Tajemnice "Grzegorza" (4)

Generał Pełczyński był zdecydowanym zwolennikiem wybuchu Powstania Warszawskiego.
 
       Wobec tego, iż Moskwa starała się wytworzyć w opinii świata obraz AK „jako stojącej z bronią u nogi”, walka o Warszawę miała – wedle Pełczyńskiego – nadać rozgłosu walce o Polskę i odsłonić całemu światu faktyczne zamiary Stalina wobec Polski. „Przewidywałem, że przychodzi długa, długa noc. – napisał po latach – Trzeba więc było zapalić pochodnię”.
 
      Wedle płk. Adama Borkiewicza „w drugie połowie lipca odbyło się w Alei Niepodległości w Warszawie spotkanie pomiędzy gen. Tadeuszem Pełczyńskim „Grzegorzem”, gen. Leopoldem Okulickim „Kobrą”, zastępcą Szefa Sztabu do spraw operacyjnych i płk. dypl. Józefem Szostakiem „Filipem”, szefem oddziału operacyjnego Sztabu, na którym „Grzegorz” omówił (…) sprawę konieczności przeprowadzenia „Burzy” również w Warszawie (…) podkreślił, że postara się przekonać „Bora” i Jankowskiego o konieczności walki”.
 
       W dniu 21 lipca 1944 roku podczas narady członków Komendy Głównej AK  gen. Okulicki wystąpił z wnioskiem, że AK powinna opanować Warszawę przed wkroczeniem Rosjan. Wsparł go zdecydowanie płk. Jan Rzepecki, który  wskazał na okno i poprosił kolegów, by wyjrzeli na puste ulice. Niemcy odeszli, nie było uzbrojonych patroli. „Armia niemiecka przestała istnieć” – oświadczył wedle relacji płk. Iranka-Osmeckiego. W odpowiedzi szef wywiadu AK przedstawił podsumowanie sytuacji wojskowej na podstawie doniesień wywiadu z okolic stolicy, wskazujące na koncentrację w pobliżu Warszawy nowych jednostek niemieckich, w tym elitarnej Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Herman Goering”, wycofanej z frontu włoskiego. Jednocześnie ujawnił, iż Niemcy w najbliższym czasie wyślą do Warszawy kilka tysięcy wagonów amunicji i sprzętu wojskowego. To zaś oznaczało, iż Niemcy zamierzali bronić Warszawy.
 
       Podczas kolejnej narady dwa dni później płk Iranek-Osmecki przedstawił nowe informacje o innych jednostkach niemieckich ściąganych w okolice stolicy.  Podsumowując swój raport wskazał, iż jakkolwiek Sowieci z pewnością pokonają Niemców, to należy odłożyć decyzję o wybuchu powstania do chwili, gdy znany będzie wynik niemieckiego przeciwnatarcia na północ od Warszawy. Osmeckiego wsparł płk. Janusz Bokszczanin, zastępca szefa sztabu Komendy Głównej AK. Jednak ponownie Okulicki i Rzepecki przekonywali, iż Niemcy są w „rozsypce” i wkrótce opuszczą miasto. Rzepecki powiedział nawet, iż jeśli niekorzystnie byłoby rozpocząć powstanie zbyt wcześnie, to „nieskończenie gorzej byłoby rozpocząć za późno, gdyż jeśli w pierwszym przypadku zawsze jeszcze moglibyśmy mieć nadzieję na poprawę sytuacji, to w drugim będziemy bezpowrotnie skazani. I Polska z nami.
 
      W trakcie tych spotkań Pełczyński nie zabierał prawie głosu, w jego imieniu mówił Okulicki. On sam zajął się pilnowaniem, aby Komorowski, którego postawę uważał za chwiejną,  nie zmienił zdania w sprawie walki o Warszawę.
 
       Po uzyskaniu akceptacji Jana Jankowskiego – Delegata Rządu na Kraj, na spotkaniu kierownictwa KG AK  płk Bokszczanin  stwierdził, iż „zadanie jest niewykonalne”. W odpowiedzi gen. Okulicki powiedział: „Pesymista, defetysta, protestant”, a gen. Pełczyński zaznaczył, iż „Panie pułkowniku, w wojsku każde zadanie jest wykonalne, jeśli chce się je wykonać”.
 
       Dla obu generałów najważniejsze było, aby Polacy podejmując walkę z Niemcami dobitnie pokazali światu, że Polska ma prawo do niepodległości po wojnie. „Byliśmy historycznie zobowiązani – powiedział „Grzegorz” po wojnie – do walki. Nie wiedziałem, czy mamy siłę i szansę, aby zwyciężyć, lecz wiedziałem, że naszym obowiązkiem jest bić się. W moich oczach tylko to się liczyło”.
 
      Nie wyznaczono jeszcze terminu wybuchu powstania, ustalono jedynie „zbierać się dwa razy dziennie dla rozważania sytuacji”, a gen. Komorowski w depeszy do Londynu zameldował, iż „jesteśmy gotowi w każdej chwili do walki o Warszawę”. Po wojnie gen. Pełczyński stwierdził, iż „ogromne znaczenie co do czasu podjęcia walki miał czynnik wojskowy: położenie, w którym front bojowy miał objąć Warszawę. Staraliśmy się zorientować w sytuacji i tak rozpocząć tę walkę, aby nasz sukces mógł być podparty przez wkroczenie do miasta armii sowieckiej”.
 
      W dniu 28 lipca gen. Komorowski postanowił, iż uderzenie nastąpi w momencie, gdy wojska sowieckie przełamią obronę niemiecką na przyczółku na wschód od Warszawy i rozpoczną manewr oskrzydlający od południa spod Magnuszewa.
 
       Następnego dnia na naradzie „Bora” z Pełczyńskim i Okulickim „zadecydowano, że gdyby dotychczasowe dowództwo nie mogło z jakichkolwiek względów pełnić swych funkcji, to na czele Armii Krajowej stanie gen. bryg. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”.
 
            W trakcie porannej odprawy Komendy Głównej AK w dniu 31 lipca 1944 roku Okulicki i Rzepecki domagali się natychmiastowego określenia terminu rozpoczęcia walk w Warszawie. Gen. Komorowski miał jednak wątpliwości i zadecydowano o przełożeniu decyzji do narady popołudniowej o godz. 17.00.
 
              Po południu, około godziny 16.30 do mieszkania, w którym przebywali już generałowie Komorowski, Pełczyński i Okulicki, zgłosił się płk Chruściel z meldunkiem, iż „pancerne jednostki Armii Czerwonej działające z kierunku lubelskiego przerwały się przez obronę niemiecką na przyczółku mostowym i prowadzą walkę (…) na wschód od miejscowości Wawer”. Wedle gen. Komorowskiego płk „Monter” miał dodatkowo stwierdzić, iż „walkę o Warszawę powinniśmy podjąć bezzwłocznie, w przeciwnym razie będzie za późno”.  W tej sytuacji gen. Komorowski zapytał szefa sztabu: „Co wy byście zrobili na moim miejscu, zaczynać czy jeszcze czekać?”. Pełczyński odpowiedział: „Wy, a nie ja, jesteście dowódcą. Ostateczna decyzja należy do was. Ani ja, ani nikt inny was w tym nie wyręczy”. W tych warunkach, „Bór” nie czekając na przybycie pozostałych podjął decyzję o rozpoczęciu powstania następnego dnia o godzinie 17.00.  Wydaje się, że gdyby wtedy Pełczyński wyraził jakąkolwiek wątpliwość gen. Komorowski nie zdecydowałby się na wydanie rozkazu o wybuchu powstania.
 
            Po wyjściu płk. Chruściela, około godz. 18.00 – tak więc o godzinie ustalonej w czasie odprawy porannej, do kwatery Komorowskiego, przybył płk. Osmecki informując, iż przyczółek praski nie tylko nie został przełamany, ale Niemcy przygotowują się do rozpoczęcia przeciwnatarcia, co zostało potwierdzone także przez płk Plutę-Czachowskiego.  Pomimo tego gen.  Komorowski odmówił cofnięcia rozkazu o rozpoczęciu powstania.
 
       W momencie wybuchu powstania Komenda Główna AK została umieszczona w fabryce Kamlera na warszawskiej Woli.
 
        Od początku największą bolączką powstańców był brak broni i amunicji. W dniu 2 sierpnia gen. Pełczyński polecił przedstawicielowi Biura Informacji i Propagandy „nie dopuścić do żadnych dyskusji na temat braku amunicji czy broni. Obalać mniemanie o brakach – tłumacząc je spojrzeniem informatorów z ciasnego odcinka. Żadnych krytyk, żadnego osłabiania ducha żołnierza, który jest świetny. Stwierdzać ciągłe wysokie wyrobienie ideowe naszych żołnierzy i świadomość, że amunicja nie może być zmarnowana, aby wystarczyła na ważną walkę do końca. Jeżeli żołnierz tak rozumuje, to dowód, iż zachowuje się jak stary weteran wojny i zdaje świetnie swój egzamin”.
 
       Po przejęciu w dniu 5 sierpnia inicjatywy przez Niemców kwatera KG AK znalazła się na pierwszej walk. Postanowiono więc o jej przeniesieniu na Stare Miasto, do budynku położonego przy ul. Barokowej 6.  W dniu 13 sierpnia dokonano kolejnej przeprowadzki do budynku przy ul. Długiej 7.
 
       Po odcięciu Starówki od Śródmieścia, w dniu 21 sierpnia gen. Pełczyński kanałami przedostał się wraz z towarzyszącymi mu oficerami na Żoliborz, w celu skoordynowania natarcia na Dworzec Gdański.  Atak załamał się w ciężkim ogniu Niemców, a gen. Pełczyński w nocy 23/24 wrócił na Starówkę. Dwa dni później oficerowie KG AK kanałami przeszli do Śródmieścia i rozlokowali się w budynku PKO przy ul. Jasnej.
 
        W dniu 4 września 1944 roku jedna z bomb lotniczych wpadła do kanału wentylacyjnego i wybuchła w schronie PKO, gdzie mieściła się KG AK. Zginęło 30 osób, a wiele zostało rannych, w tym m.in. gen. Pełczyński, który został ciężko ranny odłamkami w twarz. Pomimo ran i wysokiej gorączki Generał przez cały czas pełnił funkcję zastępcy Komendanta Głównego AK,  przekazując obowiązki szefa sztabu płk Szostakowi.
 
       Po utracie w dniu 6 września Powiśla, trzy dni później doszło do pierwszych rozmów  kapitulacyjnych. Jednak zajęcie przez Sowietów Pragi oraz ich zgoda na lądowanie alianckich samolotów z dostawami dla powstańców na ich lotniskach, wpłynęły na odsunięcie decyzji o kapitulacji. W tej kryzysowej sytuacji gen. Komorowski, za radą Pełczyńskiego, powołał gen. Okulickiego na Szefa Sztabu KG AK w miejsce płk Szostaka. Gen. Okulicki zamierzał walczyć do końca.
 
      Po wylądowaniu oddziałów wojsk Berlinga na Czerniakowie, w dniu 17 września Pełczyński opracował tekst depeszy do Naczelnego Wodza, w której podkreśliwszy wrogi stosunek armii sowieckiej do AK i przedstawicieli Polskiego Państwa Podziemnego i  posiadania dowodów na tworzenie przez Sowietów podległej im administracji, w wypadku braku miejsca na istnienie AK zaproponował „wydanie rozkazu demobilizacyjnego rozwiązującego Armię Krajową na terenach zajętych przez wojska sowieckie. W ten sposób historyczny okres trwania Armii Krajowej zakończyłby się walką otwartą z uchodzącym z ziem polskich Niemcami. Rozkaz ten musiałby przewidywać wytyczne postępowania dla poszczególnych żołnierzy, który polegałby na odwołaniu się do patriotyzmu i instynktu narodowego tkwiącego w każdym poszczególnym Polaku oraz na konieczności posłuchu wobec nakazu rządu niepodległego na emigracji”.
 
        Po upadku w dniu 27 września 1944 Mokotowa gen. Komorowski zwołał odprawę oficerów, na której podjęto decyzję o rozpoczęciu rozmów kapitulacyjnych. Wszyscy obecni opowiedzieli się za kapitulacją, z wyjątkiem gen. Pełczyńskiego.
 
        W powstaniu zginął jedyny syn Generała – Krzysztof. Żona z córką pracowały w punkcie sanitarnym przy placu Narutowicza. Po kapitulacji powstania wyszły z resztą ludności cywilnej. Po wkroczeniu Sowietów pani Wanda przez kilka miesięcy stała na czele komórki opiekującej się rodzinami aresztowanych żołnierzy AK. Po zdobyciu fałszywych dokumentów przedostała się z córką do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec, a stamtąd do Rzymu.
 
        W dniu 5 października przy barykadzie na ulicy Śniadeckich generałowie Komorowski i Pełczyński przyjęli ostatnią defiladę idących do niewoli żołnierzy Powstania. Najważniejsi oficerowie KG AK zostali następnie przewiezieni przez Niemców do oflagu nr 73 w Langwasser pod Norymbergą, gdzie pozostawali do lutego 1945 roku. Wtedy zostali przeniesieni do specjalnego obozu w Colditz. W połowie kwietnia zostali przewiezieni do Markt-Pongau w Alpach Tyrolskich, gdzie spotkali innych powstańców. W dniu 5 maja obóz został wyzwolony przez oddziały 103 Dywizji Piechoty amerykańskiej.
 
        Wkrótce po odzyskaniu wolności generałowie Komorowski, Pełczyński i Chruściel odlecieli do Paryża, gdzie spotkali się z gen. Andersem, pełniącym obowiązki Naczelnego Wodza. Następnie wszyscy udali się do Londynu. Początkowo gen. Pełczyński pozostawał w dyspozycji Naczelnego Wodza, a w sierpniu 1945 roku został szefem jego Gabinetu. Od listopada 1945 do marca 1947 roku był w dyspozycji Szefa Sztabu Głównego, by potem wstąpić do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia.
 
       W listopadzie 1945 roku został przewodniczącym Podkomisji Historycznej Armii Krajowej, utworzonej przy Sztabie Głównym w Londynie. Po upływie roku tę funkcję przejął od niego płk Iranek-Osmecki.
 
         Był jednym z inicjatorów powstania w lutym 1947 roku Studium Polski Podziemnej. Został członkiem Rady Studium i przewodniczył jego Zarządowi aż do listopada 1982 roku. Pod jego kierownictwem opracowano i opublikowano III tom Polskich Sił Zbrojnych w II wojnie światowej – Armia Krajowa oraz pięć tomów Armii Krajowej w dokumentach.
 
         W marcu 1946 roku do Wielkiej Brytanii przybyła pani Wanda, zamieszkując wraz z mężem i dzieląc z nim trudy emigracji. Żyli bardzo skromnie utrzymując się z dorywczych zajęć. Jesienią 1950 roku został zarządcą domu dla zasłużonej polskiej inteligencji w Beckenham pod Londynem. Po powstaniu Radia Wolna Europa został jego współpracownikiem. Obydwoje nigdy nie przyjęli brytyjskiego obywatelstwa, posługując się tzw. Travel Document.
 
        Wielkim ciosem dla niego była śmierć w 1976 roku jego żony, z którą przeżył 53 lata. W maju 1983 zamieszkał w domu dla ludzi starszych prowadzonym przez Siostry Zgromadzenia Najświętszego Imienia Jezusa na Ealingu. Tam też zmarł w dniu 3 stycznia 1985 roku. Został pochowany obok żony na londyńskim cmentarzu Gunnersbury.
 
       W 1995 roku ekshumowano jego szczątki oraz jego żony i pochowano je na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie w grobie ich syna Krzysztofa, poległego w powstaniu warszawskim.
 
 
Wybrana literatura:
 
W. Baliński – Człowiek w cieniu. Tadeusz Pełczyński, Zarys biografii
Armia Krajowa w dokumentach
J. Ciechanowski – Na tropach tragedii. Powstanie Warszawskie 1944
T. Pełczyński – Geneza i przebieg „Burzy”
A. Borkiewicz – Powstanie Warszawskie 1944
K. Iranek-Osmecki – Powołanie i przeznaczenie. Wspomnienia oficera Komendy Głównej AK
K. Kunert – Słownik biograficzny konspiracji warszawskiej 1939-1944 
A. Sowa – Kto wydał wyrok na miasto? Plany operacyjne ZWZ-AK (1940-1944) i sposoby ich realizacji
A. Richie – Warszawa 1944. Tragiczne powstanie
K. Komorowski – Bitwa o Warszawę’44
J. Zawodny – Uczestnicy i świadkowie Powstania Warszawskiego. Wywiady
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika AŁTORYDET

07-08-2019 [12:26] - AŁTORYDET | Link:

Dzięki za wnikliwe i rzetelne opracowanie. Niestety, ale z analiz zachowania dowódców AK-owskiego podziemia, nie wyłania się ciekawy obraz. Wygląda na to, że Niemcy nie pomylili się, charakteryzując korpus oficerski WP, jako ideowy, na wskroś patriotyczny, dzielny aż do heroizmu, ale ..... przeciętnie wyszkolony. Potwierdza to także, kwestia przygotowania i decydowania o Powstaniu Warszawskim. Procedowano niemal w oderwaniu od rzeczywistości, w ogóle nie mając pojęcia o sytuacji na froncie. Utracono atut przygotowania pododdziałów do ataku na wybrane punkty oporu, które były znane od pięciu lat. Nie rozwinięto wszyskich plutonów, nie zasilono w broń, chomikując ją do ostatniej chwili w magazynach (na Woli stracono w ten sposób uzbrojenie dla batalionu, bo magazynier nie wydal broni bez rozkazu, rozkaz nie dotarł, a potem teren opanowali Niemcy), bądź wysyłając na kresy. Blamaż w koordynacji działań zaczepnych (por. relacja "Doliny" z ataków na Dworzec Gdański). No i ta nieszczęsna 17.00, wybrana jako moment rozpoczęcia walki...
Do tego cechy charakterologiczne takich dzbanów jak Chruściel czy Rzepecki (ten od "Marcysi"). Dodajmy też ludzi mających problemy z podejmowaniem decyzji, jak Komorowski i Naczelny Wódz, Sosnkowski. A teraz, gdy człowiek czyta listę poległych "Parasola", to nie jest w stanie dobrnąć do końca. 

Obrazek użytkownika Pani Anna

07-08-2019 [16:14] - Pani Anna | Link:

Śmieszą mnie takie "oceny". A właściwie to i śmieszno i straszno. No bo jak przywódcy AK mogli nie mieć na bierząco informacji o sytuacji na froncie? Pewnie mieli łączność satelitarną, dostęp do internetu, komórki i codziennie wiadomości w TV i radiu, prawda? A także codzienną wymiane informacji z zaprzyjaźnioną armia niemiecką.
W tych analizach Powstania zatracacie już wszelki umiar i zdrowy rozsądek o znajomości realiów życia pod okupacją nie wspomnę.

Obrazek użytkownika AŁTORYDET

07-08-2019 [17:49] - AŁTORYDET | Link:

Jeżeli nie mam wiarygodnego opisu sytuacji, to nie podaję własnego widzimisię jako faktu. Nie rozumie Pani problemu? Nie kwestionuję zasadności decyzji o powstaniu. Uważam jednak i bronię tego stanowiska, że powinno być daleko lepiej przygotowane. Szykowano powstanie w stolicy, a jeszcze w lipcu, wysyłano broń na wschód! Potem wydawano rozkazy, by zdobywać ją na wrogu... 

Obrazek użytkownika Pani Anna

07-08-2019 [20:20] - Pani Anna | Link:

Nie rozumiem problemu, który ma komentator rozparty wygodnie w fotelu 75lat po fakcie. Jak nie ma Pan rozeznania sytuacji, to może przeczyta Pan sobie opisy życia w okupowanej Polsce, w Warszawie, gdzie zwykłe przeżycie każdego dnia graniczyło z cudem, a co dopiero w konspiracji i strukturach Państwa Podziemnego.  Broń AK  zapewniło również walczącym żydom w powstaniu w Getcie. Sami nie mieli, a jeszcze się dzielili. Może niedługo jeszcze ktoś napisze, że powinni uruchomić własną produkcję broni? Na kim ją mieli niby, skąd zdobywać, jak nie na wrogu na litość? Zawsze wszystko może być "lepiej" przygotowane, zwłaszcza post factum. Było jak było, a ludzi 5lat działającym i starających się walczyć w warunkach hekatomby i najbardziej nieludzkiej okupacji w dziejach całej ludzkości nie nam oceniać. Tyle.

Obrazek użytkownika tricolour

07-08-2019 [21:26] - tricolour | Link:

@ Anna

Właśnie nam oceniać, gdy siedzimy wygodnie w fotelach, bo rozkaz do powstania wydały osoby wygodnie siedzące w zagranicznych fotelach i wiedzące, że będzie rzeź. Dwieście tysięcy strat własnych przy dwu tysiącach zabitych Niemców, to nie jest walka tylko wydanie ludzi na śmierć. I ten fakt należy pamiętać jako kwintesencję pogardy dla własnych obywateli.

Obrazek użytkownika Pani Anna

07-08-2019 [23:06] - Pani Anna | Link:

@tricolur
kogoś interesuje co tam znowu mlaszczesz?

Obrazek użytkownika tricolour

07-08-2019 [23:55] - tricolour | Link:

No pewnie, że interesuje, nawet mi odpisuje. Gdyby nie interesowało, to by milczała.
Mało tego, nie trzyma afektu z czego prosty wniosek, że się trzęsie na mój widok.