli Pan pozwoli to tutaj zastosuję „ordo caritatis”, porządek miłosierdzia,  ja  będę sprzyjał projektom, propozycjom ustaw, regulacji, które wychodzą  z mojego obozu politycznego, a nie z opozycji. 
Lewica proponuje też projekt emerytury maksymalnej. Tylko pytanie czy to jest rzecz rozsądna, bo jeśli ktoś ma płacić cały czas wysokie składki, a na końcu ma otrzymać ograniczoną emeryturę, to wygląda to chyba trochę nielogicznie. 
- Uważam, że to byłoby wręcz niesprawiedliwe wobec tych ludzi, którzy ciężko pracując i zarabiając odkładali na emeryturę wyższą, a teraz to byłaby „urawniłowka”. To jest dyskusyjne. Ja myślę, że w ogóle cała filozofia  Prawa i Sprawiedliwości to jest wspieranie tych, którzy mają mniej, ale nie poprzez zabieranie tym, co mają więcej. 
Panie Pośle, expose premiera Morawieckiego, wczoraj je wygłosił, na samym wstępie powiedział, że przez te 30 lat wiele udało się zrobić. Udało się przezwyciężyć wiele bolączek PRL-u, dlatego dziękuję za prace wszystkich rządów, za wysiłek wszystkim ministrom i premierom. Także tym, którzy są dzisiaj w Sejmie. W Sejmie był również premier Leszek Miller. Czyli tak de facto premier z PiS-u dziękował Leszkowi Millerowi za wielkie dokonania w walce z bolączkami PRL-u. 
- To jest bardzo eleganckie zachowanie Prezesa Rady Ministrów, który pokazał ciągłość, pokazał, że owszem, możemy polemizować, możemy krytycznie oceniać, również osiągnięcia, decyzje czy ich brak, ale jest taka zachodnia zasada, że trzeba pokazywać kontynuację, podziękować poprzednikom, nawet tym, z którymi się polemizuje. Tak, to prawda, my i lewica postkomunistyczna to są dwie odległe planety, dzieli nas prawie wszystko, ale dostali mandat demokratyczny dwukrotnie. Dwukrotnie rządzili i właśnie przez szacunek dla demokracji to uznajemy. 
A czy Leszek Miller ma – w Pana ocenie – zasługi w przezwyciężaniu bolączek PRL-u? 
- Na pewno ma jedną zasługę wśród bardzo wielu jego wad. Mianowicie to, że nie zrezygnował z kursu na NATO, bo postawił na bliższe relacje polsko-amerykańskie – i to było z punktu widzenia interesu Polski akurat bardzo dobre . 
Ale akurat Marszałek-Senior Antonii Macierewicz zapomniał o prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim, który był w Sejmie wówczas. Elegancji wówczas zabrakło. 
- Jak Pan widzi, w Prawie i Sprawiedliwości się uzupełniamy. Pan premier Morawiecki pamiętał. 
Panie Pośle, proszę mi powiedzieć, czy rząd PiS jest gotowy na spodziewane spowolnienie gospodarcze? 
- Dobre pytanie. Oczywiście trzeba mieć wyobraźnię. Wiemy, że Polska nie jest taką samotną wyspą, że jesteśmy gospodarczo związani, na przykład z Niemcami. Jest to masz główny kierunek eksportowy, ale stamtąd też najwięcej importujemy. Nawet jest taka metafora, że jak ktoś w Niemczech kichnie, to my mamy w  Polsce katar. 
Ale Niemcy mają gigantyczną nadwyżkę budżetową, w Polsce budżet na nowy rok chyba się nie zepnie do zera? 
- Zwracam uwagę, że Polska od 25 lat  czyli od rządów SLD-PSL czyli po rządach partii solidarnościowych pierwszy raz nie będzie miała deficytu budżetowego. 
To jest póki co projekt. W tym projekcie zapisano 7 miliardów z likwidacji 30-krotności ZUS-u , więc de facto teraz ten deficyt się pojawi. 
- Jasne. Jeszcze trochę czasu mamy. 
 Ale siedem miliardów znaleźć czy pięć nawet to nie jest taka łatwa sprawa. 
- Tak, podkreślam, mamy jeszcze do końca roku 1,5 miesiąca prawie. Natomiast tak, to jest duże wyzwanie. Tego nie ma co ukrywać. Dla każdego, który by Polską rządził. Na razie się znakomicie udawało, bo w Niemczech w tej chwili gospodarka pracuje na spowolnionych obrotach. Można tak to powiedzieć : Polska jest szósty kwartał liderem w Unii Europejskiej, gdy chodzi o wzrost PKB na głowę mieszkańca. To nie jest tylko kwestia wykorzystywania koniunktury gospodarczej, bo ona jest, ale szereg innych krajów nie potrafi jej w takim stopniu jak my jej wykorzystać.  I tutaj może być paradoks dla liberałów, bo polski rząd uruchamiając duże programy socjalne, społeczne – spowodował, że Polacy nie pochowali tych pieniędzy do skarpety czy nie poszli z tym do banku tylko w olbrzymiej większości te pieniądze wpuścili  na rynek, uruchomili konsumpcję, nakręcili pewną konsumpcję wewnętrzną. Na tym polskie firmy zarobiły, podatki poszły do budżetu państwa. 
Tak, to na razie działa, ale ja pytam czy w przyszłości będzie działać? Bo w wieczność to może nie działać. 
- Z całą pewnością nie. 
Jaka jest recepta w takim razie? 
- Uważam, że ta kadencja będzie trudniejsza niż ta dotychczasowa. Nie w wymiarze międzynarodowym na przykład. Bo myślę, że tutaj relacje Polski z Unią będą lepsze lub dużo lepsze.
Ale trudniejsza z uwagi na spowolnienie gospodarcze, które nieuchronnie musi nadejść? 
- Uważam, że tak. To jest wielkie wyzwanie dla polskiego rządu. Oczywiście, spowolnienie już trwa. W innych krajach sobie z tym nie radzą lub gorzej radzą. Polska sobie radziła, ale to spowolnienie będzie coraz większym wyzwaniem i tutaj Polacy na pewno będą coraz bardziej oceniać rząd po tym, jak będzie sobie z tym spowolnieniem potrafił poradzić. 
Dla Pana, najważniejsze obietnice z expose to jakie są? 
- Ja powiem o tym, o czym nikt nie mówi, przeczytałem komentarze i o tym nikt nie mówi. Jako członek prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego jestem szczęśliwy, ze pan premier powiedział o Igrzyskach Europejskich, które będą za cztery lata w Krakowie, w Małopolsce. To będzie największa w historii Polski impreza sportowa poza mistrzostwami Europy w piłce Euro 2012. 
Ale nie uchroni Polski na pewno przed skutkami spowolnienia gospodarczego. 
 - Z całą pewnością nie uchroni, choć może stworzyć dodatkowe miejsca pracy, inwestycje, wszelkie imprezy sportowe powinny przynosić dochód firmom, które je obsługują. Druga kwestia to turystyka sportowa w z związku z tym. 
 Mateusz Morawiecki mówił o stworzeniu wielkiej strategii demograficznej i strategii wielkiego powrotu Polaków do ojczyzny. Jak to w praktyce ma wyglądać? 
 - To akurat jest bardzo miłe mojemu sercu, bo to jest tak, że im państwo liczebniejsze, im naród większy, tym większa siła. 
  To jest święta prawda. Tylko jak to w praktyce zrobić? 
 - Po pierwsze polityka prodemograficzna, pronatalistyczna już jest prowadzona, 500 plus najpierw od drugiego dziecka, potem od pierwszego dziecka – to też jest coś co zachęca, żeby polskie rodziny miały dzieci, nie tylko miały, ale miały je właśnie tutaj, w Polsce – bo na przykład był taki czas, że Polki w Anglii miały zdecydowanie więcej dzieci niż Polki w Polsce. 
 Tak, ale de facto to 500 plus już nie działa, bo liczba narodzin w roku spadła już poniżej 400 tysięcy. 
 - Program działa, bo gdyby nie 500 plus, to ta liczba narodzin byłaby dużo, dużo niższa. 
 Ale Pan jeszcze powiedział o tym drugim segmencie, strategii powrotów do Polski. Polaków wracających do Polski. 
 - Tak, są tutaj dwie strategie – Polacy wracający z Zachodu, z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Skandynawii. Ci, którzy mają kapitał, doświadczenie w biznesie, znają języki – ich powrót do Polski z tym doświadczaniem, kapitałem, byłby dla polskiej gospodarki  rzeczą bardzo pozytywną. Mamy bardzo wiele, mówię tutaj o pomysłach, to nie jest w tej chwili stanowisko rządu – zachęty w postaci np. dawania ziemi, która i tak leży odłogiem. Natomiast zwracam uwagę na to, co robi Rosja. Federacja Rosyjska wprowadziła od paru lat system zachęt, które mają spowodować, abybobywatele Związku Sowieckiego lub ich potomkowie przyjeżdżali do Rosji, stawali się obywatelami rosyjskimi :  otrzymują półroczną pensje w miastach, roczną  pensję na wsiach, dom na wsi, mieszkanie w miastach. 
 Czyli paradoksalnie rząd Prawa i Sprawiedliwości powinien iść śladami Putina … 
 - Ale niech Pan nie robi z tego tytułu w tabloidzie... 
 Nie, ja tylko pokazuję, że paradoksalnie... 
 - Nie, ja tylko pokazuję coś, bo w tej chwili Federacja Rosyjska ma mniej mieszkańców niż Bangladesz. Tam jest duży kryzys demograficzny, władze w Moskwie usiłują z tym walczyć właśnie przez system takich zachęt dla ludzi, którzy mają rosyjskie korzenie, albo nawet ich nie mają, a byli obywatelami sowieckimi lub są dziećmi obywateli ZSRS. 
Pan mówił o tych Polakach dobrze wykształconych, którzy zapewne dobrze zarabiają na Zachodzie, a premier Morawicki tak de facto mówi wracajcie do Polski, też będziecie zarabiać świetnie, ale zapłacicie już wyższy ZUS. 
 - Myślę, że wielu Polaków już wraca i będzie wracać.  Także  ze względów bezpieczeństwa. Bo życie w Polsce jest dużo bardziej bezpieczne, nie ma ataków terrorystycznych, nie ma problemu z imigrantami islamskimi i tak dalej. 
 Tak, ale czy zniesienie limitu 30-krotnosci ZUS-u będzie motywacją taką pozytywną dla Polaków na emigracji, żeby powrócili? 
- Nie tylko motywacje ekonomiczne leżą u podstaw powrotów. Sam mam przyjaciół, którzy wrócili z Anglii, ten człowiek pracował w  City, wrócił po tym, jak w  szkole jego syna w ciągu jednego tygodnia były dwa alarmy bombowe. Są więc różne motywacje. Ale skoro mówimy o Polakach z Zachodu, to powiedzmy o Polakach na  Wschodzie, a więc tych, którzy nie ze swojej winy mieszkają poza Polską, bo granica się przesunęła, bo byli i są potomkami tych, którzy zostali zesłani na Syberię, do Kazachstanu. 
 Ale to jest już druga kadencja Prawa i Sprawiedliwości i jakiś gigantyczny przełom nie dokonał się, jeśli chodzi o repatriację. 
 - Nie można wszystkiego mieć i robić naraz. Ale jeśli chodzi o repatriację – więcej jest repatriantów teraz niż było 5 lat temu w Polsce, choć oczywiście nie jest to rewolucja. Jest to więcej niż było – i dobrze, że więcej. Powinno być jeszcze więcej. Choć żeby było jasne, ja jako szef Komisji do Spraw Lączności z Polakami Zagranicą wyjeżdżałem do Kazachstanu. Tam Polaków w latach 1990.było 60 tysięcy, teraz jest 38 tysięcy. Część przyjechała do Polski, część pojechała, uwaga, do Rosji czy na Ukrainę, skąd pochodzą, stamtąd zostali wywiezieni ich przodkowie, Polacy z Ukrainy. Część Polaków nie chce przyjeżdżać z Kazachstanu do Polski, ale część z nich przyjedzie. 
 Czy Pan czeka na taki wielki projekt repatriacji Polaków ze Wschodu? 
 - Chciałbym, żeby polski rząd… 
 Chcieć to można, ale czy rząd na to się odważy? 
- Przed chwilą Pan powiedział, że podaję przykład z Moskwy, to ja podam przykład z PRL-u . Mianowicie jestem człowiekiem, który był w NZS i walczył z komuną i był krytyczny wobec PRL-u, ale są działania, które doceniam : w 1957 roku biedna jak mysz kościelna Polska, Polska po straszliwej wojnie potrafiła sprowadzić, w tak zwanej drugiej fazie repatriacji, milion 200 tysięcy Polaków z dawnego Związku Sowieckiego, mimo że była dużo biedniejszym krajem niż obecnie jest  Polska. To kwestia pewnej powinności moralnej sprowadzenie tych ludzi, którzy czasem dobrze po polsku nie mówią, ale nie ze swojej winy, lecz jeśli będą chcieli być w Polsce, powinni być w Polsce. 
Czy Pana zdaniem program mieszkanie plus to jest sukces? 
- Chciałbym, żeby to był sukces. 
 Wszyscy by chcieli. 
 - To cieszę się, że jesteśmy zgodni. 
 Ale miało być do końca roku 100 tysięcy mieszkań. Do końca roku będzie może tysiąc, więc wykonano ile – jeden procent? 
- Na pewno będzie świetnie, jak te liczby się zmienią. Myślę, że jeśli spotkamy się za jakiś czas, to Pan poda już inne dane. 
 Panie Pośle, powiedział Pan, że należał do NZS-u, walczył Pan z komuną. Był Pan po drugiej stronie barykady 
 - ..niż pan Piotrowicz. Zgadłem? 
 Właśnie. Pana dobry kolega z partii. 
 - Po imieniu nie jesteśmy 
 Kolegami też nie jesteście? 
 - Doceniam jego przygotowanie merytoryczne, natomiast jak Pan powiedział, w stanie wojennym robiliśmy co innego. 
 A czego Pan nie docenia w takim razie w jego kandydaturze? 
 - To jest kandydatura człowieka, który ma duże doświadczenie legislacyjne. 
 Prokuratorskie też, partyjne też. 
 - Tak i akurat tutaj to nie jest rzecz, którą powinien eksponować. 
Powinien się wstydzić tego czy nie? 
- Ja bym powiedział tak, jeżeli były winy, to już je odkupił w działaniu publicznym. Natomiast nie radziłbym mu akurat eksponowania tamtych czasów. I swojego udziału w tamtych czasach. 
Ale bycie sędzią Trybunału Konstytucyjnego to jest wielki honor, wielki zaszczyt, bycie elitą prawniczą w Polsce. Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość, które mówi o swoim antykomunizmie, o swoim przywiązaniu do „Solidarności” promuje do tego Trybunału człowieka, który był już szefem szkolenia partyjnego, oskarżał opozycjonistę w PRL-u, został złapany na kłamstwie, bo złożył podpis pod aktem oskarżenia opozycjonisty w stanie wojennym. 
- Ja nie neguję tego, co było w  stanie wojennym udziałem pana Stanisława Piotrowicza. Uważam, że swoje winy, jeśli takie były, to odkupił. Natomiast uważam, że nie jest rzeczą fair, że dzisiaj dziennikarze – nie mówię o Panu – którzy mówią o nim to, co mówią w kontekście przeszłości, zupełnie milczeli, gdy I sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Wrocławskim, poseł SLD, jego nazwisko pominę, bo będę litościwy, został wybrany do Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy ci sami dziennikarze milczeli, a  dzisiaj atakują pana Piotrowicza. 
Ale za rządów Prawa i Sprawiedliwości ponoć miało być lepiej. 
- I jest lepiej, znacznie lepiej. Rozliczenie z komuną następuje. 
 A Piotrowicz jest postkomunistą tak de facto czy nie? 
 - Już to powiedziałem, że w moim przekonaniu swoje winy ze stanu wojennego zmazał. 
 Czyli jest nawróconym postkomunistą? 
 - Nawróconym komunistą ,jeżeli już. 
 A czy pani profesor Krystyna Pawłowicz to jest dobra kandydatura? 
 - Nikt nie kwestionuje jej merytorycznych zalet. Są kwestionowane jej emocje polityczne. Ale już posłem nie jest. 
Ale chyba decyzje polityczne też są kwestionowane, bo przy okazji jednej z poprawek w Sejmie mówiła wprost, że „jeden z przepisów jest jaskrawie niezgodny z Konstytucją”, ale potem dodawała, że zagłosuje za nim z powodu umowy politycznej. Czyli co? Świetnie wie, że coś jest niekonstytucyjne, ale podniesie za tym rękę. 
 - Ale to sam Pan powiedział, że jest świetnym specjalistą, skoro potrafi doskonale tropić to, co jest zgodne z Konstytucją, a co nie. 
 Tylko nie kieruje się w  tym przypadku własnym rozumem i wiedzą, ale lojalnością partyjną. 
 - Umową polityczną -jak powiedziała. Natomiast sądzę, że jako członek TK będzie Konstytucji bronić i strzec jak źrenicy oka. 
 A czy Prawo i Sprawiedliwość wybrało do Trybunału Konstytucyjnego tylko osoby, które mają przygotowanie merytorycznie i są takie moralnie uprawnione do tego, bo po prostu nie są splamione? 
 - A ma Pan jakieś inne informacje na ten temat? 
Nie, mogę zacytować na przykład doktora habilitowanego Jarosława Wyrębaka, który został wybrany głosami Prawa i Sprawiedliwości, który podważa działania prezes Julii Przyłębskiej. Doktor Wyrębak napisał, że uważa, że niepodległa Polska zasługuje na Trybunał Konstytucyjny wolny od praktyk stosowanych przez panią prezes. 
 - Nie będę się do tego odnosił. 
 Dlaczego? 
 - Ponieważ to, co robi pani Prezes Trybunału  robi dobrze, ale nie jestem prawnikiem. 
 A widzi pan bunt w Trybunale Konstytucyjnym? Bunt pana mecenasa Piotr Pszczółkowskiego, sędziego Trybunału i właśnie pana doktora Wyrębaka? 
- Słyszałem o tym, ale podkreślam to są sprawy wewnętrzne Trybunału. Mi, historykowi nic do tego. 
 Czy Donald Tusk w roli szefa Europejskiej Partii Ludowej to jest jakaś szansa dla Polski czy może wprost przeciwnie? 
 - Życie pokaże. 
A dla Pana Donald Tusk w jakiejś perspektywie, może pięciu lat to nowy szef komisji Europejskiej? 
- Raczej nie, choćby z powodów parytetów geograficznych. Ponieważ przedstawiciele Polski, Polacy w ostatnim czasie zajmowali w Unii stanowiska wysokie – szef Parlamentu Europejskiego, szef Rady Europejskiej, a tam jest jednak rotacja. 
Ale może należałoby kontynuować taka dobra passę? 
- No tak, tylko tu nie chodzi o kwestie naszego chciejstwa, tylko chodzi o to, że jest jeszcze wciąż 28 krajów, a za 10 lat będzie ich ponad trzydzieści, bo dojdą państwa bałkańskie. I każdy chce partycypować w tych stanowiskach. 
 Czy Pan wie, kto zostanie nowym ministrem sportu? 
 - Jest nim na razie Mateusz Morawiecki, który łączy te stanowiska. Być może czas na kobiety. 
Chyba na pewno, bo to już politycy Prawa i Sprawiedliwości mówią oficjalnie, że to kobieta byłaby tutaj najlepsza kandydatką, tylko jeszcze nie ma nazwiska. Może Pan – jest znawcą sportu, miłośnikiem sportu – może Pan tutaj podpowie Mateuszowi Morawieckiemu, gdzie szukać i kogo wskazać? 
- Nie będę podpowiadał panu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Natomiast słyszałem te nazwiska, jest ich parę, związanych ze sportem. Pan premier ,myślę, że za jakiś czas ogłosi swoją decyzję. 
 Czy ten najbliższy czas aż do wyborów prezydenckich to będzie czas takiego politycznego uspokojenia w wykonaniu Prawa i Sprawiedliwości czy nie? 
- Nie tylko do wyborów. Myślę, że cała ta kadencja z naszej strony będzie pokazywaniem, że jesteśmy, mówiąc hasłem z kampanii prezydenckiej, uwaga, nie Andrzeja Dudy, tylko lat temu trzydzieści osiem, Francoisa Mitteranda - „spokojną siłą”. Spokój, normalność. 
Ale to nie wiem czy Pan nie jest odosobniony w tym przekonaniu, że PiS będzie takie gołębie w ciągu tych czterech lat? 
- Orły Bieliki. 
Antoni Macierewicz mówił bardzo ostro jako Marszałek w Sejmie, że trzeba się tutaj rozprawiać z postkomuną, a Pan mówi tutaj o gołębim PiS-ie. 
- Wolę jeśli chodzi o ptaki, orły, Orły Bieliki podkreślam. Natomiast jeśli Pan pozwoli będę obstawał przy swoim zdaniu, szanując dokonania i poglądy pana ministra Macierewicza. 
Ryszard Czarnecki, poseł do Parlamentu Europejskiego. Dziękuję panu za rozmowę. 
- Dziękuję z zaproszenie.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika maxilampus

30-11-2019 [14:05] - maxilampus | Link:

..."pluralizm obozu prawicy "...
Stare nadchodzi...Belkoczecie tak samo jak ci z PZPR..czuje sie tak jak bym ich slyszal..Wiadomo...Okraglostolowcy tak maja..

Obrazek użytkownika Jabe

30-11-2019 [17:12] - Jabe | Link:

To jest pluralizm scentralizowany.