MEDYCYNA Bez rewolucji tylko dalsze gnicie

Aby pójść do przodu, należy wrócić do początku.

 

Chorujesz? Nie? Lecz raczej nie ma szans, że nigdy nie chorowałeś. Więc dlatego każdy z nas zetknął się ze służbą zdrowia, lub choćby tylko z lekarzem. Jeśli jeszcze w czasach, kiedy byliśmy za Żelazną Kurtyną jakoś ta cała medycyna w kraju się kręciła, to po upadku Muru Berlińskiego wszystko się rozsypało. Weszliśmy w krwiobieg reguł i praw światowego środowiska medycznego. Podkreślę – zdegenerowanego środowiska. Tu już nie jest na pierwszym miejscu człowiek i jego zdrowie, czy dobrostan. Tu, praktycznie na pierwszym miejscu są pieniądze. Służba Zdrowia w tym modelu ma przede wszystkim zarabiać i przynosić dochód. Służba Zdrowia to po prostu kolejny biznes. Co już w życiu człowieka pozostało, co nie jest biznesem? Dziś nawet oddychanie, pod oszukańczym hasłem "czyste powietrze", co zrealizowano poprzez opodatkowanie CO2, jest kolejnym źródłem biznesu. Przemysł farmaceutyczny i jego wielkie korporacje, już od dawna są drugim najbardziej dochodowym interesem, tuż po przemyśle zbrojeniowym. A jedno i drugie w dużej mierze oparte jest na wielkim oszustwie. Ironią jest, że na szczycie światowego biznesu stoi zabijanie ludzi z jednej strony, a z drugiej ratowanie im życia. Praktycznie ze służbą zdrowia i tymi pseudo naukowymi i dobroczynnymi instytucjami, z ONZetowską WHO na czele, jest taki problem, że nigdzie to prawidłowo nie działa. Czy to USA, czy Wielka Brytania, Norwegia i Francja. W Polsce sytuacja jest wprost tragiczna i omówię to dalej. Obywatele są bardzo niezadowoleni z opieki zdrowotnej. Zadowoleni chyba tylko są ci, co z leczenia ludzi uczynili sobie dochodowy biznes. Oczywiście bez zwracania uwagi na moralność i etykę, ba... na zwykłą przyzwoitość. A już w najmniejszym stopniu na dobro chorego. Czy coś da się zrobić, by poprawić w stopniu znaczącym ten ważny element ludzkiego życia? Niestety, jeżeli pozostanie się przy obecnym modelu służby zdrowia z Ministerstwem Zdrowia na czele, to nie wyciągnie się sektora zdrowotnego państwa z notorycznej zapaści. Nie wiadomo ile pieniędzy będzie się w to pompować, to zostaną one zmarnotrawione. Pozostałe drobne kroczki i różne łataniny też nie przyniosą dobroczynnego efektu. Służba Zdrowia i opieka nad zdrowiem obywateli, co przecież gwarantuje Konstytucja, wymaga potężnej rewolucji. Zlikwidowania obecnego systemu i rozpoczęcie zupełnie nowego rozwiązania. Ironią mojej idei jest fakt, że nie trzeba wymyślać nic nowego. Trzeba tylko powrócić do samych początków naukowej medycyny -do Eskulapa i Hipokratesa. Czyli cofnąć się niemalże dwa i pół tysiąca lat wstecz, lecz nie odrzucając nic z wiedzy, którą przez te tysiąclecia posiedliśmy. I trzeba zacząć od samego początku... Edukacja medyczna Przyszłych lekarzy, farmaceutów i stomatologów; a ostatnio również pielęgniarki, kształcą Akademie Medyczne i coraz częściej wydziały medyczne dużych uniwersytetów. Przykro to przytoczyć tutaj, lecz polskie szkolnictwo wyższe leży na obu łopatkach i w światowych rankingach lokuje się zaledwie w czwartej setce. I pewnie byłoby oceniane jeszcze niżej, gdyby nie ratowały sytuacji uczelnie techniczne. Jeżeli więc polskie szkolnictwo wyższe jest bardzo słabe, z wielu przyczyn, których nie będę tu omawiać, to czego można się spodziewać po akademiach medycznych. A najtragiczniejsze jest to, że powoli wymierają medycy zdolni przekazywać należytą wiedzę, profesorowie, doktorzy i lekarze praktycy, a ich następcy nie potrafią już nieść pochodnię nauki na dostatecznie wysokim poziomie. Lecz zacznijmy od początku, jak ja widzę studia na wydziałach lekarskich. Kandydat na studenta medycyny, już w liceum musi być dokładnie poinformowany jakie warunki musi spełniać by zostać lekarzem. Musi wiedzieć, że:
  • zostanie poddany szeregowi testów osobowości,które określą osobiste predyspozycje do stania się osobą zaufania publicznego, od której postępowania, wiedzy i decyzji będzie zależeć śmierć, albo życie człowieka. Przede wszystkim należy wyeliminować osoby o rysach psychopatycznych, pozbawionych empatii i współczucia; osoby niezdolne do podejmowania szybkich decyzji; młodych ludzi z defektami manualnym, co obniża zdolność dokonywania zabiegów; oraz tych z oczywistym niedoborem intelektualnym, czy nawet chęcią zostania lekarzem, bo mamusia sobie tak wymarzyła. Najważniejszym wstępnym założeniem jest warunek podstawowy, iż oto mamy do czynienia z osobą dojrzałą i w pełni świadomą swoich decyzji, a nie z osobą infantylną i nie samodzielną.
  • Kandydat musi podpisać umowę z państwem, że warunkiem podjęcia sześcioletnich studiów jest prawne zobowiązanie pracy w polskiej służbie zdrowia przez minimum 10 lat, oraz ustawiczne samokształcenie. Złamanie tej umowy, poprzez jakiekolwiek działanie, jak emigracja, odejście od zawodu bez istotnych życiowych przyczyn, czynności przestępcze i inne będące w sprzeczności z etyką zawodu i złożoną przysięgą, będzie skutkowało koniecznością spłaty kosztów studiów. To niestety do tej pory nie zostało oszacowane i z grubsza się to określa (wicepremier Gowin) na kwotę 500 tyś do jednego miliona.To powinno  się zgadzać, bo na zachodzie, poza prestiżowymi uczelniami i licząc tylko podstawowe koszty nauczania, szacuje się średnio na wysokości 250 000 dolarów.
  • Oprócz klasycznej pomocy stypendialnej, student może ubiegać się o poważną, długoterminową pożyczkę na naukę i zagospodarowanie, która po okresie umowy i spełnieniu wszystkich warunków, mogłaby być przez państwo umarzana.
***** W systemie stacjonarnych studiów na wydziale lekarskim w sposób kategoryczny musi być zmieniony program nauczania. Głównym i najtwardszym rdzeniem ewentualnej rewolucji służby zdrowia jest wykształcenie przez sześć lat studiów wszechstronnego internisty, czy może lekarza ogólnego-pierwszego kontaktu, nazwa tu jest mniej istotna, w każdym bądź razie świetnego diagnostyka, takiego jak kiedyś, który bez tysiąca dodatkowych badań i testów, czy nowoczesnej aparatury diagnostycznej, będzie w stanie z wysokim prawdopodobieństwem określić rodzaj choroby, jej poziom, a następnie opracować zindywidualizowaną terapię, tylko częściowo odnosząc się do standardowych procedur i metodyki. Młody lekarz powinien jak najwcześniej wyrobić w sobie intuicję, bazującą również na statystykach zachorowań, stylu i poziomu życia pacjenta, a przede wszystkim na precyzyjnym wywiadzie z chorym. Niedopuszczalne jest takie podejście wielu dochodowych klinik prywatnych, że lekarz przyjmujący pacjenta ma tylko 15 minut ustanowione przez dyrekcję, na obsługę pacjenta. Przeglądając programy nauczania stacjonarnych wydziałów lekarskich na dwóch wiodących uniwersytetach – warszawskim i jagiellońskim, zmuszeni jesteśmy poczuć duży dyskomfort, bo etyka lekarska, historia medycyny to tylko kilkadziesiąt godzin na pierwszym roku studiów! Filozofii medycyny prawie kompletnie się nie naucza,a to, co niezmiernie ważne w leczeniu - kontakt osobisty z pacjentem i komunikacja, czyli elementy psychologii społecznej, są też potraktowane po macoszemu. Nie dziwię się zatem, że przyszli lekarze mają fatalne podejście do pacjentów. Reasumując: na co powinniśmy się zdecydować w nauczaniu przyszłych lekarzy? Uważam, że studia medyczne powinny dawać wszechstronnie wykształconego kandydata na pełnowartościowego lekarza,lekarza uniwersalnego, który po odbyciu wymaganego stażu pod kuratelą doświadczonych i godnych najwyższego szacunku mistrzów sztuki lekarskiej, będzie mógł podjąć ostateczną decyzję zawodową; - czy chce zostać lekarzem ogólnym, alias lekarzem pierwszego kontaktu, alias lekarzem rodzinnym – czyli najważniejszym i najbardziej potrzebnym medykiem, niosącym pomoc i zdrowie rzeszy pacjentów, czy raczej woli się specjalizować w wąskiej dziedzinie medycyny i swą służbę,niemalże naukową poświęcić skomplikowanym przypadkom chorobowym,lecz wyłącznie z zakresu swojej specjalizacji. Będąc ginekologiem pomoże tysiącom kobiet, ale już nic nie poradzi w depresji i nawet jak zwyczajowo będzie nosił stetoskop na szyi, to raczej nie usłyszy szmerów serca, nie rozpozna choroby zastawek i także nie poradzi sobie ze złamaną nogą. Tymczasem obecny system szkolenia praktycznie już na szóstym, ostatnim roku studiów zachęca, a właściwie wprost wpycha młodych absolwentów w szpony medycznej specjalizacji. Rezultat jest opłakany, bo nakładają sie na to jeszcze powody i cele merkantylne i mamy wielu specjalistów w jednej dziedzinie, a winnej kolosalne braki. Klasycznym przykładem jest notoryczny brak anestezjologów, bo w naszym systemie ileż trzeba mieć w sobie pokory i niewielkie ambicje, by zawsze przy stole operacyjnym, czy nawet prostym zabiegu kolonoskopii być tym dalszym, podporządkowanym zawsze głównemu operatorowi. Anestezjolog również sobie praktyki prywatnej nie otworzy... Jeszcze raz to powiem z pełnym przekonaniem – trzeba zmienić priorytety wykształcenia lekarzy. Więcej uniwersalnych doktorów, a specjalistów tylko tyle, ile będzie wymagał nowy system służby zdrowia, oraz sektor naukowy i kliniczny medycyny. Nowa organizacja służby zdrowia Jakie są bolączki dzisiejszej polskiej służby zdrowia? Słyszymy to od pacjentów niemalże codziennie:
  • długie, wielogodzinne wystawanie przed każdym gabinetem lekarskim;
  • nawet paru letnie wyczekiwanie na wizytę u specjalisty, lub nawet na badanie diagnostyczne, czy zalecany zabieg medyczny;
  • brak leków w aptekach, a niektóre są tak drogie, że emeryci rezygnują z zakupu, czyli praktycznie z leczenia;
  • fatalna organizacja i obsługa w szpitalach. SOR, czyli Szpitalny Oddział Ratunkowy, to jakieś wielkie nieporozumienie. Dantejskie sceny to  codzienny obraz. Ludzie segregowani pobieżnie, bez wstępnych badań, zmuszani są do oczekiwania na kontakt z lekarzem nawet do dziesięciu godzin. Pacjenci cierpią, pacjenci mdleją i wszędzie słychać jęki i krzyki bólu. Dodatkowym efektem jest to, że zazwyczaj najmłodsi lekarze, rezydenci zazwyczaj obsługujący SORy, już po tygodniu takiego pandemonium w miejscu pracy, obojętnieją i robią się niewrażliwi na ludzkie cierpienie. A szpitale mają jeszcze OIOMy – Oddziały Intensywnej Opieki Medycznej, które w zamierzeniu mają obsługiwać przypadki krytyczne. No dobrze, tylko jak tam trafić? Czy tylko z karetki pogotowia ratunkowego? Cały absurd organizacyjny przeżyłem osobiście, gdy syn rozbił się na rowerze i wyrżnął głową w krawężnik. Każdy w miarę myślący człowiek zdaje sobie sprawę, że tu skutki mogą być dramatyczne. Natychmiast zawiozłem syna na stację Pogotowia Ratunkowego. Tam stwierdzili, że nie posiadają odpowiednich urządzeń diagnostycznych i należy udać się do szpitala. A tam oczywiście trafił na SOR, otrzymał od młodego człowieka żółtą opaskę, co skutkowało, że trafił na badania po ośmiu godzinach. Prawdopodobny wylew, czy krwiak mózgu, w tym czasie oczekiwania mógł po prosu zabić. Na szczęście był tylko pęknięty łuk brwiowy, zdemolowany nos i zorana twarz. Czaszka i móżg nietknięte. Lecz kilkanaście godzin bezsilnego korzystania ze służby zdrowia z wielkimi obawami i niepewnością, samo w sobie mogło wywołać traumę.
  • Pacjenci między sobą, czy to w kręgu znajomych, czy to czekając w kolejce do lekarza, wymieniają się nazwiskami lekarzy godnych zaufania, którzy rzeczywiście pomogą,wysłuchają spokojnie i zrozumieją nasze kłopoty. Co to oznacza? Otóż to, że ludzie nie ufają instytucjonalnej służbie zdrowia, tylko poszukują pomocy u konkretnych doktorów. Z moich pobieżnych analiz wynika, że na 10 lekarzy praktyków, tylko dwóch cieszy się w pełni zaufaniem pacjentów i są oni uważani za fachowców, którzy autentycznie pomogą i dadzą duże szanse wyleczenia. Uważam, że to nieco mało. Widzi to chyba każdy, jak pod jednym gabinetem gromadzą się tłumy, a inne nie mają żadnego pacjenta. Czy to nie jest duża rozrzutność ze strony systemu – wykształcić człowieka za grube pieniądze w newralgicznym zawodzie, który wbrew założeniom nie cieszy się publicznym zaufaniem. I system jest taki, że nic tu nie można zrobić, dopóki zły lekarz nie dokona kardynalnego błędu.
  • Pacjenci i ich rodziny skarżą się, że są wielkie trudności w zdobyciu niezbędnych leków. Państwo stworzyło patologiczny system pod wpływem przestępczego lobby, gdzie leki przeznaczone na polski rynek, dla polskich chorych, znacznie bardziej opłaca się wywozić za granicę. Ponadto wprowadzono chaos w systemie aptecznym, nie mogąc się zdecydować, czy pozostać przy tradycyjnym modelu małych prywatnych aptek, czy oddać cały detaliczny rynek leków wielkim międzynarodowym korporacjom. Rezultat jest taki, że nie zdecydowano się na ostateczne rozwiązanie i mamy chaos i patologie. Tak zwane sieci aptek, dziś praktycznie reprezentujące drapieżny obcy kapitał, stosują dumping, łamią wszystkie ustawowe i prawne ograniczenia, czego powolnym, aczkolwiek zamierzonym efektem jest likwidacja polskich, rodzinnych aptek, nie będących w stanie konkurować z korporacjami. Po objęciu rządów przez nową władzę,która obiecała naprawiać co się da, już cztery lata Ministerstwo Zdrowia nie jest w stanie cokolwiek zdziałać. Tylko łata dziury, gasi nagły pożar tu i tam, dosypuje pieniędzy z budżetu, które natychmiast znikają w istniejącym chaosie. W konsekwencji tylko utrwala, a nawet powiększa istniejący bałagan, bo nikt nie ma zamiaru zmierzyć się z problemem systemowo.
***** Czy szpitale zawsze były takimi wieżami Babel, z całym chaosem, niezrozumieniem, splątaniem języków i bezdusznością? Oczywiście, że nie. Po transformacji w pewnym niewielkim stopniu problem istniał, ale wybuchł pełnym ogniem, gdy lewaccy liberałowie w pewnym momencie odkryli, że na prywatyzacji służby zdrowia można robić wspaniały biznes. I w dużej mierze na pierwszym etapie niczego nie kupowano, czy sprzedawano. Po prostu się uwłaszczano na majątku narodowym. Z dnia na dzień kierownik nowoczesnego ośrodka zdrowia stawał się jego właścicielem. Tak samo pani farmaceutka, kierowniczka państwowej apteki Cefarmu. Szpitale przejmowały często pazerne i skorumpowane gminy, wprowadzając swe oszczędnościowe porządki, zadłużając ponad miarę, obniżając standardy, tak, by po rozwaleniu wszystkiego, sprzedać należący pierwotnie do majątku narodowego szpital, chciwemu i nastawionemu wyłacznie na zysk biznesmenowi. Tak rozpoczęła się degrengolada polskiej służby zdrowia. Warto tu  przypomnieć wg. Słownika języka polskiego, czym degrengolada jest. To min. -
» Obniżenie się poziomu moralnego.
» Bagno.
» Nieład moralny.
» Destrukcja.
» Zupełna utrata wartości moralnych, obyczajów, etyki.
» Znieprawienie.
» Zupełny rozkład wartości moralnych w jakimś środowisku. Czyli chyba wszystko się zgadza? Rewolucja Pytanie wstępne jest bardzo ważne. Zakładając z dużym prawdopodobieństwem, że "dobra zmiana" wygra październikowe wybory i nadal będzie rządzić z dużą swobodą decyzyjną, powinniśmy natychmiast się dowiedzieć, czy będzie miała ochotę i wolę autentycznie naprawić, czyli zrewolucjonizować, bo innego wyjścia nie ma, służbę zdrowia i opiekę zdrowotną obywateli. Minione cztery lata pierwszej kadencji budzą spore wątpliwości w tym temacie. Czasami to wygląda jak miotanie się od ściany do ściany: reagowanie, a nie własna inicjatywa, jak to miało miejsce z osobami niepełnosprawnymi i rezydentami. Albo z kolei pokazówki, jak niedawna wyprawa do Huston, USA, w celu nawiązania kontaktów w kwestii leczenia nowotworów. Obiecano zmniejszenie kolejek do lekarzy – nie wyszło. Wielokrotnie zapewniano o likwidacji mafii lekowej, pozbawiających Polaków nawet leków ratujących życie – nie wyszło. Proceder działa w najlepsze, a nawet się pogłębia. Obiecano rozwiązanie najgorszych nieszczęść i jakże powszechnych w geriatrii – szybkich operacji zaćmy, oraz operacji biodra. Poważnych rezultatów nie widać. Łatanina trwa w najlepsze i nasze pieniądze wypływają wartkim strumieniem. Zmian nie odczuwamy. Proponuję się poważnie zastanowić nad takim programem naprawy:
  • Należy przywrócić najważniejszą rolę lekarzom pierwszego kontaktu, nazwijmy ich opiekunami zdrowia Polaków, wszechstronnie wykształconych, o najwyższych walorach etycznych i z dużą swobodą korzystających z najnowocześniejszych narzędzi i technologii. Ideałem byłoby, gdyby zajmowali się oni stałą grupą pacjentów, wspólnotą rodzin, gdzie prowadzili by ludzi od narodzin, aż do późnej śmierci. To nic nowego. Tak już było w wielu prywatnych praktykach, gdzie miejscowy doktor był przyjacielem rodziny i wiedział wszystko o kondycji zdrowotnej swoich podopiecznych.Jest możliwe takie dostrojenie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, że część płaconych przez obywateli składek trafiałaby prosto w ręce takiego lekarza – opiekuna. Jak to już teraz jest, każdy pacjent miałby wolną wolę i mógłby wypowiedzieć usługę i wybrać innego lekarza. Również poważnym krokiem nad którym obowiązkowo należy się pochylić, to przywrócenie rangi wizyt domowych. To nie tylko komfort psychiczny chorego, który pozostaje w znanym sobie otoczeniu, ale również odciążenie szpitali, gdzie często pacjenci niepotrzebnie zajmują łóżka, tylko po to, żeby mieć ich pod ręką, zapominając, że każda doba pacjenta w szpitalu, to ok. 450 zł kosztów (bez zabiegów, badań i leków -sama czysta "doba hotelowa"). Należy również zwrócić uwagę na postęp technologiczny i możliwość innowacyjnego wykorzystania powszechnych dzisiaj urządzeń. Tu ukłon w stronę premiera Morawieckiego, który jest entuzjastą nowych technik i innowacyjności, chociaż jego hasło "elektromobilności", skończyło się na nieco mniej ważnym komponencie "elektrobateryjności", co długo mu będzie wypominane. Otóż nie ma już chyba rodziny, nawet u pary emerytów, czy nawet samotnego staruszka, gdzie nie byłoby w domu co najmniej smartfonu, albo nawet laptopu połączonego z internetem. Lekarz – opiekun może dostarczyć niezbędne elektrody, potem nauczyć umieszczać je na ciele i podłączyć do smartfonu. A jak już pomiary znajdą się w internecie, jak to się fachowo mówi "on-line i w real time", to prowadzący lekarz ma całodobową możliwość monitorowania parametrów stanu zdrowia chorego. Już w 1972 roku broniłem na Politechnice pracy dyplomowej, gdzie celem głównym było przesyłanie sygnałów EKG akcji serca przez klasyczny telefon. To, co było przy ówczesnym poziomie technologicznym niemalże nierozwiązywalnym problemem, dzisiaj, w erze cyfryzacji jest dziecinną zabawką. Lekarze i niektóre apteki rozdają dzisiaj za darmo aparaty do pomiaru poziomu cukru we krwi, co jest świetnym krokiem do przodu w walce z cywilizacyjną cukrzycą. Wielu chorych uzależnionych od precyzyjnego dawkowania insuliny, musi dokonywać pomiarów nawet 20 razy dziennie. Wyniki zapisuje w kajeciku, który raz na jakiś czas prezentują swojemu lekarzowi prowadzącemu. Lecz każdy taki aparacik, niezależnie którego producenta, ma już integralne gniazdo USB i przy pomocy prostej aplikacji może się komunikować z internetem. Tutaj więc też lekarz w każdym momencie "widzi" co z pacjentem się dzieje. Koniecznym do zwrócenia uwagi jest również, jak to anglosasi nazywają "panic button". Uważam z pełnym przekonaniem, ze każdy samotny chory, każda samotna osoba starsza, obowiązkowo ten ratujący życie przycisk powinna posiadać. Znane mi są tragiczne wypadki śmiertelne, tylko z powodu braku udzielenia pomocy na czas. Złamanie nogi w wannie spowodowało, że starsza, otyła osoba nie była w stanie się wydostać, a jako, że był to dom jednorodzinny, wzywania pomocy nikt nie słyszał. Zmarła po paru dniach cierpień. Staruszka cierpiąca na chorobę Parkinsona, przewróciła się na kuchnię gazową, gdzie gotował się posiłek i poparzyła sobie twarz i ręce. Powinna być natychmiastowa pomoc, lecz niestety, nie było jak jej wezwać. Też to skończyło się zgonem. Można także w tym sektorze naprawy lecznictwa pomyśleć poważnie o pójściu krok dalej i umożliwianiu zawierania bezpośrednich umów z lekarzem, gdzie tutaj najsłuszniejszym określeniem jest lekarz rodzinny, w którym ludzie będą zwolnieni z podatku zdrowotnego w ZUSie i będą płacić stałą miesięczną opłatę za każdego członka rodziny, a on w zamian będzie im zapewniał 24 godziny i 7 dni w tygodniu niesienia pomocy w każdej chorobie, Tutaj także powraca bardzo ważny medycznie czynnik, jakim jest wizyta domowa.
  • Bezwzględnie należy przywrócić wiodącą rolę Ośrodkom Zdrowia, lub inaczej nazywając Przychodniom Medycznym. Mieliśmy taki system poważnie rozbudowany jeszcze na początku lat 90-tych i to tam każdy odczuwający dolegliwości kierował swoje kroki po pomoc. Niestety, w szale prywatyzacji Balcerowicza dosłownie rozdano te ośrodki, często osobom niekompetentnym, nieetycznym, osobom pazernym nastawiającym się wyłącznie na zysk, który im nagle z nieba spadł. Toteż przychodnie uległy degradacji, albo zostały przejęte przez korporacyjne sieci klinik. A tam już za wszystko trzeba płacić, lub jeżeli mają oni podpisaną umowę z NFZ, trzeba czekać na wizytę lub zabieg miesiącami (klinika w pobliskiej Rumii – tomografia komputerowa, czy podstawowy rezonans to 500 zł w ciągu tygodnia, a to samo finansowane przez NFZ, oczekiwanie 3 – 4 miesiące.) Ośrodki Zdrowia powinny posiadać przewagę lekarzy internistów, plus podstawowe gabinety specjalistyczne. Mają one bowiem służyć w jak największym stopniu okolicznym mieszkańcom tak, by większość opieki zdrowotnej kończyła się zadowalająco właśnie tutaj. W pełni popierane powinny również być przychodnie specjalistyczne i specjaliści powinni się zastanowić nad formą partycypacji lekarzy specjalistów w takim ośrodku.
  • Musi być w pełni przywrócona główna funkcja szpitali. Tu leczeni i lokowani są pacjenci, którzy muszą poddać się bardziej skomplikowanym zabiegom medycznym, muszą przebywać pod całodobową obserwacją i muszą korzystać z wysokospecjalistycznych narzędzi diagnostycznych, jak też aparatów zapewniających prawidłowe funkcje życiowe. Należy rozumieć, ze w szpitalu cała filozofia leczenia jest inna niż w podstawowej opiece zdrowotnej. Znacznie bardziej skomplikowana i o wiele droższa. Dlatego też już na wstępie należy określić, według jakich zasad przyjmowani są pacjenci do szpitali. Jeżeli przyjmiemy, że nie spełniające dzisiaj swojej roli stacje Pogotowia Ratunkowego, w zakresie pierwszej pomocy i leczenia, ulegną likiwdacji, to zrozumiałe jest, że tą funkcje przejmują znacznie lepiej wyposażone SORy – Szpitalne Oddziały Ratunkowe. To tu będą kierowane wszystkie ofiary wypadków. Nie tylko przywiezieni karetkami, lecz równiez ci, co dotarli sami i są w stanie zagrożenia życia. Tu także winien znajdować się gabinet zabiegowy obsługujący złamania, zwichnięcia, krwawiące rany, oparzenia itp. Nie będą tu natomiast zaordynowani ludzie cierpiący wskutek chorób, mogących poczekać i być leczonych w przychodnach zdrowia. Oczywiście poza ofiarami wypadków, głównymi klientami szpitali bedą ludzie, w stosunku do których ich opiekun - lekarz prowadzący zdecydował, ze tylko skierowanie do szpitala gwaranuje konieczną pomoc. Właśnie w taki sposób przywróci się szpitalom prestiż i porządek, oraz tak pożądany w krytycznych momentach spokój.
  • Wyższym jeszcze od szpitali elementem leczenia będą szpitale kliniczne i ośrodki uniwersyteckie. Jednostki te, o bardzo silnej autonomii,  będą mogły przeprowadzać zabiegi i kuracje eksperymentalne oraz zajmować się najcięższymi, oraz bardzo rzadkimi jednostkami chorobowymi.
Jest jeszcze wiele innych aspektów służby medycznej, które należy szybko uporządkować, jak wspomniana polityka lekowa państwa, funkcja lekarza sądowego, czy koronera, prosektoria,sekcje zwłok i pobieranie organów itd. Lecz są to sprawy do uregulowania na później. Gdy wreszcie zadowolenie społeczeństwa z opieki zdrowotnej osiągnie przyzwoity poziom. .


Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

21-06-2019 [13:42] - rolnik z mazur | Link:

W kazdym szaleństwie jest metoda. Nie chodzi o to, żeby wyleczyć tylko leczyć. Jesli chodzi o kształcenie medyków to nie trzeba odkrywać Ameryki. Córka kształci się na stom atologa w Charite uni Berlin. Żeby sie tam dostać to trzeba mieć bardzo dobrą maturę + certyfikat znajomości języka  i zdać trudny test  tzw. hamnat. Poza tym w trakcie studiów  zdaje się kilka egzaminów państwowych ( nie uczelnianych ) - by zapewnic odpowiedni poziom wiedzy. Każdy może sie dostać niezależnie od nacji. W tym czasie gdy studia zaczęła córka przyjeto ca 50 osób z całego świata. Polacy ( 3 osoby-  dwie dziewczyny i jeden chłopak ) byli po Niemcach i Turkach niemieckich najliczniejszą nacją. W Polsce wystarczy odpowiednia ilośc kasy by zostać medykiem. Wiem coś na ten temat.  Pzdr

Obrazek użytkownika jazgdyni

21-06-2019 [14:01] - jazgdyni | Link:

Ja tu nie odkrywam Ameryki. Zebrałem tylko tutaj najbardziej oczywiste prawdy. I dodam, że jest to tylko mały fragment przemyśleń w sprawie nauk medycznych i metodyki leczenia.
Ojciec mój, już w latach 50-tych i 60-tych ub. wieku, co jest ewenementem, miał idee fixe, w temacie właściwej organizacji lecznictwa. Sam był przede wszystkim praktykiem i w promieniu 30 km od Gdyni realizował codziennie wizyty domowe (swoim prywatnym samochodem). Średnio, jak wyliczyłem było to 10 wizyt dziennie. Oczywiście w zależności od odległości i rozstrzelenia adresów. A po latach obudził mnie ponownie profesor Szczeklik, były rektor UJ, również filozof medycyny. Miał on identyczną fiksację jak mój ojciec.

A ja, głupek, zakochałem się i nie poszedłem na medycynę....

Niemiecki system akademicki, różni się od naszego, jest bardziej dogmatyczny (nieco pruski), ale o niebo wyższy od naszego. Co do wyboru zawodu córki, to przyznam, że to kosztowna inwestycja. Gabinet to koszt większy niż najbardziej wypasiony Mercedes klasy S z tuningiem AMG. W okolicy, gdzie mieszkam, gabinetów dentystycznych jest więcej niż fryzjerów, Biedronek i Żabek razem wziętych. Taka widocznie moda....

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

21-06-2019 [14:24] - rolnik z mazur | Link:

Podobnie jak ja z tą medycyną, Każdy absolwent Charite ma co najmniej kilka propozycji pracy z całego świata - najwięcej ze Skandynawii. Własny gabinet to śpiew przyszłosci. Z pewnością znacznie wiecej kosztuje niż najbardziej wypasiony mercedes. Banki niemieckie chętnie finansują gabinety. Wypasionego mercedesa to trzeba dac, żeby się dostać w pl. Z tym dogmatyzmem pruskim  to zgoda.  Pierwsze zdanie  na wprowadzajacym wykładzie było - jesteście elitą. Pzdr

Obrazek użytkownika jazgdyni

21-06-2019 [14:42] - jazgdyni | Link:

No właśnie... Niemcy...

Mnie zawsze podobała się niemiecka nazwa naszej gdańskiej politechniki  - Technische Hochschule der Freien Stadt Danzig. No i uzyskany tytuł - Diplom Ingenieur.

Ten Mercedes to tylko na otwarcie gabinetu. No może jeszcze fotel (ale bez spłuczki).

Pozdr

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

21-06-2019 [14:55] - rolnik z mazur | Link:

Nie wywołuj wilka z lasu kolego ! Gdańsk przyznano Polsce  w Poczdamie na 50 lat. We Frankfurcie nadal zbiera sie rada wolnego miasta Gdańsk wiec Technische Hochschule .....Ja studiowałem na uni Gdańsk. Pzdr

Obrazek użytkownika Marek1taki

21-06-2019 [15:23] - Marek1taki | Link:

"Praktycznie ze służbą zdrowia i tymi pseudo naukowymi i dobroczynnymi instytucjami, z ONZetowską WHO na czele, jest taki problem, że nigdzie to prawidłowo nie działa."
Pomijam instytucje polityczne i ideologiczne, eksperymentalne i wywiadowcze pod płaszczykiem służby zdrowia.
Ta zwykła też nie będzie działać nigdy "prawidłowo". Bo co to znaczy? Np., że:
 1. "I system jest taki, że nic tu nie można zrobić, dopóki zły lekarz nie dokona kardynalnego błędu."
Otóż każdy dobry lekarz może taki błąd popełnić, a zły może nie popełnić kardynalnego błędu nigdy, bo np. nie ma okazji.
Wdrażanym rozwiązaniem jest standaryzacja, czyli błędem staje się nie błąd realny tylko określony prawem błąd wirtualny.
Wielu pacjentów oczekuje właśnie kryteriów, procedur, szablonów, norm "europejskich", "światowych". Dla nich spełnienie tego to zaspokojenie potrzeb zdrowotnych. To działa póki człowiek zdrowy, albo wyleczony. Dalej rozwija się społeczna neurastenia.
2. Prawidłowo może oznaczać dostęp bez kolejki do wszystkiego. To oczywiście niemożliwe, ale co z tego zapyta większość (demokratyczna) skoro "się należy".
Odpowiedź brzmi: NIC SIĘ NIKOMU NIE NALEŻY. Ci co im się permanentnie należy nie tyle wyrywają poduszkę spod głowy umierającemu, co zabierają nieznanemu pacjentowi szansę przeżycia i wyzdrowienia. A to ponieważ gdzieś zabraknie terminu badania, operacji, dostępu do leku. To również współudział decydentów, którzy jednych wyślą na niemiecką chemię a dla innych zabraknie czegoś prostszego, tańszego i skutecznego dla "nieznanego pacjenta". Właśnie zakontraktowaliśmy amerykańską chemię.
3. Medycyna to nie biznes. Tylko "non profit" jak się domyślam. Trzeba się pogodzić, że brak podejścia w kategoriach rynkowych oznacza sytuację analogiczną do skuteczności ekonomicznej ZSRR i jego bloku. Natomiast za "biznes" uznaje się sprzedawanie wykreowanych potrzeb w systemie "non profit" i przymusowych ubezpieczeń, i jeszcze w pułapce zadłużenia.
Odnośnie tych 3 punktów dodać należy rolę praw niezbywalnych w medycynie. To piętno na systemie. Jedna z blokad i rodzaj socjalu.
Nie musimy się obawiać, że PiS zejdzie z drogi zbawiania Polek i Polaków w dziedzinie medycyny. Rząd wie lepiej od pacjenta i lekarza, i nie różni się w tym od poprzednich.

Obrazek użytkownika Czesław2

21-06-2019 [18:19] - Czesław2 | Link:

To, jak lekarze wiedzą lepiej od rządu dla dobra pacjenta jest właśnie ten felieton. Na temat dostępności służby zdrowia ( dla służby zdrowia jest dostępna w 200% ) i konflikcie lekarzy zatrudnionych na dwa fronty z etyką nie będę pisał, bo w razie krytycznego podniesienia się ciśnienia nie mam znajomego kardiologa.

Obrazek użytkownika Marek1taki

21-06-2019 [20:10] - Marek1taki | Link:

Wlasnie pisze, ze pacjenci wiedza lepiej. Z tym kardiologoem musi Pan i tak podjac decyzje sam tylko wybor mniejszy gdy rzad ich reglamentuje.

Obrazek użytkownika Czesław2

22-06-2019 [06:24] - Czesław2 | Link:

@Marek1 Taki 20.10 Co to znaczy, rząd ich reglamentuje? Przecież W RAMACH PRACY DLA NFZ może Pan do kardiologa bez problemu pójść prywatnie.

Obrazek użytkownika Marek1taki

22-06-2019 [11:01] - Marek1taki | Link:

Rzad reguluje dostep do specjalizacji. Potem kardiolog jest na kartki - od rodzinnego. Kardiolog (Nonparel pisze ponizej) 50% skierowanych jest niekardiologicznych. Zatem wlasciwie skierowani czekaja na wizyte dluzej. Pozostaja kardiologiczni niewlasciwie  skierowani i nieskierowani. Mysle, ze po odjeciu rodzinnym roli dystrybutorow uprawnien do ustawienia sie w kolejce mogliby poswiecic czas tym co nie przyszli do nich po niby swistek a weksel. To reglamentacja. Przy kartkach na mieso i cukier byl udzial wlasny deficytowego towaru a kolejki tez byly bo dysproporcja popytu i podazy byla jeszcze wieksza.

Obrazek użytkownika Marek1taki

21-06-2019 [16:40] - Marek1taki | Link:

Nie zgodzę się z programem naprawy.
"Rolę należną" należy przywrócić pacjentom i tylko im. Drogą do tego jest ograniczenie wszystkiego co "sie należy", a należą się moim zdaniem SORy. Należą się z tym, że na SOR odpłatność za usługi spoza ich obowiązków częściowy koszt powinien ponosić pacjent. Inaczej ze złamaniem czeka się kilka godzin. A czeka się też, bo papiery, i bo po co być ortopedą skoro można wybrać mniej stresującą i odpowiedzialną specjalizację, albo w ogóle zawód. Wolny wybór oczywiście nie tylko dla pacjentów. Wolność musi oznaczać odpłatne studia (nie tylko medyczne - wszystkie) i odpłatne specjalizacje. Tak nie będzie. System, niezależnie od intencji PiS, stawia na rezydentów. Nie na darmo jest takie plugawe przezwisko. Mają zastąpić lekarzy. Ja też już się zrezydenciłem pod naporem papierów, których przybywa dzięki cyfryzacji postępującej systematycznie od czasów Boniego. W pewnym momencie będą rugować papiery, które najpierw wygenerowano (komputerowo). Ta biurokracja potrzebuje biurokratów medycznych. I już wymierają pacjenci, którzy tego nie potrzebują. Ich lekarze razem z nimi. Tak więc będzie rewolucja, czyli postęp w uprzedmiotowieniu leczenia pod pozorami wolności dostępu ale nie do lekarza i do leczenia, tylko do "świadczeń medycznych".
Przesiew kandydatów wg wspomnianych kryteriów to "uzdrawianie świata". Muszą ich przesiewać pacjenci na własny koszt i ryzyko. Mamy zresztą przykład dostępu do aplikacji notarialnych i adwokackich. Nastąpi zaryglowanie wg nowego klucza. To chyba będzie jak z weryfikacją w SB. I jak z reformą aptek, która zamknęła drogę do otwierania nowych i przenoszenia starych do konkurencyjnego lokalu. Wszystkiego czego potrzeba to kontrrewolucji polegającej na deregulacji. I uwłaszczenia pacjentów na ich własnych pieniądzach, bez pośrednictwa Warszawy i Brukseli. Może zamiast haraczu CO2 bon zdrowotny (oby nie z węgla).
Ideowo lekarze nie są mniej skażeni od otaczającej ich populacji. To wpływ środowiska mediów i szkolnictwa - stąd poziom indoktrynacji po 18 latach wyższy niż po podstawówce. To wina lekarzy, czy ośrodków prania mózgu. Bez wolności w mediach i szkolnictwie - tam zaprowadźmy wolność siłą - skończy się na mentalnej gotowości do pracy nakładczej w ramach protestanckiej ideologii. W ramach "projekcji siły" państwa można dorzucić zakaz pośrednictwa między pacjentem a lekarzem. To byłaby kontrrewolucja. I zaraz byłby lewy czerwcowy. Upaństwowić wolno. W następnej fazie uwłaszczą na upaństwowionej medycynie Biedronki. Może nawet Biedrońki.
Pozdrawiam. Ironicznie i również poważnie.

Obrazek użytkownika jazgdyni

21-06-2019 [19:59] - jazgdyni | Link:

""Rolę należną" należy przywrócić pacjentom i tylko im." przepraszam, to jakiś nowy komunistyczny pomysł. Brzmi bardzo lewacko.

Zawsze byłem pewien, ze ważne zadania należy pozostawić fachowcom.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Marek1taki

21-06-2019 [20:26] - Marek1taki | Link:

To odnosnie "nalezy przywracac role" . Obecnie rola fachowcow stalo sie ciupanie danych do komputera. To dotyczy tez pielegniarek. A podobno deficyt i wiek starszy. Trzeba sie zdecydowac czy jestesmy dla cyfryzacji czy dla pacjenta, a komputer wg uznania. Pacjent moze sie sam scyfryzowac dla refundacji a za to nie czekac w kolejce. To by odarlo system z iluzji.

Obrazek użytkownika Czesław2

21-06-2019 [18:21] - Czesław2 | Link:

Do autora.
Co z Pana pomysłem na związek konsumentów?

Obrazek użytkownika jazgdyni

21-06-2019 [21:34] - jazgdyni | Link:

Utworzyłem konsumencką stronę na FF. Wysilałem się. Dawałem przykłady oszustw i wykorzystywania. Reakcja minimalna Polacy jeszcze wolą śnić sen, że oto trafili do zachodniego raju i walić to, że ktoś ich dyma. Ale obudzą się i upomną do tych drobnych złodziejaszków o swoje złotówki.

Obrazek użytkownika Czesław2

22-06-2019 [08:17] - Czesław2 | Link:

Chodzi Panu o FB? Tam konta z zasady nie mam.

Obrazek użytkownika nonparel

21-06-2019 [18:26] - nonparel | Link:

No to odpalił Pan GAU-8/A. Co prawda nie trafił Pan w "10" ani nawet w "9" ale i tak z tarczy strzępy zostały. Dobre i to. Tekst jest zbyt obszerny, aby w całości go komentować. A więc wyrywkowo:
"Weszliśmy w krwiobieg reguł i praw światowego środowiska medycznego. Podkreślę – zdegenerowanego środowiska." Prawda, lecz wypadało by dodać, że degeneracja dotyczy także polityki, mediów, sztuki, reklamy, handlu etc.
"długie, wielogodzinne wystawanie przed każdym gabinetem lekarskim;
nawet paru letnie wyczekiwanie na wizytę u specjalisty"
Dziś co najmniej połowa moich pacjentów była skierowana niepotrzebnie. Bo trzeba przepisać leki albo rodzina nalegała. A kto kieruje? Lekarz rodzinny. I tu jest pies pogrzebany.
"Należy przywrócić najważniejszą rolę lekarzom pierwszego kontaktu, nazwijmy ich opiekunami zdrowia Polaków, wszechstronnie wykształconych, o najwyższych walorach etycznych"
Święte słowa, tylko nie będzie już przyjaciela rodziny "doktora colitis" (księgę z San Michelle szczerze polecam). Nie może być także omnibusa robiącego za OPD, położnika i okulistę - bo były i takie pomysły. Dziś lekarz rodzinny musi być fachowcem up-to date, który wie co i jak może leczyć A jeszcze bardziej musi wiedzieć czego nie powinien leczyć i gdzie pacjenta skierować. Nie jest dobrym pomysłem (autentyczne) kierowanie chorego z podejrzeniem krwawienia z żylaków przełyku do poradni gastrologicznej, gdzie na termin czeka 3 miesiące. Lekarzy rodzinnych należy szkolić ustawicznie i kompetentnie. Tylko kto to ma zrobić? Kliniki? Chłe chłe chłe...
"Otóż nie ma już chyba rodziny ...gdzie nie byłoby w domu co najmniej smartfonu, albo nawet laptopu połączonego z internetem.".
A wie Pan, że większość moich pacjentów gra w "gry komputerowe" (Joker club), do rejestracji przynosi "dyskietkę" (kartę chipową) a zdjęcie ma na "twardym dysku" (płyta CD).

pozdrawiam - nonparel
 

Obrazek użytkownika jazgdyni

21-06-2019 [19:55] - jazgdyni | Link:

Panie Doktorze, świetnie jest mieć taki komentarz zawodowca. To ważny tekst do skarbnicy problemu.
Ale mam już bardzo długie doświadczenie i ponad pół-wiekowe obserwacje.

Pisze pan: - " Nie może być także omnibusa robiącego za OPD, położnika i okulistę..." Niestety, tak było. Tablica okulistyczna Snellena wisiała na ważnym miejscu ( a obok w pudełku był test Rorschacha). Precyzyjne instrumenty do badania wzroku tez były w drewnianym pudełku (Zeissowskie).  Czego tam jeszcze nie było w przepastnej doktorskiej torbie... I zawsze chromowane pudło z wysterylizowanymi narzędziami. Pomagałem,stosunkowo biernie przy tracheotomii.(szalał koklusz, a ojciec był z tych odważnych, co cięli gardło). Asystowałem przy dwóch porodach...
Ja w żadnym wypadku się nie chwalę. Tylko pokoazuję, jaki pół wieku temu był obszar działań lekarza domowego. Niemalże szarlatana. Ale tablicę mu wymurowali.

Widzi Pan zderzenie między teraz a wtedy? A technologie tak poszły do przodu. Tylko psychika tak zmalała, jak wysuszone winogrono. Wtedy doktorzy mieli misje i własne ręce. Teraz mają komputery, procedury i niechęć do prawdziwego ratowania wszelkimi sposobami pacjenta.

To ciekawe.. Ja też mam wszystkie badania na CD. A to się chyba skończyło 20lat temu.

Dobra... powtórzę - wszystko leży w mentalności i wychowaniu.

 

Obrazek użytkownika nonparel

21-06-2019 [20:07] - nonparel | Link:

Proszę koniecznie przeczytać "Księgę z Sam Michelle" - to moja ulubiona książka o medycynie. Wtedy zrozumie Pan, że nie potępiam ducha działania ówczesnego lekarza domowego, chcę tylko dostosowania tegoż ducha do obecnych realiów.

Obrazek użytkownika jazgdyni

22-06-2019 [09:59] - jazgdyni | Link:

Kurcze, chyba ze trzydzieści lat temu to czytałem... Rzeczywiście, powinienem to sobie przypomnieć.

pozdrawiam

Obrazek użytkownika Sławek ski

21-06-2019 [22:16] - Sławek ski | Link:

W roku 1998 tytułem eksperymentu rejon, w którym mieszkam objęto wprowadzeniem Rejestru Usług Medycznych i otrzymałem książeczkę, która jednocześnie była receptą i pokwitowaniem/potwierdzeniem wykonania usługi. W przychodni nastąpiła radykalna zmiana. Wcześniej pod gabinetem czekali pacjenci od 8, lekarz przychodził na 9, wypił kawę z pielęgniarką i od 10 przyjmował od 8 do 10 pacjentów i kończył pracę w przychodni. Po wprowadzeniu RUM lekarze pozostawali do późnego wieczora dopóki byli pacjenci. Ale ten system nie podobał się pracownikom służby zdrowia (podobno był także testowany na Śląsku gdzie pod nadzorem chyba pana Sośnierza wprowadzono karty magnetyczne). Ostatnia reforma powoduje coraz większy upadek, niezadowolenie są pacjenci, lekarze a także personel pomocniczy.  Czytałem raport "Organizacja i finansowanie
służby zdrowia w Republice Czeskiej" opracowany przez Biuro Analiz Sejmowych - dlaczego nie wykorzystano go u nas. Pacjenci z południa Polski już korzystają często z usług czeskich ośrodków zdrowia.
W tej chwili moim zdaniem powinny nastąpić przynajmniej 3 radykalne posunięcia:
1. Lekarze chcą zarabiać - wprowadzić opłatę potwierdzaną przez pacjenta a wypłacony przez firmy ubezpieczeniowe (szczegóły muszą być klarowne a jednocześnie musi być zabezpieczenie przed niewywiązaniem się firmy ubezpieczeniowej w sytuacji krytycznej).
2. Ministrem zdrowia nie może być lekarz - tak jak ministrem obrony nie może być wojskowy.
3. Koszty poza lecznicze pobytu w szpitalu powinny być płatne przez pacjenta.
Temat jest o wiele szerszy ale podstawową wnioskiem jest to, że nowy system musi być opracowany przez ludzi, którzy znają się na zarządzaniu przy współudziale przede wszystkim przedstawicieli tych, którzy płacą (w składkach) na system. Na razie co miesiąc płacimy składki i niewiele z tego nie mamy (chyba mniej niż zwierzęta domowe - na zwierzęta nie płacę składki ale kiedy zwierzę choruje to weterynarz udzieli pomocy, oczywiście za pieniądze). 
   

Obrazek użytkownika jazgdyni

22-06-2019 [09:57] - jazgdyni | Link:

Bardzo dziękuję za ten komentarz. mam nadzieję, że władze zauważą nasze zaniepokojenie. Im wiecej takich wypowiedzi, tym lepiej.

lecz, jak pan napisał - "Temat jest o wiele szerszy..."

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

21-06-2019 [22:24] - Teresa Bochwic | Link:

Wrzuciłam Pana tekst na Twittera. Niech zaszczepia myślenie na ten temat. To Balcerowicz rozdał przychodnie? I samorządy dokonały dzieła zniszczenia. Na SOR czekałam 10-23 (kiedy to samowolnie pojechałam do domu, żeby nocą nie umrzeć na krześle bez jedzenia i picia) na pobranie krwi i wyniki ze skierowania od POZ-u na enzymy zawałowe. Naprawdę tego nie można wykonać w dziennym laboratorium, musi być szpital? W recepcji wisiała tabliczka: czas oczekiwania do 24 godzin.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

21-06-2019 [22:26] - Teresa Bochwic | Link:

Ostatnia przygoda z pogotowiem. Ugryzienie przez szerszenia, 10 km od miasteczka, noc, w lesie. Pani w telefonie: "nieeee, na to nie przyjedziemy. Szerszeń to właściwie nic takiego. Ale proszę obserwować, gdyby coś się stało, to dzwonić."

Obrazek użytkownika jazgdyni

22-06-2019 [09:54] - jazgdyni | Link:

Witam!

Szanowna Pani Tereso, jako osobę obdarzoną najwyższym szacunkiem i opiniotwórczą, proszę o nagłaśnianie tematu postępującej zapaści służby zdrowa i konieczności rewizji fundamentalnych założeń lecznictwa publicznego.
Cztery lata łataniny i tylko reagowania, brak kreatywności ministerstwa, dwóch miotających się ministrów i rzesza ministerialnych urzędników wychowanych jeszcze przez ministrów Kopacz i Neumanna, to kolejne zmarnowane lata. Wygląda mi na to, że brak faktycznej woli zmian w tym sektorze państwa. A jeśli wolno się zapytać, czy CBA monitoruje ministerstwo i prowadzi jakiekolwiek analizy? Patrząc na niektóre wchodzące do katalogu leków refundowanych preparaty generyczne, wszyscy fachowcy dziwią się, jak taki bubel otrzymał zgodę państwa. Lub co innego - to już 2 lata, jak zarówno premier Morawiecki i minister Ziobro zapowiedzieli ostateczny koniec wywożenia leków z Polski. Znowelizowano nawet ustawę. A sytuacja na dziś jest taka, że kolejne leki znikają z półek aptek i są nieosiągalne w hurtowniach. Przyjaciel ze Szczecina jeździ po polskie leki niedaleko za granicę. Fakt - przepłaca, ale co może zrobić.
Jakoś to wszystko wygląda na działania pozorowane, bo z komunikacją publiczną władzy też nie jest najlepiej.

Serdecznie pozdrawiam

 

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

23-06-2019 [19:22] - Ryszard Surmacz | Link:

Bardzo przejmujący i wciągający tekst. Właśnie taki sposób myślenia Polaków może przynieść nam sukces w dzisiejszym świecie i zadać kłam wszystkim kalumniom, jakie wylewa się na na głowy.

Kilka faktów uzupełniających:
1. pod koniec lat 70-ych jeden z członków rodziny studiował medycynę i w rozmowie prywatnej, po kilku głębszych wypowiedział taki tekst: "wujek, liczy się kasa, a pacjent jest w ręku Boga". Wujek był wówczas po operacji i wyrzucił bratanka za drzwi - w trybie nagłym! Tak już studenci medycyny myśleli w tamtym czasie.
2. także w rodzinie mam bardzo zdolnego człowieka, jest lekarzem - pamięta wszystko. Niestety, stosuje metodę.... mierzy pacjenta centymetrem, chciałby też przypisywać pacjentowi leki wg instrukcji, bo tak jest w Stanach, co chroni przed procesami itd. Jego wybitne zdolności są po prostu marnowane, a on sam demoralizowany przez system.
I teraz coś, o czym zupełnie nie pomyślałeś:
3. po skończeniu 60-tki zrobiłem sobie wszelkie badania testujące. Gdy w następnym roku musiałem potwierdzić odpowiedni certyfikat w ABW, zupełnie przypadkiem odkryłem, że moje badania właśnie tam trafiły. Z punktu wodzenia państwa, akceptuję, tylko pozostaje pytanie, dlaczego służby są silniejsze w stosunku do własnych obywateli, niż w polityce zagranicznej? Ale ten ślad podpowiada wiele innych ścieżek. Np .taką, że "podłączając" pacjentów do komputera,za "jednym kliknięciem" można pozbawić ich życia. Na taki poziom zachowań operacyjnych wywindowała nas technika. To oczywiście czarnowidztwo, ale...

I dalej, pamiętasz Janusz naszą dyskusję na temat: humanista - inżynier?  No właśnie, teraz lepiej widać, dlaczego każdy człowiek chcący posiadać świadectwo dojrzałości powinien w pierwszej kolejności przejść przez tzw, okres przystosowawczy - kształcenie humanistyczne, a dopiero potem zabierać się za specjalizację, To wielka oszczędność czasu i środków, bo humanistyka koreluje poszczególne pojęcia, wyjaśnia znaczenie faktów historycznych, uczy (czy doucza) kształtować postawy tożsamościowe i poczucie odpowiedzialności za człowieka, państwo, naród. Po prostu eliminuje głąbów. Takim modelem zbliżonym do idealnego był model II RP, który w ciągu 20 lat zdołał wykształcić jednolity naród.
I na koniec moja diagnoza. Korupcja jest już tak daleko posunięta, że droga perswazji niczego nie zmieni. To, co proponujesz, jest dobre, ale nie zadziała bez zmiany systemu. Tak, potrzebna jest zmiana systemu, ale na taki, który wymusiłby zmianę myślenia lekarza (ale też prawnika, dziennikarza, piekarza itd). Taką zmianą na poziomie służby zdrowia byłaby zmiana zasady wynagrodzenia - lekarz dostawałby pieniądze nie za chorego pacjenta, lecz za zdrowego. Im więcej ma chorych, tym mniej zarabia. A więc Twoje rozwiązanie w nowym systemie.
Taka zmiana uwolniłaby pacjentów ze skutków reformy i cały problem posadziła na poziomie służb medycznych. I co daliby sobie radę znakomicie.

Obrazek użytkownika jazgdyni

25-06-2019 [13:13] - jazgdyni | Link:

Witaj Ryszardzie

Wybacz, ,że długo nie odpowiadałem, lecz pewien poważny projekt zżera mi czas.
Te przykłady które pokazałeś, potwierdzają konieczność radykalnej zmiany kształcenia lekarzy. Kurcze, niech akademie i uniwersytety sprowadzą nawet teologów i księży - filozofów, by tym ludziom kładli łopatą wszystko o dobrze i złu. By wbili im w narcystyczne i egocentryczne pały, jakie wartości na prawdę się liczą.

Jest też inna metoda; nazwę ją gestapowską, jeśli młodzi adepci olewają.naukę. To stosowanie surowych i dotkliwych rygorów karnych w sprawie odpowiedzialności osobistej (to właściwie dotyczy wszystkich urzędników i funkcjonariuszy). Tak to robią np. w Stanach. Wiem... najpierw musimy naprawić sądownictwo. Lecz w końcu to zrobimy, bo widzę, że po wielu słowach krytyki, szczególnie internautów, władza w końcu staje się asertywna.

Ja się co do potrzeby nauki humanistycznych idei całkowicie się z tobą zgadzam. Tylko powiedz, kto tego ma uczyć? Przecież 80% humanistycznych akademików to są dopiero kamieniołomy. Oni pracują wyłącznie kilofami i młotami.

A twoje słowa o płaceniu lekarzowi - opiekunowi rodziny, wtedy, gdy wszyscy zdrowi, co było idee fixe mojego taty, bardzo precyzyjnie wyłożyłem gdzieś w komentarzach. Nawet prowadziłem sondę wśród znajomych doktorów, którzy chóralnie stwierdzili, że 500 zł miesięcznie od typowej rodziny to stanowczo za mało (w moim systemie pacjenci płacą regularnie lekarzowi rodzinnemu,mając go potencjalnie do dyspozycji 7 dni/tyg. i 24h/dobę i jednocześnie nie płacą zdrowotnego ZUSowi0.

Przy okazji wymyśliłem na szybko taką usługę   -   "DrUber". Nazwę się zmodyfikuje, bo z Uberem nie chcę wchodzić w układy. W każdym razie lekarz z systemu na telefon (jak taksówka).

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

25-06-2019 [14:58] - Ryszard Surmacz | Link:

Nie jestem pewny, ale system zapłaty za zdrowego pacjenta funkcjonuje chyba w Japonii i Chinach. To zupełnie inne myślenie, które przestawia lekarskie mózgi na inny wymiar. Wówczas to zdrowie, a nie choroba zaczyna być w cenie. I o to chodzi. Trzeba odważyć się dać krok. Żadne gmyranie w dotychczasowym systemie nie przyniesie żadnych zmian. To Hitler otworzył furtkę eksperymentu (mówi się też o medycynie tzw. rokefelerowskiej) i dopóki tego przecieku się nie zamknie, będzie żył - tak czy siak.

Mój zdolny kuzyn założył sobie takie pogotowie na dzień i na noc. Chłop omal; nie wykorkował. To się nie sprawdza. Problem leży w mentalności nowoczesnych/europejskich Polaków. To prawdziwa plaga. Zmienić ją może tylko radykalna zmiana systemu i przestawienie się na inną konstelację. Humaniści jeszcze są. Ale jest ich coraz mniej. Sprowadzenie "księży", też nic nie da, bo szybko się dogadają i będzie, jak było. Każdy rząd i każdy minister zdrowia staje przed ścianą płaczu. Czekamy więc na przewrót na Zachodzie.
Dzisiaj usłyszałem, że usługi w Polsce muszą być przystosowane dla powolnych umrzyków. No to jest kapitulacja!! A więc po co to wszystko?

Obrazek użytkownika jazgdyni

26-06-2019 [09:02] - jazgdyni | Link:

W końcu pojąłem, co ty rozumiesz używając określenia "humaniści".
I chętnie się pod tym podpiszę. Jeżeli dobrze rozumiem - humaniści to kultura i etyka. Wzór dla innych.

Lecz przypomnę, że dialog w tym temacie rozpoczęliśmy w stosunku - inżynierowie versus humaniści. I w moim przypadku chodziło wyłącznie o wykształcone mentalnościowe podejście do świata. W całym potężnym obszarze nauki wyraźnie wyodrębnia się nauki ścisłe. Więcej -uczy się dzieci od maleńkości w szkołach matematyki,fizyki, czy chemii. I to własnie trzymanie się nauk ścisłych, podbudowanych żelazną logiką tworzy się inżyniera. No dobrze... inżynier o wiele częściej, biorąc twoje pojmowanie, jest człowiekiem kulturalnym i wysoce etycznym. A to przeczy zastosowanej początkowo dychotomii - i. vs h.

Może ta dywagacja, pokazująca konieczność uściślania, da ci obraz inżynierskości.

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

26-06-2019 [12:24] - Ryszard Surmacz | Link:

Witam!
W tym, co piszesz, nie czuję sprzeczności.
Humaniści to nie jest ta grupa gnojków, którzy psują cały najlepszy dorobek kulturowy i demokratyczny świata, lecz ci, którzy, wyczuwają ścieżkę,która prowadzi pomiędzy tym co konieczne dla ludzkiego istnienia a tym, co maksymalnie możliwe dla wysubtelnienia człowieczeństwa. Czyli jest to ścieżka pomiędzy niebem a ziemią, na której humanistyka wyznaczyła zadanie: oderwanie się od postaci zwierzęcej i możliwe najbliższe zbliżenie się do postaci boskiej. Przy czym powrót do postaci zwierzęcej (świni) podlega swoistemu przyciąganiu (ziemskiemu) i nie wymaga wysiłku. Natomiast na drodze w kierunku boskim przeszkadza nam system trawienny i konieczność pracy. Pokonanie tej przeszkody wymaga od człowieka nie lada wysiłku. Kołem napędowym tego wysiłku jest kultura, którą człowiek wypracował, i bez używania której nie jest w stanie podporządkować sobie świata, który stoi mu na przeszkodzie. Kultura jest historią ludzkiego wysiłku. Inżynier jest konstruktorem technicznym tej konstrukcji. Będzie wówczas  dobrym inżynierem, gdy przed studiami technicznymi przyswoi sobie formację humanistyczną. Tak, jak było w II RP. Wówczas wykształcenie mentalnościowe humanistów i inżynierów nie jest sprzeczne.

Zgadzam się z Tobą, że inżynier dziś częściej bywa osobą bardziej etyczną i kulturalną, niż źle wykształcony lub zdegenerowany humanista. Te dwie postaci, jeżeli mają zdrową formację, są nierozłączne i wzajemnie się uzupełniające. Tak przynajmniej miało być przed wojną i w wielu przypadkach tak było. Dziś technologia oderwała się i oderwała człowieka od jego niezbędnego minimum kulturowego i leci w nieznanym kierunku - czyli nikt nie wie dokąd i jak to się skończy.
To takie dopowiedzenie. Tak to widzę. Pozdrawiam

Obrazek użytkownika jazgdyni

27-06-2019 [07:58] - jazgdyni | Link:

Zwróciłem uwagę na fakt, który podałeś, gdyż to nurtuje mnie już od dłuższego czasu. To "konieczność pracy". Tak, jak to dzisiaj jest zorganizowane, a co więcej, mentalnie zaszczepione, jako jeden z filarów prawidłowego życia, to konieczność pracy, bardzo często bez specjalnego wyboru, co po prawdzie jest ordynarnym wyzyskiem i to na dwóch poziomach: pracodawcy i państwa.
Praca powinna być świadomie i dobrowolnie podjętą aktywnością. Bzdurą dzisiaj jest mówienie, że gospodarka się zawali. To kłamstwo. Już więcej ludzi pracuje usługach, niż w produkcji. A i prace rolników zelżały poważnie.
Tylko że manipulowanie umysłami wprowadza nieustanną pogoń za pieniądzem i cały ten wyścig szczurów.

Pozdrawiam