Spotkanie

Zastanawiałam się kiedyś co jest dla mnie wartością podstawową, praktykowaną że tak powiem odruchowo. Nie mam wątpliwości- jest to lojalność. Byłabym doskonałą ofiarą syndromu sztokholmskiego. Na szczęście ( czy nieszczęście) nikt już nie zechce mnie porwać, nawet za dopłatą, więc nie mam powodu do zmartwień

Wiele, wiele lat temu ( a mieszkałam wtedy sama) zagapiłam się wracając z nocnego spaceru. Gdy otworzyłam drzwi, ukrywający się na schodach mężczyzna wepchnął mnie do mieszkania. Zabrał mi klucze, zamknął drzwi i pogasił światła. Wyraźnie czegoś się bał, albo przed kimś uciekał.  Choć był duży i barczysty i miał na skórze tatuaże symbolizujące połowę kodeksu karnego, nie wyglądał na prześladowcę, raczej na ofiarę.
Przy zgaszonym świetle łapczywie pożarł przeznaczoną dla psów kiełbasę, którą samowolnie wyciągnął  z mojej lodówki i bezceremonialnie władował się na mój tapczan.
Zaczął niemrawo namawiać mnie do czynności seksualnych, ale zanim zdążyłam wyrazić dezaprobatę, już spał.
Skulony w embrionalnej pozycji, z zaciśniętymi jak dziecko pięściami.
Bez trudu mogłam wyjść z mieszkania, gdyż choć miał moje klucze w kieszeni, drzwi otwierały się od środka bez klucza. Zamiast tego przykryłam go kocem i zajęłam się jakąś  lekturą.
Około 5 nad ranem pod naszym domem zatrzymał się radiowóz milicyjny. Zamiast ucieszyć się, że pomoc jest blisko, przestraszyłam się, że to jego właśnie szukają.

Obudziłam nieproszonego gościa o 8. Na przykrytym obrusem stole czekało śniadanie. Pachniała kawa.  Bez obaw podałam srebrne łyżeczki.
Wbrew temu, o co się mnie  podejrzewa, nie jestem estetką. Bez obrzydzenia mogę zjeść śledzia z gazety. (śledź na gazecie był w moim rodzinnym  domu  symbolem dna upadku). Tym razem odruchowo wszystko zrobiłam comme il faut. Jakby mnie odwiedził ambasador francuski.

„Za godzinę jadę nad Zalew. Nie byliśmy umówieni więc nie zarezerwowałam dla ciebie miejsca na łódce”- powiedziałam bez cienia ironii.
Rozmawialiśmy przy śniadaniu – jak trzeba- o żeglarstwie i pogodzie. Z zażenowaniem oddał mi klucze. Na pożegnanie cmoknął mnie nieporadnie w rękę i powiedział: ”jakby co, zawsze możesz na mnie liczyć”. Oczywiście nigdy go już nie spotkałam.

Po jego wyjściu zastanawiałam się:- cóż to u licha było?  Nie był to napad - choć facet wtargnął do mieszkania wbrew mojej woli, ani przemoc- przecież nic mi nie zrobił, ani rabunek- bez pozwolenia zjadł tylko kiełbasę przeznaczoną dla bezdomnych psów.
Dlaczego nie uciekłam ani nie zawołałam milicjantów?  Gdy spał bezbronny, zadziałał u mnie niewątpliwie atawistyczny mechanizm staropolskiej gościnności( „jeśli wszedłeś w progi moje, włos ci z głowy spaść nie może”).
Dlaczego on jednak  nie próbował na przykład zabrać mi pieniędzy? .

Zaliczyłam wydarzenie do kategorii niespodziewanych spotkań i się uspokoiłam.
Jakby  nazwać  - oznaczało zrozumieć.

Zupełnie przypadkowe spotkanie ludzi jest dla mnie czymś przedziwnym. Jest jak punkt potrójny w przemianie fazowej. Nic nie jest określone do końca, wydarzenia mogą się potoczyć w zupełnie niespodziewaną stronę.

Bardzo chętnie takim fenomenem zajmują się literatura i film.
Na przykład dwóch więźniów skutych łańcuchem ucieka razem przez bagniste tereny. Albo jeniec i strażnik wędrują razem przez wysokie góry. Wytwarza się między nimi szczególna więź. Po pewnym czasie strażnik nie jest w stanie strzelić do jeńca, a jeniec nie potrafi zostawić go samego w krytycznym położeniu.

Zupełnie inaczej ta klasyczna konfrontacja ludzi z przeciwnych biegunów przebiega w filmie Polańskiego „Cul de Sac” ( polski tytuł „Matnia” ). Może dlatego, że gra toczy się między trzema osobami. (Troje to już tłum) Dwóch brutalnych, prymitywnych bandytów, uciekających po nieudanym napadzie,  terroryzuje niedobraną parę mieszkającą w odludnym zamku. Idzie im to o tyle łatwiej, że para ta toczyła przed przybyciem gangsterów swoją własną grę. Jest również nieoczekiwany zwrot- w obecności niespodziewanych gości, gangster Dickie wciela się z powodzeniem w służącego.

Najciekawsze są spotkania ludzi ze środowisk pozostających  w konflikcie kulturowym czy społecznym. Spotkania wymagające łamania zasad, tabu i konwencji, które w zwykłych okolicznościach działają jak gorset utrzymujący w pionie ludzką mezogleję.

Powiedziałabym, że konwencje są formą harmonii przedustawnej, dzięki której monadyczne ludzkie jednostki pozornie się komunikują.

Czym jest miłość jak nie odrzuceniem na chwilę monadycznego gorsetu? Romeo i Julia, Abelard i Heloiza, Waldemar i Stefania  to dokładnie ta sama historia. Jeżeli śmiejemy się z „Trędowatej” ( trzeba mieć serce z kamienia, żeby się nie śmiać- jak mówi mój ulubiony komentator) to dlatego, że przez niezręczność autorki nie rozpoznajemy w Stefci Heloizy.

Denis de Rougemont w swojej słynnej książce „Miłość a świat kultury zachodniej”  podaje dwie  podstawowe cechy miłości romantycznej, która jest wzorcem miłości w  naszej kulturze. Jest to miłość niezrealizowana, miłość niemożliwa ( czy wyobrażamy  sobie Julię cerującą skarpetki?)  oraz miłość w tajemniczy, głęboki sposób związana ze śmiercią.
Przeczuwa ten głęboki związek Miłosz pisząc: „miłość to jest popatrzeć na siebie, tak jak się patrzy na obce nam rzeczy”.

Trzeba zrozumieć, że istnienie bezwzględnego tabu kulturowego czy moralnego jest warunkiem koniecznym tak rozumianej miłości. Można przełamywać coś, co jest sztywne.
W błocie można się tylko zanurzyć.

Moment porozumienia jest bardzo kruchy i ulotny. Dlatego jedna i druga strona muszą odrzucić swoje uprzedzenia i nawyki jak niepotrzebne szaty.
Czy konieczny jest jednak między nimi nagi miecz?

Myślę, że tak inaczej zamiast spotkania mamy banalną historię panienki z dobrego domu, która zapomniała się na sianie ze stajennym.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika katamaraz

23-11-2011 [09:47] - katamaraz (niezweryfikowany) | Link:

Po przeczytaniu mam taką pokusę: zaczaić się i wkraść. Za kiełbasą nie przepadam, chyba, że sam zrobię, ale przy kawie chętnie porozmawiałbym z Panią! Jest pewien kłopot: nie mam tatuaży!!!

Obrazek użytkownika izabela

23-11-2011 [10:02] - izabela | Link:

Tatuaże nie są warunkiem koniecznym:)

Obrazek użytkownika katamaraz

23-11-2011 [13:00] - katamaraz (niezweryfikowany) | Link:

Podpuściłem Panią z tymi tatuażami, bo tatuaż to jest coś wyryte-trudne do starcia-widoczne, a ja mam tatuaż-poglądy niewidoczne i też trudne do starcia. Jeśli Pani nie podoba się moja "zaczepka"-proszę napisać. Wysmarowałem swoją myśl, gdy przeczytałem Pani tekst. Pozdrawiam!!!

Obrazek użytkownika izabela

23-11-2011 [13:13] - izabela | Link:

Ależ bardzo mi się podoba. To był taki żarcik. Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika katamaraz

23-11-2011 [13:43] - katamaraz (niezweryfikowany) | Link:

Ale czy wycofać się? Czy napisać jeszcze "coś"?

Obrazek użytkownika izabela

23-11-2011 [15:26] - izabela | Link:

Bardzo proszę:):)

Obrazek użytkownika Gość

23-11-2011 [09:55] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Jeżeli przywłaszczył sobie srebrną zastawę to był to niewątpliwie Jean Valjean, najsłynniejszy galernik świata. A Julia? Cóż, Julia miała coś ze czternaście wiosen w wigilię swej śmierci.

Obrazek użytkownika izabela

23-11-2011 [12:35] - izabela | Link:

W tym rzecz, że nie przywłaszczył. A Julia? Wolała umrzeć niż cerować skarpetki.

Obrazek użytkownika Gość

23-11-2011 [15:49] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Powiedzieć że był niepocieszony to daleko posunięty eufemizm. Już się chłopina cieszył się że chwycił trop Jeana! Pies pozostanie psem i posadzenie go za biurkiem przed komputerem tego nie zmieni.
Co do Julii mam podobne spostrzeżenia. Te które znałem prędzej by zabiły Romea za kawałek dorsza (w cenie 8,50) o cerowaniu skarpetek nie wspominając.

Obrazek użytkownika IW

23-11-2011 [14:12] - IW (niezweryfikowany) | Link:

"Miłośc romantyczna - miłość niezrealizowana, miłość niemożliwa, miłość w głęboki i tajemniczy sposób powiązana ze śmiercią...." w realnym życiu jest przekleństwem albo darem....
Przekleństwem jest wtedy, kiedy bycie razem w sensie fizycznym, dla jednej lub obu stron jest podstawową, nieusuwalną potrzebą egzystencjalną (Waldemar i Stefania). Jest darem, wtedy, kiedy staje się możliwe przekroczenie tej zasady. Spotkanie z Innym może stać się wówczas spotkaniem z Absolutem, z Sacrum (Abelard i Heloiza)...
Ale, żeby nie bylo zbyt wzniośle, to jeszcze dodam, że skarpetki i tak trzeba prać...(żart).
No i na koniec podziękowania dla IBF za przepiękny tekst.

Obrazek użytkownika sigma

23-11-2011 [15:10] - sigma | Link:

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
/ Mark Twain/
Skoro ulubiony komentator tak twierdzi, to tak musi być. 
Im dalej w las, tym dłuższe cienie rzucają nie tylko nasze uczynki, ale i nie-uczynki. Dobrze, że nie wezwałaś milicji. 

Obrazek użytkownika Kilroy

23-11-2011 [18:24] - Kilroy (niezweryfikowany) | Link:

Przewaznie tylko ta jedna strona musi odrzucic swoje uprzedzenia i wtedy nagi miecz jest rowniez odrzucony. Wystarczy nagi dyszel i zamiast zwyklego spotkania mamy niebanalna historie panienki z dobrego domu ktora zostala zaprzagnieta przez stajennego.

Obrazek użytkownika izabela

23-11-2011 [23:05] - izabela | Link:

Oj znam takie historie niebanalne:)

Obrazek użytkownika Gość

23-11-2011 [18:42] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

"Moment porozumienia jest bardzo kruchy i ulotny. Dlatego jedna i druga strona muszą odrzucić swoje uprzedzenia i nawyki jak niepotrzebne szaty.
Czy konieczny jest jednak między nimi nagi miecz?"
bardzo ciekawy strumień "mysli"... miło wejść do tej rzeki i popływac z Toba - z nurtem....

Obrazek użytkownika izabela

23-11-2011 [23:04] - izabela | Link:

Czuję się zaszczycona:)

Obrazek użytkownika MW

23-11-2011 [18:43] - MW (niezweryfikowany) | Link:

To dopiero jest piękne... choć puenta jest okrutna. Mógłbym, swoim przyczynkarskim zwyczajem, podzielić się - jak sądzę - równie ciekawą opowieścią, również z udziałem kryminalisty (choć bez propozycji seksualnej z jego strony), ale nie wiem, czy umiałbym ją równie filmowo przekazać. Chodzi też o, dość irracjonalny (?), odruch lojalności. Lojalności wobec człowieka, który chciał mnie zabić. Więc sytuacja dużo ostrzejsza, inna. Ale też mająca bardzo silne podobieństwa z opisaną. Dodam jeszcze, że rolę wykwintnego śniadania pełnił papieros palony w nocy, a człowiek ów był chory psychicznie (zdrowemu byłoby trudniej wybaczyć). Wiąże się to też z głębokim, ulotnym, porozumieniem z kobietą (bez gorsetu).

Założę się, że ten, kto spróbował wyobrazić sobie tę historię, wyobraził sobie ją błędnie. Od głębi jednak niebezpiecznie blisko do płycizny (każdy kajakarz to wie), a od męskiej prozy, do pozerstwa (np. Hemingway, z jego krótkimi zdaniami, tylko kilkakrotnie pozerstwa uniknął, moim zdaniem). Tak więc nie będę tego teraz opisywał, również z innych powodów. Może kiedyś, w przetworzonej formie.

Kolejny przypis - nazwanie może być też terapią, w dość łagodnych przypadkach. Czasem wystarczy tylko jedno słowo-klucz (no, może kilka). Coś jak klucz deszyfrujący. Choć przy takim (życiowym) deszyfrowaniu, nie sposób uniknąć straty informacji. (Czy informatyk może porozumieć się "duchowo" z fizykiem? Na głębszym poziomie - jak najbardziej, wg. mnie. Gorzej z biologami, oni mają kompletnie wywalone i nie potrafią, z reguły, dodać 0 + 1, a dalej jest jeszcze gorzej. Np. terminy w rodzaju "szeroka amplituda ekologiczna", nie mające absolutnie nic wspólnego z żadną amplitudą, wywołują u mnie ból zębów. Zastrzeżenie 1. Znam wybitnego informatyka i biologa w jednym, w ogóle - znam kilku mądrych biologów. Zastrzeżenie 2. Literacką hiperbolę, parabolę, elipsę, i co tam jeszcze, toleruję, a nawet lubię.)

Teraz biorę na kanwę romantyzm. Pewna moja Dulcynea spytała mnie: "M, a czy ty masz duszę ro-mantyka?" Nie muszę chyba tłumaczyć, że każda odpowiedź jest zła (więc nic nie odpowiedziałem). Czy ktoś słyszał bardziej sztampowe, konwencjonalne pytanie? I to w takiej sytuacji... A ja myślałem... Dlatego właśnie Breugel jest blisko istoty rzeczy, że wprowadza element groteski. Mało kto wprowadził go równie umiejętnie. [Z perspektywy czasu sądzę, że dla owej damy, romantyk to ten, co parzy się w płatkach róż, a nie-romantyk - bez płatków. Sprawa jest arcyboleśnie prosta, jak powiedział Wielki bul-bul-bul Hydrolog.]

Po tych wyznaniach i dygresjach, dochodzę do ostatecznego pytania - czym jest Prawda? Kiedyś sądziłem, że jesteśmy świadkami li tylko kolejnych odsłon, zmian scenografii, a kamienia z napisem "Prawda", nigdy nie zobaczymy, nie istnieje obiektywne przesłanie. Więc jedyną prawdą jest relatywizm. (Logika nakazuje istnienie *jakiejś* prawdy, a od logiki trudno mi się było wyzwolić, choć próbowałem.) Później jednak, starałem się zbudować fundamenty, tak, aby dojść do skały. (Znane są też tzw. fundamenty zawieszone, nie docierające do żadnego nośnego podłoża.) Czy mi się udało? Piłatowskie pytanie - mimo wysiłków Arystotelesa - wciąż dźwięczy mi w uszach.

Obrazek użytkownika izabela

23-11-2011 [23:03] - izabela | Link:

Dziękuję MW. Wydaje mi się, że mnie rozumiesz choć dzieli nas kilka pokoleń ( zależy jak liczyć). Czy IW to twoja mutacja? Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika MW

24-11-2011 [00:05] - MW (niezweryfikowany) | Link:

Mam pewność, że rozumiem (wszystko - od początku do końca). A ja, jak wiesz, bardzo niewielu rzeczy jestem pewny. Pewne sprawy są uniwersalne - np. te. Tutaj zmiana scenografii niczego tak na prawdę nie zmienia. Zaledwie "wydaje Ci się", bo może nie potrafię się wyrażać tak klarownie jak Ty, a czasami nie chcę. Dokonałem pewnej transformacji (tematu), bo uważam, że nie ma sensu pisać raz jeszcze (opisywać) czegoś, co jest dobrze (a nawet doskonale) napisane. Trzeba coś wnieść (Ty to robisz). Dlatego nie znoszę krytyki literackiej. Wykonałem też dość znaczne przeskoki myślowe (świadomie). Bo dążę do tego, żeby moje komentarze nie przytłaczały (objętością) Twoich wpisów. Trzeba znać miarę. To kolejny zarzut do krytyki literackiej. [Poeta napisze 12 wersów, eunuchy literackie dorabiają do tego 1200. To tak jak z żartem. Albo się kuma albo nie. Tłumaczenie (z polskiego na polski) zwykle zabija dowcip i poezję.] Kolejna sprawa - ubarwiam moje wywody humorem, troszkę "banalizującym", ale staram się nie tracić drugiego dna spod stóp. Ale wracając - naprawdę rozumiem. Podobno ci, którzy to rozumieją, nazywają się poetami. (Nie mam na myśli wierszopisów, czy ludzi chodzących w śmiesznych płaszczach, choć i oni poetami bywają.) Czytając Twój wpis miałem wrażenie spotkania. To właśnie najbardziej lubię w czytaniu.

Tak, "IW" to mutacja "MW". A MW to mutacja IW.

Czas iść spać, bo Ikary spadają, a na mnie czeka pług. Załączam serdeczności.

PS. Piłatem była pewna...

Obrazek użytkownika Irvandir

24-11-2011 [23:47] - Irvandir (niezweryfikowany) | Link:

Mimo, że tekst piękny, mnie wciąż kołacze się po głowie pytanie - za ile lat nikt go nie zrozumie? P. Hartman wywalił z programu filozofii dla liceum Leibniza, bo nie był biedak materialistą, a nawet ateistą. Dookoła mamy komunikowanie pozorne, tyle że bez żadnych konwencji typu savoir vivre, a także bez żadnej harmonii. Może jednak wyglądają jakieś nieśmiałe kiełki spod tej skorupy - ruch kibicowski (też miewają tatuaże), łańcuszek ludzi przekazujących sobie przeczytane "Nowe Państwo" i...co jeszcze?

Obrazek użytkownika izabela

25-11-2011 [18:50] - izabela | Link:

Są grupy miłośników koni, Tatr, muzyki. Na ogół zamknięte i bardzo dogmatyczne. To bardzo ciekawy problem. Spróbuję coś napisać. Pozdrawiam.