Skrzywdzeni i poniżeni

Coś poszło nie tak. Zapytam jak w amerykańskim filmie: ”Czy mogę zacząć jeszcze raz?”

Jeden z komentatorów mego poprzedniego tekstu powiedział, że wyśmiewam osoby , które nie znają się na winach. Robiłam różne rzeczy, z których nie jestem dumna, ale nigdy w życiu nikogo nie wyśmiewałam. ( znowu te trzy przeczenia). Nigdy nie twierdziłam też, że się na winach znam. Chodziło o to, że nie bałam się powiedzieć francuskiemu kelnerowi, że nic mi nie mówi nazwa i rocznik podanego mi trunku i że smakuje on jak sikacz. Nie obraziłam się jednak gdy kelner przyznał się, że wytypował mnie do oszustwa na podstawie   wyglądu i akcentu. Osiągnęliśmy- nazwijmy to pompatycznie-porozumienie ponad podziałami. To rzadki i fascynujący dla mnie moment spotkania ludzi, którzy na chwilę zdjęli gorset konwencji, tradycji wychowania, zakazów i nakazów. A sytuacja nie była łatwa. Kelner- bezczelny, wyfraczony ( jakie piękne słowo) francuski żigolak. Znajomi – do obrzydliwości poprawne i tchórzliwe żabojady. Próba oszustwa. Mogło potoczyć się w stronę konfrontacji. Potoczyło się w dobrą stronę.
Znajomi przyznali, że nigdy żaden kelner nie obsługiwał ich tak ofiarnie.

Podobna sytuacja zdarzyła mi się w Toruniu gdzie byłam na kolacji w zabytkowej sali ratusza na zaproszenie prezydenta miasta. ( z okazji sympozjum w sprawie JOW). Obrusy na stolach przypominały Karpaty w stadium wypiętrzania się. „Zepsuło się wam żelazko, czy co?”- zapytałam młodego kelnera. „Nie proszę pani, to taki style „- odparł z angielska chłopak. Na tych wysokogórskich obrusach same rdzennie polskie potrawy: mule, anchois, ostrygi. „Nie ma pan jakiejś kaszanki, albo razowego ze smalcem?”- zapytałam wściekła. Nie lubię blichtru za pieniądze podatnika.  Dogadaliśmy się, dostałam kromeczkę na zapleczu. „Ja też nie znoszę tych wszystkich paskudztw”- przyznał się chłopak.

Opiszę jeszcze bardziej charakterystyczne zdarzenie. Wiele, wiele lat temu odrabiałam jakieś ćwiczenie na pracowni UW. Jak pamiętam zgodnie z instrukcją należało pewną poprawkę dodać, tymczasem ja byłam przekonana, że trzeba ją odjąć i tak zrobiłam.  „To, że pani nic nie rozumie jest dla mnie oczywiste, ale czytać, chyba pani umie”- powiedział uprzejmie miły asystent przeglądając mój opis. Nie obraziłam się i nie popłakałam. Po 15 minutach tłumaczenia asystent zrozumiał, że w instrukcji jest błąd. Odtąd miałam w nim wiernego sojusznika.

Nie wiem jak zachowałabym się z pistoletem przyłożonym do głowy i wolałabym tego nie sprawdzać. Wiem, jednak, że nie dam sobie niczego wmówić. Jestem odporna na sugestie, presję otoczenia, wpływ autorytetów. Może dlatego, że jak każdy proletariusz nie mam nic do stracenia. Mam swój wolny zawód, w którym rozliczana jestem tylko z efektów. Jestem rzemieślnikiem- jak ten szewc wiem gdzie stuknąć, żeby wbić gwóźdź i to wszystko.
Byłabym bardzo złym kandydatem do grupy podstawowej czy kontrolnej doświadczenia Stanleya Millgrama. Na pewno nie raziłabym nikogo prądem tylko dlatego, że polecił mi to zrobić jakiś bałwan w białym fartuchu, podający się za naukowca.

Pomalutku zmierzam do sedna. Kiedyś brałam udział w dyskusji w klubie dziennikarza na Foksal. Wszyscy przedstawiali się nazwiskiem dodając TVN, CNN,  UW wydział taki a taki. Też się przedstawiłam dodając – baba z siatą, co wywołało żywiołową radość. „Ależ ty jesteś bezczelna” - skomentował moją szczerość kolega. „Przez szacunek do tych ludzi trzeba było cokolwiek zmyślić”.

Dotarło do mnie wtedy, że nigdy nie wiesz czym możesz ludzi obrazić czy urazić.

Znajoma zamieniła obskurne podwórko swojej kamienicy w kwitnący ogród. Nie przyszło jej do głowy, że obrazi tym sąsiadów. Uznali, że sadzi ona kwiatki ( jakby powiedział Gombrowicz ) przeciwko nim, że w ten sposób chce okazać swoją wyższość. Dawali wyraz swemu rozżaleniu łamiąc krzewy, wyrywając sadzonki i wybijając jej szyby. Nie wytrzymała, zamieniła mieszkanie. Teraz hoduje kwiatki wyłącznie na własnym balkonie.

Do mnie przyjechał znajomy z kajakiem (skifem) na dachu samochodu. W obawie przed kradzieżą wstawiliśmy kajak do mojego mieszkania przez okno. Sąsiedzi przestali mi się kłaniać. Było mi przykro patrzeć na ich zacięte twarze. „Tej to się powodzi”- słyszałam,.

Wielu ludzi zakłada a priori, że pewne rzeczy nie są dla nich dostępne. Kiedyś wprowadziłam na wyścigi pewną dziewczynę, która marzyła o konnej jeździe. Dodam, że ta protekcja była zupełnie zbyteczna, bo na wyścigach może jeździć za darmo każdy, kto chce i jest w stanie to robić i każdy jest przyjmowany z otwartymi rękami. Majka mieszkała blisko wyścigów. Przyznała mi się, że całymi latami tęsknie przyglądała  się przez okna galopującym amatorkom, zazdroszcząc im ze wszystkich sił. Nie przyszło jej jednak do głowy, żeby wejść do pierwszej lepszej stajni i zapytać o możliwość jazdy.

Dla mnie jest to część mentalności porozbiorowej. Ta wewnętrzna obolałość, to przeświadczenie, że zawsze będziemy skrzywdzeni i poniżeni, że nic się nam nie należy, że jesteśmy gorsi. To oddawanie walkowerem nie sprawdzonych możliwości. Ta nieustanna pretensja do świata i ludzi.

W filmie Konwickiego „Salto” występuje obdartus, który zaczepia ludzi w knajpie  pokazując bezzębną szczękę i jęcząc „wybili panie, wybili” usiłuje wyłudzić datek na alkohol.
Przesłanie filmu jest proste. Trzeba się zdecydować. Albo ufundować sobie ząbki do szklanki, albo zrezygnować i łamiąc wszelkie konwencje świecić szczerbami.
Nie wolno jednak ze szczerbatej gęby zrobić sobie cnoty i usprawiedliwienia  wiecznej pretensji do świata.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika obywatel

21-11-2011 [03:43] - obywatel (niezweryfikowany) | Link:

fajny tekst.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [09:25] - izabela | Link:

Dziękuję:):)

Obrazek użytkownika Roman

21-11-2011 [09:40] - Roman (niezweryfikowany) | Link:

zawsze trzeba byc soba mimo ze jest to takie ciezkie i patrzec na swiat z usmiechem , optymizmem tego wszystkim zycze ,milo jest czytac pani teksty chociazby dlatego ze sa inne.Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Szamanka

21-11-2011 [08:00] - Szamanka (niezweryfikowany) | Link:

Pani Izabelo! Moze my sie tak uksztaltowalismy, ze albo podziw, albo wspolczucie nas dowartosciowuja?
Poczucia wlasnej wartosci nie wpajano nam w kazdym razie na zadnym etapie wychowania.
Jesli je mamy, to wypracowalismy sobie sami te niezwykle potrzebna ceche zachowania.
Pani wie, jak podkreslic swa wartosc i mozna sie od Pani uczyc.
A dzis mamy czas, ze poczucie wlasnej wartosci przeradza sie w arogancje i ta dozwolona jest tylko w kregach "salonowych".
Smieszy mnie ta kasta"lepszych", blichtr, ktory gasnie wraz z wylaczeniem kamer.
Pozdrawiam serdecznie!

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [09:24] - izabela | Link:

Przeglądamy się w oczach bliźniego. To fakt. Ale nie należy z tym lustrem ( społecznym zwierciadłem) przesadzać. Bo nie będziemy mieli okazji dowiedzieć się co nas naprawdę cieszy i co naprawdę myślimy. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika edek45

21-11-2011 [09:09] - edek45 (niezweryfikowany) | Link:

Pani Izo! - najważniejsze, aby w tym zniewolony świecie, zachować wolność i swobodę, a nie upodabniać się do cymbałów, którzy uważąją się za "elyty". To dobra metoda, aby zachować własną godność i poczucie warości.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [09:21] - izabela | Link:

Pewnie nie wyraziłam się jasno ale o to mi chodziło. Zniewolenie zaczyna się od tego, że boimy się czy wstydzimy kelnera, nie chcemy przyznać do upodobań, bo ktoś uzna je za "jakieś tam". Przecież nie o to chodzi, żeby być nieuprzejmym czy nadętym. Ale jeżeli ktoś lubi Bacha niech się tego nie wstydzi i nie boi, że swoim upodobaniem kogoś pomniejsza czy degraduje.

Obrazek użytkownika MW

22-11-2011 [00:46] - MW (niezweryfikowany) | Link:

A ja nie lubię Mozarta i trochę się tego wstydzę. Za to uwielbiam Debussyego, coś za coś.

Obrazek użytkownika piotr slaboszewski

23-11-2011 [00:02] - piotr slaboszewski (niezweryfikowany) | Link:

A ja lubie ich obu. Gorzej - lubie tez "Cztery pory roku" Vivaldiego (zwlaszcza "Zime" - czyli tzw. "latwy kawalek"); moja droga Babcia krzyczala, a rzadko podnosila glos: "Zapomnij o Vivaldim! Bach! A jesli juz tak lubisz Wlochow, to posluchaj Scarlattiego! No, ale ja lubie tez Czajkowskiego i "Walkurenritt" Wagnera - a to podobno "siara". Droga Pani Izabelo zbieram sie do napisania mojego "expose" (zakladam, w dobrej wierze, ze Morus pusci mi ten tekst). Byc moze jestem naiwny, ale musimy sie porozumiec, bo jesli nie ze mna, to z kim? Z pewnym poslem, ktorego nazwiska Pani nie wymienia, wiec i ja zastosuje sie do przyjetej przez Pania konwencji, chyba nie. Ten "bezimienny" polityk przyprawia mnie o "globusa". Nie znosze jego stylu - wypowiedzi i fuksjowych koszul (znowu wracamy do mody); jest jak Karl Marx: pyta o wazne rzeczy, podobnie jak Marx udziela zlych odpowiedzi.

Na koniec skarce Leszka Hapunika (przepraszam za zalatwianie prywatnych porachunkow). Drogi Leszku, pod jednym z felietonow Pani Izabeli napisales, ze (wolny cytat): "w przeciwienstwie do Piotra Slaboszewskiego przedkladam styl/smak nad cene". Byc moze wydam Ci sie malostkowy podnoszac te sprawe, ale nie lubie kiedy przypisuje mi sie slowa, ktorych nie wypowiedzialem. Chcialbym zacytowac Cie doslownie, ale nie znajduje Twego wpisu (obaj wiemy co napisales, nie watpie w Twoja uczciwosc). Nie rozwijam, bo nie chce robic bezplatnej reklamy pewnej francuskiej marce, o ktorej wspomnialem. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika leszek hapunik

23-11-2011 [06:58] - leszek hapunik (niezweryfikowany) | Link:

Przepraszam. Chciałem żartobliwie. Pewnie nie wyszło.Otóż jestem człowiekiem, często przez to karconym przez żonę, który nie zwraca uwagi na ceny.Podoba mi się , stać mnie ,to kupuję . Czasami okazuje się ów zakup wielkim rozczarowaniem .Win nie pijam i szczerze mówiąc absolutnie się na nich nie znam. Ale lampkę koniaczku z wieczora bardzo chętnie.

Obrazek użytkownika MW

24-11-2011 [23:23] - MW (niezweryfikowany) | Link:

Nie wiem czy to Pan przeczyta, ale dziękuję za nawiązanie. Wypada mi dodać, że kocham Cztery Pory Roku, jako całość. Jeżeli gdzieś w muzyce otarto się o absolut (a myślę, że nie raz i nie dwa), to na pewno w tym utworze. Lubię czytać to, co Pan pisze. Ja ostatnio b. dużo napisałem. Muszę się wstrzymać, bo jeszcze skończy mi się bagaż przemyśleń i wspomnień. Żartuję, to by było bardzo trudne. Ale zamierzam się wstrzymać, chyba że znowu wpis Autorki uderzy w jakąś strunę... Jako ukłon w Pana stronę, napiszę że cenię sobie zegarki Tissot (choć wiem, że to nie najwyższa marka). Ale jest to też ukłon w stronę tradycji rodzinnej. Moi męscy przodkowie noszą Tissoty od kiedy ta firma powstała (mam XIX-wieczną cebulę po przodku). Cenię w tych zegarkach elegancję i prostotę. Więc ogólnie - NO LOGO, ale na reku zawsze Tissot. Ale już może starczy tych ukłonów, Pan jest towarzyskim estetą, a ja w głębi duszy raczej neandertalczykiem, no może trochę człowiekiem z Cro-Magnon. Pozdrawiam, z mojej jaskini.

Obrazek użytkownika GośćAndrzek

21-11-2011 [09:21] - GośćAndrzek (niezweryfikowany) | Link:

dziękuję

Obrazek użytkownika szara_komórka

21-11-2011 [10:08] - szara_komórka (niezweryfikowany) | Link:

Dlatego też mogliśmy poznać spojrzenie tzw. Polski B. Piszę tzw. bo uważam takie określenie z wielu względów za "idiotyczne, pozbawione głębszego sensu". ( ja mówię na to, o Polsce A , bo używam innych kryteriów oceny). Inna sprawa czy się z tym spojrzeniem zgadzamy. Ujmę to tak. Gdy czyta się cokolwiek powinno się szukać w tekście jakiejś propozycji dla siebie, jak żyć, kim być, jak się zachować,..., dowiedzieć się czegoś czego się nie wie, czy też potwierdzić swoje przemyślenia. Pani o takich sprawach pisze w swój własny, niepowtarzalny sposób. Takie teksty po prostu warto czytać, są inspirujące (jak to się mówi). "Jeden z komentatorów" wziął się za krytykę tego co jest napisane (literalnie)i manierę powoływania się na .?. , a nie tego o czym Pani pisze. Ta maniera właśnie przede wszystkim denerwuje "komentatora". Uważam, że taka postawa niczego pozytywnego nie wnosi, chociaż może wywołać dyskusję. I ją wywołała. I bardzo dobrze.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [10:39] - izabela | Link:

Właśnie o dyskusję mi chodziło. Przecież nie o to żeby kogoś urazić. Moim ideałem są górale z Ochotnicy. Mają niezwykle wysokie poczucie własnej wartości wynikające z uczciwości i pracowitości. Żaden ceper nie będzie im szyku zadawał. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Daf

21-11-2011 [11:48] - Daf (niezweryfikowany) | Link:

Kiedys ogladalam w polskiej TV program kulinarny. Jakis zblazowany pan
Mareczek, "bywalec Toskanii", polecal potrawe p.t. "Spagetti w sosie
proseco", jego zdaniem charakterystyczna dla tego regionu Wloch. Gdyby
w tej TV byl dzial i nr. telefonu obslugi klienta, tak jak tutaj wszedzie,
to bym zadzwonila i powiedziala, ze to nie jest prawda.
Kazde szanujace sie i cywilizowane spoleczenstwo jest dumne z tego, co
samo osiagnelo, co nalezy do tradycji tego narodu. Ale Polska jest
wyjatkiem. Dopiero to co obce, czesto takie NIC, jest godne uwagi
i zachwytu. W latach 90-tych ub. wieku, za czasow panowania Waszego Bolka,
uslyszalam w tutejszym radio relacje z pobytu w Polsce jakiegos tubylca.
Dziennikarka zapytala: "A jaka jest polska kuchnia ?" Odpowiedzial, ze kuchnia polska nie istnieje, w Polsce obowiazuje kuchnia rosyjska.
Natychmiast zadzwonilam do polskiego przedstawicielstwa. Wyjatkowo uprzejma pani odpowiedziala: "Ach wie pani, my mamy inne PRIORYTETY"
To polskie spoleczenstwo trzeba zregenerowac - co na to socjolodzy
i inni specjalisci ?
Serdecznie Pania pozdrawiam i dziekuje za niezwykle interesujace
publikacje.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [12:08] - izabela | Link:

Ja też serdecznie pozdrawiam. Kuchnia polska jest już doceniana, na przykład w gospodarstwach agroturystycznych furorę robią lokalne potrawy. My ciągle jednak mamy kompleksy. A przecież Niemcy potrafią sprzedać w Berlinie turystom nawet siermiężny wdzięk barów z epoki DDR.

Obrazek użytkownika gość

21-11-2011 [12:14] - gość (niezweryfikowany) | Link:

właśnie za to, pozdrawiam.Ja np. jak znajomi pytali się na kogo głosowałam odpowiadałam - na miłośnika zwierząt , utrzymanie kota będzie kosztowało mniej niż utrzymanie bachorów.Nie zagłosuję na człowieka który strzela do zwierząt.Nikt nie mógł zaprzeczyć i dyskutować , że Jarosław Kaczyński kocha zwierzęta, a bul strzela do zwierząt

Obrazek użytkownika Studentka:

21-11-2011 [13:41] - Studentka: (niezweryfikowany) | Link:

utrzymując koty zamiast "bachorów", pozbawimy się takich światłych obrońców zwierząt jak ty.

Obrazek użytkownika boff

21-11-2011 [12:35] - boff (niezweryfikowany) | Link:

Dziękuję za tę notkę. Stronę niezależnej zaczynam przeglądać od poszukiwań Pani nowego tekstu.
Zazdroszczę Pani tej wolności ducha. Czułam się tak wolna, kiedy jako studentka w latach 90 zrobiłam sobie przerwę i wyjechałam na 1,5 roku do Londynu. Tylko tam. W Polsce nigdy.
Ta mentalność, którą Pani opisuje ma jeszcze jedną "ciekawą" właściwość. Zabieganie o uznanie tych "lepszych ludzi", do grupy których nieudolnie się aspiruje, połączone z lokajskim lizusostwem i straszliwą pogardą do tych stojących niżej w hierarchii. Jestem chora, gdy zdarza mi się być świadkiem takich scen.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [15:15] - izabela | Link:

No właśnie, to ciekawe, że ludzie czują się swobodniej w obcym kraju niż we własnym. Są mniej sponiewierani choćby w sklepi czy w tramwaju. Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika MW

22-11-2011 [00:37] - MW (niezweryfikowany) | Link:

Beczka dziegciu do łyżki miodu:

Dodam, że czasami czują się aż zbyt swobodnie... W windzie Wieży Eiffla (stwierdziłem, że jednak zaliczę ten sight, warto było dla zdjęć ze szczytu i możliwości przyjrzenia się z bliska kratownicom, mozolnie niegdyś przeze mnie liczonym, nie tym konkretnie oczywiście), a więc w tej windzie kilku polskich młodzieńców (fizycznie - całkiem dorosłych) lżyło windziarza i pasażerów, sądząc że nikt ich nie rozumie. Przednia zabawa, tylko że ja byłem chory przez dłuższy czas po tym zajściu. Mógłbym mnożyć takie przykłady dość długo, niestety. Mogę być oskarżony o polonofobię, stanowczo się wypieram, jestem polonofilskim polonusem, ale tak po prostu jest (co bardzo rani moją polskość). Nigdy za granicą nie ukrywam mojego pochodzenia, staram się poprawiać statystykę, zamiast udawać np. Marsjanina (w Katalonii zresztą narodowy comming out wywoływał entuzjazm - oni siebie nazywają polacos), bronię zajadle polskich spraw w rozmowach z cudzoziemcami (Enigma, podłość Komuny, II Wojna, itd, itd., nie zrzucam tego bagażu), czasem łamiąc sobie język, ale fakt, o którym piszę jest nie do zatarcia.

Można oczywiście rozszerzyć to na człowieka za granicą - w ogóle (Anglicy biegający nago po Krakowie, wycieczki Niemców gdziekolwiek), i tłumaczyć na wiele sposobów, czy najprościej - szczeniacką euforią towarzyszącą zerwaniu się z postronka, niektórzy z tego nie wyrastają, czy jakąś mieszaniną kompleksów (który naród jej nie ma?). Jakież brzydkie formy przybiera ta "wolność" czasami.

No ale wracając - Polska ma tu swoją specyfikę (jak zapewne każdy kraj), schamienie u nas jest niestety jakoś szczególnie powszechne (wystarczy się przejść po ulicy tu - i tam, i spróbować zajrzeć w jakąś twarz, posłuchać tonu rozmów, samego tonu...). Przykro to pisać. Przykro też pisać, że wracając np. z Hiszpanii i wsiadając do autobusu na Okęciu, człowiek zderza się z twarzami, o których zdążył - zbawiennie - przez chwilę zapomnieć. I nie chodzi o urodę (Polki obok Horwatek i paru innych nacji są w światowej czołówce), tylko o wyraz tych twarzy. Nie będę już tego rozwijał, ktoś, kto wrócił z jakiegoś "sympatycznego" kraju, wie o czym piszę. Wiemy też wszyscy o bagażu naszej historii, który jest tu chyba (a nie jakieś "genetyczne" cechy narodowe) decydujący. Pozostaje delektowanie się polskimi krajobrazami (bo architekturę też nam spieprzyli).

Przepraszam z góry, za to malkontenctwo, ale tak to widzę. Czuję się w Polsce nieustannie otoczony agresywnym chamstwem i gdy wyjeżdżam doznaję pewnej ulgi pod tym względem (aż do jakiegoś spotkania w stylu tego z Wieży Eiffla). Bardzo to smutne i nie wiem ile pracy organicznej musi zostać wykonane, żeby to się zmieniło. Chyba nie dożyję, choć jestem młody.

Obrazek użytkownika MW

22-11-2011 [01:03] - MW (niezweryfikowany) | Link:

Sam siebie skomentuję, że mieszanina kompleksów, chyba częściej niż narodowa (choć są tu pewne regularności, np. Niemcy z NRD, czy Polacy) jest osobnicza, czy przynależna pewnym środowiskom, powiedzmy (podobno w Anglii, słynącej z ladies i gentelmanów, to dopiero jest chamstwo). Nakomentowałem się, dobranoc.

Obrazek użytkownika leszek hapunik

22-11-2011 [08:49] - leszek hapunik (niezweryfikowany) | Link:

choć zboczyłeś z tematu głownego, to masz dużo racji z tym kwaśnym wyrazem twarzy Polaków wynikających z historycznych doświadczeń.Być może dlatego, że wadliwie uczą nas naszej historii.Bardziej świętujemy dni klęski niż chwały.Nie zmienimy się jednak z dnia na dzień w otwarty Naród zastępując na siłę naszą tradycje i historię pakietem " new life in EU". Powinniśmy uświadomić Polakom, że "nasza historia choć trudna i chmurna , to na pewno nie durna " / za Załuskim/. Nie sprzyja temu nazywanie faszystami ludzi świętujących Swięto Niepodległości.Niechby Blumsztajn i Michnik spróbowali podburzyć amerykańskich lewaków do prowokacji w Dniu Niepodległości USA.Czarno to widzę.

Obrazek użytkownika MW

22-11-2011 [12:12] - MW (niezweryfikowany) | Link:

Jasne, że trochę zboczyłem, choć z drugiej strony, czy to się nie łączy jakoś z tą lokajskością pomieszaną z butą, z tym całym, szerszym, zestawem cnót postkolonialnego, wykorzenionego cwaniaczka, ze zwihrowanym poczuciem własnej wartości? Nie będę już rozwijał tych ogólników, stanowią one pewien kod "naszego" obozu, z bogatą i głęboką semantyką. Choć czasem rozwinąć warto, a nawet trzeba, a zawsze trzeba umieć rozwinąć, to trochę tak jak z definicjami matematycznymi - nie można się od nich całkiem oderwać, bo wtedy po prostu przestaje się wiedzieć o czym się mówi. Z tym, co napisałeś zgadzam się, podobne sprawy chodziły mi po głowie podczas pisania. Problem etykiet nadawanych przez różne Blumsztajny, też w odniesieniu do tego wątku, to temat na większą rozprawkę. Czas mnie nagli, pozdrowienia.

Obrazek użytkownika Studentka:

21-11-2011 [14:02] - Studentka: (niezweryfikowany) | Link:

czytać Pani teksty. To jest wspaniała lekcja poznawcza o prawdziwych polskich Elitach. Sama możliwość porównania Pani tekstów z niektórymi wpisami pokazuje na czym ta różnica miedzy elitą a pseudoelitą polega. A czyni to Pani w tak delikatny i komfortowy sposób, że absolutnie nikogo myślącego nie może on urazić.Ci protestujący i niby obrażeni działają na zasadzie nożyc na stole, w rezultacie są śmieszni w swych pretensjach. Dla mnie są oni żałośni, zakompleksiali, wszystkim wszystko mają za złe.Serdecznie dziękuję i pozdrawiam.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [15:20] - izabela | Link:

Bardzo dziękuję za miłe słowa. To dobrze, że Pani rozumie, że nie chciałam nikogo urazić. Ale ludzie są naprawdę jacyś obolali. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika amfetamina

21-11-2011 [14:29] - amfetamina (niezweryfikowany) | Link:

Mialem podobne doswiadczenie jak Pani z tym asystentem z UW tylko w moim przypadku sorawa zakonczylla sie raczej tragicznie (dla mnie) ,ja obcokrajowiec smialem naruszyc ego "geniusza". Sprawa miala miejsce jeszcze w czasach kieduy dyplomy polskich uczelni nie byly uznawane i mimo zaliczenia mi niektorych przedmotow, wieksszoc musialem powtarzac (chodzilo o jedna z renomowanych uczelni zachodnich). Do powturki mialem mn informatyke i na cwiczeniach nalezalo dokonczyc program zaczety przez wykladowce tak aby otrzymac konkretny wydruk. Ja smialem wyrzucic polowe jego bazgraniny i zastapic to pol-linijka swoich wiadomosci z Polski i efekt cwiczenia byl rewelacyjny. Niestety przedmiot musialem powtarzac u tego samego goscia. Dodam tylko ze nie mialem zadnych kompleksow i to raczej jego wzrok uciekal od mojego spojrzenia chociaz udawal ze mnie nie poznaje.
Ps: ach stare dzieje... , oj postydiowaloby sie jeszcze.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [15:18] - izabela | Link:

Nie jest łatwo upierać się przy swoim. Jak się okazuje wspólnota duchowa genialnych informatyków to mit. Mój asystent nie miał złej woli. Za bardzo wierzył słowu pisanemu. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika MW

21-11-2011 [23:23] - MW (niezweryfikowany) | Link:

A może nie był to po prostu genialny informatyk. Tylko zwykły zakompleksiony facio. Ja będę bronił mitu MIM UW (z którego odszedłem nie skończywszy studiów). Pamiętam, że kiedyś na kolokwium z programowania, były przewidziane (powiedzmy): 4 pkt za algorytm wykonujący zadanie w czasie logarytmicznym; 3 - liniowym, 2 - wielomianowym (nie liniowym); 1 - wykładniczym. (Jeszcze trzeba by uwzględnić zużycie pamięci, ale nie komplikujmy.) Pewien mój kolega podał rozwiązanie w czasie stałym [ograniczonym z góry stałą] i o b. dobrym (małym) koszcie pamięciowym. [Być może trzeba zamienić czas z pamięcią, nie pamiętam, chodzi o zasadę]. Nikt tego nie przewidział, a było to możliwe (problemy były zwykle autorskie, wymyślane na potrzeby konkretnego kolokwium, z dużą dozą kreatywności). Rozwiązanie kolegi było wyjątkowo eleganckie i proste. O ile dobrze pamiętam, dostał nawet jakiś bonus (powiedzmy 5 pkt), choć nie zmieścił się w przewidzianym szablonie. Kolega chyba nie najlepiej skończył, ale to już inna sprawa. Zresztą, kto tam wie.

Co do słowa pisanego, to jedna moja koleżanka (właściwie - niejedna, ale skupmy się na tej jednej) święcie w nie wierzy. Doprowadziło to kiedyś na ćwiczeniach (i po) do poważnej kłótni między nami. Broniła zapisu z jakiejś wymiętej kartki "od pana" wbrew oczywistości, nie będąc całkiem głupią osobą. Swoją drogą, zabolało mnie (wyznam), że wyżej ceniła autorytet kserówki niż mój. (Gdy rozum - koleżanki - zawodzi, pozostaje osobisty autorytet.) Pewnie gdyby mucha napaćkała w jakimś krytycznym miejscu na tę kserówkę, też obdarzona zostałaby wyższym od mojego autorytetem. Jest to trochę (tzn supremacja muchy) frustrujące, jednak.

Obrazek użytkownika SWD

21-11-2011 [15:50] - SWD (niezweryfikowany) | Link:

Rozmowa damsko-męska

Wie pan, jest pan śmieszny, proszę pana.
Z tym pretensjonalnym tonem i tymi manierami.
Pan ma zawsze, że tak powiem, jakieś ‘halo’ co do mego tu rozumowania,
A my przecież tak naprawdę to w ogóle się nie znamy.

Do pasji doprowadza mnie ta pańska ignorancja.
Bo czy można być aż tak nieczułym, niewrażliwym?
Wszak granice ma i największa nawet tolerancja,
Zwłaszcza gdy kto jest i oporny na myślenie tak i tak leniwy.

Pan się nie zna na pisaniu, ani na kobietach proszę pana.
Roi sobie o nich jakieś mrzonki, mai wizje całkiem nierealne.
Stąd też bierze się ten pański ton nadęty i rażący nietakt,
W ocenie co wartością samą w sobie jest, a co płoche lub banalne.

Do łez się uśmiałam wczoraj i onegdaj także.
Z tego pańskiego pouczania ujętego w metaforę.
Bo z panem rozmowa to jak kupowanie niemodnej już torebki co ma zbyt wygórowaną marżę.
Niech pan lepiej wzuje kapcie, usiądzie w fotelu i pośpi przed telewizorem.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [20:42] - izabela | Link:

Dziękuję uprzejmie.

Obrazek użytkownika WJD

21-11-2011 [17:01] - WJD (niezweryfikowany) | Link:

Konik na tym zdjęciu chwyta za serce !

To cudowne.

Całkiem niedawno, wielu naszych przodków wojowało z szablami i kopiami w garści na takich rumakach i każdy Polak może jeszcze teraz sam po sobie intuicyjnie sprawdzić historię swojego rodu.

Jak go taki widok chwyta za serce, znaczy, że gdzieś tam pod Janem III, Hetmanem Czarnieckim czy księciem Jaremą Wiśniowieckim jego herbowy protoplasta był służył.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [20:44] - izabela | Link:

Nazywa się Unikat i jest bardzo rozpieszczony, bardziej nawet niż pies Simba.

Obrazek użytkownika B6

21-11-2011 [17:16] - B6 (niezweryfikowany) | Link:

więc staram się ich drażnić z rzadka i tam, gdzie mam z tego faktyczną satysfakcję.

Na konferencjach naukowych, na których zdarza mi się bywać, wpisuję obok wysokich katedr i innych skrótowców z dużą ilością dużych liter skromny 'Kraków'. Niech sobie łamią głowy, co za Kraków.

Obrazek użytkownika MW

21-11-2011 [22:36] - MW (niezweryfikowany) | Link:

"Kraków"... podoba mi się. :)

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [22:59] - izabela | Link:

Mi też podoba się Kraków. Choć problem jest złożony. Mamy geniuszy bez dyplomu i osłów z profesurą, ale bywa odwrotnie. Tytułomania zawsze mnie jednak bawi, tak jak każde zadęcie.

Obrazek użytkownika MW

21-11-2011 [23:45] - MW (niezweryfikowany) | Link:

Z uporem maniaka (każdy ma swojego konika...) będę wracał do MIM UW. Studiując na tym wydziale, przez kilka lat w rubryce "nazwisko wykładowcy" wpisywałem gołe nazwisko, nawet bez imienia, o tytułach nie wspominając. Wygląda to (z obecnej mojej perspektywy) na skrajną bezczelność i bardzo kiepski żart, ale ja to robiłem na prawdę z głupoty (jak nazwisko to nazwisko...). Nikt, absolutnie nikt się nie obraził. Po wszystkie wpisy chodziłem osobiście i nigdy nie odczułem cienia antypatii. Normą była życzliwość, nazwijmy to przysłowiową herbatką i pogawędką (chodzi o atmosferę, nie idealizuję). To pokazuje jaki dystans do siebie mieli ci ludzie, którym z reguły nie dorastałem do pięt. Widzę w tym też pewne pokłosie polskiej szkoły matematyki (której bezpośrednimi wychowankami byli starsi profesorowie), ale to już szerszy temat.

Kilka lat później, studiując na innej uczelni, spotkałem się z aferami o jakiś przecinek w indeksie, kropkę przy dr, czy podobne sprawy. Pozostawię to bez komentarza.

Obrazek użytkownika zdzichu z Polski

21-11-2011 [19:02] - zdzichu z Polski (niezweryfikowany) | Link:

Pani nie wyśmiewa. Pani stawia oceny opierając się na sławetnym węchu, eksperymentach kotletowych, diagnozach po przeczytaniu zdań paru.
A ludziska tęsknią za autorytetami. Leje Pani miód na serce tych, którzy jadąc w bitym z przodu Uno zostają z tyłu za rozpartym w skórzanym fotelu właścicielu Audi 8. Jakże jest szczęśliwy, przez los kopany w zad, posiadacz taczki z silnikiem gdy przeczyta na portalu że szamana na co dzień grochówa i godzenie się na przymarzanie dupy do posłania jest ucieczką w ramiona wolności, której to frajdy nie zazna posiadacz pseudo dworku z kołem od wozu na szczycie. Niech Pani uszczęśliwia dalej.
Liberté, égalité, fraternité

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [20:47] - izabela | Link:

A nie był Pan szczęśliwy gdy w Bieszczadach dopadł Pan i skonsumował niedopieczonego w ognisku kurczaka? Jak pan widzi czytam uważnie i pamięć mam nie najgorszą. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika leszek hapunik

21-11-2011 [22:01] - leszek hapunik (niezweryfikowany) | Link:

to już historia.Dziś Zdzicho czuje się wolnym człowiekiem jadąc z wieczora bimbą /chyba nie ma nawet taczki z motorem lub "poznańska oszczędność"/ i czytając na siedząco instrukcje z wybiórczej cieszyć się widokiem ledwie trzymającej się na nogach babiny, której ani myśli ustąpić miejsca.
A tak nawiasem zauważyła Pani ,ze Zdzisio stuka w klawiaturę w dni robocze na drugich i nocnych zmianach.Nie wiem czy to brak osobistego PC, czy owa poznańska oszczędność powoduje ,że zdziś komunikuje się z nami ze służbowego komputera.

Obrazek użytkownika zdzichu z Polski

21-11-2011 [23:07] - zdzichu z Polski (niezweryfikowany) | Link:

wolność to przede wszystkim możliwość wyboru. Wybór powinien wiązać się z wiedzą, a ta stoi zawsze w opozycji do interesów tz. autorytetów. Ma Pani egzemplifikacje targetu tychże autorytetów w postaci Leszka H.
Facet czytając wpis o sylwestrowym przymrażniu tyłka na Jezioraku podskakiwał z radości po czym jak najszybciej by nie być ostatnim poinformował wszem i wobec że on też nad wyjazdy do egzotycznych krajów przedkłada kontakt z rodzimą przyrodą. W związku z tym uważa się za człeka wolnego. Ja na przykład wolność upatruję w tym że mogę lub wręcz muszę / uważam to za podstawę wolności - podejmowanie wewnętrznych wyborów, które przekładają się na decyzje i postawy / sobie odpowiadać na pytania. Odpowiedzi nie znajdę u ludzi którzy ze wszech miar chcą uchodzić za autorytety z przyczyn opisanych na wstępie. Czyli moja wolnością jest myśl wolna, która pozwala mi bez obrzydzenia sięgnąć po Wyborczą jak i po Uważam Rze.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [23:44] - izabela | Link:

No właśnie. Jeżdżę na Jeziorak z wyboru. Podobnie wybieram Syberię zamiast  nurkowania na Seszelach. Europejskie wielkie miasta już mnie nie pociągają. Mam do nich podobny stosunek jak pewien nieznany mi, ale zasłyszany przypadkiem piosenkarz.: ("bylem na wsi, bylem w mieście, byłem nawet w Budapeszcie".) Do końca nie zacytuję , bo jestem na tym portalu bardzo krótko trzymana. Nie wolno mi pisać po łacinie i po francusku, a przede wszystkim używać " łaciny".

Obrazek użytkownika zdzichu z Polski

22-11-2011 [00:21] - zdzichu z Polski (niezweryfikowany) | Link:

W Norwegi lat temu parę na końcu Lysefiord niedaleko Stavanger wraz z grupą pracujących tam energetyków zrobiliśmy wycieczkę na Kierag - kultową górkę dla skyjumperów . Chłopaki spacerkiem z poziomu O m. npm do około 1000 m npm skoczyły i zeskoczyły przy okazji trzepiąc fotki grupowe odstawiając akrobatyczne figurki na słynnym kamieniu Troli. Nie istotne nie jest to żaden wyczyn, wysokogórski. Wie pani... ci goście codzienne jak Szerpowie na grzbietach targają elementy do konstruowania wież energetycznych tam gdzie helikopter nie wyląduje i nocki pod kurtką spędzają często gęsto na kamieniu - helikopter po prostu nie doleciał na szczyt bo wiaterek był za duży.
Nie wszyscy się w tej robocie utrzymują, być może - co w cale nie jest pewne - ci co pociągną dużej postawią kompletnie nie przystający do otoczenia domek i wakacje spędzać będą w Turcji. Jakąż głęboką myśl można sprokurować przeciwstawiając ich decyzje, ich gust architektoniczny i kulinarny z Pani gustami. Jakież koncepcje o wpływie zaborów, komuny, mediów etc. wystuka Pani na klawiaturze

Obrazek użytkownika leszek hapunik

22-11-2011 [00:40] - leszek hapunik (niezweryfikowany) | Link:

która powoduje uczucie samozadowolenia z nieustapienia babci miejsca w tramwaju. Licha to wiedza oceniająca człowieka po jego wzroście i butach.Lichy to rozum, który nie potrafi poprawnie odczytać komentarza.A tak naprawdę to , kto tu chce uchodzić za autorytet,popisując się słownictwem zaczerpniętym ze słowników.Nie martw się zdzisio, ja także porad nie szukam u ciebie. Spaliłbym się ze wstydu wdrażając je w życie.

Obrazek użytkownika leszek hapunik

22-11-2011 [00:50] - leszek hapunik (niezweryfikowany) | Link:

która powoduje uczucie samozadowolenia z nieustapienia babci miejsca w tramwaju. Licha to wiedza oceniająca człowieka po jego wzroście i butach.Lichy to rozum, który nie potrafi poprawnie odczytać komentarza.A tak naprawdę to , kto tu chce uchodzić za autorytet,popisując się słownictwem zaczerpniętym ze słowników.Nie martw się zdzisio, ja także porad nie szukam u ciebie. Spaliłbym się ze wstydu wdrażając je w życie.

Obrazek użytkownika leszek hapunik

21-11-2011 [22:19] - leszek hapunik (niezweryfikowany) | Link:

ten posiadacz pseudodworka najczęściej po nocach upycha swoje śmiecie po osiedlowych śmietnikach/to ten jeszcze ze skrupułami/ lub porzuca po przydrożnych rowach spiesząc się do swego "biznesu" /Ten już calłkiem bez matury i skrupułów/.Natomiast na swoje "garden-grillowanie", mające znamionować przynależność do elit, zakupuje foliowaną zwyczajną w "Biedronce" .Człowiek , którego pozycja wynika także z jego intelektu i kultury nie stawia pseudodworków lecz buduje nowoczesny dom w duchu obowiązującej architektury i smaku.Jak śmieszny jest Sikorski ze swym naśladownictwem przedwojennej arystokracji, nie muszę ci mówić.

Obrazek użytkownika Gość

21-11-2011 [22:53] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

nieżyjącego już niestety dziadunia i wspólną z nim wyprawę na grzyby. To była jego druga pasja. Pierwsza to wyrób domowych win. W obu osiągał podobne wyniki. Więc gdy wędrowaliśmy w poszukiwaniu rydzy, borowików i aromatycznych, leśnych pieczarek rozpadał się gęsty, nieustępliwy deszcz. Nie była to jakaś straszliwa ulewa czy oberwanie chmury ale rzęsisty deszcz padał godzinę, drugą, trzecią ... W końcu nasze przeciwdeszczowe kurtki nasiąkły wodą a my z nimi. Zapomniałem dodać że w międzyczasie pogubiliśmy się trochę jak to zwykle z dziaduniem. Zmarznięci i zmęczeni zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. Dziadunio wyciągnął z chlebaka butelkę własnej roboty wina porzeczkowego. Wino było nieklarowne ale złożyłem to na karb długiego i "wstrząsającego" transportu. Zawsze nosiłem w zapasie kostkę lub dwie turystycznego paliwa więc zaproponowałem zrobienie grzańca bo już zaczęło się robić chłodno. Podgrzałem na wątłym ogienku paliwka, w metalowym kubku z odpryśniętą emalią, domowe wino dziadunia i nie mogłem się doczekać kiedy gorący trunek zagrzeje moje zziębnięte usta. I do dziś pamiętam ten pierwszy łyk i ochydny smak kwaśno-drożdżowego płynu. Nigdy wcześniej i nigdy później nie miałem w ustach takiego zajzajeru. Mam tylko nadzieję na przyszłość że też nie doświadczę takiego hardcoru. Taaak, to są niezapomniane przeżycia.

Obrazek użytkownika izabela

21-11-2011 [23:27] - izabela | Link:

Zdarzyło mi się pić słodkie wino porzeczkowe na Białorusi pod królika. Poczęstowane przez serdecznych mieszkańców wsi Widybór, stanęłyśmy na wysokości zadania. Było to też niezapomniane przeżycie.

Obrazek użytkownika MW

22-11-2011 [17:36] - MW (niezweryfikowany) | Link:

Podoba mi się puenta. Medal ma i tę stronę. Wiele zależy od nastawienia i indywidualnych predyspozycji (reżimu wydzielania przez organizm substancji oddziałujących na mózg). Ja w takich różnych dziwnych sytuacjach czułem się nieraz na prawdę szczęśliwy (nie mam na myśli eudajmonii, czy innych spraw wydumanych). Wtedy wszystko smakuje. Przy czym, proszę nie łapać mnie za słowa (jakby ktoś chciał), mógłbym doprecyzować, co znaczy "wszystko". A tak w ogóle, to pamięć klajstruje różne tego typu zgrzyty. Często człowiek odczuwa nawet radosne podniecenie wspominając coś (np. upadek z konia), co wie, że było okropne (do pewnej granicy, po jej przekroczeniu pojawia się mechanizm wyparcia). Jak widać, dostarczanie sobie tego rodzaju wrażeń, to inwestycja na przyszłość. Od pewnego momentu (sprzyja temu zmiana wspomnianego reżimu) można nawet żyć z procentów. Chyba, że ktoś roztrwoni kapitał, np. popadając w alkoholizm. Choć nawet i bez tego czasem zagląda w oczy pustka (nie koniecznie pusta flaszka). Tak w ogóle - nie piszę o każdym człowieku. Sposobu funkcjonowania chronicznego cierpiętnika (nie piszę o ludziach w depresji) nie mogę np. zrozumieć. Tzn ogarniam to czysto intelektualnie, ale jakoś tego nie czuję. Np. nie mógłbym zostać ascetą, bo asceza z pewnością by mi zasmakowała, a to już przeczy ascezie. Trochę nad tym nawet boleję, bo "moja dusza wzdycha do ascezy" (czasem więc wzdycham do czegoś, czego nie rozumiem). Proszę, gdzież to nie można zawędrować, zaczynając od wycieczki na grzyby.

Obrazek użytkownika kris przybysz

21-11-2011 [23:04] - kris przybysz (niezweryfikowany) | Link:

Czy jest to mentalność porozbiorowa? W Kongresówce pewnie tak. Na Podkarpaciu, terenach dawnej Galicji, raczej nie. Myślę, że to jednak zwykły ludzki strach, obawa o konsekwencje, o przyszłość. Dwa miliony na bezrobociu w kraju, dwa miliony na emigracji zarobkowej, milion w szarej strefie, kolejne kilka milionów na różnego typu wymuszonych pracach tymczasowych, samozatrudnieniu itp. I chyba to dzisiaj jest głównym powodem tej bylejakości i braku wiary. Zawsze jednak mówię studentom czy uczniom, że trzeba wierzyć, że to, o czym marzą, jest możliwe. I Pani Izabela to właśnie pięknie pokazuje.