Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Zdradzeni przez liderów, zdradzeni przez hierarchów
Wysłane przez Teutonick w 04-11-2018 [12:55]
W ostatnich sezonach w wypowiedziach naszych krajowych kościelnych dostojników, takich jak chociażby arcybiskup Gądecki, kardynał Nycz czy też prymas Polak, można było wychwycić wiele co najmniej kontrowersyjnych tez i sentencji, zwłaszcza biorąc pod uwagę to z czyich ust wspomniane frazy miały okazję padać. Po całej serii złotych myśli na temat konieczności przyjmowania tzw. uchodźców i potępianiu za to dla odmiany w czambuł wszelkich działań podejmowanych przez naszych rodzimych narodowców wraz z wyznawanym przez nich systemem wartości, które to rzucane w przestrzeń publiczną mądrości wzbudzały rzecz jasna zachwyt całego szeregu antykościelnych mediów, niejednokrotnie jako „czynniki zewnętrzne” strojących się w fatałaszki najbardziej zatroskanych o kondycję KK w Polsce i na świecie, wreszcie po spostponowaniu „bałwochwalczej miłości do ojczyzny” przez pierwszego z wymienionych dżentelmenów, od kolejnego mieliśmy właśnie nie tak dawno możliwość dowiedzieć się o tym, że „nasza ojczyzna jest w niebie”, w domyśle jako jedyna prawdziwa, którą to teorię miał również ponoć wyznawać „błogosławiony ksiądz Jerzy”, swego czasu znany z organizacji właśnie mszy za ową „niebiańską ojczyznę”, co jakoś nijak się twórcom podobnie karkołomnych teorii ze zdrowym rozsądkiem nie kłóci. Tym samym polski Kościół za sprawą własnych przywódców zdaje się zwracać w kierunku jakowejś dziwacznej internacjonalnej utopii, odżegnując się od własnych tradycji w pielęgnowaniu poczucia wspólnoty i krzewieniu patriotyzmu wśród rodzimych owieczek. Być może miałoby to świadczyć o pewnego rodzaju wolcie w kierunku odejścia od Kościoła stanowiącego jeden z filarów naszej narodowej tożsamości na rzecz restauracji idei jakowejś ponadnarodowej korporacji z centralą w Watykanie, wobec której lojalność winni są przecież niejako z urzędu rzymskokatoliccy duchowni.
Sądzę, że w czasach gdy duchowieństwo jako całość jest poddawane ciągłemu ostrzałowi, którego ostatni wykwit stanowi chociażby medialne wzmożenie rozpętane wokół filmu zawierającego właśnie nieco inną nazwę owej grupy zawodowej w tytule, czego rezultatem jest naganianie bezrozumnych rzesz widzów do kin w myśl zasady „miliony much nie mogą się mylić”, przydałoby się hierarchom więcej rozwagi w wypowiedziach i nie otwieranie sobie kolejnych, całkowicie niepotrzebnych zresztą, frontów wśród grup społecznych, które do tej pory czuły się z reprezentowaną przez owych „liderów w sutannach” organizacją kościelną w sposób nierozerwalny związane, w imię przymilania się do tych, którzy tak czy inaczej mają, wbrew nieraz pięknym „troskliwym” deklaracjom, całą tę instytucję w głębokim poważaniu, chcąc dla niej w istocie jak najgorzej. Strategia wyszydzania idei wyznawanych na co dzień przez najbardziej „żeleźniacką” część wiernych, a w ten sposób de facto odwracanie się od tejże grupy poprzez lekceważenie poglądów reprezentowanych przez składające się na nań jednostki na rzecz forsowania mrzonek o przywróceniu na łono Kościoła tych wszystkich „zbłąkanych” baranków, których rzekomo miałyby przyciągnąć do niego przeróżne franciszkowe mniej lub bardziej egzotyczne bonmoty i medialne działania pozorowane, skończyć się musi z czasem dla polskiego KK tym samym, co już od jakiegoś czasu ma miejsce w pustoszejących obiektach sakralnych państw tzw. starej Europy, zaś wychodzenie z założenia, że najbardziej zagorzali wierni „i tak od nas nie odejdą”, może w kluczowym momencie poskutkować pozostawieniem którejś z części ciała w całkowitym zanurzeniu w czeluściach przysłowiowego nocnika, podobnie jak się zresztą rzecz ma w przypadku niektórych, niewiele mających wspólnego z ideologią przypisywaną zwyczajowo „polskiej prawicy”, pomysłów promowanych co jakiś czas przez poszczególnych przedstawicieli obecnej władzy świeckiej.
Tymczasem bowiem wróg (lub jak kto woli konkurencja) nie śpi, poza waleniem w księży jak w bęben po staremu wiodące mendia Rzeczpospolitej zwyczajowo nie mieszkają podsuwać zdezorientowanym-wykorzenionym-zainteresowanym członkom leminżego plemienia przeróżnych innych form i kultów religijnych, wśród których wiodącą rolę powierzono już dawno, uświęconemu męczeństwem tak wielu wybitnych jednostek, wyznania powiązanego z drugoświatowowojennym epizodem palenia ludźmi w piecach. Ów namiętnie wcielany w życie imperatyw skutkuje na ten przykład tym, że łonetowy portal kierujący swój zasadniczy „przekaz” do miejscowej leminżerii – lub jak kto woli do potencjalnych/nieszczęsnych wyborców pewnego sardonicznego Rafałka – ostatnim czasem aż w trzech miejscach (działy „wiadomości”, „styl życia” i „wiesz więcej”), publikując w nich jeden i ten sam wywiad, pompuje do granic absurdu jejmościnę, która postanowiła wypłynąć na szersze wody, nagrywając jidyszowe przedwojenne arcydzieła pieśniarskie, rzekomo „wygrzebane” skądinąd, już w tytule przekonując nas maluczkich do tego, że „kultura żydowska jest częścią naszego dziedzictwa” - w domyśle jako kultura wyższa skierowana do - tej bardziej światłej rzecz jasna - części naszego, wciąż w swej ciemnej masie tkwiącego w obrzydłych Panu Jahwe grzechach i bezeceństwach, społeczeństwa. Należy przy tym nadmienić, że od całego szeregu lat zewsząd nachalnie stręczy się naszemu „mniej wartościowemu narodowi tubylczemu” tego rodzaju rewelacje jako istny dar niebios. Dziedzictwem zwykłego plebsu zaś i mierzwy ludzkiej, jaką to rolę przyszło nam nieodmiennie pełnić w zestawieniu z całą tą gudłajską arystokracją, pozostaje co najwyżej muzyka disco-polo wraz z przypisaną jej estetyką rodem z festynu ludowego, czego ewidentne przejawy stanowią chociażby działania „promocyjno-ukulturniające” podejmowane wobec nieszczęsnych telewidzów przez aktualnie nam panującego szefa TVP.
Jednak z przekazu medialnego da się jeszcze wyłowić jakoweś ogniki gasnącej powoli nadziei. Najpierw jeden udający dziennikarza „redachtor” z potężnymi dziurami w śródmózgowiu, wypalonymi całymi latami przyjmowanymi twardymi używkami, rzuca do kamer odkrywczą myśl mówiącą nam o tym, że przecież „nie wszyscy księża są przestępcami”, aby następnie inny nocnikarski spaśny wieprzek mógł zauważyć przytomnie, iż rzekomo „problem pedofilii wśród księży dotyczy ok. 5%”. Oczywiście nie wyjaśnia skąd mu się wzięły takowe dane statystyczne, ani jaki odsetek podobnych wykolejeńców funkcjonuje w ramach populacji złożonej z nauczycieli, lekarzy, opiekunów grup dziecięcych itp., ale kogo by to w końcu mogło obchodzić. Do tego wszystkiego dokłada się z drugiej mańki znakomita małżonka mości prezydenta-elekta, kultywującego ideologię zaszczepioną niegdyś w tutejszym narodku niczym trujący bluszcz przez swego patriarchę z wersalskich obrazów ściennych tudzież traktatów jakowego innego imć Morina. Owa niewiasta dla odmiany w przerwach pomiędzy braniem swego mężula pod żoniny pantofel, poddawaniu się której to czynności dowody już niejednokrotnie miał ów okazję dawać podczas minionej kampanii, postanowiła w końcu, po udanych dla własnej „familii” rozstrzygnięciach wyborczych, dać głos do jakowegoś „lifestylowego” szmatławca, opowiadając szeroko i bez cienia żenady o tym, jak to postanowiła ona ukarać niedobrych polskich księży i biskupów za ich jakże niegodną kapłana postawę wobec m.in. reformy sądów (!), poprzez nie posyłanie młodszej latorośli do Pierwszej Komunii Świętej oraz zwolnienie całej dwuosobowej progenitury z obowiązku uczęszczania na lekcje religii. Doprawdy trudno o większy cios dla Kościoła Powszechnego, za to chyba właśnie ujawnił się powód, dla którego nasz pięknolicy Czaskoś chował do tej pory w głębokiej rezerwie swoją nieco mniej pięknolicą, za to - jak widać z wypowiedzi - równie błyskotliwą współmałżonkę.
Komentarze
04-11-2018 [13:15] - Zygmunt Korus | Link: Żeby dodać do tego
Żeby dodać do tego wszystkiego coś zabawnego, polecam: http://www.michalkiewicz.pl/te...
04-11-2018 [20:23] - Roz Sądek | Link: Nie chwalę się, dużo czytam.
Nie chwalę się, dużo czytam. Pana tekst jest dla mnie za trudny, - w tym sensie, że pisze pan dziwnym niespójnym językiem. Można o sprawach poważnych pisać humorystycznie, można i na odwrót, ale w jednym tekście musi być jedna z tych konwencji. To o czym Pan pisze, to temat trudny, należy mierzyć siły na zamiary. Jeśli natomiast ma Pan jakieś ozdrowieńcze uwagi do Kościoła czy też samego kleru, z którymi musi się koniecznie podzielić publicznie w trywialnej formie, to niech Pan to zaznaczy w nagłówku. Ja i być może jeszcze paru innych nie będzie się męczyć i tracić czasu.
04-11-2018 [21:08] - Imć Waszeć | Link: Widzę, że po raz kolejny jest
Widzę, że po raz kolejny jest Pan krytykowany za styl. Zbyt dziwny dla niektórych czytelników, lecz nie dla mnie. Proszę się nie przejmować docinkami, tylko znaleźć silny kontrargument, a takiego może dostarczyć na przykład pojęcie rozwijania własnego stylu. W końcu wszystko musi mieć swój pierwszy raz, nieprawdaż? :)
Po prostu należy przekonać przeciwników ornamentyki literackiej, że jest to nieodzowne do wyrażenia Pańskich myśli. Ktoś kiedyś ładnie to określił, że jesteśmy takim pokoleniem zadrapania, kancery - jilted generation. Można rzucić okiem na bogactwo ornamentów i ozdób: https://www.thisispulp.co.uk/m...
"Alternative fashion brand Jilted Generation are known for their range of mens skinny jeans in all a styles including stripy, split leg designs and bold colours. Their iconic clothing range also includes graphic t shirts and sweaters that will show off your creative side."
Co oznacza "jilted" a w zasadzie "jitter"? O ile dobrze pamiętam, to drugie słowo pojawiało się w latach 90-tych podczas nagrywania płyt CD i oznaczało błędy zapisu oraz późniejsze problemy z odtwarzaniem muzyki. Formalnie to był "jit", ale moi znajomi wymawiali to "jilt". Nie jestem jednak pewien jak doszło do tego zaskakująco trafnego sklejenia dwóch znaczeń wynikłego z literówki, bo upłynęło już prawie ćwierć wieku. Od tego zjawiska wzięło początek kilka stylów muzycznych. Słowem "jilted" można również określać odrzucenie. Tak jest, w ramach muzyki tego rodzaju łatwiej jest mi wytłumaczyć na czym polegało to odrzucenie. Pański tekst i styl przypomina mi właśnie próby wyjścia poza skostniałe ramy tradycyjnej muzyki i rozszerzenia jej o dotąd nieznane cechy. Oczywiście odrzucane z gruntu przez ortodoksów znanych stylów. Dziś jednak widać, że to wszystko się przyjęło.
Przykład następujący również mało kto zrozumie, zaś większość z gruntu odrzuci jako "zepsute", lecz dla mnie to takie małe arcydzieło (od 2:45): https://www.youtube.com/watch?...
03-04-2020 [20:13] - Teutonick | Link: Generalnie wychodzę z
Generalnie wychodzę z założenia, iż rzeczy, którymi należy przejmować się w realnym życiu jest już wystarczająco w bród, aby warto było sobie jeszcze jakowymiś wirtualnymi - jak Pan to raczył określić - "docinkami" łepetynę zaprzątać. Przy pierwszych tego rodzaju komentach chyba w sposób wystarczający objaśniłem swoje własne stanowisko w temacie i nie zamierzam się z tym więcej powtarzać. Jeśli ktoś nie zamierza "się męczyć i tracić czasu", to niech po prostu się nie męczy i tego czasu nie traci, cóż prostszego pod słońcem? No chyba, że ktoś odczuwa jakąś kompulsywną potrzebę tudzież wewnętrzny imperatyw przeczytania wszystkiego co tutaj się zamieszcza bo np. "dużo czyta", wtedy to już jest nieco głębszy problem - na szczęście nie mój bo - jak sam kiedyś już zdaje się gdzieś przyznałem - osobiście czytam mało, żeby nie rzec: tyle co nic, a już dłuższe od gazetowego felietonu formy generalnie mnie nudzą i zniechęcają do spędzania wolnego czasu ślęcząc nad książką skoro wokół jest tyle innych jakże interesujących form jego zagospodarowania - nie poprzez zajmowanie się historiami ułożonymi przez innych, ale raczej poprzez przeżywanie swych własnych.
Za stary już chyba trochę jestem na "rozwijanie stylu" i pewnie się nie znam, niemniej jednak i tak dość oryginalne wydaje mi się XI przykazanie sformułowane jako "w jednym tekście musi być jedna z tych konwencji". Nie bardzo też widzę powody do tego aby w nagłówku zaznaczać cokolwiek ponad to, czym zamierzam zaanonsować treść zamieszczanych wypocin. Nie publikuję efektów swojego szrajbolenia pod kilkoma różnymi szyldami, więc rzut oka na 1 - 2 wpisy i każdy w miarę kumaty portalowy bywalec musi już z grubsza wyczuwać czego po niejakim Teutonicku może się w kolejnych odsłonach spodziewać.
A "jilted generation" nieodmiennie kojarzy mi się z twórczością Prodigy. I jeszcze co do muzyki i tego co Pan o niej pisze - zawsze zastanawiało mnie, że tak trudno było takim czy innym kapelkom z lat mej młodości wyjść poza wyznaczone ramy. Nawet jeśli potrafili pójść w inną stylistykę, zwykle odbywało się to na "kolejnym albumie". Tak jakby nie można było na jednym krążku umieścić obok siebie kawałka doom metalowego i chicagowskiego hard core'a. Nieustanne poruszanie się w jednej i tej samej stylistyce wydawało mi się zwyczajnie nudne i schematyczne. Akurat w swoich własnych tekstach trudno mi dostrzec jakoweś nadmierne mieszanie konwencji, że o "rozwijaniu własnego stylu" jako się rzekło nie wspomnę. Aczkolwiek jedyni felietoniści, których zdarzało mi się czytywać w miarę regularnie, to przywołany powyżej przez p. Z. Korusa Stanisław Michalkiewicz, Rafał Ziemkiewicz oraz nieodżałowany śp. Tomasz Mierzwiński. I chyba jedynie tutaj byłbym w stanie wskazać ewentualne inspiracje. Choć na ten przykład już RAZ w formie książkowej potrafił mnie znużyć, o jego fantastykę zaś w ogóle nie zahaczyłem, nie jestem zresztą fanem gatunku, ale jak już chyba wspomniałem nie dotyczy to jedynie tego jednego gatunku:)
04-11-2018 [23:44] - Teutonick | Link: Choć gdybym miał już coś
Choć gdybym miał już coś wskazać z tej stylistyki, to musiałbym wymienić twórczość J. Zajdla (rzecz jasna przede wszystkim opowiadania, zwłaszcza te krótsze:), pozycje autorstwa którego potrafił mi podsuwać za łebonia odwiedzający namiętnie bibliotekę starszy brat.
Zaś skoro jesteśmy przy fantastyce, to co do mieszania konwencji, bywa i w moim przypadku, że ciężko jest mi takowe ustrojstwo przetrawić, ale zwykle ma to związek z wplataniem dajmy na to w fabułę filmową produktu kina z gatunku sensacji elementów w sposób najwyraźniej niezamierzony wprost biorących swój rodowód z pogranicza s-f.
05-11-2018 [15:31] - Imć Waszeć | Link: Ta forma jest szeroko
Ta forma jest szeroko rozpowszechniona w produkcjach filmowych z pogranicza nauki i fantastyki właśnie. Jeśli Pan obejrzy uważnie taki typowy amerykański film o fizyce lub historii planety, to zawsze znajdą się tam jakieś wtręty do Starego Testamentu, albo jakieś inne baśnie z zamierzchłej przeszłości. Tak właśnie w praniu wygląda praktyka stosowania postmodernizmu. Innym charakterystycznym motywem w tego rodzaju produkcjach jest kończenie wątku postawieniem samych pytań, na które nikt nie udzieli odpowiedzi. Jest to po prostu taki format. Fantastyka musi dziś mieszać się z faktami, gdyż tak został uformowany przeciętny widz. Z tego wynika również szalona popularność teorii spiskowych oraz filmów w rodzaju Zeitgeist. To dłuższy temat, albowiem ja dopatruję się w tym trendzie celowego sterowania świadomością zbiorową. Nie tak dawno wpadł mi niechcący przez oczy taki obrzydliwy film z tego segmentu, który został nakręcony w formie sztafety po muzeach i wykopaliskach, a dotyczył "udowodnienia tezy", że Chrystus był mesjaszem dzikusów wierzących w Słońce i miał żonę, która była uznana za boginię Księżyca. Oczywiście domyśla się Pan jakiej narodowości była większość występujących w tym filmie ekspertów i sam prowadzący. Jak na dokument prezentujący niezbite "dane naukowe" miał on jednak pewien feler. W jednej ze scen ukazano najnowsze wykopaliska w byłej Palestynie, gdzie odsłonięto bogato zdobioną posadzkę kościoła z pierwszych wieków chrześcijaństwa w formie mozaiki z drobnych kolorowych kamieni. W którymś momencie prowadzący chciał widzom dokładniej pokazać co na tej mozaice się znajduje, więc wparadował na nią w okutych butach typu Martensa polał wodą z kubka i ukazały się pełne barwy. Po tylu wiekach? I tak bezceremonialnie deptać po unikacie? Nie-może-być. No właśnie, tak właśnie "oni" to robią, tak urabiają naszą świadomość.
05-11-2018 [00:46] - xena2012 | Link: Sporo tu wątków ,więc odniose
Sporo tu wątków ,więc odniose się tylko do jednego.W dzisiejszych czasach najważniejsze jest by kazde zdarzenie nawet bardziej czy mniej wazne a nawe całkiem błahe obwieścić w mediach.Oczywiśie z szumem.Tak tez wyglada to w przypadku pani Trzaskowskiej z dumą ogłaszającą że nie posyła dziecka do Komunii Św.Przecież owa pani nie musi tego robić,to jej decyzja do której ma pełne prawo ale czemu o tak osobistej decyzji opowiada?Kogo to obchodzi?Pewnie w poście znów pojawi się w mediach by triumfalnie oświadczyć,że je kiełbasę na złość Kościołowi,który jest zły.Dziecinada.
05-11-2018 [15:28] - Imć Waszeć | Link: Czego innego się Pani
Czego innego się Pani spodziewała po twórcach ciamajdanu i ich żonach? Oni i ich środowisko są zdziecinniali od zarania III PR.
05-11-2018 [17:19] - xena2012 | Link: Ja osobiście nic sie nie
Ja osobiście nic sie nie spodziewam ale inni chętnie nadstawiają ucha i basują tej pani.Mozna się o tym przekonać czytając komentarze na Onecie czy Fakcie.p.l
05-11-2018 [20:04] - Teutonick | Link: Parafrazując pewnego Kravitza
Parafrazując pewnego Kravitza "a ch.. z tą Polską stołeczną" reprezentowaną przez owąż panią i jej podobne towarzystwo wzajemnej adoracji, zjawisko jednak wydaje się mieć szerszy kontekst, także gdzie indziej przybierając dość niepokojące formy: https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,36238,lodz-ponad-polowa-uczniow-wypisala-sie-z-lekcji-religii-w-ciagu-3-lat-zrezygnowalo-ich-blisko-26-tys-.html
Być może czerwono-zdanowska Łódź stanowi jednostkowy przypadek, jednak skala i tempo zmian w mentalności tak dzieci jak i rodziców jest nie do zlekceważenia, a usłużne media "lifestyle'owe" z nieskrywaną satysfakcją już wietrzą efekt lawiny: https://mamadu.pl/139551,masowe-rezygnacje-z-lekcji-religii-w-lodzi-nie-chodzi-ponad-polowa
I żeby była jasność: sam w szkole średniej nie uczęszczałem, jednak z tego co pamiętam stanowiłem wtedy jednostkowy przypadek czarnej owcy w stadzie