Gdyby nie wszechobecna groteska polityczna nudziłbym się chyba jak inżynier Mamoń z “Rejsu”. Bo wysublimowane metody sycenia osobowości szlachetną rozrywką nie docierają do mrocznych zakamarków mej natury. A przyczajone tam atawistyczne instynkty także łakną rajcujących emocji. Na tym właśnie, moim zdaniem, polega dbałość o higienę psychiczną. Zatem zanurzam się w groteskę.
W tej materii bez pudła mogę na przykład zawsze liczyć na moją ulubioną funkcjonariuszkę propagandy medialnej. Dodam na marginesie, że jej pozycja liderki jest wciąż zagrożona przez równie zdolne absurdalistki. Otóż moja faworytka z wdziękiem niedorozwiniętej rozwielitki porównała Jarosława Kaczyńskiego do Kim Ir Sena. Chociaż być może był to komplement, gdyż złośliwcy sugerują, że owa dama jest spowinowacona przez męża z dynastią Kimów. Z kim skojarzy się jej prezes za tydzień? Stawiam na Draculę.
Upodobania do politycznej groteski rozwija także pani Jadwiga Staniszkis. Ostatnio stwierdziła na przykład, że Robert Biedroń byłby lepszym prezydentem Polski niż Andrzej Duda. A dopytywana o porównanie włodarza Słupska, któremu rada miasta nie udzieliła absolutorium, z Donaldem Tuskiem, uniknęła zdecydowanej odpowiedzi. A swoją drogą lans w generatorach rzeczywistości urojonej ostatniej nadziei progresorów, przedostatnią była chyba Barbara Nowacka, przed nią jakiś facet z Biłgoraju, etc., nabiera mocy huraganu. Radzę zakładać kaski, bo może wywiać z czerepów resztki rozsądku. Damskie kapelusze nie wystarczają. Nie wiem czy pani Staniszkis jest odporna na porywy wichrów historii, lecz o zaletach Biedronia i o bolszewizmie PiS prawiła z gołą głową.
Na marginesie rozważań o grotesce i zupełnie bez związku z poprzednim akapitem, urzekł mnie postulat pewnego publicysty, by zapytać trybunał w Luksemburgu czy tolerowanie w przestrzeni publicznej idiotów z tytułami profesorskimi jest zgodne z prawem Unii Europejskiej.
Groteską powiało również na Placu Grzybowskim w stolicy. Publiczności przybyłej na koncert z okazji zakończenia dni singerowskich ukazała się sama Hanna Gronkiewiczowa Walcowa. Początkowo poczułem estetyczny niepokój, że pani prezydent zamierza zaśpiewać, lub, co gorsza, zatańczyć, ale tylko przemówiła do poddanych informując wszem i wobec, że wkrótce na placu znów stanie gmach teatru żydowskiego. Pani Gołda Tencer rozpływała się w podziękowaniach. Lud zgotował obu owacje na stojąco, co było tym łatwiejsze, że z braku ławek i tak wszyscy stali. I nikt nie zadawał dociekliwych pytań dlaczego Ratusz nie potrafił ocalić poprzedniej siedziby znakomitej sceny w mieście, w którym kuglowanie nieruchomościami doprowadzono do perfekcji.
Niesyty groteskowych epizodów rozpytywałem czy Rafał Trzaskowski zwołał już wiec na Placu Zbawiciela, by obwieścić czy raczej potwierdzić, że gdy zostanie prezydentem, znów rozkwitnie tam tęcza LGBT. Ciekawe kto by wówczas wygłosił laudację? Jego wice In spe? Na razie kandydat obiecuje hotel dla gości nieheteronormatywnychh, jeśli dobrze zapamiętałem tę nazwę.
Na jednych placach groteska, na innych horror. Na Placu Piłsudskiego pracownica urzędu państwowego dała w pysk opozycyjnej aktywistce skandującej w trakcie uroczystości patriotycznej hasło: Konstytucja! Konstytucja! Z punktu widzenia kodeksu karnego sprawa jest oczywista. Naruszenie nietykalności cielesnej podlega karze. I wrzeszcząca niemal zawodowo na obrzeżach imprez prawicowych pani Magdalena wniosła już sprawę do sądu, zaś liberyjne media zyskały nową Apasjonarię. Natomiast krewka urzędniczka świadoma litery prawa podała się natychmiast do dymisji. Tyle fakty. Pora na refleksje.
“Duchowi memu dała w pysk i poszła”. Wyznaniem Fantazego Słowacki uwiecznił tę reakcję w kanonie literatury romantycznej. Niegdyś bowiem spoliczkowanie stanowiło gest honorowy, zaproszenie do pojedynku. I to zwykle za policzkującym przemawiały racje moralne. Moim zdaniem tak było i tym razem. Rozwydrzeni grandziarze, bojówki rozmaitych antyrządowych organizacyjek od dawna grasują po kraju zakłócając prawicowe eventy. Przed wyborami aktywność zadymiarzy znacznie wzrosła.
Powołują się na prawo do zgromadzeń i obywatelskiego nieposłuszeństwa. W amoku zapominają, że ich swoboda wyrażania ekspresji nie powinna naruszać prawa innych do korzystania z takich samych wolności. Co gorsza niektórzy sędziowie podzielają ich anarchistyczne poglądy. Spoliczkowanie rozwydrzonej damessy dowiodło, że ułańska fantazja w narodzie jeszcze nie zginęła. Przy czym naturalnie nie należy mylić spoliczkowania z mordobiciem.
Sekator
PS.
- A ty już kiedyś kogoś spoliczkowałeś - pyta mój komputer.
- Ze względu na ciężką rękę, jeszcze nie. Ale jeśli mi się nawinie jakiś szubrawiec, to kto wie - cedzę słowa mając przed oczyma potencjalnych kandydatów.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3264
Zaś jeśli mowa o rzeczonych hotelach w stolycy, to zdaje się, że zapowiedział ich powstanie nieco inny kandydat, choć mający tę przewagę nad wymienionym w tekście, iż mogący wylegitymować się pierwszorzędnymi resortowymi korzeniami, w odróżnieniu od dość ponurego rodziciela bawiący się ostatnim czasem w "aktywistykę miejską". Przy sukcesywnym wprowadzaniu w życie tego rodzaju " miejskich aktywności" (bądź też pasywności - to już jak kto tam sobie woli) sądzę, iż jedynie kwestią czasu pozostaje kiedy na ulicach Warszawy pojawią się tramwaje nie tylko z tęczowymi flagami (wzorem kolorowego Posen z jego tęczowym Jaśkiem), ale i z przedziałami opatrzonymi tabliczką nur fur gej(cz)
i wstyd tym tchórzom mającym ze strachu pełne portki , którzy krytakują postępek Dominika Arendt-Wittchen.