Już kiedyś pisałem na ten temat, ale sądzę, że warto przedstawić moje stanowisko (do dyskusji) właśnie teraz, przed inauguracją posiedzeń nowo wybranego parlamentu.
Wiem, że temat ten jest już oklepany do bólu. Powiedziano niemal już wszystko. A że prawdopodobnie temat ten bardzo szybko zaistnieje w nowym parlamencie daje mi asumpt do mojej wypowiedzi w tym temacie. Na pewno kontrowersyjnej i liczę na merytoryczną dyskusję, bo przecież nie muszę mieć racji.
O tym, że sprawa aborcji będzie niedługo niemalże numer jeden w dyskusji politycznej przekonał mnie program "Minęła 20" w TVP Info, który był emitowany wczoraj (26.10.19 r.). Wydarzeniem w tymże programie było uczestnictwo w nim - po kilku latach - Grzegorza Brauna, zaś jednak najwięcej emocji w studio wzbudził właśnie temat aborcji i spór przedstawiciela PiS i Konfederacji z "posłankinią" (tak chcą się nazywać ichnie kobiety) z Wiosny Biedronia.
Ta ostatnia mantrowała cały czas o tym, że bycie w ciąży jest li tylko byciem w ciąży a ktoś, kto jest noszony pod sercem matki jest (jeszcze raz) tylko ciążą i nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek dzieckiem, przynajmniej do 12 tygodnia owej ciąży i dlatego chciałaby, aby do tego momentu można było usunąć "ciążę" na życzenie i bez żadnych obostrzeń. Oczywiście jest to debilny argument, ale będzie podnoszony cały czas przez lewaków w przyszłym parlamencie i tego można się spodziewać.
Całość owego programu jest pod poniższym linkiem:
https://vod.tvp.pl/video…
Kiedyś za młodu, napakowany studenckimi ideami lewacko-neo-liberalnymi byłem zwolennikiem aborcji, choć i wtedy uważałem, że nie powinna być dokonywana pod każdym pozorem i widzimisię matki lub ojca.
Wtedy uważałem, że są okoliczności, które usprawiedliwiają aborcję, które tak naprawdę są dziś prawnie usankcjonowane w wyniku tzw. kompromisu aborcyjnego, który, z punktu widzenia PiS winien dalej obowiązywać natomiast dla Konfederacji i Lewactwa nie. Oczywiście pierwsza z tych partii chce zakazać aborcji a druga zezwolić na aborcję na życzenie. Pod tym względem jest mi bliżej do Konfederacji, choć mam wiele wątpliwości.
Najważniejszą z nich i w sumie jedyną jest przyszłe dobro dziecka. Dziecko niechciane, wychowywane z konieczności będzie nieszczęśliwe, dziecko oddane do Domu Dziecka również, dziecko, którego urodzenie może grozić śmiercią kobiety uniemożliwiając jej wychowywanie już posiadanych dzieci lub mogących się narodzić w przyszłości też nie jest wskazane.
Obecnie w jakimś sensie mogę przychylić się tylko do jednej możliwości dokonywania aborcji: kiedy ciąża może grozić z pewnością utratą życia kobiety w niej będącej, ale i to jest problematyczne moralnie.
Poza tym uważam, że każdy mały człowieczek ma prawo żyć niezależnie od tego czy jest 1-tygodniowym malcem, czy też 12 lub 36 - tygodniowym brzdącem.
I nie jest tu istotna sytuacja materialna kobiety: dziecko można oddać do adopcji nawet gdy pochodzi z gwałtu (ilu ludzi na to czeka), upośledzenie dziecka chorobą nieśmiertelną lub też niewcześnie śmiertelną też nie jest powodem aborcji - widzieliście kiedyś ile ciepła, radości życia przejawiają dzieci np. z chorobą Downa? Bywają bardziej ludzkie niż niejedne zdrowe dzieci źle wychowywane, zresztą je można również oddać bez konsekwencji. A już widzimisię kobiet z bożej łaski, które dla własnej tylko wygody, bez żadnych skrupułów dokonują aborcji, jest nie do zaakceptowania.
Życie ludzkie w każdej formie godne jest gloryfikacji w najwyższym stopniu.
I tu powstaje zasadnicze pytanie o początek życia człowieka. Nie rozpisując się zbytnio i nie wchodząc w dywagacje pseudonaukowców: zapłodniona komórka jest początkiem życia ludzkiego! Od pierwszej milisekundy zapłodnienia rozpoczyna się proces życia rozwija się człowiek.
Jaka jest różnica pomiędzy zatrzymaniem tego rozwoju przed 12 a po 12 tygodniu jego trwania? Żadna.
Z powyższego płynie jeden tylko wniosek, być może kontrowersyjny, ale właśnie czytelność jego sprecyzowania winna wywołać dyskusje.
Najważniejsze - jeżeli nie chce się mieć dzieci i nie chce się dokonywać aborcji - jest niedopuszczenie do zapłodnienia, czyli szeroka dostępność do antykoncepcji za wyjątkiem środków, które zabijają zapłodnione jajeczko: spirala czy środki wczesnoporonne.
Jesteśmy tak stworzeni (dla niektórych przez Boga na jego podobieństwo), że - w przeciwieństwie do większości zwierząt nasz popęd seksualny występuje stale, niezależnie od okresu rui. Poza tym potrafimy jako ludzie cieszyć się z naszej seksualności. Udany sex, własna satysfakcja z życia erotycznego i szeroko rozumianego miłosnego jest nam niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Jest tak naprawdę podstawowym, obok miłości duchowej, motorem, i podstawą zadowolenia z życia i chęci do działania (niezależnie od wieku). Jeżeli Ktoś (niektórzy) sprowadzają akt seksualny li tylko do prokreacji to zabierają nam część człowieczeństwa i sprowadzają do poziomu zwierząt. Tak już jesteśmy stworzeni, że seks dla nas jest radością a nie karą za grzechy.
Powtórzę więc: nie chcąc zabijać nienarodzonych dzieci a jednocześnie realizując nasze człowieczeństwo powinniśmy robić wszystko - jeżeli nie chcemy mieć dziecka - aby nie dopuścić do zapłodnienia.
I tu z pomocą podąża współczesna medycyna.
Jest obecnie taki wybór środków antykoncepcyjnych, że swobodnie można się cieszyć z seksu bez obawy późniejszej ewentualnie myśli o aborcji. Ich skuteczność bywa już prawie 100%.
Oczywiście akt seksualny nie może być celem samym w sobie. Nasza seksualność jest naszym człowieka atutem. Cieszmy się nią, ale odpowiedzialnie. Uświadamiajmy nasze dzieci na temat środków antykoncepcyjnych, wprowadźmy do szkół bezpłatne broszury na ten temat, uczmy piękna miłości dwojga ludzi, ale też i erotyzmu.
Chcąc nie zabijać nienarodzonych i zwiększyć dostępność nieporonnych środków antykoncepcyjnych walczmy o ich pełną refundację z NFZ.
Wiem, że dla niektórych taka perspektywa jest przerażająca i odrzucają ją a'prori, mając ku temu nieraz słuszne etyczno-moralne argumenty, też wynikające z wiary katolickiej, gdzie każda antykoncepcja (oprócz "kalendarzyka") jest niedopuszczalna. Ale cóż jest lepsze: zabijanie nienarodzonych dzieci czy też walka o to, żeby tego niechcianego zapłodnienia nie było?
Stawiam, jako przyczynek do dyskusji, tezę, że nie można być jednocześnie przeciw aborcji i przeciw nieporonnej antykoncepcji.
I nie łudźmy się: młodzi ludzie będą coraz wcześniej rozpoczynali współżycie seksualne i uświadamiać ich winniśmy znacznie wcześniej, bo później może być za późno. Uświadamiać jakim złem jest aborcja i zabijanie nienarodzonych dzieci, ale także uświadamiając, że można stosować nieporonną antykoncepcję.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... © Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) http://krzysztofjaw.blog… [email protected]
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11436
Widzi Pan funkcjonowanie prawa przymuszającego kobietę do rodzenia dziecka, które jest skazane na śmierć w męczarniach z powodu braku narządów?
I nie chodzi tu o brak rąk, lub nóżek. tylko daleki niedorozwój organów decydujących o życiu.
Unika się dyskusji na ten temat ponieważ jest ona nieprzyjemna dla lekarzy.
Najczęściej zostawia się takowe dziecko same sobie. A to z bardzo prostego powodu.
Nikt je nie uśmierci bo to pachnie eugeniką i nikt tez nie podejmie się środków zapobiegających bólowi ponieważ mogą one doprowadzić do zejścia, Ot taki Paragraf 22.
Ten temat jest tabu zarówno dla zwolenników aborcji jak i jej przeciwników, i będzie się to nadal, zwłaszcza jeśli można bez konsekwencji opisywać lekarzy jako morderców i uruchamiać przeciw nim prywatnie zarządzaną, państwową prokuraturę.
Z innej beczki.
Proszę sobie przypomnieć o protestach ze strony KK wobec badań prenatalnych, które z jednej strony ratowały życie wielu dzieciom ponieważ można było dokonywać zabiegów już w macicy, ale z drugiej strony dawały możliwość odsiewu tych dzieci, które nie miały rokowań pozytywnych i nie chodzi tu o wodogłowie czy wspomniany wcześniej zespół downa.
BTW
Jeśli założymy iż komórka jajowa po zetknięciu się z plemnikiem staje się dzieckiem to kobieta po stosunku powinna siusiać przez gęste sito i to co zostanie wkładać do trumienki. O unikaniu ciężkiej pracy, skoków temperatury etc nie zapominając.
Trzeba być Panie Blogerze konsekwentnym.
Rzeczywiście temat jest obszerny i są w nim różne niuanse i szereg wątpliwości, które mogą się pojawiać w zależności od jednostkowych przypadków. Ja napisałem tekst ogólny, dotyczący większości kobiet w ciąży. W zamiarze był i zapewne jeszcze niedługo będzie przyczynkiem do dyskusji, bo jak napisałem na pewno szybko ten temat powróci w przestrzeni publicznej. I jeszcze jedno: człowiek jest człowiekiem w momencie zapłodnienia komórki jajowej i nie dotyczy to innych plemników mających styczność z komórką jajową a są ich miliony.
Pozdrawiam
Proponowałbym zapoznać się z podstawami biologi człowieka.
Samo zapłodnienie komórki jajowej nie oznacza procesu tworzenia się człowieka. Ponieważ podział zaczyna się średnio po 10 godzinach od zapłodnienia, po czym komórka musi się dostać do macicy i się zagnieździć, trwa to około 7 dni. W fazie pierwszej przede podziałem jak i drugiej tej siedmiodniowej, komórka może zostać wydalona wraz z moczem, lub po prostu wchłonięta i zamieniona w cystę, niekiedy w ogóle niewidoczną. Idąc tropem Pańskiego założenia - wdrukowanego przez "autorytety "moralne"" powinno się dokonywać ścisłego racjonowania stosunków płciowych i trzymania potencjalnie zapłodnionej kobiety pod ścisłą obserwacją, by przypadkowo nie dopuścić do zbezczeszczenia zwłok ludzkich z powodu wydalenia ich do kanalizacji.
Brzmi to irracjonalnie, ale takie powinny być konsekwencje założenia, iż komórka jajowa w momencie zapłodnienia jest człowiekiem.
Co jest oczywistą bzdurą.
To nie jest człowiek, tylko materiał genetyczny determinujący jego cechy. Pomiędzy zapłodnieniem a uruchomieniem procesu podziału i znalezieniem się w miejscu, w którym dalszy podział jest możliwy, upływa trochę czasu.
Zmiana jakakolwiek tzw kompromisu bedzie tragedią dla populacji Polaków, dlatego że obecnie kobieta może decydować o tym czy urodzić dziecko z wadami czy nie, W sytuacji gdy informacja o tym że się dziecko "nosi pod sercem" oznaczać będzie prawny przymus rodzenia, lepiej bedzie wsiąść w autobus i podjechać do ginekologa tuż za niemiecką lub czeską granicą i za niewielkie pieniążki otrzymać nie tabletkę "dzień po", tylko środek wczesnoporonny rujnujący zdrowie. granica. Tak własnie było w katolickiej Irlandii, idiotyczne prawo powodowało emigrację Irlandek do UK, dlatego ze po zabiegu aborcji nie wracały do ojczyzny. na idiotycznym prawie wymuszonym przez KK zarabiali brytyjscy rzeźnicy.
Innym bardzo ważnym czynnikiem jest narzucanie lewackiej idelogii "róbta co chceta" i próby zrównania ludzi ze zwierzętami, "zlepek komórek" kontra, ostatnio "gwałcone krowy" czy temu podobne brednie.
No i oczywiście NWO wspierające "gwałcone krowy" i narzucające swoje chore pomysły depopulacji, które były już wprowadzane przez różne totalitaryzmy, wystarczy wspomnieć Stalina czy Hitlera.
Chciałbym mieć nadzieję, że wkrótce zostanie to uporządkowane ale niestety niezbyt się na to zanosi...
Pozdrawiam.
Ja też wiem, że wiele osób podziela nasze zdanie w tym obszarze i całkowicie się z Panem zgodzę, jeżeli chodzi o przyczyny narzucania kobietom" możliwości" aborcji. Depopulacja, NWO, zezwięrzęcenie czlowieka a nawet miłość do drzew to są własnie te naciski ideologii lewackiej.
Pozdrawiam
1. Antykoncepcja, jak wszystko jest zawodna. Wtedy musi byc zastosowana aborcja.
2. Antykoncepcja jest hormonalna. Powoduje ogromne zniszczenia w organizmie.
...
Niech sie Pan nie wygłupia
Pozdrawiam
Zabraklo w Pana watku sprawy adopcji. Kobiety stojac przed wyborem aborcja/antykoncepcja wybiorą aborcję gdy pierwsza nie zadziała. Zmiana prawa nic nie da, bo pojadą do przysłowiowych Czech.
A adopcja u nas wygląda tak jak elektrownia jądrowa - potrzebna, nie ma, nie wiadomo czy i kiedy będzie.
Dlaczego pomija Pan sprawę adopcji tych niechcianych dzieci, których matki dziś nie mają innego wyboru, jak zabić?
Witam i od razu "bije się w piersi", choć namiastka o adopcji pojawiła sie w postaci lakonicznego zdania, że dzieci można oddać. Sprawa adopcji jest też prawnie skomplikowana. Żeby adoptować dziecko muszą być spełnione ostre kryteria i nie wiem czy one nie są za ostre. Czekając na adopcje pary też w desperacji szukają surogatek, matek zastępczych, które mogą tym parom urodzić dziecko. Często zdarza się, że za jakąś oplatę. To też niesie określone konsekwencje i może prowadzić do róznorodnych i negatywnych skutków.
Nie wspomniałem też o in vitro a to też jest poniekąd dyskusja w tym obszarze. Natomiast dla ludzi wierzących antykoncepcja (nieporonna) jest już lepsza niż invitro, bowiem w tej metodzie mozna zabijać już komórki zapłodnione.
Jest misz-masz a jeszcze będzie większy i nie wiem, czy obecne rozwiązania nie są najlepsze... bo zaczniemy dyskutować na ten temat a nie o najwazniejszych sprawach dotyczących Polski, Polków i naszej przyszłości.
Pozdraiwma
Linia podzialu ustalono miedzy " Katolikami Tradycyjnymi" a "Nowoczesnymi Katolikami"..Przy czym tych "tradycyjnych" uwaza sie za wrogow i przeszkode we wprowadzaniu i na "nowej drodze Kosciola"..
Tworzy to atmosfere strachu i braku zaufania..Wielu Hierarchow obawia sie dawac swiadectwo Prawdzie,bojac sie reperkusji ze strony Watykanu..
Franciszek tworzy te dynamiki oraz otacza sie ludzmi ,ktorzy ten podzial poglebiaja..
Pamietam czasy kiedy byl tylko jeden rodzaj Katolikow w Kosciele Powszechnym..
No przepraszam bardzo, Pani nie jest w stanie napisać trzech zdań bez błędów interpunkcyjnych więc proszę nie wytykać innym.
Kropkę stawiamy na końcu zdania, potem spacja i zaczynamy wielką literą. Poza tym nie "pisze się" bo samo nic się nie pisze tylko np. "piszemy". Poza tym "kłania".
I tak w dwóch zdaniach cztery błędy.
O Curie pisze się, że byla wspaniałym naukowcem - zgoda. Ale nie pisze się schizma.
Niech zatem będzie, język jest żywy i zmienia się. Jednakże pozostanę przy prawidłach wyniesionych ze szkoły, może staroświeckich.
Wynika to "pisze" z niezbyt bogatego banku słów bliskoznacznych i niskich umiejętności ich zastosowania. Dość częsty przypadek pojawiający się u osób, które więcej czasu spędziły w ZOO niż w bibliotece.
Naprawdę, można "pęc" ze śmiechu. Polonista się znalazł. O nieosobowej formie czasu teraźniejszego typu: mówi się, robi się - np. "W szkole mówi się o egzaminach", "Powiada się, że trole sa obecne na NB", "Zabrania się wypisywać bredni" słyszał? Coś mi się zdaje, że matura podstawowa zaliczona (albo i nie) na 30% "kłania się" w twoim przypadku.
Tak, pisze się o egzaminach. Ale piszemy "egzamin", nie pisze sie egzamin.
Pani się lepiej weźmie za coś ze ślusarki...
No nie mówiłam, że 30%matura to górny pułap? Egzamin to się zdaje, a nie "pisze", jeżeli już. Można powiedzieć ew. "właśnie piszemy egzamin z języka polskiego" i nie będzie to błędem w konkretnym kontekście, można powiedzić również np. "czy wiesz może, jak pisze się "egzamin"?" (w sensie pisowni konkretnego słowa). No, ale polska język, trudna język.
Proszę zatem pozostać przy swoim i dalej zmieniać pampersy Helmutom, a ja pozostanę przy swoim stanowisku, które nie wyrzuca mnie za chlebem za granicę.
A tak przy okazji: czy 30% to już dziś ocena pozytywna? Jezeli tak, to nie dziwi nic. Ja na dostateczną musiałbym znać dwie trzecie materiału, zazwyczaj znalem więcej niż 95%.
Pojęcia nie masz robaczku, co robię, gdzie i dlaczego mieszkam, dlatego to jest naprawdę rozczulające, w jaki sposób usiłujesz mnie obrazić.
Te twoje 95% to pewnie z WF-u, sądząc po twoich wpisach. Tobie i koledze maxilampusowi oraz zdzichowi polecam na początek przypomnienie, (a może przeczytanie po raz pierwszy) kanonu lektur z zakresu szkoły średniej (o ile takową kończyłeś, bo jeżeli zawodówkę, to problem jest głębszy i wymaga więcej pracy). Zniweluje to problemy ortografią, gramatyką, poszerzy słownictwo, znajomość stylistycznych środków wyrazu, pozwoli zrozumiec znaczenie kontekstu i poszerzy horyzonty.
Lubię pewien porządek rzeczy i gotów jestem pójść za Pani wskazówkami. Zacznijmy może od ortografii, proszę wskazać taki mój błąd. Załóżmy odważnie - od 100 dni moich wpisów.