Byłam wczoraj na spotkaniu z Wojciechem Sumlińskim.
Dawno nic tak mną nie wstrząsnęło jak jego opowieść.
Historia opowiedziana spokojnie, beznamiętnie, precyzyjnie.
I ogromna samotność tego człowieka.
Bo jak może się czuć ktoś, kogo od ponad trzech lat ściga „z mocy bezprawia” jego własne państwo. Cały, ogromny aparat bezprawia nakierowany jest na zniszczenie jednego, kruchego człowieka.
Nie ma tygodnia, aby nie zeznawał w sądzie, czy prokuraturze. Jest cały czas inwigilowany, bo a nuż powie coś, czego nie będzie w stanie udowodnić.
Powiedział, że zdaje sobie sprawę, że nawet wśród nas musi znajdować się ktoś ze służb.
Policje - tajne, widne i dwu-płciowe wciąż idą jego tropem. Siła ich.
Powiedział, że zdaje sobie sprawę, że wie za wiele i dlatego chcą mu przyprawić łatkę przestępcy. Bo jeżeli nie da się zakryć prawdy, trzeba tego, kto tę prawdę mówi, uczynić niewiarygodnym.
Opowiadal też o ks.Małkowskim – którego na zlecenie służb niszczy hierarchia kościelna. Człowieku, który był numerem jeden na liście tych, których SB zamierzała skrytobójczo zgładzić. Który był przyjacielem księdza Jerzego.
Orędowniku lustracji, również środowiska kościelnego.
Od kwietnia 2010, odkąd bronił krzyża na Krakowskim Przedmieściu, kardynal Nycz uznał, że ma za wiele czasu i przydzielił go do pomocy młodemu proboszczowi na przedmieściach Warszawy. Ten pomiata starszym od siebie zarówno wiekiem jak i kapłaństwem księdzem. Zabrano mu nawet duszpasterstwo w Domu Opieki i Hospicjum Res Sacra Miser.
Opowiadal o księdzu Jerzym. Że nie złamały go przesłuchania w Pałacu Mostowskich. Ale ilekroć wracał z dywanika prymasa Glempa, płakał i pytał Pana, dlaczego mu to robi.
Opowiadał o prokuratorze Andrzeju Witkowskim. Bożym człowieku, który każdy dzień zaczyna od mszy świętej. Człowieku który dwukrotnie został odsunięty od śledztwa w sprawie morderstwa ks.Jerzego, bo za każdym razem niebezpiecznie dla służb zbliżył się do prawdy. Człowieku, któremu od tego czasu urabia się łatkę wariata. Bo przecież wie za wiele. Ale jeżeli wariat będzie coś opowiadał, któż w to uwierzy?
Opowiadał też o drugiej stronie naszego świata, który robi się coraz bardziej czarno-biały.
O zdrajcach: ks.Przekazińskim, ks.Czajkowskim, ks.Więckowiaku i o tych wszystkich, którzy nawet po męczeńskiej smierci księdza Jerzego dalej robili swoje wysługując się bezpiece.
O naszym episkopacie, który liczy 133 biskupów i kardynałów. Tylko dziewięciu z nich przystąpiło do Krucjaty Różańcowej za Polskę.
O kardynale Nyczu, który zwraca się do p.rezydenta per Bronek. W takiej są przyjacielskiej komitywie.
I to jest nasz prymas! Człowiek, który walczył z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu.
Opowiadał, że aby wysadzić ze stanowiska premiera Millera wystarczyła informacja o znajomości z Ałganowem. Natomiast Komorowski otwarcie przyznał podczas przesłuchania, że podejrzewał, iż człowiek, który zaoferował mu usługę w postaci wykradzenia aneksu do raportu WSI, jest rosyjskim szpiegiem. Rok później został prezydentem!
I powiedział, że zdaje sobie sprawę, że on sam nie może nic.
Ale siebie i swoją rodzinę zawierzył Bogu.
Jak my wszyscy.
Bo jeżeli Bóg z nami, któż przeciw nam?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3934
Te zawłaszczone szlachckie majątki to jest skandal; znam przypadek, w którym wielkość areału nie przekraczała 50 ha, a mimo to został znacjonalizowany, a właściciele wypędzeni bez prawa powrotu. A byli to ludzie wielkiej zacności, prawdziwi polscy patrioci, bardzo szanowani przez mieszkańców.