Toczy się już od dawna. W mediach, internecie, na estradach, w kinach, teatrach, na tęczowych paradach…
Wojna hybrydowa. Tym terminem określa się strategię wojenną łączącą konwencjonalne działania militarne z nietypową działalnością dywersyjną; a wszystko to dla osiągnięcia zamierzonych celów politycznych. Bez oficjalnego wypowiedzenia wojny podejmowane są wobec przeciwnika wrogie akcje terrorystyczne i przestępcze, w tym cybernetyczny i gospodarczy sabotaż. Rozpowszechnia się społeczno-kulturowe i historyczne kłamstwa, na masową skalę inicjuje psychologiczną nagonkę trolli. Szerzona jest zmyślna dezinformacja i nachalna propaganda. Wszelkie zaburzenia w funkcjonowaniu państwa spowodowane takimi działaniami i zastraszanie/demoralizowanie/ogłupianie (w tym nawoływanie do powstania przeciw legalnej władzy) mają osłabić morale obywateli... I to działa!
Ludzie rozumni wczytujący się w ww. definicję zauważą od razu, że wojna hybrydowa trwa u nas już od dawna. Nasi przodkowie zdawali sobie sprawę ze znaczenia tożsamości narodowej i stanowczo sprzeciwiali się germanizacji czy rusyfikacji swych dzieci; jestem pewien, że współczesna, samobójcza „europeizacja” Polaków wielce by ich zdumiała! Wojny, zabory i prześladowania nie były w stanie pozbawić nas polskich korzeni i zburzyć świata odwiecznych wartości. Popatrzmy choćby na metamorfozę ludzi sztuki, niegdyś awangardy polskiego patriotyzmu. Kosmopolityczna „nowoczesność” zaczadziła dziś (w znakomitej większości!) nasz artystyczny mainstream. „Bogoojczyźniany” repertuar nie ma wstępu na najważniejsze festiwale i listy przebojów. Z internetu usuwane są („za mowę nienawiści”) piosenki ostrzegające np. przed islamizacją Europy. Dzisiejsi „szołbiznesowi” celebryci to bezrefleksyjni „pożyteczni idioci” (lub co gorsza ludzie sprzedajni), którzy pod hasłami „wolności, równości i tolerancji wszelakiej” płyną w głównym nurcie.I pociągają za sobą nieświadome niebezpieczeństwa lemingi. Nikt już nie słucha ostrzeżeń przed wodospadem czyhającym za kolejnym Zakrętem Historii…
(felieton „Sieci” z 17.06.br)
Podsumowanie:
Nie wiem, jak długo jeszcze trwał będzie marazm rządu dobrej zmiany w kreowaniu pop-kulturowej odpowiedzi na medialną inwazję lewackiego artystycznego mainstreamu. Gadające głowy już nie wystarczą: tu potrzebny jest kompleksowy program KULTURA+. W XIX wieku polscy giganci sztuki: Chopin, Paderewski, Siemiradzki, Sienkiewicz i in. bez kompleksów podbijali świat. Jeśli nie odzyskamy artystycznej tożsamości to Dziedzictwem Narodowym, jakie pozostanie po XXIw. będzie wtórna twórczość gwiazdek Polsatu i przeboje Zenka Martyniuka...
Nie od dziś wiadomo, że tzw. rozrywka ma obecnie decydujący wpływ na kształtowanie nie tylko gustów, na edukację kulturową i historyczną, ale przede wszystkim na formatowanie świata wartości i poglądów politycznych społeczeństwa, a zwłaszcza jego młodego pokolenia.
Wiedzą o tym Amerykanie, Niemcy i Rosjanie, nagrywając własne, filmowe wersje swej historii. Wie o tym doskonale nasza totalna opozycja, która już wcześniej wychowała sobie całą stajnię oddanych artystów-celebrytów. Przy każdej okazji (często nawet za pieniądze misyjnych mediów czy MKiDN) – ludzie sztuki pretendujący do miana prawdziwych „europejczyków” - walą w patriotyczno-bogoojczyźnianą Polskę ze swych wszystkich artystycznych „katiusz”.
Kupienie ich przychylności nie wchodzi w grę; oni z radością wystąpią w znienawidzonej, reżimowej telewizji, wezmą za to dużą kasę – a i tak w odpowiedniej chwili wbiją „brutusowy sztylet” w plecy „obciachowo-moherowej” władzy (vide: juror i artysta Tomasz Lipiński podczas ostatniego Festiwalu w Opolu).
Trzy kolejne filmy wspierające totalną opozycję przed najważniejszymi wyborami samorządowymi (Smarzowski z „Klerem”, Sekielscy z „Tylko nie mów nikomu” i głośno zapowiadana „Polityka” Vegi) nie są przypadkiem. Te konsekwentnie produkowane „dzieła z przesłaniem” mają skutecznie zaorać świat wartości konserwatywnych przeciwników Koalicji Europejskiej, zohydzić wiarę i obrzydzić/ośmieszyć przeciwników politycznych. A przy okazji wesprzeć genderowe, tęczowe „marsze równości”, bezwstydnie demoralizujące dzieci i młodzież.
Na pohybel znienawidzonej prawicy rechoczą dziś kabarety, skandalizują teatry, ujadają zadaniowani żurnaliści… A w opanowanym w 70% przez lewactwo internecie (Google, FB) wycina się za „mowę nienawiści” patriotyczny, polski repertuar (ostatnio znikła piosenka „Stop islamizacji Europy” patriotycznego rapera Bastiego).
Skoro obce siły „cenzurują” nam twórców a krajowy mainstream skazuje na ostracyzm „za polskość to normalność” (vide: nagonka na Zofię Klepacką za sprzeciw wobec seksualizacji dzieci przez aktywistów LGBT) – to wkrótce już Polska o jaką walczyli i ginęli nasi przodkowie nie będzie nikomu potrzebna.
Wg najnowszych badań Pew Research Center laicyzacja polskiej młodzieży postępuje najszybciej na świecie!
PS Polecam uwadze Państwa mój najnowszy utwór pt. „TATUAŻ”. Zakładam, że bardzo potrzebny dla obrony dobrego imienia Polski na międzynarodowym forum. Z góry przepraszam za mało wypasiony „teledysk”, ale nie mogę znaleźć w kraju sponsora na atrakcyjne opowiedzenie światu prawdziwej historii „German Death Camps”. Nie to, żebym nie próbował szukać…
TATUAŻ:
https://www.youtube.com/watch?v=VppaPItKlJA
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9064
"Nie wiem, jak długo jeszcze trwał będzie marazm rządu dobrej zmiany w kreowaniu pop-kulturowej odpowiedzi na medialną inwazję lewackiego artystycznego mainstreamu."
Aż chciałoby się zapytać - a skąd przekonanie, że jest wola odpowiedzi?
Jedna strona deklarowała "zakopanie Polski w UE po sam czubek głowy", druga mówi o imitacji Zachodu "pod każdym względem".
Więc ja w tą wolę ośmielam się powątpiewać, a już w kontekście wpływów naszego wielkiego sojusznika mniejszego wątpię całkiem zdecydowanie.
Warto zauważyć, że dotychczasowe większe czy mniejsze istotne inicjatywy - od Marszu Niepodległości przez Różaniec do Granic aż choćby do obrony pomnika katyńskiego - były całkowicie oddolne. Na moje więc oko końca marazmu "ni ma i nie będzie", chciałbym się oczywiście mylić.
Z Bogiem samym ma to niewiele wspólnego, bo jakież może mieć znaczenie, czy czci się Go stając powiedzmy na jednej nodze albo w rozkroku i np. kręcąc kołowrotkiem z narysowanymi zdrowaśkami (taki mały eklektyzm religijny). Ze trzy lata temu ksiądz chodząc po kolędzie próbował leczyć matkę przykładaniem rąk i modlitwami w jakimś dziwnym języku. Potem strzepnął ręce jak szaman z Afryki i powiedział "zrobione". Potem zaanonsował klub modlitwy uzdrawiającej w swojej parafii i wyliczył wszystkie masowe cudowne uleczenia. W tym roku po kolędzie wyglądało, że mu jeszcze nie przeszło. Nawet mnie próbował z czegoś uleczyć nakładaniem rąk. Jakoś nie wypadało mi przywracać go swoim laickim natręctwem do rzeczywistości, więc dałem sobie święty spokój. Niech sobie tam wierzy w co chce. :)
W zasadzie to chciałem przez powyższe powiedzieć, że w przypadku komunikacji człowieka z Bogiem różne podejścia inżynierskie kompletnie szwankują. Czyli te techniczne mudry, znane sposoby, metody, kruczki i procedury. Chciałem i nawet to napisałem, ale musiałem w końcu skasować z powodu najścia delikwenta. Jeszcze mi przepalił spodnie, bo mu się przesuszony pet rozsypał na kołki :)
Co zaś do wojny hybrydowej, to ona trwa także na polu religii. Owe naciski w kierunku uznania przez katolików koncepcji judeo-chrześcijaństwa nie biorą się znikąd. Plan jest taki, żeby jak najbardziej rozwodnić wrogą koncepcję bzdurami i ją osłabić. Wykorzystywane są do tego wszelkie sposoby, nawet takie, żeby ośmieszyć Chrystusa poprzez podekscytowanie różnych "brauno-korwinów" potencjalną koronacją. Proszę zauważyć, że dzieje się to regularnie od lat 90-tych, kiedy nie było jeszcze widać obecnego zagrożenia wojną cywilizacji i ideologii. Czyli jest to cyniczna instrumentalizacja pewnej koncepcji politycznej pewnej koterii, bo nadarzyła się okazja i tyle.....
No bo przyjrzyjmy się temu z praktycznego i logicznego punktu widzenia. Koronujemy i co niby z tego ma wynikać? Siedzimy i opływamy w dostatki? Moc truchleje i czmycha? O takiego. Owa moc, która śmie Chrystusa nazywać s-synem akurat się nas nie przelęknie, choćby nawet każdy Polak miał wytatuowany katechizm na plecach. Z logicznego punktu widzenia mamy więc, zamiast zabezpieczających naszą egzystencję działań, dziwny "dialog" z nimi, polegający głównie na tym, że a) mamy niby jednego Boga, tyle że b) nasz jest s-synem. Głuchy telefon albo lepiej pomidor. No to taki dialog do niczego dobrego nie doprowadzi. Fałsz jest zaszyty w założeniu. Bez pracy własnej u podstaw i wysiłku włożonego w odtworzenie tkanki narodowej, stworzenia własnej ugruntowanej na polskości (a nie na papierze) inteligencji oraz elity, żaden Archanioł na białym koniu nie przybędzie i nie będzie nas przed nikim bronił, ani za nas odbębniał dziesięciny. Trzeba podchodzić do problemów realnie, a nie romantycznie. I właśnie to, co powiedziałem wyżej - do problemów realnego świata należy najlepiej zastosować podejście inżynierskie, bo jest weryfikowalne i nadaje się do sterowania procesami, ale do spraw boskich już tak się nie da. Nawet procedura przejścia na msze trydenckie w każdej parafii nie jest czymś takim. Trzeba jednak coś robić, działać, ale rozsądnie i z jakimś planem. I przede wszystkim nie mieszać przy tym porządków: ludzkiego z transcendentalnym (to Kant).
Pozdrawiam.
PS: Co Pan sądzi o takim rytmie do ballad? https://www.youtube.com/…
Obrazek jest boski :)
https://www.youtube.com/…
Ludzie lubią być zaskakiwani, na przykład czekać na refren, dostawać basowego kopa albo konsumować soczystego dropa. To można oczywiście poprawić i dać bardziej żywe instrumenty. No ale tobie tylko ta zapiekła zawiść w głowie :/
A zawieść to bije z tekstu blogera o to że Albano z Romina Power - tak się chyba to to nazywa - stali się współtwórcami narodowego wymiaru rozrywki polskiej.
Narodowy wymiar to bon mot Prezesa Kurskiego, jakby nie patrzeć wykonawcy teorii Prezesa Partii o kształtowaniu ducha narodowego.
A skoro Prezes Partii wyraził pogląd, że kotlet schabowy panierowany odpowiada jego gustowi to marny los tych, którym bardziej gicz wołowa lub eskalopki jagnięce smakują..
Czyli jedyny ratunek by sobie Pan Piosenkarz podreperował konto to wsłuchanie się w tęsknoty kulinarne obu Prezesów, komponowanie do kotleta to gwarancja świetlanej przyszłości Pana Piosenkarza w nadchodzących czasach.
To co mamy to ewidentnie odgórnie sterowany proces inżynierii społecznej na wielką skalę, wsparty równie wielkimi funduszami z jednej strony i bardziej bądź mniej jawnym przyzwoleniem władz z drugiej. Z naturalnością ma to tyle wspólnego co Grodzka z kobietą.
Proszę bardzo kilka cennych cytatów:
"Cóż gorszego może spotkać istotę ludzką jak dręcząca myśl, że Bóg jest nieskończoną ciemnością.... Aby się od tego wyzwolić, biczownicy wylegają na drogi zadając sobie cierpienie, spływając krwią i błagając Boga, aby stał się światłem i bytem. Pobożność nasza jest krzykliwa i mroczna, inaczej niżeli w czasach świętego Franciszka, który uczył ludzi, jak należy się cieszyć słońcem, kwiatem i podmuchami wiatru.... Któż dzisiaj, spoglądając w niebo, odczuwa radość z powodu blasku gwiazd albo kształtu chmury? Któż odnajduje przyjemność w barwach ukwieconej łąki? Któż wreszcie dotykając kory drzewa odczuwa miły dreszczyk obcowania z dziełem bożym? W zaduchu skwierczących pochodni, pośród dymu kadzideł, w obliczu Wszechmocnego, który czuwa na ołtarzach - bijemy czołem w kamienne posadzki naszych świątyń. Wywrzaskujemy nasze grzechy, bo się nam wydaje, że nazywając nasze czyny - uwalniamy się od ich ciężaru."
"Byli więc jednomyślni, nie pojmując krzywdy, jaką wyrządzają. Scedowali swoje sumienia na stado, jak barany, jak capy przeklęte. I nikt wśród nich nie pomyślał nawet, że nie ma w świecie bardziej tyrańskiej tyranii niż jednomyślność, nie ma głupszej głupoty niż jednomyślność! (...) Pragnienie jednomyślności – odpowiadałem wtedy – wydaje się silniejsze niż pragnienie prawdy. Bo nie z prawdy czerpiemy poczucie naszego bezpieczeństwa, ale ze wspólnoty"